Rozumienie i umiłowanie Kościoła w pismach świętego Rafała Kalinowskiego

Kościół naszym domem



Oprócz historycznego, ojczyźnianego podejścia do Kościoła, o. Rafał odsłania również jego duchowy wymiar. Uczestnictwo w Kościele określa on jako zamieszkanie: “być powołanym do zamieszkania w Kościele”. Tę myśl rozwija odwołując się do alegorii domu. Dla św. Rafała wyrażenie “dom” staje się wielowarstwową metaforą.

Domem naszym nasamprzód jest ludzkość cała, gdziekolwiek bądź na kuli ziemskiej rozrzucona, bo wszyscy bezwarunkowo ludzie są stworzeni na obraz i podobieństwo Boskie. […] najpiękniejszym z obrazów na ziemi jest dusza ludzka, na obraz i podobieństwo piękna Bożego stworzona. Wszędzie zatem może być dobrze, a w domu duszy […] jest najlepiej. Następnie w tym gmachu, którym jest ludzkość, gromadzi się pewna liczba ludzi, stanowiących razem Kościół święty pod rządem Ojca świętego. – Drugi to nasz dom.

Uczynić dom z duszy, by zamieszkać w sobie, by zamieszkać z Bogiem, wskazuje na pewną intuicję zawartą w Liście do Hebrajczyków, że to człowiek jest domem Boga: “Jego domem my jesteśmy, jeśli ufność i chwalebną nadzieję aż do końca wytrwale zachowamy” (3, 6).

Domem jest Kościół, ponieważ posiada Ojca, jest w nim Matka Dziewica, w nim przebywa Chrystus. W domu tym za opiekunów i towarzyszy aniołów świętych, “ażeby nas – trądem złego dotkniętych – oczyścić od trądu, w nas, ślepotą ogarniętych – ciemności duszy rozproszyć, paraliżem tkniętych – do gorliwości pobudzić, przez grzechy uśmierconych – do życia powołać; nam – bodaj nieraz gorszym od łotra na krzyżu – niebo otworzyć”.

Idea Kościoła-domu wskazuje najpierw na Boskiego konstruktora: “Tym, który zbudował wszystko, jest Bóg” (Hbr 3,4), co w szerokim znaczeniu odwołuje się rozległej panoramy, zaproponowanej przez świętego Karmelitę – ludzkości jako powszechnego domu, następnie na pewność mieszkania danego od Boga (por. 2 Kor 5, 1).

Obraz Kościoła-domu zostaje pogłębiony znacznie w świadomości wspólnego budowania, jak mówi św. Paweł: “w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu” (Ef 2, 22). Odpowiedzialność za dom pojawia się dobitnie w zaznaczonej już ojczyźnianej interpretacji Kościoła, jak i wierności. Wierność domaga się, by nie opuszczać “własnego mieszkania” (Jud 6), pilnie “pożytkować dary”, a jeśli ktoś “zmierzać będzie do wykolejenia nas z prawa Bożego lub kościelnego, garnijmy się wówczas jeszcze silniej do tego domu Bożego, którym jest Kościół święty”. Pojawia się tu wymiar asekuracyjny myślenia eklezjalnego wobec ofensywnego kłamstwa, wobec – jak to wyraża św. Rafał – “potopu świata”. W swym przepowiadaniu wykorzystuje on alegorię Kościoła jako “arki Noego”. Święty ukazuje dwa zasadnicze nurty, którymi człowiek może zostać oszukany: “nawałności życia oraz ułudne zachęty szukania fałszywego dobra”. Kościół ofiarując człowiekowi schronienie staje się arką przymierza między Bogiem i ludźmi.

Św. Rafał rozumie Kościół poprzez zamieszkiwanie. Wymiar zamieszkiwania staje się istotny i całościowy, gdy również człowiek jest rozumiany jako świątynia i zamieszkiwany jest przez Boga. Objawia to wzajemność zamieszkiwania. Przy okazji uroczystości zakonnych św. Rafał tłumaczy tajemnicę człowieczego serca jako ołtarza, serca “osamotnionego od wszystkiego, co jest ziemskie, zatopione jedynie w Bogu, a przez to otwartego dla wszystkiego, co czynić zeń może ołtarz ustawicznej ze siebie ofiary”. Serce zamienione w ołtarz stanowi część świątyni samego Boga:

Na nim składają swe ofiary i spełnia się na nim ofiara. W kryjówce jego tworzy się przybytek wewnętrzny, ustronie ukryte, miejsce odpoczynku Świętego Świętych. To właśnie zamieszkanie Boga w duszy sprawiedliwego tłumaczy nam szczególne zjawisko w życiu świętych. Na świecie są wprawdzie oni, lecz tak jakby na nim nie byli. Są na świecie przez wykonywanie obowiązków swoich, przez żywotność miłości i poświęcenia, w jakiej Bóg ich zachowuje, lecz tętno główne ich żywota jest indziej: zostają oni obecnymi Bogu, w którym władze wszelkie ich duszy są zatopione i oprzytomnione.

Kalinowski przy okazji rozwinięcia idei Kościoła jako domu dotyka jeszcze jednego problemu,: “Do Kościoła świętego, jako do przybytku Bożego się zbiegają wszystkie narody z całej kuli ziemskiej, bez względu na swa narodowość: Polak, Moskal (gdyż i z nich są nawróceni), Niemiec, Anglik, Chińczyk, Francuz, Hiszpan, Żyd nawet, gdy się nawróci – każdy tu znajdzie przytułek”. W takim ujęciu Kościół staje się wspólnym domem wszystkich narodów, w czym wyraża się nie tylko przekonanie, że ludzkość zmierza do prawdy, ale i głębsze rozumienie powszechności Kościoła. Wyraża w ten sposób ideę zbawienia dla wszystkich, w wymiarze doczesnym, historycznym, gdzie Chrystus poprzez Kościół, kieruje orędzie do narodów, jak i wiecznym, gdzie ludzkość jest oczekiwana przez Boga na końcu czasów. Nasz Autor zwraca uwagę, że “do wszystkich Zbawca nasz, w Przenajświętszym Sakramencie zostając obecny, do wszystkich Zbawca wyciąga swe Boskie ręce, otwiera swe Najsłodsze Serce: «Przyjdźcie do mnie wszyscy!» Tak woła i wzywa, aby był jeden Pasterz i jedna owczarnia!”.

Z drugiej strony, miłość do człowieka pragnęłaby uchylić nieba każdemu. Niejednokrotnie św. Rafał daje wyraz temu, iż podziela troskę o zbawienie dla wszystkich. Modlił się do Boga, “by nas wszystkich […] zgromadzić raczył w niebie”.

Powyższe treści wzmocnione zostały przez św. Rafała poprzez wizję Kościoła jako apokaliptycznej świątyni, jako zgromadzenia wiernych nie w budynku z cegły lub drzewa, lecz jako przybytek Boży, przed stolicą Pana Jezusa, który przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Uświadamia to podstawowe wezwanie, rozstrzygające o ludzkich losach, zaprasza do tego zgromadzenia, jako do właściwej perspektywy życia. W podobnym kontekście winna być przeżywana również liturgia. W takim horyzoncie pada odpowiedź i wyjaśnienie co do powołania człowieka. Wezwani na apokaliptyczne zgromadzenie potwierdzają swą tożsamość: jesteśmy dziećmi Boga.

Kościół-dom znajduje swe dopełnienie w wymiarze wewnętrznym, świątyni Boga, jaką jest człowiek. Człowiek doznaje wewnętrznego uspokojenia, kiedy to duch zbiega się z pamięcią, rozumem i wolą, “a w tej gromadce władz człowieka staje wówczas Chrystus Pan”. Można by posłużyć się zaznaczoną już wyżej paralelą pomiędzy człowiekiem-świątynią i Kościołem-świątynią, zbudowaną, jak uświadamia św. Piotr – z żywych kamieni (1 P 2, 5), którą ogarnia Chrystus swą obecnością. Kościół od swych początków, jak zaznacza św. Rafał – żyje pamięcią – Apostołowie przypominali sobie ustanowienie tajemnic świętych, “słowa, którymi żegnał się Zbawca Apostołów, i nauki, które dawał”. Pamięć ta trwa w słowach, znakach, sakramentach i ludziach.

Imię i miłość do Ojczyzn – doczesnej i niebieskiej – oraz idea zadomowienia w życiu o. Rafała posiada jeszcze jeden heroiczny wymiar. Miłość objawia się również w budowaniu domu tam, gdzie wydaje się istnieć jedynie świat obcy i bezwzględny, jak Syberia. Wydaje się, że na Syberii nie da się zamieszkać, tam nikt nie ma ojczyzny. Cóż bowiem można odnaleźć w życiu wygnanym, wykorzenionym, skazanym na bezimienność? Syberię, ten kraj bezimienny, srogi, gdzie nie masz miejsca na kwiaty, zmienia Kalinowski siłą ducha i nadaje jej twarz ludzką, twarz litościwą. Powstaniec, człowiek, który wybiera walkę o osobistą i społeczną godność, również na miejscu, wokół siebie, uczy się człowieka. Tam, gdzie nie starcza otuchy dla siebie, on potrafi troszczyć się o innych. Jak św. Maksymilian Kolbe czy Edyta Stein zdołali powstrzymać bestialstwo Oświęcimia i posadzić kwiaty miłości bezinteresownej, bezbronnej, rzuconej na pożarcie obłąkanemu totalitaryzmowi, tak św. Rafał potrafił przetopić lodowatość Syberii gorącym sercem. Pośród lodowatej obojętności i beznadziei – gdzie nie masz miejsca na nic innego, prócz instynktu przetrwania – Kalinowski zdołał wybudować dom, ciepły, serdeczny, gotowy do zamieszkania, gościnny. Tak wielu pamiętało tę dziwną noc Bożego Narodzenia 1865 roku, gdy setki zesłańców cisnęły się do Kalinowskiego, by przełamać się opłatkiem, zamienić słowo, inaczej odetchnąć.

Przybycie na Syberię obfitowało również w refleksję eklezjalną. Wspomina w jednej konferencji, iż “patrząc na maluczkie grono wiernych, którzy, na takiej olbrzymiej przestrzeni kraju, łącznie ze szczupłą liczbą rozsianych katolików, otrzymali Słowo Żywota, wobec błędów, którym służy reszta ludności, przerażenie mnie ogarnęło na tak małe skutki męki Zbawiciela”. Objawia się tu swoiste eklezjalne cierpienie, typowe dla dusz wielkiego formatu. Św. Rafał cierpi, gdyż dzieło zbawienia nie znajduje wymiernej skuteczności, że tak wielu ludzi jest pozbawionych dobrej nowiny, słowem – że nie zadomowiło się w Kościele.