Przezwyciężyć kryzys. Spojrzenie z perspektywy wiary

Kryzys jako szkoła ucząca ofiary w duchu Jezusa



Modlitwa zawierzenia Maryi na rozpoczęcie dnia

Maryjo, uczennico pojętna! Jezus powiedział, że najbliżsi są Mu ci, którzy słuchają Jego nauczania i żyją nim. Odniósł te słowa przede wszystkim do Ciebie, która najpiękniej zrealizowałaś to co głosił. Zawierzam Tobie całe moje życie. Ucz mnie naśladować Chrystusa jak najdoskonalej, aby Jego duch przenikał moje myśli, słowa i czyny. Amen.

Konferencja pierwsza

Chrystus, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. (Flp 2, 5-8)

Kryzys należy do rodziny ewangelicznych doświadczeń, które stwarzają okazję obumierania sobie, a przez to wiodą do duchowej dojrzałości. Spojrzenie wiary ukazuje ich ogromną wartość nie tylko dla ciebie, ale i dla innych. Takie jest nauczanie Chrystusa, które święty Paweł wyraził w słowach: “Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc, i w śmierci należymy do Pana” (Rz 14, 7-8). Całe twoje życiowe wędrowanie, włącznie z doświadczeniem śmierci, należy do Jezusa. Tu nic nie jest przypadkowe, tu nic nie jest pozbawione sensu i wartości, tu wszystko służy realizacji najważniejszego przykazania, które On pozostawił: “Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego” (Łk 10, 27).

Twoje istnienie wpisuje się w tajemniczy sposób w historię innych ludzi, często nieznanych ci z imienia i nazwiska, którzy żyli, żyją, i żyć będą, gdy ty już odejdziesz. Jezus nikogo nie uczynił “samotną wyspą”, jak wyraził się Tomasz Merton. Wszystko, co jest twoim wzrastaniem, a więc i doświadczenie kryzysu, ma znaczenie w odniesieniu do innych.

Święta Faustyna zanotowała kiedyś następującą rozmowę z Jezusem. “Kiedy po pierwszych ślubach wkrótce zapadłam na zdrowiu, a pomimo serdecznej i troskliwej opieki przełożonych i zabiegów lekarskich czułam się ani lepiej, ani gorzej, wtedy zaczęły mnie dochodzić zdania, że udaję. I tu zaczęło się moje cierpienie, stało się podwójne. Trwało to dość długi czas. W pewnym dniu skarżyłam się Jezusowi, że jestem ciężarem dla sióstr. Odpowiedział mi Jezus: Nie żyjesz dla siebie, ale dla dusz. Z cierpień twoich będą korzystać inne dusze. Przeciągłe cierpienie twoje da im światło i siłę do zgadzania się z wolą moją”.

Wypowiedź świętego Pawła i słowa Jezusa, zanotowane przez święta Faustynę, dają razem życiowe ukierunkowanie dla wszystkich twoich doświadczeń, szczególnie tych trudnych, związanych z cierpieniem. To tak jakby Jezus mówił do ciebie: “Nie żyjesz dla siebie i nie umierasz dla siebie: jeżeli bowiem żyjesz, żyjesz dla Mnie; jeżeli zaś umierasz, umierasz dla Mnie. I w życiu więc i w śmierci należysz do Mnie. A żyjąc we Mnie, nie żyjesz dla siebie, ale dla dusz. Będą one korzystać z cierpień twoich. Twoje cierpienia, złączone z moimi, dadzą im świa­tło i siłę do zgadzania się z wolą moją”.

Trudno o bardziej klarowną i prościej wyrażoną perspektywę. U każdego ucznia Jezusa usłyszysz zawsze to samo. “W bólu, – pisze święty ojciec Pio – Pan Jezus jest bliżej, przygląda się i jest Tym, który przychodzi, aby żebrać o ból i łzy, potrzebując ich dla dusz”.

Kryzys jest bez wątpienia czasem intensywnego i niekiedy dogłębnego cierpienia. Bez względu na to, czy wywołałeś go sam, przez swoje zaniedbania, czy dopuścił go Twój Mistrz, jeśli dobrze do niego podejdziesz, zawsze będzie miał zbawczą perspektywę.

Jezus mówi o sobie, że jest między nami jak ten, kto służy (Łk 22, 27). Całe Jego życie było nastawione na dzieło odkupienia człowieka. Służył mu każdą chwilą ziemskiego życia, służył mu swoim nauczaniem, służył mu swym cierpieniem, służył mu wreszcie swą śmiercią i zmartwychwstaniem. To jest styl Chrystusowego życia, na którym powinna się wzorować twoja służba, wyrażona między innymi ofiarą cierpień.

Jakie zatem cechy powinna mieć ofiara składana w okresie prób i trudności, aby była w stylu Chrystusowej ofiary?

Poszukując odpowiedzi, zajrzyjmy do Dzienniczka świętej Faustyny. Wskazania, które tam odnajdujemy są bardzo cenne z uwagi na to, że przekazuje je sam Jezus. On uczył Świętą, jak ma przeżywać ofiarowanie się Jemu.

“W czasie rozmyślania usłyszałam te słowa: Córko moja, największą oddajesz mi chwałę przez cierpliwe poddawanie się woli mojej, a sobie skarbisz tak wielką zasługę, że ani postami, ani żadnymi umartwieniami nie osiągnęłabyś tego. Wiedz o tym, córko moja, że jeżeli wolę swoją poddajesz pod wolę moją, ściągasz na siebie wielkie upodobanie moje; ta ofiara jest mi miła i pełna słodkości, w niej sobie podobam, ona ma moc”.

W doświadczeniu kryzysu twoja wola staje w obliczu bardzo konkretnych i pozornie niszczących cię przeciwności. Nic nie idzie po twojej myśli. Wszystko, albo przynajmniej to, co najistotniejsze, zostaje zakwestionowane. To wysoki próg dla woli. Jego przekroczenie polega na wysiłku świadomego i dobrowolnego przyjęcia tego, co nie było w twoich planach, ale było w planach Jezusa. Znając bardzo dobrze swoje stworzenie, Jezus jest realistą i mówi o cierpliwym poddawaniu się Jego woli. On wie, że człowiek musi przejść w tym względzie proces dojrzewania. Przyjęcie Jego woli będzie często wymagać niejednej próby podejścia do przeżywanego problemu i niejednej ufnej modlitwy do Ducha Świętego o dar mądrości. Proces ten wymaga walki i właśnie to stanowi o jego wielkiej wartości w oczach Boga. Jezus mówi, że ten typ ofiary ma moc. To znaczy, może wyjednać u Jego Serca ogromne łaski dla tkwiących w różnych formach duchowej nędzy ludzi. Ofiara z własnej woli jest najtrudniejszą ofiarą, jaką może złożyć człowiek i właśnie dlatego w ocenie Jezusa jest wielkiej wartości oraz ma moc.

“Teraz cię pouczę, z czego się będzie składać ta całopalna ofiara w życiu codziennym, aby cię ustrzec od złudzenia. Wszystkie cierpienia przyjmiesz z miłością; nie trap się tym, jeżeli serce twoje często będzie doznawać odrazy i niechęci do tej ofiary. Cała moc jej zawarta jest w woli, a więc te uczucia przeciwne nie tylko nie obniżą w oczach moich tej ofiary, ale ją spotęgują”.

Jezus poucza Faustynę, że moc składanej przez człowieka ofiary skrywa się w postawie woli. Wola jest w nas władzą rozkazywania, jest źródłem niezależności i daje poczucie siły. Jezus zachęca, by się nie przerażać, gdy w obliczu doświadczanej próby pojawią się odczucia odrazy i niechęci. Tego typu odczuć nie można uniknąć. One są głęboko ludzkie, ponieważ nasza natura została stworzona dla piękna, dobra, miłości i braku cierpienia. Tutaj jednak, w ziemskim czasie, musimy doznawać braków, które budzą odczucie niechęci. Jezus wyjaśnia, że te odczucia nie obniżają wartości ofiary w Jego oczach, bo dla Niego ważne jest, co czyni wola. On wyczekuje na “chcę” twojej woli. Gdy w trudnych doświadczeniach składasz Jezusowi ofiarę, mówiąc: “chcę tego, czego Ty chcesz, wbrew niechęci i odrazie, które odczuwam”, wówczas wartość twej ofiary zostaje spotęgowana.

Decyzja woli jest istotą realizowania przykazania miłości Boga i bliźniego. O wartości ofiary nie decydują uczucia, lecz postawa woli. To dlatego Jezus mówił do Faustyny: “Wszystkie cierpienia przyjmiesz z miłością”. Innymi słowy, życie duchem Chrystusowej ofiary to nic innego jak realizowanie przykazania miłości – największego z przykazań – na poziomie woli, na poziomie owego “chcę”, wbrew własnej naturze, która się wzdryga.

“Przez śluby oddałam Ci się cała, już nic nie mam, co bym Ci ofiarować mogła. – Jezus mi powiedział: Nie ofiarowałaś mi tego, co jest istotnie twoim. Zagłębiłam się w sobie i poznałam, że kocham Boga wszystkimi władzami swej duszy; a nie mogąc poznać, co jest, co nie oddałam Panu, zapytałam: Jezu, powiedz mi o tym, a oddam Ci natychmiast z hojnością serca. – Jezus rzekł mi z łaskawością: Córko, oddaj mi nędzę twoją, bo ona jest wyłączną twoją własnością”.

Doświadczenie kryzysu ukazuje twoim oczom w jasnym świetle prawdę o twojej osobistej nędzy. Gdy zawalą się twoje plany, gdy popadniesz po raz kolejny w grzech, z którym tak bardzo się zmagałeś, gdy usłyszysz o sobie coś, co podetnie ci skrzydła, gdy mija czas młodości, a w różnych dolegliwościach pojawiają się pierwsze zwiastuny starości, gdy nagłe zdarzenie pozbawi cię dobrego zdrowia i możliwości bycia człowiekiem aktywnym i samodzielnym, wówczas dane ci będzie poznać najistotniejszą prawdę o sobie. Prawdę o tym, że wszystko jest w rękach Jezusa, a nie w twoich. Twoją własnością jest tylko nędza, a wszystko inne, od talentów i umiejętności poczynając, a na owocach działań kończąc, jest Jego. Jezus domaga się, by ta własność człowieka została mu oddana. Ona na równi z wysiłkiem woli stanowi istotę ducha ofiary i decyduje o jej jakości.

Oddawanie Jezusowi własnej nędzy nie jest czymś jednorazowym i krótkotrwałym. To jest długi proces. U większości ludzi trwa on całe życie i kończy go dopiero oczyszczający ogień czyśćca. Dlaczego jest to takie trudne? Bo uświadomienie sobie własnej nędzy i zaakceptowanie jej jest prawdziwym obumieraniem sobie. Tu nie chodzi tylko o to, byś w czasie trudnych prób, gdy realnie doświadczasz własnej ograniczoności, mówił Jezusowi: “Oddaję ci moją nędzę”. To, oczywiście, jest potrzebne. Chodzi o coś innego. Istotą oddania Jezusowi własnej nędzy jest takie jej przyjęcie, aby żyć z nią na co dzień, nie gorszyć się nią, nie załamywać się, a jednocześnie nie stracić nadziei w to, że jesteś bezgranicznie kochany. Nie dziw się zatem, że to długi proces.

“Wiem o tym, że ziarenko pszeniczne, aby mogło być pokarmem, musi być zniszczone i starte w kamieniach, tak i ja, abym była pożyteczna Kościołowi i duszom, muszę być zniszczona, chociaż na zewnątrz nikt nie dostrzeże mojej ofiary. O Jezu, chcę być na zewnątrz utajona”.

W Ewangeliach odnajdujemy liczne wypowiedzi Jezusa, w których mówi o umiłowaniu ofiar składanych w skrytości. “Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego” (Mt 6, 1); “Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę” (Mt 6, 2).

Przeżywanie ofiary w sposób dyskretny decyduje o jej jakości, o tym, jak będzie postrzegana przez Jezusa. Kryzys zawsze jest jakąś formą daru z cierpienia. Im bardziej jest ono ofiarowane na płaszczyźnie serca, im mniej jest wykrzyczane na zewnątrz, tym bardziej Bóg skłania się ku niemu. Ojciec ma upodobanie w ukrytej prawdzie (Ps 51, 8), przypomina Psalmista.

“Na ołtarzu miłości będzie płonąć czysta ofiara woli mojej; aby ofiara moja była doskonała, łączę się ściśle z ofiarą Jezusa na krzyżu. A kiedy pod wpływem wielkich cierpień zadrży natura moja, a siły duchowe i fizyczne zmniejszą się, wtenczas ukryję się głęboko w otwartej ranie Serca Jezusowego, milcząc jak gołębica, nie skarżąc się”.

Jest jeszcze jedna istotna rysa ducha Chrystusowej ofiary. Tak jak Jezus przez całe życie, a szczególnie w chwili krzyżowej śmierci, jednoczył się z Ojcem, tak i ty podczas składania własnej ofiary musisz jednoczyć się z Jezusem. W oderwaniu od Niego wszelkie twoje cierpienie jest tragedią, ofiara z cierpienia traci sens, jakiekolwiek duchowe wzrastanie jest niemożliwe. Najświętsze Serce Jezusa jest tym miejscem – przypomina święta Faustyna – gdzie dokonuje się twoja ofiara. To jedyne miejsce na jej złożenie. Krzyż Jezusa jest jedyną perspektywą dla twojego krzyża. Jezus nadał twojemu cierpieniu sens. Uczynił z niego akt miłości nadprzyrodzonej. Krzyż stał się najskuteczniejszą, chociaż najtrudniejszą zarazem formą doskonalenia miłości, w której dajesz siebie innym.