Kryzys jako szansa rozwoju modlitwy
Konferencja druga
Jezus oddalił się na odległość jakby rzutu kamieniem, upadł na kolana i modlił się tymi słowami: “Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich. Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie”. Wtedy ukazał Mu się anioł z nieba i umacniał Go. Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię. (Łk 22, 41-43)
Rozważania, które czynimy nad doświadczeniem kryzysu, byłyby niepełne, gdybyśmy pominęli zagadnienie modlitwy; a dokładniej mówiąc, gdybyśmy pominęli wpływ kryzysu na dialog, jaki dokonuje się pomiędzy tobą a Jezusem. To, że podejmujemy temat modlitwy na końcu, nie oznacza, że jest to sprawa najmniejszej wagi. Jest to sprawa najwyższej wagi, ponieważ w życiu ludzkim nad modlitwę nie ma nic cenniejszego. Pragniemy jednak, aby temat modlitwy był jakby kropką nad “i”, czymś, co obejmuje i zawiera w sobie wszystkie wcześniej rozważane aspekty kryzysu.
Spoglądamy na kryzys jako szansę dla twojej modlitwy. Szansa wskazuje wyraźnie na coś pozytywnego, coś dobrego, co można zdobyć, pozyskać. W przestrzeni wiary doświadczenia naturalne wywierają często skutki odmienne od tych, jakie mogą zobaczyć twoje fizyczne oczy. Doświadczenie kryzysu zawsze jest szansą dla modlitwy; szansą jej pogłębienia jako bardziej intymnej i zażyłej relacji z Jezusem, ku owocniejszej współpracy z Nim nad zbawianiem poszczególnych ludzkich istnień.
W interesującym nas temacie ważne będzie, abyśmy odpowiedzieli sobie na pytanie: Jak się modlić w czasie kryzysu?
Szukając odpowiedzi, ponownie sięgniemy do osobistego doświadczenia dwóch wielkich świętych: świętej Teresy Benedykty od Krzyża i świętej Faustyny.
Ukazaliśmy już w poprzednich konferencjach, że kryzys jest specyficzną formą doświadczenia. To rodzaj dogłębnego przeżycia, którego nie można stawiać na równi z bólem głowy czy zęba, z irytacją po odjeździe autobusu, na który nie zdążyłem lub po rozmowie, która nie potoczyła się tak, jak pragnąłem. Kryzys, pojawiając się co jakiś czas na twojej drodze, narusza – a niekiedy niszczy – poczucie osiągniętej równowagi, stabilności. Ale umożliwia także ponowne jej odzyskanie na głębszej już płaszczyźnie. Mobilizuje cię do wejścia na właściwszą drogę myślenia i osobistego rozwoju.
Taki typ doświadczenia wymaga szczególnej modlitwy. Na pewno nie rozwiąże sprawy kilka minut adoracji, odmówiona litania czy pobożne westchnienie typu: “Panie Jezu, spraw, aby wszystko było tak, jak kiedyś”. Tutaj potrzeba podjąć walkę modlitwy. Tutaj potrzebna jest modlitwa długa i połączona z trudem. Święta Faustyna tak o tym pisze. “Jezus dał mi poznać, jak dusza powinna być wierną modlitwie, pomimo udręczeń i oschłości, i pokus, bo od takiej przeważnie modlitwy zależy urzeczywistnienie nieraz wielkich zamiarów Bożych; a jeżeli nie wytrwamy w takiej modlitwie, krzyżujemy to, co Bóg chciał przez nas dokonać, albo w nas. Niech słowa te wszelka dusza zapamięta. A będąc w ciężkości, dłużej się modlił. Ja taką modlitwę zawsze przedłużam o tyle, o ile jest w mej mocy i zgodnie z obowiązkiem”.
Dlaczego modlitwa w czasie kryzysu powinna być dłuższa niż zwykle i dlaczego naznaczona jest trudem? Można wskazać dwa istotne przyczyny takiego stanu. Po pierwsze, kryzys jest sytuacją, z którą Jezus złączył wielkie dobro, twoje lub kogoś. Nie jakieś małe dobro, ale wielkie, nieraz decydujące o wszystkim, co później nastąpi. Uzyskanie takiego dobra wymaga od ciebie większej ofiary, większego wkładu ofiarniczej miłości. Podrugie, kryzys inicjuje w tobie wiele zmian. One nie dokonują się szybko. Potrzebują nieraz długiego czasu; potrzebują długiej modlitewnej asystencji. W innym miejscu Dzienniczka święta Faustyna ponownie napisze: “Wieczorem, kiedy weszłam do małej kapliczki, usłyszałam w duszy te słowa: Córko moja, rozważ te słowa: A będąc w ciężkości – dłużej się modlił. Kiedy się zaczęłam zastanawiać głębiej, wiele świtała spłynęło na duszę moją. Poznałam, jak bardzo nam trzeba wytrwałości w modlitwie, i od takiej ciężkiej modlitwy zależy nieraz nasze zbawienie”.
W każdym konkretnym przypadku kryzys jest doświadczeniem niepowtarzalnym. Twoja konstrukcja duchowa, psychiczna i fizyczna jest jedyna w swoim rodzaju.
Ten fakt każe spojrzeć realistycznie na modlitwę, na duchową aktywność w okresie kryzysu. Święta Teresa Benedykta od Krzyża pisze, że “sytuacja psychiczna jest u różnych ludzi różna. Trzeba umieć odkrywać własne sposoby nawiązywania łączności z wiecznością, podtrzymywania jej czy ożywiania… Jest rzeczą ważną umieć znaleźć to, co nam najskuteczniej pomaga, a także umieć z tego korzystać”.
Modlitwa jest zawsze czymś niepowtarzalnym, tak jak niepowtarzalny jest człowiek. Nie ma gotowego modelu modlitwy na czas kryzysu, po który mógłbyś sięgnąć i zastosować go. Przechodząc kryzys, uczysz się dopiero odkrywać sobie właściwy sposób rozmowy z Jezusem. Uczysz się własnych i niepowtarzalnych sposobów “łączności z wiecznością”.
Głównym zadaniem, jakie staje przed tobą w czasie kryzysu, jest odkrycie najbardziej odpowiedniego dla siebie sposobu modlenia się. Odkrycie takiej duchowej aktywności, jaka będzie ci najbardziej pomocna w trudnym czasie doświadczeń. Nie jest to jednak jedyne wyzwanie. Trzeba ci także nauczyć się szanować podobną inność w twoich bliźnich, przeżywających swoje doświadczenia kryzysu. To, co było dla ciebie dobre i pomocne, nie zawsze musi być skuteczne dla kogoś innego. Może pomóc, ale też wcale nie musi. Inność, jaką nosimy w sobie w kwestii modlitwy i zachowań w okresie kryzysu, jest wielkim wyzwaniem.
Wspólnota, w której żyjesz, powinna uczyć się szacunku i cierpliwości do tego, jak przeżywasz swój kryzys. Ty z kolei powinieneś przeżywać go w taki sposób, by nie blokować normalnego funkcjonowania wspólnoty. Sprawy nie biegną normalnym torem, gdy z doświadczenia kryzysu robisz największy problem całej wspólnoty. Doświadczając go, bez wątpienia potrzebujesz dzielić go z innymi, potrzebujesz pytać się, poszukiwać. Jednak wciąż aktualnym pozostaje wymóg przeżywania trudnego doświadczenia przede wszystkim z Jezusem, na poziomie własnego serca. Kryzys powinien być uzewnętrzniany w rozsądnych proporcjach, tak by był poszukiwaniem rozwiązań, ale nigdy zatruwaniem życia bliźnich. W kryzysie zawsze najważniejszym pozostanie modlitewny dialog z Jezusem. To od niego w decydującej mierze zależy, czym kryzys się zakończy.
Co jeszcze możemy usłyszeć od naszych świętych w kwestii przeżywania modlitwy kryzysu? To mianowicie, że cierpiąc i zmagając się, cenną rzeczą jest myśleć o tych, którzy cierpią i zmagają się w większym stopniu niż ja. Święta Teresa Benedykta dzieli się z nami taką myślą. “Modlitwa zawsze jest niezbędna, ażebym w każdym położeniu pozostała wierna. Najpierw, oczywiście, należy się modlić za tych, którzy więcej cierpią niż ja i nie są tak zakotwiczeni w wieczności”.
Wszyscy nosimy tendencję do koncentrowania się na sobie, na własnych przeżyciach, trudnościach, doświadczeniach. Dużo i często o nich mówimy, chcemy, by nas wówczas słuchano, by się nami interesowano. Gdy ta tendencja nie jest kontrolowana i staje się normą działania, twoja modlitwa i relacje z ludźmi wykrzywią się. Świat gwałtownie skurczy się do przestrzeni twoich spraw, nie pozwalając zobaczyć innych ludzi i otworzyć się na nich. Tymczasem twój bliźni jest dla ciebie lustrem, w którym możesz się przejrzeć i dużo się o sobie dowiedzieć. Ponadto on też ma prawo, byś ty zainteresował się jego problemem.
Wychodzenie poza własne sprawy jest konieczne dla zdrowego funkcjonowania. Problemy twoich bliźnich pozwalają ci nabrać dystansu do osobistych przeżyć. Pozwalają odetchnąć psychice często zbyt napiętej z powodu zamknięcia się z jakimś problemem w pokoju bez okien i drzwi. Twoja modlitwa w czasie kryzysu powinna uwzględnić sprawy bliźnich. Powinieneś modlić się za tych, którzy cierpią więcej niż ty.
W czasie kryzysu sytuacja człowieka przestaje być taka jak dawniej. Pojawia się zatem nostalgiczna tęskno ta, by odzyskać to, co zostało stracone, bo w tamtych realiach czuliśmy się dobrze, znaliśmy je, były naszym domem. Modlitwa kryzysu staje się często wyrazem takiej tęsknoty. Prosimy Jezusa, by wróciło to, co odeszło. Chociaż nie zawsze mamy tego świadomość, nowy świat, który pojawia się po kryzysie, chcemy uporządkować według dawnych standardów. Mamy na to swój projekt, który w modlitwie kryzysu chcemy u Jezusa przeforsować. Wobec takich tendencji święta Teresa Benedyktazapytuje: “Nasze pragnienie pokoju jest na pewno szczere i słuszne, lecz czy pochodzi z serc całkowicie oczyszczonych? Czy się rzeczywiście modlimy w imię Jezusa? – to znaczy nie tylko z Imieniem Jego na ustach, lecz w Jego duchu i usposobieniu, jedynie ze względu na cześć Ojca, bez widoków osobistych”.
Częstym problemem modlitwy kryzysu są “widoki osobiste”. Tymczasem musisz sobie jasno powiedzieć, że kryzysy służą temu, by “widoki osobiste” obumarły. Modlitwa kryzysu musi otworzyć się na zamiar Jezusa. Święta karmelitanka mówi, że wymawianie Imienia Jezus w modlitwie nie przyniesie żadnego dobra, jeśli obok niego wypowiadamy swoje “widoki osobiste”. Kryzys służy temu, by przeminęło to, co budowałeś na własnej woli, w oparciu o własne plany, a ujawnił się tajemniczy zamysł Jezusa. Jest on dla ciebie często trudny do zrozumienia, dlatego tutaj musi wkroczyć wysiłek ufności. Mówiliśmy już o nim wcześniej, pokazując, że jest czymś w rodzaju dowodu miłości. Ufam Mu, bo Ten, który mnie bezgranicznie kocha, nie chce mojej krzywdy; On jedynie podnosi i udoskonala.
Na koniec jeszcze jedna uwaga dotycząca modlitwy kryzysu. Święta Faustyna wypowiada ją następująco. “Są chwile w życiu, że dusza jest w takim stanie, że nie rozumie mowy niejako ludzkiej, wszystko ją męczy i nic jej nie uspokoi jak tylko gorąca modlitwa. W gorącej modlitwie dusza doznaje ulgi i choćby chciała wyjaśnienia stworzeń, one ją tylko wprowadzają w większe niepokoje”.
Kryzys tworzy uprzywilejowane miejsce dla spotkania z Jezusem. Tylko On sam stanowi właściwą perspektywę dla twojej osoby, problemów, dla łączących cię z innymi relacji. Poza Nim dla wszystkich tych doświadczeń nie ma przyszłości. Słowa, które wypowiedział święty Paweł, że wszystko jest w Jezusie, przez Niego i dla Niego, nie odnoszą się do ciebie w jakiś ogólny tylko sposób. Jezus zawiera w sobie każdą sekundę darowanego ci na ziemi czasu, każdą cząstkę twojego fizycznego ciała, każde poruszenie twojej duchowej natury, każdą twoją myśl, każdą kroplę twojego cierpienia. Nie ma przyszłości dla kryzysu, który przeżywasz bez Niego, poza Nim (Kol 1, 16).
Twoja modlitwa w okresie kryzysu powinna być poszukiwaniem Jego obecności. Tylko On zna sens doświadczanej przeze ciebie próby i cel, do którego prowadzi. Tylko On wie, jak próbę przejść. Często się zdarza, że wyjaśnień w powyższych kwestiach szukamy u ludzi. Oczywiście, mają oni w tym względzie pewne doświadczenie, jednak pokładanie w nich nadmiernej nadziei prowadzi do większych niepokojów. W modlitwie kryzysu powinieneś zawierzać siebie Jezusowi. Tylko z Nim ten typ doświadczenia ma sens i przyniesie wielkie dobro.