Gościna
Ojciec Jan przybywa do Ubeda, sądząc, że nikt z mieszkańców go tam nie zna. Kilka dni później dona Maria de Bazan, siostra markizy Santa Cruz, prosi prowincjała o przewiezienie go do Baeza. Przełożony daje swe zezwolenie pod warunkiem jednakże, że zgodzi się na to sam chory. Ojciec Jan ucina krótko: “Zostawcie. Czuję się dobrze w Ubeda i nie ma mowy o dalszych podróżach”. Jan nie był znany miejscowej ludności, ale zakonnicy znają go i kochają. Jest wśród nich Ferdynand od Matki Bożej, podprzeor, Bartłomiej od św. Bazylego, Alonso od Matki Bożej… Niestety jednak przeor, Franciszek Chryzostom, nie darzy go życzliwością, a przeciwnie, żywi niechęć do nowo przybyłego i nie jest w stanie tego ukryć, nawet w obliczu jego śmiertelnej choroby. Przydziela mu “celę najuboższą i najmniejszą” w całym klasztorze. Ciążą mu wydatki, które musi ponosić, i aby się usprawiedliwić, podkreśla ubóstwo klasztoru. Ojciec Jan, jakby nie zdawał sobie z tego sprawy, mówi łagodnym głosem: “Nie martwcie się, ojcze, nadejdzie czas, że klasztor będzie miał wszystko, co potrzeba”. W 1617 wspomniany już ojciec Ferdynand mówi: “Stwierdzam, że to, co powiedział Święty, było proroctwem, które się spełniło”.
Ojciec Jan znosi z wielką cierpliwością, pokojem i radością chłód i niechęć ze strony przeora. Innym zakonnikom trudno przyjąć ze spokojem to, co się dzieje. Widząc tę nienormalną sytuację, jeden z nich udał się sam na poszukiwanie jedzenia i lekarstw. Któregoś dnia przybył przeor z Penuela, Diego od Niepokalanego Poczęcia, i był świadkiem narzekania Franciszka Chryzostoma na kłopoty, jakie sprawia wyżywienie chorego. Przysyła więc pomoc z Penuela: “pszenicę dla zakonników i sześć kur dla chorego”.
Pewnego dnia Bernard od NMP, odsunięty przez przeora od opieki nad chorym, zawiadamia o wszystkim ojca prowincjała, Antoniego od Jezusa. Wyjaśnia, że niewłaściwe zachowanie przeora spowodowane jest dawnymi urazami, kiedy to Jan od Krzyża, jeszcze jako wikariusz prowincjalny, był zmuszony upomnieć Franciszka Chryzostoma i wytknął mu niewłaściwe postępowanie. Teraz ten mści się ograniczając wizyty przy łóżku chorego i narzekając nieustannie na konieczność karmienia go. Inną przyczyną niewłaściwego postępowania przeora jest zawiść spowodowana rosnącą wciąż sławą Świętego w miasteczku.
Ojciec Antoni udaje się natychmiast do Ubeda i, według słów wspomnianego brata, upomina “przeora w ostry sposób. Przebywa cztery czy pięć dni w klasztorze osobiście opiekując się chorym. Zaleca przy tym, żeby odwiedzali go wszyscy na ile tylko będzie to możliwe. Przywrócił mi obowiązki pielęgniarza, nakazując, żebym przykładał się do tego z całym miłosierdziem, na jakie mnie stać i jeśliby przeor nie zapewnił wszystkich niezbędnych rzeczy lub w razie braku pieniędzy na ten cel, on sam pokryje wszystkie wydatki”.
Wizyta ta miała miejsce w pierwszych dniach listopada. W wigilię św. Andrzeja ojciec Jan mówi do ojca Antoniego: “Jutro upłyną dwadzieścia trzy lata od założenia pierwszego naszego klasztoru”. Antoni rozpoczyna wtedy wspomnienia o początkach w Duruelo. Wszyscy obecni słuchają go z wielkim zaciekawieniem. Ojciec Jan przerywa mu: “Ojcze, czy nie dałeś mi słowa, że za naszego życia nie będzie o tym mowy?” Antoni milczy przez chwilę. Obecni przynaglają go jednak, żeby mówił dalej. Ojciec Jan powiedział z pewnym żalem: “Powie wszystko, jeszcze tylko trochę, tylko trochę”.