Droga do diamentowej twierdzy duszy
Z okien domu, w którym się znajdujemy, widać monumentalne mury obronne Awili, rodzinnego miasta Siostry. W kontekście tego widoku chciałbym podjąć rozmowę o wielkim wyzwaniu jakie stoi przed człowiekiem – odważyć się wejść do twierdzy wewnętrznej, jak nazwała Siostra duszę ludzką. Skąd wzięło się to porównanie?
Nie był to mój pomysł. Pewnego razu Jezus zechciał ukazać mi duszę ludzką wyobrażoną jako wspaniała twierdza. Była zbudowana z jednolitego diamentu lub czegoś podobnego do przejrzystego, emanującego światłem kryształu, podzielonego na ogromną ilość rozmaitych komnat. Zapierające dech w piersiach przeżycie, które bardzo trudno jest przekazać słowami. Daremnie szukam w myślach czegoś, do czego można by porównać to przedziwne piękno duszy i jej ogromną pojemność.
Jakie tajemnice duszy zostały ukazane Siostrze w tym porównaniu?
Na pierwszym miejscu trzeba wymienić jej nieśmiertelność. To najważniejszy przymiot duszy. Raz stworzona przez miłość Bożą nigdy już nie przestanie istnieć. Człowiek może zabić ciało, ale duszy nikt nie jest w stanie unicestwić w taki sposób, by przestała istnieć. Jest ponadto niepowtarzalna, gdy chodzi o piękno. To jej kolejny przymiot. Piękno jednej duszy różni się od piękna innej. Nie ma dwóch ludzi o jednakowo pięknym wnętrzu. To bogactwo i różnorodność, które nie mają sobie równych tutaj na ziemi.
Fascynująca rzeczywistość…
Istotnie… Bóg stwarza piękno niepowtarzalne. Jego miłość nie pozwala Mu kopiować ludzi. Każdy człowiek został pokochany całą mocą Jego Serca i odmiennie od pozostałych. To jest źródło jego prawdziwej godności. Bóg jest wystarczająco bogaty, by podarować konkretnemu człowiekowi jedyną w swoim rodzaju miłość, a w konsekwencji – także piękno.
Boża miłość utrzymuje więc duszę w wiecznym istnieniu…
Gdy Bóg mówi, że kocha człowieka, znaczy to, że otwiera się na niego całym sobą i na zawsze. Jego “kocham cię” nie ustaje nawet wówczas, gdy człowiek zawodzi i słabnie jego wiara w tę miłość. “Kocham cię”, wypowiedziane przez wiecznego Boga jest wiecznym kochaniem. W Bożym Sercu nie ma “kochałem cię” lub “będę cię kochał”, tam jest wieczne “miłuję cię”, które się nie zmienia i nie ustaje.
Przypominają mi się słowa Grzegorza z Nyssy, ojca Kościoła z IV wieku. Powiedział on: “Dusza, która jednoczy się z Bogiem, jest nie do zaspokojenia w swoim radowaniu: im obficiej zostaje wypełniona pięknem, tym mocniej płonie w swym pragnieniu”. Dusza musi być naprawdę pojemna, skoro jest w stanie przyjąć Bożą obecność i tylko ta obecność może ją nasycić.
Niewyobrażalna dla człowieka pojemność duszy to – obok nieśmiertelności i piękna – jej kolejny przymiot. Nie ma się co dziwić słowom Grzegorza z Nyssy, ani też wyznaniu Psalmisty, który napisał: “wnętrze człowieka jest niezgłębione”. Ludzki duch nosi w sobie zdolność sięgania po coraz to piękniejsze i większe dobra. Jest nienasycony. Nigdy nie ogranicza swego pragnienia do tego, co już zdobył. Stwórca nie postawił przed ludźmi granic odnośnie miłości, wiedzy i mądrości. To niekończąca się przygoda, która ma swój początek w doczesnym życiu, a ciąg dalszy w wieczności.
Wspomniała też Siostra o emanującym z duszy świetle…
Bóg jest światłością. Świetlistość należy do Jego natury. Jest ona również cechą duszy, która wyszła z Jego rąk. Dusza nieustannie emanuje duchowym światłem, przechodząc z jasności w jasność. Ta jej świetlistość wskazuje także na chwałę i godność człowieka.
Skoro przymioty duszy są tak imponujące, bardziej zrozumiała staje się walka, jaką szatan wytacza człowiekowi.
Upadły anioł odczuwa zawiść z powodu stworzenia człowieka, który jest obrazem Boga. To jeden z motywów jego walki. Rozpala się ku niemu ślepą zazdrością i nienawiścią. Nie może patrzyć na czyjeś piękno i szczęście, mając w pamięci to, co sam stracił.
Czy szatan może wtargnąć bezpośrednio do duszy?
W sposób bezpośredni jest ona dla niego niedostępna. To wyjątkowo zwarta i skuteczna twierdza. Od wewnątrz może inspirować tylko Bóg, który w niej przebywa, respektując oczywiście wolność człowieka. Szatan atakuje wyłącznie z zewnątrz, nie może posiąść duszy bez wyraźnej woli człowieka. Kusząc może korzystać jedynie z zewnętrznych narzędzi, to znaczy ludzkich zmysłów, wyobraźni i pamięci. To tutaj przychodzi ze swą pokusą. Jej dalsza historia zależy już od człowieka. Szatan z determinacją zasiewa chaos, zwątpienie, rezygnację. Dopóki człowiek mówi jego podszeptom “nie!”, upadły anioł nie ma żadnych możliwości penetrowania sekretnego świata ludzkiej duszy. Staje się ona jego tronem dopiero wówczas, gdy człowiek świadomie i dobrowolnie odda się w jego władanie.
Święci mawiali, że po Bogu nie ma nic cenniejszego i piękniejszego nad ludzką duszę…
Dusza człowieka posiada ogromną wartość w królestwie stworzonych duchów. Dlatego misją aniołów jest ją chronić i strzec. W duszy Bóg ustanowił swoje mieszkanie. Złe i dobre duchy nie mają tam swobodnego dostępu.
Na czym polega działanie Boga w duszy? Jest On nie tylko obecnością, ale także istotą aktywną…
Niewiele na ten temat można powiedzieć komuś, kto wciąż jeszcze żyje w doczesności. To jedna z największych tajemnic, jaką skrywa w sobie człowiek. W wizji twierdzy wewnętrznej dane mi było zrozumieć, że jej najbardziej centralną komnatę Bóg wypełnia sobą. Gdyby cofną z niej swą obecność, dusza w jednej chwili przestałaby istnieć. Wnętrze duszy wypełnia intensywne Boże światło duchowej natury, które dla człowieka jest ciemnością, to znaczy tajemnicą nie do przeniknięcia. Bóg udziela tam duszy daru istnienia i kształtuje piękno według wzoru jaki dla niej zamierzył. W doczesnym życiu umysł ludzki musi jednak pochylić się z pokorą przed tą tajemnicą.
Czy to oznacza, że świat duszy jest ogrodem zapieczętowanym, niedostępnym?
Nic podobnego! Bóg pragnie, by człowiek podejmował podróż do własnego wnętrza i odkrywał tajemnice, które tam na niego czekają. Ta wędrówka nazywa się życiem duchowym.
Jak ją rozpocząć?
Bramą, która otwiera drogę do świata wewnętrznej twierdzy jest modlitwa. Zwodzi sam siebie ten, kto sądzi, że istnieją jakieś inne drogi do poznania tajemnic duszy. Dopóki nie zacznie się modlić, stoi w miejscu, na zewnątrz twierdzy.
Skoro więc punkt wyjścia jest tak wyraźny – wystarczy zacząć się modlić – to dlaczego ludziom podróż ta idzie tak opornie?
Ponieważ boją się trudu i nie są wytrwali. Modlitwa tymczasem nie jest sprawą samych tylko pragnień i dobrych chęci. Ona całkowicie przynależy do walki duchowej, dlatego sama sprowadza do ludzkiego życia doświadczenie zmagania. Na modlitwie człowiek musi pokonywać siebie, spoczywającą w nim spuściznę grzechu pierworodnego i grzechów osobistych: lenistwo, szukanie siebie, niechęć do ofiary, ślepe zawierzenie sobie. Musi także podejmować walkę z szatanem, który zrobi wszystko, by odwieść go od modlitewnego stylu życia.
Modlitwa jest kluczem do twierdzy. Bywa jednak różnie rozumiana…
Gdy powiedziałam, że bramą wiodącą do wnętrza duszy jest modlitwa, nie miałam na myśli jakiejkolwiek modlitwy. Modlitwę pojmuje się często jako czynność, tymczasem jest ona spotkaniem. Jeśli więc ktoś naprawdę chce poczynić postępy w drodze do wewnętrznych mieszkań, ku którym pociąga go Bóg, musi pamiętać o tym, że nie wymaga się od niego, by dużo myślał, planował i analizował, lecz by dużo kochał. Dopóki modlitwę będzie pojmował w kategoriach intelektualnych: “wykonać pracę” lub “udoskonalić metodę”, twierdza duszy pozostanie zamknięta.
Jak by więc Siostra zdefiniowała modlitwę, która wprowadza do twierdzy wewnętrznej?
Modlitwa, którą mam na myśli, nie jest niczym innym, jak tylko poufnym i przyjacielskim z Bogiem przebywaniem i wylaną, po wiele razy powtarzaną rozmową z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje.
Serce modlitwy stanowi więc miłowanie…
Tak… Chodzi bowiem o spotkanie osób, nie o “pracę”, nie o “metodę”, nie o “technikę”. Dlatego jest spotkaniem z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje. I tylko takim spotkaniem.