La Penuela
Przechodząc przez Viso del Marqués Jan od Krzyża przybywa do Penuela, dziś La Carolina (Jaen). Po raz pierwszy był tu przejazdem w 1578, kiedy podróżował po Andaluzji.
Obecnie składa ostatnią wizytę, i zamierza zatrzymać się tu na dłużej. Zakonnicy z klasztoru czują się bardzo zaszczyceni jego obecnością. Przeor, Diego od Niepokalanego Poczęcia, zaproponował, aby objął przewodnictwo duchowe nad wszystkimi zakonnikami.
Ojciec Jan przybył do Penuela około 10 sierpnia. Jedną z pierwszych rzeczy, jaką uczynił, było napisanie listu do ojca Antoniego od Jezusa (Heredia), prowincjała Andaluzji: “Ojcze, przybyłem, aby być Waszym podwładnym. Wasza Wielebność niech decyduje, co mam robić i dokąd się udać”. Prowincjał odpowiada mu, żeby się rozejrzał i wybrał sobie klasztor, który by mu odpowiadał. Ojciec Jan pisze jeszcze raz: “Ojcze, nie przybyłem tu, aby pełnić moją wolę, ani dla wybierania sobie klasztoru. Wasza Wielebność wie, dokąd powinienem się udać, a ja tam pójdę”. W tym samym czasie, gdy wykazywał tyle uległości i posłuszeństwa, potwierdza, że czuje się dobrze w samotności Penuela. Prowincjał powiadamia go, że może pozostać tam przez jakiś czas, ale może to nie będzie trwało zbyt długo.
Jan pisze do doni Anny Penalosa, w drodze z Baeza, opowiadając jej swoje przygody w podróży. Kilka dni później, 19 sierpnia, pisze do niej na nowo, stwierdzając, że świetnie się czuje w tym miejscu tak pięknie położonym, zajęty pracami rolniczymi, jak zbieraniem i tłuczeniem “naszego grochu”, z dala od kłopotów pozostawionych w Madrycie. Kolejny list, napisany miesiąc później, 21 września, zawiera tony bardziej osobiste, ale i smutne: zapowiedź choroby, ukryte przeczucie zbliżającego się końca. Pisze również do innych osób, wyrażając swoją radość z samotności i szczęście z powodu wolności od obowiązków. Była to tak wielka radość, że nie chciał rozsmakowywać się w niej sam, ale dzielił się nią z przyjaciółmi.
Co jeszcze zajmowało czas ojcu Janowi, oprócz prac gospodarskich? Na nasze szczęście, niektórzy z tych, którzy spędzali razem z nim dni w Penuela, opowiadają o tym: “Spędzał czas w sposób święty. Wstawał przed świtem, szedł do ogrodu, klękał wśród wierzb opodal strumienia i pozostawał na modlitwie, dopóki pozwalało mu na to palące słońce, potem wracał do klasztoru i odprawiał Mszę św. z wielką pobożnością; po zakończeniu Mszy udawał się do swej celi, gdzie znów oddawał się modlitwie. W ten sposób spędzał cały czas będący w jego dyspozycji, oprócz aktów wspólnych, w których brał udział wraz z całą wspólnotą”.
Życie modlitwy, ciszy, samotności, życie liturgiczne, życie wspólnotowe, życie pracy: godny podziwu przykład dla wszystkich. Zadowolony z życia jako prosty zakonnik, uzależnił się całkowicie od przełożonego, odnawiając ciągle zezwolenia “na praktykowanie pobożności i umartwień osobistych”.
Ten sam świadek dodaje: “Innym razem wyszedł na pustkowie i pozostał jakby zawieszony w Bogu, nieraz spędzał czas pisząc książki o tematyce duchowej . Wszyscy zakonnicy z klasztoru byli bardzo radzi z jego obecności wśród nich i uważali go za świętego”. Prawdopodobnie ponownie przeglądał i poprawiał niektóre ze swych wcześniejszych książek (Llama). Wydaje się, że w tych dniach pisał książkę na temat cudów Guadalcazaru, dziś zaginioną.