Roztargnienia i oschłości w nauczaniu św. Teresy od Jezusa


III. Środki zaradcze

Te rady, jakie podaje św. Teresa przeciw oschłościom, odnoszą się do dusz, które wykazały swoją wolę przez wierność w skupieniu, czytaniu duchownym i modlitwie. Święta chce je nauczyć zwalczać niedobrowolne przyczyny roztargnień i oschłości.

1. Swoboda w doborze środków

Badanie przyczyn roztargnień wykazuje nam jasno, że są wśród nich takie, których nie potrafimy opanować jakimś gwałtownym wysiłkiem. Jeśli chodzi np. o bezsilność władz wobec prawd nadprzyrodzonych, o ich niestałość naturalną, o schorzenia fizyczne czy działania szatana, tam zdajemy sobie sprawę, że gwałtowność, jakiej byśmy użyli w ich zwalczaniu, byłaby nierozumna i pyszna. To przekonanie przepoi całą naszą walkę przeciw roztargnieniom i każe nam zastosować pewien umiar, który ma sens jedynie wobec tych przeszkód. Posłuchajmy, co mówi nasza mądra Mistrzyni: “Strapienie, jakiego stąd [z roztargnień] doznają, będzie im dowodem, że stan ten nie z ich winy pochodzi. Niechże się tym nie dręczą, niech się nie męczą daremnym trudem zmuszania rozumu swego do spokojnego i porządnego myślenia, bo do tego on w tym stanie nie jest zdolny. Daremne takie miotanie się pogorszyłoby tylko ten zamęt wewnętrzny; niech odmawiają pacierz, jak potrafią, albo niech na ten czas zupełnie zaniechają modlitwy i duszy schorzałej dadzą chwilę spoczynku, zajmując się tymczasem jaką pożyteczną czynnością” (19).

A w innym miejscu pisze jeszcze dobitniej: “Gdy w takich chwilach przymuszać ją [duszę] do modlitwy, złe tym bardziej się wzmaga i tym dłużej trwa. Potrzeba tu roztropności, aby umieć rozpoznać takie pory i nie dręczyć biednej na próżno; niech taka dusza zrozumie, że jest chora; niechaj w takim będąc zniemożeniu, jeśli potrzeba i przez kilka dni, inną sobie obierze godzinę modlitwy. Niech znosi jak potrafi ten czas wygnania; bo dla duszy kochającej Boga jest to gorzka niedola widzieć siebie skazaną na takie nędzne życie i nie móc czynić tego, co by uczynić chciała, z powodu takiego uprzykrzonego gościa, jakim jest to ciało” (20).

I streszcza dalej Święta swoje rady: “Niechże wówczas dla miłości Boga ulży nieco i posłuży ciału, aby ono za to w wielu innych razach służyło duszy; niech użyje świętej jakiej rozrywki w pobożnej rozmowie, w przechadzce na wolnym powietrzu albo cokolwiek spowiednik poradzi innego. W tym wszystkim więcej pomocne jest doświadczenie, które nas uczy, co w danym razie będzie nam pożyteczne, by we wszystkim można było służyć Bogu” (21).

Przytaczamy tak obszerne wyjątki, nie dlatego by zebrać wskazówki postępowania – bo przecież wypadki są przeróżne – ale raczej, by nauczyć się w szkole św. Teresy, w jakim duchu należy prowadzić walkę z roztargnieniami. Łatwo odgadnąć, że w pewnych wypadkach, by zapobiec pewnym niemocom, nie tylko potrzeba umiaru w wysiłkach, ale pomocy i światłej opieki. Niekiedy potrzebna będzie współpraca kierownika duchownego i lekarza, by zapewnić ciału zdrowie a duszy postęp.

2. Wytrwałość

Roztropność nie na to jest polecana, by usprawiedliwiać lenistwo, ale aby umożliwić wytrwałość. “Wytrwałości tu przede wszystkim potrzeba” – powie Święta (22). I ustawicznie to powtarza. Wszystko przemija. Cierpliwością osiąga się wszystko! Prawdą to jest przede wszystkim, jeśli chodzi o modlitwę.

Sama również głównie dzięki cierpliwości osiągnęła swoje bogactwa nadprzyrodzone: “Rzadki jednak był dzień – wyznaje – bym nie spędzała długich godzin na rozmyślaniu, chyba że byłam bardzo chora albo bardzo zajęta” (23). Najcięższą pokusą jej życia było to, że przez przeszło rok zaniedbała się w modlitwie, uważając siebie za niegodną (24).

Ta wytrwałość musi się odnosić nie tylko do samego ćwiczenia w modlitwie, ale i do ascezy skupienia, która powinna jej towarzyszyć. Trzeba w ciągu dnia roztoczyć straż nad swoimi zmysłami, strzec się ciekawostek, które rozpraszają, i możliwie jak najczęściej zwracać się do swojego Mistrza przez akty strzeliste czy akty cnót teologicznych.

Te modlitwy roztargnione, a przede wszystkim oschłości, są mimo wszystko pełne światła, wykazują bowiem – razem z głęboką słabością duszy – równocześnie przyczyny roztargnień. Będzie to bądź sympatia lub antypatia, do której się wciąż powraca, bądź wrażenie, które wciąż jeszcze wywołuje zamieszanie, bądź spostrzeżenie, które narzuca się nieprzeparcie, bądź wspomnienie, które przeszkadza w skupieniu. Lepiej niż przez rachunek sumienia szczegółowy dusza odkrywa główne punkty, wokół których powinna skoncentrować swoje wysiłki w ascezie skupienia.

Choćby nawet była grzeszna, niech jednak dusza wytrwa, a – jak zapewnia Święta – Bóg ulituje się nad nią: i “Źli, usposobieniem swoim tak różni od Ciebie, powinni by się łączyć z Tobą, abyś Ty ich uczynił dobrymi; niech się tylko zgodzą, byś Ty był z nimi choć dwie godziny dziennie, jakkolwiek oni nie umieją być z Tobą, jeno wśród tysiącznych roztargnień, trosk i myśli światowych, jak ja to czyniłam. Za to przezwyciężenie, jakie sobie zdają dla dobrowolnego wbrew roztargnieniom pozostawania w tak szczęśliwym z Tobą towarzystwie – bo w początkach, a nieraz i później, nic więcej na rozmyślaniu czynić nie zdołają – Ty, Panie, łaskawie na nich spoglądasz” (25). Jednym słowem, jedynie wytrwałość jest zdolna odnieść sukcesy w modlitwie.

3. Pokora

Wytrwałości powinna towarzyszyć cierpliwa i ufna pokora: “Cóż tedy pocznie taki, który przez długie dni widzi w sobie samą tylko oschłość i taką bezskuteczność pracy swojej w chodzeniu do studni i szukaniu wody, że gdyby nie pomniał na to, że tak pracując przyjemność czyni i posługę oddaje Panu ogrodu, gdyby go nie powstrzymywała obawa postradania tego wszystkiego, co już wysłużył, i nadzieja, że przecie nie pozostanie bez pożytku ten trud nużący, jaki ponosi tyle razy spuszczając wiadro do studni i zawsze je wyciągając bez wody – gotów by porzucić wszystko?…

“Cóż więc, pytam, pocznie ogrodnik w takiej niedoli swojej? Niech się pociesza, niech się weseli, niech sobie to poczytuje za łaskę największą, że dano mu pracować w ogrodzie tak wielkiego Monarchy, że tak pracując podoba się Jemu, i że w tym ma na celu nie własne zadowolenie swoje, ale zadowolenie Jego.

“Niech Go wysławia ustawicznie, iż takie mu zaufanie , okazuje, widząc, jak on przecie z taką pilnością chodzi około pracy przez Niego mu zleconej, choć Pan mu żadnej nie daje zapłaty. Niech Mu dopomaga w noszeniu krzyża, pomnąc na to, że On całe życie swoje dźwigał brzemię krzyża; niechaj nie tu na ziemi szuka chwały królowania z Nim i modlitwy niechaj nigdy za nic nie opuszcza, ale raczej wciąż się stwierdza w mocnym postanowieniu, że chociażby ta oschłość trwać miała całe życie, on nie dopuści upaść Chrystusowi pod krzyżem. Przyjdzie czas, że otrzyma zapłatę za wszystko” (26).

To usposobienie pokory miłosnej i cierpliwej jest już owocem oschłości. Jednoczy bowiem duszę z opatrznościowymi planami, które pozwalają na oschłości i wykorzystują je dla uświęcenia wybranych oraz łatwo wysługują od Boga najwyższe łaski: “Mają swą cenę te udręczenia… Bóg nie zostawia ich bez nagrody, nawet i w tym życiu jeszcze; bo rzecz pewna, że jedna z tych godzin rozkosznego uczucia boskiej słodkości Jego, których mi potem Pan użyczał, wydała mi się przeobfitym wynagrodzeniem za wszystkie udręczenia, jakie przez długi czas wycierpiałam, chcąc wytrwać na modlitwie” (27).

Jezus zostaje zwyciężony pokorną i miłosną cierpliwością. To jest właśnie to usposobienie, które zapewnia duszy triumf nad zewnętrznymi i wewnętrznymi przeszkodami, jakie przeszkadzają jej w zjednoczeniu z Bogiem.

Święta Teresa tak podsumowuje swą naukę: “Ponieważ to, co taką mi mękę sprawiało, snadź i was w danym razie równie boleśnie dotknąć może, dlatego wam przy każdej sposobności to samo powtarzam pragnąc, byście dobrze zrozumiały, że jest to rzecz nieunikniona, że zatem ani niepokoić się o to, ani trapić nie powinnyśmy; nie zważajmy na wyobraźnię i wybryki jej; niech sobie lata i kręci się ta żegotka młyńska, jak jej się podoba, a my tymczasem mielmy mąkę naszą, spokojnie pracując dalej wolą i rozumem.

“Różne bywają stopnie i różna siła tych naprzykrzonych roztargnień, według różnego stopnia zdrowia i różnych okresów czasu. Niech cierpi biedna dusza, bo choć tu nie jest winna, inne przecie mamy winy, za które słusznie byśmy cierpieli i na cierpliwość się zdobywali.

“A ponieważ z powodu małej umiejętności naszej nie dość tego, co w książkach czytacie, i tego, co ustnie wam radzą, byście o te mimowolne roztargnienia się nie troszczyły, przeto nie uważam za stracone tych chwil, które poświęcam na coraz dokładniejsze wytłumaczenie wam tej zasady i pocieszenia was w tym strapieniu; chociaż nie na wiele przydadzą się wszelkie objaśnienia moje, póki Pan sam nie raczy was oświecić. Ale potrzeba także i Bóg tego żąda, byśmy używały odpowiednich środków do oświecenia się i zrozumienia, co wyprawia w nas niespokojna wyobraźnia i przyrodzona skłonność, i byśmy tego, co nam diabeł podsuwa, nie kładły na karb duszy, jakoby to było z jej winy” (28).


(1) TwierdzaIV, 1, 13.
(2) Życie 9, 5.
(3) Twierdza IV, 1 9.
(4) Dr Laignel-Lavastine, profesor na wydziale medycyny, w artykule Les distractions dans la prière; étude physio-psychologiąue(Roztargnienia na modlitwie; studium fizjo-psychologiczne) w: Études Carmélitaines, kwiecień 1934, s. 120-142.
(5) Twierdza IV, 1, 8.
(6) Tamże IV, 1, 10 passim.
(7) Tamże IV, 1, 8.
(8) Życie 13, 3 passim.
(9) Tamże 11, 11.
(10) Życie 8, 7.
(11) Por. Droga 28, 7.
(12) Życie 30, 16.
(13) Tamże 11, 15.
(14) Życie 30, 11.
(15) Tamże 25, 10.
(16) Życie 11, 11.
(17) Tamże 11, 11.
(18) Twierdza VI, 7, 11.
(19) Droga 24, 5.
(20) Życie 11, 15.
(21) Tamże 11, 16.
(22) Twierdza II, 1, 3.
(23) Życie 8, 3.
(24) Tamże 7, 1.
(25) Życie 8, 6.
(26) Tamże 11, 10 passim.
(27) Życie 11, 11 passim.
(28) Twierdza IV, 1, 13-14.


Maria Eugeniusz od Dzieciątka Jezus OCD (Henri Grialou)
Rozdział z książki: Chcę widzieć Boga, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 1998.