Roztargnienia i oschłości w nauczaniu św. Teresy od Jezusa


II. Przyczyny roztargnień i oschłości

Nasze poszukiwania nie będą się odnosić do przyczyn dobrowolnych roztargnień i oschłości. Takimi przyczynami są: niedbalstwo w ich odpędzaniu w czasie modlitwy albo przyjemność w zajmowaniu się nimi; znaczne zaniedbania w czytaniu duchownym i przygotowaniu, które powinny dostarczyć modlitwie treści; rozproszone życie i stałe nieumartwienie zmysłów. W takich wypadkach łatwo jest podać środek zaradczy. Niedbalstwo w jego stosowaniu byłoby skazaniem się na niepowodzenia, za które ponosiłoby się odpowiedzialność.

Chodzi tutaj wyłącznie o wskazanie przyczyn, które sprawiają, że walka z roztargnieniami niekiedy staje się nader ciężka, a czasem wprost bezskuteczna. Przyczyny te, konsekwentnie, nie pochodzą bezpośrednio z woli ludzkiej .

Charakter prawd nadprzyrodzonych jest pierwszą przyczyną roztargnień i oschłości. Te prawdy nadprzyrodzone są nam podawane w formułach dogmatycznych. Formuła dogmatyczna wyraża w pojęciach ludzkich w sposób analogiczny prawdę boską, która pozostaje tajemnicza, wywodząc się z wyższego porządku niż te pojęcia.

Na modlitwie wiara miłosna lgnie do tej prawdy, która w istocie pozostaje ciemna, a wyjaśni się tutaj na ziemi dopiero później na podstawie pewnego doświadczenia, spowodowanego darami Ducha Świętego. W pierwszym tym okresie tajemnica pozostaje całkowicie ciemna.

W tym czasie umysł ujmuje formułę dogmatyczną, przenika pojęcia, rozumuje, podziwia i nasyca się. Ta praca wokół prawd najpiękniejszych i najwyższych, jakie istnieją, budzi zainteresowanie niezrównane. Ponieważ jednak przenikliwość umysłu jest ograniczona, a światła, jakie można dostrzec, dość szybko się wyczerpują odnajdując wciąż te same formuły i te same światła, już dalej nie odczuwa nasycenia: assueta vilescunt.

– Niestałość władz duszy – oto druga przyczyna roztargnień i oschłości. Władze zmysłowe zarówno jak i rozum, którego działanie jest tak ściśle związane ze zmysłami, są władzami niestałymi i lotnymi. Wola może je skierować na pewien przedmiot i utrzymywanie je wokół niego, ale z chwilą kiedy nakaz woli ustępuje albo się rozluźnia, władze te odzyskują swoją niezawisłość, ażeby staczać się po swoich pochyłościach i oddać się działaniu na pozór nieuporządkowanemu, poddając się pokusom zewnętrznych spostrzeżeń albo wspomnieniom pamięci.

Cierpliwe i wytrwałe ćwiczenia, co właśnie stanowi ascezę skupienia, może je uczynić bardziej podatnym na działanie woli i przyzwyczaić do milczenia w skupieniu, ale nie potrafi zmienić ich natury. W Drodze doskonałości św. Teresa stwierdza: “Dość, że damy im [zmysłom] znak, dość jednej chwili skupienia, a wszystkie się zbiorą we wnętrzu. A choć potem może znów się rozpierzchną, zawsze to już wielka rzecz, że raz się poddały” (11).

Ani oczyszczenie zmysłów, które podporządkowuje zmysły duchowi, ani nawet dogłębne oczyszczenie ducha – jak to potwierdzają wyznania św. Teresy przytoczone uprzednio – nie podporządkowuje zmysłów duchowi definitywnie.

Trzeba dopiero cofnąć się do świętego człowieczeństwa Jezusa Chrystusa i do Najśw. Maryi Panny, aby odnaleźć przedziwnie rozwinięte władze zmysłowe, których falowanie, pełne życia i zapału, poddane jest całkowicie woli i których poruszenia całkowicie są przez nią kierowane.

Grzech pierworodny stworzył ten nieład pozbawiając nas darów pozaprzyrodzonych, które tworzyły w naturze ludzkiej harmonię podporządkowując władze niższe wyższym i kierując je ku Bogu. Stąd pochodzi niezależność władz, jaka istnieje w nas; dwoistość naszej natury, złożonej z ciała i duszy, przejawia się w wewnętrznym, coraz boleśniejszym doświadczeniu, a potwierdza się ostatecznie w śmierci, która jest ostatnią konsekwencją grzechu: stipendium peccati mors est (Rz 6, 23).

Na ten nieład, tkwiący w naszej grzechem zranionej naturze, który sprawia, że skupienie staje się tak trudne -żali się św. Teresa: “Gorzko tu mi się przypomina szkoda, jaką nam wyrządził grzech pierworodny, bo z tego źródła snadź pochodzi ona niesposobność nasza do cieszenia się całą duszą takim dobrem nieskończonym. Ale u mnie pochodzi ona bez wątpienia z własnych grzechów… niekiedy również i moje złe zdrowie jest tego powodem” (12).

– Ta ostatnia uwaga Świętej wskazuje na trudności, jakie mogą powstawać na modlitwie z powodu chorób. Dołączyć tutaj musimy również skłonności patologiczne oraz wady charakteru czy usposobienia.

Cała dziełalność umysłowa podlega wpływom dobrego samopoczucia fizycznego, względnie najlżejszym nawet niedyspozycjom. Pracownicy umysłowi doskonale sobie zdają sprawę z tego, że nie doznając żadnej wyraźnej choroby, czują się jednak w pewnych momentach dnia czy w pewnych okresach niezdolni do jakiejś określonej pracy umysłowej i zmuszeni są rozłożyć swoje zajęcia według jakości energii umysłowej, jakiej one wymagają.

Praca umysłowa na modlitwie odnosi się do prawd najwyższych a tajemniczych. Aby ją spełnić doskonale, trzeba być w dobrej formie.

Prawda to, że trzeba tu więcej kochać niż rozumować; ale uczuciowość jest jeszcze bardziej związana z ciałem niż rozum i bezpośrednio podlega zmianom. Bez zdziwienia usłyszymy wypowiedź św. Teresy na ten temat: “Bardzo często – o czym z wielokrotnego doświadczenia się przekonałam i wiem, że tak jest, bo patrzałam na to i zastanawiałam się nad tym, i później osób duchownych się radziłam – bardzo często, mówię, ta niesposobność pochodzi z niedyspozycji fizycznej. Bo taką jest nasza nędza, że ten więzień, ta biedna dusza nasza podziela z ciałem niedomagania jego; częstokroć zmienność pogody albo zaburzenia w organizmie tak na nią wpływają, że bez żadnej winy swojej nie może uczynić tego, co chce, ale cierpieć musi na wszelki sposób” (13).

Zmiana godziny modlitwy może zapobiec tej niesposobności, zaznacza na wstępie Święta. Trudno o zdrowszy realizm i bardziej macierzyńską troskę w prowadzeniu początkujących na drogach modlitwy. Bardziej uciążliwe niż te chwilowe niedyspozycje mogą być skłonności patologiczne i wady charakteru. Św. Teresa wspomina o skłonnościach do melancholii i bólach głowy, które skupienie czynią niemożliwym. Starała się usunąć od modlitwy pewne osoby, które z powodu słabości fizycznych nie mogły znieść najmniejszego wstrząsu bez popadnięcia w omdlenie.

Współczesna psychiatria (co na pewno zachwyciłoby św. Teresę) z przenikliwością wystudiowała te choroby dziedziczne, które mogą mieć głęboki wpływ na rozwój życia duchowego.

Medycyna zajmuje się niemal wyłącznie wypadkami klinicznymi. Ale wypadki graniczne są nader częste. Można powiedzieć, że każdy z nas ma tę czy inną skłonność mniej lub więcej rozwiniętą.

Podczas gdy w zwykłej działalności życiowej te skłonności zaledwie się ujawniają, to na modlitwie ujawniają się w pełni. Stąd melancholik oskarżający się bez przerwy, skrupulant stale zajęty swymi wątpliwościami, człowiek obdarzony żywą wyobraźnią nie mogący jej powściągnąć, nieopanowany, którego władze są zawsze w ruchu – znajdują specjalną trudność w skupieniu się.

Szatan. “Kiedy roztargnienie i zamęt umysłu są niezwykłe… wtedy szatan jest ich sprawcą” – powiada św. Teresa.

Święta niejednokrotnie doświadczyła na tym polu jego działania: “Zdarzyło mi się to w tygodniu Męki Pańskiej i w Wielkim Tygodniu, kiedy właśnie z największą rozkoszą zwykłam oddawać się modlitwie wewnętrznej. Nagle zły duch opanowuje rozum myślami nieraz tak błahymi, że w innym czasie śmiałabym się z nich, i trzyma go jakby omotanego we wszystkie błazeństwa, jakie zechce mu podać, i duszę tak spętaną, iż nie jest panią siebie ani zdolna pomyśleć cokolwiek bądź dobrego. Przedstawia jej same tylko fraszki i niedorzeczności bez sensu i związku, ni przypiął, jak to mówią, ni przyłatał… Nieraz, przyznaję, takie miałam uczucie, jak gdyby czarci bawili się moją duszą jak piłką, rzucając ją i odrzucając tam i sam, a żadnego nie zostawiając jej wyjścia, którędy by się z rąk ich wyrwała” (14).

Święta podkreśla, że przede wszystkim niepokój jest znakiem obecności szatana i przyczyną zamieszania na modlitwie: “Niepokój ten nie wiadomo skąd pochodzi; czuje się tylko, że dusza opór stawia i trwoży się, i smuci sama nie wie czemu… Trwoga ta i smutek, jak sądzę, pochodzą z tajemniczego, jakie duch na sobie czuje, zetknięcia z drugim duchem” (15).

Ta obecność ducha nieczystego może być poznana dopiero przez ducha już oczyszczonego. Zdaje się jednak, że to gwałtowne działanie jest niezbyt częste i że szatan rezerwuje je sobie dla dusz silnych, przed którymi czuje trwogę. Mimo to opisy te są ogromnie pożyteczne, albowiem wskazują nam na zwykłą taktykę szatana i styl jego działania.

Wydaje się rzeczą normalną, że szatan korzysta ze swojej władzy i ze względnej słabości dusz początkujących na drogach modlitwy, by je zatrzymać w marszu ku Bogu, wykorzystując w takim stopniu, jak to jest dla niego możliwe, oschłości i roztargnienia. Jego działanie na początkujących wydaje się pewne i jakkolwiek w porównaniu z działaniem odnośnie do św. Teresy sposób postępowania jest daleko łagodniejszy, jest jednak prawdopodobnie daleko skuteczniejszy.

Działanie Boga, a raczej dopust Boży. Działanie tych naturalnych i nadnaturalnych przyczyn wchodzi w zakres planów Mądrości Boga, która wszystko obraca na dobro tych, których miłuje. Światło nadprzyrodzone i łaska, które są owocami cierpień i śmierci Chrystusa, mogą głęboko przeniknąć do duszy tylko przez uczestnictwo w tym cierpieniu i zbawczej śmierci.

Te cierpienia niosą ze sobą światło poznania samych siebie i utwierdzają nas w pokorze: “Dla dobra naszego, nie wątpimy o tym, boska łaskawość Jego taką nas chce drogą prowadzić, abyśmy dobrze zrozumieli, że jesteśmy niczym; bo taka jest wzniosłość i wielkość tych łask, których nam potem użycza, iż potrzeba nam, pierwej nim ich użyczy, poznać z własnego doświadczenia nędze nasze, by nas snadź nie spotkało to, co spotkało Lucyfera” (16).

Są one dalej prośbą pozwalającą wyróżnić odważnych: “Dlatego Pan częstokroć na początku, a nieraz i przy końcu tej drogi modlitwy wewnętrznej dopuszcza na miłośników swoich te męki duchowe i inne, jakie się nasunąć mogą, pokusy, aby ich doświadczył, aby się okazało, czy będą mogli pić kielich Jego i pomagać Mu nosić krzyż, pierwej nim złoży w nich wielkie skarby swoje” (17).

Te słowa Świętej odsłaniają nam opatrznościowe plany Boga, który z mądrością kieruje i spożytkowuje wszelkie działania, zarówno wolne jak i nieprzyjazne, do uświęcenia wybranych.

W tych oschłościach, nawet i u początkujących, prawdopodobnie często się zdarza, w sposób nieciągły, działanie światła Bożego, które wywołuje oschłość kontemplacyjną.

Zdaje nam się rzeczą pewną, że “niesposobność” do rozważań rozumowych pochodziła u św. Teresy z łask zjednoczenia, jakie uprzednio otrzymywała, “albowiem ci, którzy zostali podwyższeni do stanu kontemplacji doskonałej, nie potrafią już rozumem rozmyślać o Męce i życiu Chrystusa” (18). Te przedłużające się trudności na modlitwie, połączone z uczuciem pokory, ten smutek, który ją przytłaczał, musiały być następstwem tych etapów oświetlonych silnym światłem Bożym, w których poddawały się zmysły pod władanie ducha i przygotowywały duszę do cudownych łask, jakie później otrzymać miała.

Nie można tego twierdzić o wszystkich oschłościach początkujących, ale można się odważyć na taki sąd, że oschłość kontemplacyjna jest u większej ilości dusz gorliwych możliwa już na początku drogi ich modlitwy.