Rozmowa z s. Bogdaną Batog, karmelitanką Dzieciątka Jezus, o Matce Teresie Kierocińskiej.
Siostra jest odpowiedzialna za archiwum, które gromadzi dokumenty poświęcone życiu Sługi Bożej Matki Teresy Kierocińskiej. Nie wszyscy nasi Czytelnicy słyszeli o Niej, proszę więc o krótki rys biograficzny tej postaci.
Janina Kierocińska przyszła na świat 14 czerwca 1885 r. jako siódme dziecko zamożnych mieszkańców miasta Wielunia. Ważnym wydarzeniem dzieciństwa Janinki była Pierwsza Komunia Święta w dniu 9 czerwca 1895 r. Ten dzień był jednym z najpiękniejszych dni w jej życiu, gdyż wtedy odczuła nie tylko bliskość Jezusa Eucharystycznego, ale i pragnienie całkowitego oddania się Bogu.
Zrealizowanie tego pragnienia okazało się nie takie proste. Próby wstąpienia do różnych zgromadzeń kończyły się niepowodzeniami. Cierpienie związane z poszukiwaniem swej drogi przygotowało ją do tego, aby mogła stanąć na czele Zgromadzenia łączącego kontemplację z czynną, służebną miłością bliźniego. Stało się to w roku 1921, gdy na propozycję o. Anzelma od św. Andrzeja Corsini (Macieja Gądka) – prowincjała Ojców Karmelitów Bosych w Polsce, długoletniego kierownika jej duszy, Janina zgodziła się zostać pierwszą przełożoną organizowanego przez niego zgromadzenia zakonnego opartego na regule karmelitańskiej. Odtąd pod imieniem matki Teresy od św. Józefa prowadziła Zgromadzenie Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus przez 25 lat, aż do swojej śmierci.
Siostry rozpoczęły swą działalność od współpracy z Towarzystwem Dobroczynności w Sosnowcu. Początkowo m. Teresa pracowała pod czujnym okiem o. Anzelma. W roku 1925 o. Anzelm został powołany na stanowisko rektora “Kolegium Teresianum” w Rzymie i od tej chwili m. Teresa kierowała Zgromadzeniem samodzielnie. O. Anzelm jako założyciel Zgromadzenia opracował tam Konstytucje, które m. Teresa wraz z siostrami wprowadzała w życie.
W niedługim czasie siostry przeniosły się do najuboższej dzielnicy Sosnowca, zaniedbanej materialnie i moralnie. To środowisko było wezwaniem dla sióstr do podjęcia szczególnej opieki nad potrzebującymi dziećmi i młodzieżą. Dla ich kształcenia otworzyły przedszkole, szkołę podstawową, pracownię haftu i szycia. Siostry żyjąc duchem dziecięctwa Bożego stawały się świadkami wartości chrześcijańskich, przez co pociągały swoich podopiecznych do naśladowania Chrystusa.
M. Teresa podczas II wojny światowej wykazała heroiczne męstwo. Za ratowanie Żydów została pośmiertnie w roku 1992 odznaczona medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, przyznanym przez Instytut Pamięci Narodowej Yad Vashem w Jerozolimie “w dowód uznania, że z narażeniem własnego życia ratowała Żydów prześladowanych w latach okupacji hitlerowskiej”.
Ostanie dni życia m. Teresy były świadectwem pełnego zawierzenia Chrystusowi. Cierpienia przyjmowała pełna pokoju i ufności. Chcąc mieć udział w krzyżu i cierpieniu Chrystusa, odmawiała przyjmowania środków uśmierzających ból, mówiąc: “Pan Jezus cierpiał więcej”. Zmarła w opinii świętości 12 lipca 1946 r. Wszystkie siostry były przekonane, że straciły prawdziwą matkę, a nie tylko przełożoną generalną. Pogrzeb m. Teresy prowadzony przez ks. bpa Stanisława Czajkę stał się manifestacją religijno-patriotyczną gromadząc niezliczone rzesze wszelkiego stanu i zawodu, z przewagą najbiedniejszych. Cały niemal Sosnowiec żegnał tę, którą nazwano: “Matką robotników i Apostołką Zagłębia”.
W życiu duchowym Sługi Bożej istotną rolę odgrywała tajemnica trwania w Obecności Bożej. W jaki sposób się to konkretnie wyrażało? Czy mogłaby Siostra przedstawić nam ten szczególny rys Jej duchowości?
M. Teresa żyła świadomością, że Bóg ją widzi, kocha ją i troszczy się o nią i Zgromadzenie. W swym notatniku zanotowała postanowienie: “Ćwiczyć się w obecności Pana Jezusa, by się z Nim złączyć”.
Wśród pamiątek po m. Teresie znajduje się pióro z drewnianą obsadką i naklejoną karteczką z wypisanym tekstem: “Dla Twojej Boże chwały i miłości chcę wykonać wszystkie prace i czynności”. Podejmując codzienne prace i obowiązki miała świadomość, dla Kogo to czyni.
M. Teresa była niezmordowana w przypominaniu siostrom, by jedyną motywacją wszelkich działań, poczynań i wysiłków była miłość do Jezusa. Zachęcała do ćwiczenia się w obecności Bożej: “Bądź zawsze z Panem Jezusem, czy w kuchni, czy w kaplicy, czy w spiżarni, czy w ogrodzie, niech Jezus wszędzie Drogiej Siostrze towarzyszy”. “Nie traćmy ani jednej okazji, byśmy nie żyły dla Pana Jezusa, byśmy dla Niego nie cierpiały, dla Niego nie pracowały. Jezus niech będzie dla nas wszystkim, początkiem i końcem każdej myśli, słowa i uczynku”.
Zażyłość z Chrystusem prowadziła Matkę Teresę do heroicznej miłości bliźniego. Proszę o kilka przykładów konkretnego zaangażowania Sługi Bożej na rzecz potrzebujących pomocy, szczególnie podczas II wojny światowej.
Mówiąc o działalności Matki Teresy podczas wojny należy podkreślić jej ogromną otwartość na każdego człowieka. Pragnęła kochać tak, jak kochał Chrystus, i zabiegała, aby służyć tak, jak służył Chrystus. Dla niej żyć – to Chrystus.
Do klasztoru przychodziło wiele ludzi, proszących o wsparcie materialne i duchowe. Furtianki miały nakazane, by nikt głodny nie odchodził od furty. Pewnego razu siostry wydały biednemu resztę mąki, jaką miały w domu. Następnego dnia od Zarządu Miasta otrzymały nieporównywalnie większą ilość niż to, co ofiarowały. Innym razem do furty przyszedł mały chłopiec i nieśmiało podając malutką krówkę z ołowiu prosił: “Niech siostra sprzeda mi chleba za tę krowę”. M. Teresa słysząc to rozrzewniła się i poleciła dać dziecku cały bochenek chleba. Nie mogła zawieść nadziei dziecka, skoro sama doświadczała, że Bóg jej nigdy nie zawiódł.
Kiedy Matka dowiedziała się o zmartwieniu sióstr z powodu szybkiego kurczenia się zapasu ziemniaków rozdawanych biednym codziennie, nie przerwała akcji, lecz z głębokim przekonaniem zapewniała, że św. Józef, któremu zostały powierzone ziemniaki, na pewno sprawi, by ich nie zabrakło. Rzeczywiście wystarczyło ich aż do nowych wykopów. Siostry same były nieraz głodne, ale m. Teresa potrafiła się podzielić ostatnią kromką chleba. Powtarzała: “Nam może brakować wielu rzeczy, lecz oni [biedni] nie mogą być głodni”. Bezgranicznie ufała, że Opatrzność Boża zaradzi wszystkiemu. I tak było, m. in. dzięki kartkom żywnościowym, które otrzymywała od kobiet ze Śląska, które przychodziły do klasztoru z prośbą o modlitwę lub z podziękowaniem za ocalenie synów na froncie i składały dary w naturze.
Innym polem działalności Przełożonej była pomoc dla więźniów z Oświęcimia i obozów pracy. Poprzez znajomych ludzi posyłała dla nich paczki z żywnością i odzieżą wykonaną przez siostry. Miesięcznie wysyłano od 5 do 12 paczek. Do paczek Matka wkładała obrazki Najświętszego Oblicza. Listownie umacniała więźniów. Rozdawała bezpłatnie potrzebującym żywność, odzież, lekarstwa, środki lecznicze. W sprawozdaniu z działalności charytatywnej napisano: “Bóg mnożył nasze zasoby materialne, a już bez miary udzielał nam sił duchowych do tej pracy”.
W roku 1941 z inicjatywy Komitetu Obywatelskiego w Sosnowcu zorganizowała bezpłatną kuchnię, aby pomagać najbiedniejszym, pozbawionym środków do życia. Komitet, do którego należeli znaczniejsi obywatele miasta, starał się o produkty żywnościowe, z których siostry gotowały zupę. Z magistratu otrzymywała kartki żywnościowe na powyższy cel. Około południa do klasztoru na Wiejskiej schodziła się rzesza wygłodniałych ludzi. Jeden ze świadków zauważył: “Kto przychodził, otrzymywał. Nikomu nie mogło zabraknąć. Panował porządek, nikt się nie pchał, ponieważ każdy otrzymywał”. W niektórych miesiącach 1942-1944 dziennie wydawano około 50 posiłków.
Z narażeniem życia udzielała schronienia partyzantom AK. Matka Teresa ukrywała ich na jednym z pięter w niewykończonym budynku. Wchodzili oni po drabinie, którą następnie siostry zabierały. W żywność zaopatrywano ich za pomocą sznurka, który spuszczali z góry. W domu sióstr partyzanci przechowywali cenne dokumenty wojskowe oraz środki opatrunkowe. Dla bezpieczeństwa jedynie m. Teresa wraz z drugą siostrą kontaktowała się z nimi. Swoim spokojem, który zawsze z niej emanował, wpływała kojąco na młodych ludzi, często załamanych i narażonych na śmierć. Świadoma ryzyka, jakie podejmowała, kierowała się przede wszystkim miłością bliźniego i głębokim patriotyzmem. Ufała bezgranicznie Bogu, że Niemcy się nie dowiedzą o jej działalności. Kiedy partyzanci przebywali w domu, m. Teresa trwała w nocy na modlitwie, by wyprosić przychylność Boga. Jeden z ukrywających się wtedy wojskowych tak napisał w swojej relacji: “Te godziny udręki są najwyższym gatunkiem heroizmu i stawiają Siostrę Marię Teresę w rzędzie bohaterów II wojny światowej. Patrzę na to nie tylko oczami świadomego katolika, ale i żołnierza, który w tym czasie był obecny”.
Od wrześniu 1942 roku przy Domu Macierzystym powstał sierociniec, utworzony z dzieci pochodzenia polskiego i żydowskiego. Jeden ze świadków wyznał: “Ja jako dziecko żydowskie doznałem szczególnej opieki i ochrony. Siostry stworzyły nam warunki rodzinne i opiekowały się nami z jak największą serdecznością. To było heroiczne! Tę heroiczną postawę wiążę przede wszystkim z Matką Teresą”. W swym zawierzeniu była pewna, jak sama mówiła: “Pan Bóg czuwa nad nami, nie sądzę, żeby miało nam coś grozić”.
W okresie okupacji m. Teresa była głęboko przejęta losami Ojczyzny – nie tylko modliła się za nią, ale także konkretnie pomagała, wszystkim tym, którzy przychodzili do klasztoru na Wiejskiej. W osobie Przełożonej generalnej znajdowali zawsze kochające serce matki.
Podobno za przyczyną modlitw naszej Kandydatki na ołtarze działy się cuda jeszcze za Jej życia. Jeśli tak, to jakie to były wydarzenia?
Podczas II wojny światowej była szczególną apostołką Przenajświętszego Oblicza. To nabożeństwo tak opanowało jej serce, że bardzo często mówiła o ufności do Przenajświętszego Oblicza. Akt strzelisty: “O Przenajświętsze Oblicze Jezusa Chrystusa, zasłoń nas!” – prawie nie schodził z jej ust.
Matka Teresa wraz z siostrami codziennie odmawiała Litanię do Przenajświętszego Oblicza, rozpowszechniała Jego obrazki wśród przychodzących do furty klasztoru w Sosnowcu oraz wysyłała je do więzień i obozów koncentracyjnych. Rozdając ten wizerunek Oblicza Turyńskiego, Matka mówiła z wielkim przekonaniem: “Ufajcie Mu. W Nim znajdziecie obronę i gwarancję bezpieczeństwa w każdej sytuacji”.
Wiara m. Teresy w moc Przenajświętszego Oblicza, całkowite zawierzenie Bogu i ufność w skuteczność modlitwy, były ratunkiem w skrajnych sytuacjach. Nie zdarzyło się, aby ktokolwiek powierzony przez Matkę Teresę Przenajświętszemu Obliczu nie cieszył się szczególną Bożą opieką w sposób nawet cudowny.
Oto parę przykładów opisanych w kronice domu sosnowieckiego.
Jeden z więźniów przebywający w więzieniu w Mysłowicach otrzymał bochenek chleba, w którym był ukryty obrazek z Przenajświętszym Obliczem Pana Jezusa. Obrazek ten obudził w nim nadzieję na odzyskanie wolności. Zaczął więc modlić się gorąco do Pana Jezusa i po kilku dniach niespodziewanie dozorca więzienny zdjął mu kajdany z rąk i kazał mu się umyć. Ponieważ przez dłuższy czas dozorca nie przychodził, więzień wykorzystał ten moment i zbiegł. Było ciemno. Ubrany w więzienny pasiak, z modlitwą na ustach, ściskając w ręce obrazek, dotarł bezpiecznie na ulicę Wiejską w Sosnowcu, gdzie mieszkał. Po jakimś czasie jego żona przyszła do sióstr, aby podziękować za ocalenie męża.
Gestapowcy w okresie okupacji wielokrotnie przychodzili na Wiejską, aby obejrzeć nowy budynek sióstr z zamiarem wykorzystania go dla swoich celów. Wówczas m. Teresa wraz z siostrami przypuszczała szturm do nieba. Niemcy odchodzili niezadowoleni, że budynek nie był wykończony i nie mogli go zająć.
Matka Teresa nie tylko w potrzebach duchowych zwracała się do Przenajświętszego Oblicza, ale również w tak prostych sprawach, jak brak żywności. Kiedy zaś rozniosła się wieść o przybyciu do Sosnowca Komisji Wysiedleńczej, wraz z siostrami całą noc spędziła na czuwaniu, aby Pan Bóg oddalił nieszczęście. Bóg rzeczywiście wysłuchał modlitwy sióstr, skoro następnego dnia Komisja opuściła miasto. W kronice opisane jest też zdarzenie uzdrowienia siostry z porażenia nerwu twarzowego, po żarliwej modlitwie Matki z siostrami i błogosławieństwie obrazem Przenajświętszego Oblicza.
Była głęboko przekonana, że Bóg nigdy nie opuszcza dusz, które są Mu wierne. Powtarzała często: “Dzieci, bądźmy dobre i sam Bóg będzie troszczył się o nas”.
Wasza Założycielka oczekuje na beatyfikację. Co jest jeszcze wymagane, aby mogła się ona dokonać?
Po okupacji do furty sosnowieckiego klasztoru przychodziło wielu ludzi wyrażających wdzięczność za doznaną pomoc materialną czy duchową. Dopytywali się też, czy Zgromadzenie czyni starania o rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego m. Teresy, mówili: “zasługuje na to”.
Sława świętości m. Teresy, która rozwijała się po jej śmierci, skłoniła więc Zgromadzenie do rozpoczęcia procesu, który przeprowadzono w latach 1983-1988. W 1994 r. w Kongregacji do spraw Kanonizacyjnych złożono “Pozycję o życiu i cnotach Sługi Bożej Matki Teresy Kierocińskiej”, która będzie podstawą do dyskusji dla teologów i kardynałów orzekających heroiczność jej cnót. Na podstawie ich opinii Ojciec Święty wydaje dekret o heroiczności cnót danego kandydata na ołtarze. Tak więc, w przypadku m. Teresy, musimy jeszcze modlić się gorąco o ten dekret, a także o cud zdziałany za wstawiennictwem Sługi Bożej. Zachęcamy serdecznie do modlitwy w różnych potrzebach za wstawiennictwem m. Teresy, jak również o do modlitwy o łaskę jej beatyfikacji.
Myślę jednak, że beatyfikacja nie jest potrzebna m. Teresie, ale mieszkańcom Zagłębia, jako namacalny dowód na istnienie Boga, jako znak, że święci żyją pośród nas, a On poprzez ich życie się objawia. Matka Teresa znała biedę ludzi tutaj żyjących i mogłaby i dziś powtórzyć słowa wypowiedziane kiedyś: “biedni ludzie, nie znają Boga, stąd tyle nędzy”. Lud Zagłębia potrzebuje oparcia się o Kogoś, potrzebuje nadziei, że Bóg ich nie opuści, gdy Mu zaufają. M. Teresie radzono kiedyś przenieść się na inny teren, bardziej pobożniejszy, nie skorzystała jednak z przedstawionej propozycji, uważała, że tutaj jest jej miejsce. Wyznała swojemu siostrzeńcowi: “Całe zadowolenie to mam w swej pracy właśnie w Sosnowcu, ponieważ tutaj napotykam moc trudności, których pokonywanie daje mi najwięcej zadowolenia i radości”. Matka nie opuściła Zagłębia, bo była przekonana, że ten lud potrzebuje świadectwa o Bożej obecności i miłości. Jej beatyfikacja byłaby znakiem dla tego pokolenia, jakże potrzebnym znakiem…
Na koniec proszę powiedzieć kilka słów o waszej wspólnocie sosnowieckiej. Żyjecie w domu macierzystym Zgromadzenia Karmelitanek Dzieciątka Jezus, podobno niektóre spośród Sióstr pamiętają jeszcze same jego początki…
Nasza wspólnota liczy obecnie 51 sióstr, w rozpiętości wiekowej od 22 do 97 lat. Jedna z sióstr określiła nasz dom jako “sanktuarium cierpienia Karmelu Dzieciątka Jezus”. Myślę, że jest w tym określeniu dużo prawdy. Co trzecia siostra wspólnoty ukończyło już 75 rok życia i zmaga się z dolegliwościami wieku. Jestem pewna, że nasze siostry seniorki modlitwą i ofiarą cierpień w łączności z Jezusem, wypraszają łaski naszej wspólnocie, Zgromadzeniu i Kościołowi.
Najstarsze siostry pamiętają Matkę Założycielkę. Jedna z nich do tej pory wspomina, jakimi słowami przywitała ją m. Teresa. Opowiada też, jak z obrazkiem Przenajświętszego Oblicza przeprowadzała przez granicę dziewczynę, która w Czernej miała być ukrywana w domu sióstr. Wzruszające są te wspomnienia sióstr, jak z błogosławieństwem Matki kopały studnię czy budowały piwnice na jarzyny, albo gdy wskazują miejsce, gdzie Matka umierała. Kilka dni temu zatrzymała mnie na korytarzu jedna siostra i wskazując palcem na świerk w ogrodzie powiedziała: “To ja sadziłam ten świerk, ale urósł”.
Ten dom jest szczególny. Tutaj zrodził się Karmel Dzieciątka Jezus, to “kolebka” Zgromadzenia. Dom Macierzysty, najstarszy dom w Zgromadzeniu, jest uświęcony ofiarą życia naszej Założycielki i wielu świątobliwych sióstr. Starsze siostry przyjeżdżające z innych domów ze wzruszeniem wspominają, jak zaczynały tutaj życie zakonne; wspominają przeszłość, mówią, że “tutaj czują obecność Matki”. Ona faktycznie nadal tutaj żyje duchowo, ewangelizując przykładem swojego życia kolejne pokolenia zakonne, a wokół swego sarkofagu gromadzi coraz liczniejszych czcicieli nie tylko z Zagłębia. Wysłuchiwane modlitwy i wypraszane łaski świadczą, że prawdą są jej słowa: “Będę się modlić po śmierci o to, czego za życia dać nie mogłam”.
Mamy też poważne zmartwienia: konieczność kapitalnego remontu ponad stuletniego domu i problem sfinansowania tego przedsięwzięcia. Naszym marzeniem jest założenie w Domu Macierzystym muzeum poświęconego życiu i posłudze Matki Założycielki i Zgromadzenia. Na razie to sfera planów i przedmiot próśb do św. Józefa. Myślę, że matka Teresa powtórzyłaby nam dziś słowa: “Ufaj, kochaj, proś!”.
Zapraszam do nawiedzenia miejsca uświęconego życiem Sługi Bożej Matki Teresy Kierocińskiej.
Bardzo serdecznie dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Bartłomiej Kucharski OCD
Głos Karmelu, 4/2006