o. Michael Jakel OCD
Życie Teresy nie tylko było krótkie, lecz w dodatku – patrząc z zewnątrz – nie było w nim zbyt wielu sensacyjnych wydarzeń. Swoje dwadzieścia cztery lata życia spędza ona wyłącznie w małym kręgu dwóch wspólnot, początkowo w rodzinie, potem w Karmelu w Lisieux. Praktycznie nie miała więc możliwości naprawdę poznać “życia”. Mimo to przeżyła te nieliczne lata z rzadko spotykaną intensywnością.
Teresa nauczyła się w rodzinie i w klasztorze rozumieć na podstawie wiary, co może oznaczać “życie”: otóż żyć, to być we wspólnocie z Tym, który sam jest ŻYCIEM.
Bardzo głęboko uświadomiła to sobie, gdy pod koniec życia spoglądała wstecz i zadawała sobie pytanie, na czym właściwie polegało jej powołanie we wszystkich tych minionych latach i na czym może ono polegać obecnie. Przypomina jej się wiele rzeczy, które chętnie by zrealizowała i do których czułaby powołanie: być karmelitanką, tak, ale również kapłanem, “wojownikiem” i apostołem Chrystusa, nawet doktorem Kościoła i męczennicą… Nie odrzuca bynajmniej tych myśli jako niedorzecznych, owszem, bierze je na serio i drąży dalej…
Wreszcie we wrześniu 1896 roku w rozdziale trzynastym Pierwszego Listu do Koryntian, w Hymnie o Miłości św. Pawła znajduje wyraz tego, w czym może widzieć swoje powołanie i najgłębszy sens swego życia. “Moim powołaniem jest miłość!” – pisze wielkimi literami swojej siostrze Marii i stawia na końcu gruby wykrzyknik. “Tak, znalazłam swoje miejsce w Kościele, a to miejsce, mój Boże, Ty sam mi ofiarowałeś… W Sercu Kościoła, mojej Matki, będę Miłością… w ten sposób będę wszystkim i moje marzenie zostanie spełnione!!!” (Rękopis B, folio 3v). Żadne zdanie, które wyszło spod jej pióra, nie może trafniej oddać tego, co stanowi istotę jej krótkiego życia.
Treścią życia Teresy jest wiedzieć, że jest kochaną i samej rozdawać miłość. Wszystkie jej powołania, wszystkie drzemiące w niej możliwości, które tak bardzo chciałaby urzeczywistnić w swym życiu, znajduje w tym jednym słowie: “Miłość!”.
W miłości Teresa odkrywa swoje główne powołanie, będące podstawą wszystkich innych, poszczególnych powołań, odkrywa w niej treść swego życia dotychczasowego i cel swego życia przyszłego. Odtąd wokół tego obraca się całe jej myślenie i działanie. Z perspektywy czasu wie, że również w tym małym świecie Karmelu w Lisieux może spełnić swoje życie, a nawet wpłynąć na dalszy bieg dziejów duchowych ludzkości, nie tylko przez swoje zewnętrzne, bardzo skromne oddziaływanie, lecz przede wszystkim przez swoje otwarte serce, przez które miłość Boga niewidzialnie wchodzi w mistyczne ciało Kościoła i działa w nim, i będzie działać również w przyszłości. Gdyż miłość – czyli wiedzieć, że się jest kochanym, i kochać – jest dla niej teraz “sercem” w ciele Kościoła, najbardziej centralnym i najbardziej koniecznym “organem”, od którego życia zależy wszystko inne, a którego rozstrój pociągnąłby za sobą w konsekwencji rozpad całego Ciała.
Miłość jest “małą drogą”, jak wkrótce nazwie Teresa swój duchowy testament, drogą ufności w miłość Boga i wrastaniem w sposób bycia kochającego Chrystusa – drogą, którą można iść niezależnie od warunków zewnętrznych, w każdym miejscu i w każdym czasie.