Ostateczne pożegnanie
Historyk, Hieronim od św. Józefa, potwierdza, że ojciec Doria radził ojcu Janowi udać się na jakiś czas do Segovii. Doria sądził, że spotykając tam ludzi życzliwych sobie, odwiedzając mniszki bose, które namawiać go będą do pozostania, Jan zmięknie i zgodzi się zostać wikariuszem domu zakonnego. “Był mu posłuszny co do podróży, nic go jednak nie mogło nakłonić do zmiany zdania”. Przy okazji wizyty u sióstr Bosych w Segovii przeorysza zaświadcza, że widziała go “bardzo spokojnego i pogodnego, jak gdyby nic się nie stało”.
Teraz żegna się definitywnie ze wszystkimi. Wydaje się, że wówczas spotkał w klasztorze cyrulika, chirurga wspólnoty, Francisca de Uruena, który zapytał go: “Kiedy Ojciec stamtąd powróci?” Odpowie jednoznacznie, że już nie zobaczą się na tej ziemi.
Powraca do Madrytu, gdzie żegna się z doną Anną de Penalosa i z jej bratem don Luisem. Ona jest nieco strapiona i mówi mu: “Jak możesz mnie zostawić tak samą? Kiedy znów się zobaczymy?” Ojciec Jan odpowiada: “Nie mów nic, córko, prędko poślesz po mnie i mnie zobaczysz”.
Na końcu poszedł odwiedzić rodzinę ojca Graciána. Był to gest bardzo ludzki, świadczący o wolności ducha, mając na uwadze sytuację, w jakiej znalazł się Gracián. Nie wiemy, czy doszło do spotkania ich obydwu podczas obrad kapituły w klasztorze św. Hermenegilda w Madrycie, dokąd ten ostatni przybył 28 czerwca z Portugalii, posłuszny poleceniu ojca Dorii z 3 czerwca. Nakazał mu, “aby w ciągu 25 dni, liczonych od daty powiadomienia, stawił się we wspomnianym klasztorze”. Po tym, jak ojciec Jan bronił Graciána, ryzykując własną przyszłość, nic już więcej nie mógł zrobić dla niego.