Intensywne oczekiwanie
Piątek, 13 grudnia, świętej Łucji. Jest to chyba najbardziej znaczący dzień w całym życiu ojca Jana od Krzyża. Brat Diego, pielęgniarz, słyszy go mówiącego od rana, że odchodzi do innego życia. Prosi więc chorego o błogosławieństwo. Tamten początkowo odmawia.
W końcu udziela mu go i mówi: “Braciszku Diego, przykro wam, że umieram?” “Mówię mu, że tak – potwierdza brat Diego – jednakże poddaję się woli Bożej i pragnę, by się zawsze spełniała. Był mi wdzięczny za słowa pełne uległości i powiedział, żebym tak zawsze czynił”.
Niedługo potem poprosi tego samego brata, aby przywołał przeora. Przybywają obydwaj, brat Diego i Franciszek Chryzostom, “a chory z wielką pokorą przeprasza go za winy, jakie mógł popełnić i za kłopoty, których był przyczyną, a które sprawił wszystkim pomagającym mu w ciężkiej chorobie. W końcu rzekł: Ojcze, tam jest habit Najświętszej Panny, który nosiłem i używałem. Jestem biedny i potrzebujący i nie mam w czym być pochowany. Dla miłości Bożej, proszę Waszą Wielebność, aby mi go dał jako jałmużnę”. Przeor, który w ostatnich dniach zmienił swoje postępowanie, ze swej strony prosi chorego o wybaczenie i błogosławi go. Franciszek Chryzostom opuszcza celę płacząc. Od tej chwili stanie się zupełnie innym człowiekiem. Powraca po chwili do chorego i prosi go na klęczkach o brewiarz na pamiątkę. “Nie mam nic własnego, co mógłbym dać Waszej Wielebności, wszystko należy do ojca, ponieważ ojciec jest moim przełożonym” – mówi ojciec Jan serdecznym głosem.
Ponownie odwiedził go prowincjał, ojciec Antoni od Jezusa (Heredia) i usiłując go pocieszyć, mówi: “Ojcze Janie, odwagi Miej zaufanie w Bogu i wspomnij na to, co zdziałaliśmy, i na cierpienia, jakich doznaliśmy w początkach naszego Zakonu”. Jak wspominają obecni przy tym, chory powiedział silnym głosem, zasłaniając sobie uszy dłońmi: “Nie mów mi tego, ojcze; Nie mów mi tego. Powiedz mi raczej o moich grzechach”.