W prawdziwych Indiach
Ojciec Jan przebywał w Penuela od miesiąca, kiedy zaczęła trapić go gorączka, niewysoka wprawdzie, ale uporczywa. Obrzęk prawej nogi wywoływał dotkliwy ból. Pozostawia więc swoją samotnię, aby leczyć się w innym klasztorze. Przełożony zaleca wyjazd, a ojciec Jan mówi: “Jeśli jest takie polecenie, jedziemy”. Ale dokąd? Chcą go przewieźć do Baeza wraz z innym chorym, Franciszkiem od św. Hilariona. Jan odpowiada na to: “Brat niech jedzie leczyć się do Baeza. Ja pojadę do Ubeda, ponieważ w Baeza znają mnie dobrze, a w Ubeda nikt mnie nie zna”. W liście z 21 września potwierdza przyszły swój los: “Jutro jadę do Ubeda”. Jednakże podróż zostaje odłożona do 28 września. W międzyczasie decyduje się odpowiedzieć na listy ojca Jana od św. Anny, w których tenże zawiadamia o zebraniu podpisów zakonników gotowych towarzyszyć mu do Meksyku.
Autor tych listów opowiadał później: “Odpowiedział mi na wszystkie listy po bardzo długim czasie z naszego klasztoru w Penuela, dziękując za pracę, którą wykonałem na jego zlecenie, pisząc jednak, że podróż do Indii została odłożona, a on udał się był do klasztoru w Penuela, aby przygotować się do podróży do znacznie lepszych Indii i że myśli zakończyć niedługo życie i przygotowuje się do podróży ostatecznej. Zalecił mi uczynić to samo, przedstawiając wiele konkretnych propozycji. Powiedział mi, żebym przestał pragnąć podróży do Indii, o czym mu pisałem, ponieważ prawdziwe Indie leżą gdzie indziej i są bardzo bogate skarbami wiecznymi”.
Najprawdopodobniej zamorska podróż nie doszła do skutku, ponieważ po zakończeniu kapituły generalnej “nie było dosyć czasu, aby uzyskać zezwolenie królewskie, a następnie zebrać i wyprawić zakonników do Sewilli, oraz przygotować ich ekwipunek”. Flota skierowana do Nowej Hiszpanii podniosła kotwicę w połowie lipca.