Kryzys jako droga wewnętrznego milczenia
Modlitwa zawierzenia Maryi na rozpoczęcie dnia
Maryjo, Matko milcząca! Stojąc pod krzyżem Syna, uczestniczyłaś w Jego niepojętym dla nas cierpieniu. Cierpliwie i w milczeniu znosiłaś miecz, który przenikał Twoje Serce. Zawierzam Tobie trudne doświadczenia mojej codzienności. Naucz mnie patrzeć z wiarą i poddaniem się woli Bożej na wszystko, czego doświadcza moje serce i pomóż znosić cierpliwie to, co we mnie samym, w moich bliźnich i moim środowisku jest dla mnie wyzwaniem. Amen.
Konferencja pierwsza
Usłyszeli trzej przyjaciele Hioba o wszystkim, co na niego spadło, i przyszli, każdy z nich z miejscowości swojej. Skoro jednak spojrzeli, z daleka nie mogli go poznać. Podnieśli swój głos i zapłakali. Siedzieli z nim na ziemi siedem dni i siedem nocy, nikt nie wyrzekł słowa, bo widzieli ogrom jego bólu. (Hi 1, 11-13)
Natura zadziwia nas pięknym i tajemniczym zjawiskiem, które nazywamy metamorfozą. Z dala od ludzkich oczu, w milczeniu, dokonuje się przemiana gąsienicy w powabnego motyla. Gdy nadchodzi właściwy czas, aktywność gąsienicy ulega całkowitej zmianie. Przestaje jeść, otacza się kokonem i czeka na cud przemiany zapisany w jej genach.
W świecie ludzkiego ducha funkcjonuje podobna prawidłowość. W historię twego życia wpisane jest doświadczenie kryzysów. Można je porównać do tych tajemniczych procesów metamorfozy, doświadczeń, w które wchodzisz kimś jednym, a wychodzisz kimś drugim. Mówiliśmy już wcześniej, że doświadczenie kryzysu burzy dotychczasowy porządek, w ramach którego funkcjonowałeś, który był ci dobrze znany, w którym potrafiłeś nazywać rzeczy i zjawiska, w którym czułeś się bezpieczny. Niszczy dotychczasową równowagę, byś mógł odnaleźć ją ponownie, ale już na głębszym poziomie, w przestrzeni bardziej przenikniętej Bożą mądrością. Gąsienica ma sobie właściwy wygląd, zainteresowana jest wyłącznie ziemią i liśćmi. Po procesie przeobrażenia przybiera odmienny kształt i piękno, i jako motyl staje się właścicielem przestworzy wypełnionych słońcem. Jakże inne są wówczas perspektywy widzenia.
Burząc porządek rzeczy, często w sposób niespodziewany i dramatyczny, kryzys stawia cię w milczącym osłupieniu. Milczenie jest sposobem przychodzenia Boga i sposobem Jego działania. Historie ludzi, którzy mają już za sobą doświadczenia twórczo przeżytych kryzysów, ukazują to milczenie jako drogę. Milczenie kryzysu i charakterystyczna dla niego milcząca obecność Boga mają sobie właściwy klimat. Milczenie doświadczane jako droga jest czymś zupełnie różnym zarówno od milczenia naturalnego, czyli przestrzeni ciszy wolnej od jakichkolwiek dźwięków, jak również od milczenia psychologicznego, które wyraża się poczuciem satysfakcji. Ono jest milczeniem biblijnym, początkiem i dynamiczną zasadą dogłębnej przemiany, która stawia cię w relacji do Ojca – Milczącej Obecności. “Jedno słowo wypowiedział Ojciec Przedwieczny, – pisze święty Jan od Krzyża – którym jest Jego Syn, i to Słowo wypowiada nieustannie w wieczystym milczeniu; w milczeniu też powinna słuchać Go dusza”. Milczenie jest sposobem działania Ojca. Ono zdumiewa nas do głębi, bo jest sprzeczne z doświadczanymi przez nas prawami tego świata. Nie tylko zdumiewa, lecz także przeraża, budzi bunt, wyobcowuje z dotychczasowego środowiska. Ojciec przemawia w milczeniu i jedynie milczenie może Go wyrazić. Kryzys jest uprzywilejowaną przestrzenią Jego działania, ponieważ – jak żadne inne doświadczenie – zabiera wszystko, co było dotychczas, a zostawia milczącą samotność. W niej możesz spotkać się z milczącym Ojcem.
Biblijne milczenie, które otwiera się przed tobą jako droga w momencie zaistnienia kryzysu, ma swoje etapy. Są one czymś na podobieństwo milowych słupków odmierzających dystans i wskazujących odległość dzielącą cię od celu.
Kryzys jako droga biblijnego milczenia rozpoczyna się totalnym osłupieniem w obliczu zaistniałej sytuacji,jakby milczeniem śmierci, w którym – na gruzach dotychczasowego życia – doświadczasz buntu oraz wielu pytań o sens, o przyczynę, o przyszłość. Pytań, podkreślmy to wyraźnie, najczęściej bez odpowiedzi. Milczenie Ojca jest tutaj absolutne. Z biegiem czas pytania wyciszają się, milkną, a pojawia się stan odrętwienia. Nie jest on jednak rezygnacją. Po przejściu burzy pytań człowiek sam staje się milczącym, wchodzi w milczenie. Wciąż towarzyszy mu milczenie Ojca. Gdy cisza wnętrza wystarczająco dojrzeje, gdzieś na dnie serca pojawia się iskra, ciche wyczekiwanie uwolnione od buntu. Ono jest początkiem spotkania z Ojcem; jest zwiastunem wewnętrznych i istotnych zmian, z których zrodzi się człowiek o głębszym patrzeniu na życie.
Prześledźmy etapy tego przedziwnego milczenia, aby móc później rozpoznać w kryzysie dar wyzwalającej, chociaż trudnej łaski, a nie przekleństwo, które zabiera wolność i dar samostanowienia o sobie.
Kryzys rozpoczyna się wstrząsem, czymś w rodzaju milczenia śmierci. Zaistniała sytuacja zabiera dotychczasowy porządek, równowagę i z początku wydaje się nie dawać żadnej alternatywy. Ta nowa rzeczywistość nie ma znanych ci punktów oparcia, jest przestrzenią, w której mnożą się pytania, i to bez odpowiedzi. Gdy pytasz siebie: dlaczego?, wszystko w tobie milczy. Gdy pytasz Ojca, On milczy. Gdy pytasz bliźnich, ich odpowiedzi, choć pełne słów, nie niosą ukojenia.
Przy głównej ulicy Damaszku, przecinającej miasto ze wschodu na zachód, w domu Judy, już od trzech dni przebywał niewidomy Szaweł. Przez te trzy dni nic nie jadł i nic nie pił. Pogrążony w mroku, całkowicie milczący, gdzieś w głębiach siebie przebiegał ruiny świata, który był kiedyś jego domem. W jednej chwili, około południa, cały ten świat przestał istnieć z powodu tajemniczej światłości, która wdarła się w jego życie i nie dając żadnych wyjaśnień, zniszczyła to, co z taką gorliwością i przez tyle lat budował. Pozostawiła go samego w obliczu ruin, z tysiącem pytań, w milczeniu, którego nikt z towarzyszy nie mógł zrozumieć. Te trzy dni w domu Judy były dla Szawła doświadczeniem nowym i dramatycznym. W kokonie duchowego mroku, milczenia i trudnych pytań rozpoczęła się przemiana. To z niej narodził się Paweł – Apostoł narodów (Dz 9, 1-19).
Znaleźć się w obliczu nowej rzeczywistości, którą przynosi kryzys, nie jest łatwo ani dla wielkich, ani dla małych tego świata. Prześladowany przez przedstawicieli swego narodu za głoszenie niepomyślnej przyszłości, Jeremiasz mówi w sercu: “Biada mi, matko moja, żeś mnie porodziła, męża skargi i niezgody dla całego kraju” (Jr 15, 10). Zwraca się następnie do samego Boga: “Naprawdę, Panie, czy nie służyłem Tobie jak najlepiej? Ilekroć otrzymywałem Twoje słowa, pochłaniałem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie rozkoszą i radością serca mego. Bo imię Twoje zostało wezwane nade mną, Panie, Boże Zastępów. Dlaczego mój ból nie ma granic, a moja rana jest nieuleczalna, niemożliwa do uzdrowienia? Jesteś więc dla mnie zupełnie jak zwodniczy strumień, niepewna woda” (Jr 15, 11. 16 i 18). Doświadczając kryzysu, Prorok porównuje działającego w jego życiu Boga do łożyska okresowej rzeki, dającej spragnionemu wędrowcy złudną nadzieję znalezienia wody i ugaszenia pragnienia. Gdzie tylko się nie zwróci, spotyka go trudne do uniesienia prześladowanie.
Ileż pytań w obliczu całkowitej ruiny swojego życia zadawał sprawiedliwy Hiob. “Niech przepadnie dzień mego urodzenia i noc, która rzekła: Poczęty mężczyzna. Dlaczego nie umarłem po wyjściu z łona? Po cóż mnie przyjęły kolana, a piersi dały mi pokarm? Po co się daje życie strapionym, istnienie złamanym na duchu?” (Hi 3, 3. 11. 20).
W tym pierwszym okresie kryzysu milczenie jest niezwykle dojmujące i wszechogarniające pomimo nawału pytań, które piętrzą się w głowie. Na te rodzące się pytania my sami nie potrafimy odpowiedzieć. Nie potrafią dać odpowiedzi również bliscy obok nas. Ojciec, podobnie, zdaje się wtórować temu milczeniu swoim milczeniem.
Dlaczego On milczy właśnie wtedy, gdy najbardziej potrzebujesz znaku od Niego? Dlaczego nie cofa doświadczenia, widząc twoją niemoc, twoje miotanie się i bezradność?
Dotykamy tutaj wielkiej tajemnicy. Po części jest nam ona odsłonięta w doświadczeniach świętych i błogosławionych. Droga do zrozumienia wiedzie przez szczere wyrzeczenie się swojej własnej perspektywy. Można to wyrazić innymi słowami: tym, czego najbardziej potrzebujesz, jest wyjście poza siebie, wyjście ku Jezusowi. Dopiero wówczas pojawi się w tobie przestrzeń, w której On czuje się nieskrępowany, by odpowiedzieć.
Pytania, które stawiasz w pierwszym okresie kryzysu, zdruzgotany zaistniałą sytuacją, chociaż bardzo logiczne i sensowne, są pytaniami zdradzającymi skoncentrowanie się na sobie. Dopiero gdy z upływem czasu milczenie dojrzeje i zrodzi ewangeliczną rezygnację z siebie, Ojciec da światło. Droga do odpowiedzi wiedzie przez nabieranie dystansu do własnej perspektywy widzenia. To jest klucz do zrozumienia kryzysu. To jest również klucz do przemiany. Stojąc nad ruinami tego, co było dotychczas twoim światem, przypominasz staw, w którym ktoś wzburzył wodę i zmącił ją. Tam wiele się dzieje i nic nie jest na swoim miejscu. Dopiero gdy woda ustoi się i wyklaruje, będziesz mógł zobaczyć dno; dopiero wówczas będziesz zdolny, by usłyszeć i przyjąć odpowiedź. Milczenie kryzysu jest drogą górską, po której trzeba się wspinać.
O tym, że nie jest to droga nizinna, lecz doga na duchową górę, mówi wspaniały sen o milczeniu znanego pisarza Antoine’go de Saint-Exupery’ego.
“Rozpętała się burza i noc przeciekała jak konwia pełna wody. Uparcie wspinałem się, aby spotkać Boga i zapytać Go o sens rzeczy… Ale na wierzchołku góry znalazłem jedynie ciężki blok czarnego granitu, który był Bogiem.
– A więc to On, powiedziałem do siebie, niezmienny i nieskorumpowany. Wciąż jednak miałem nadzieję, że nie będę musiał wracać do mojej samotności.
– Panie, powiedziałem do Niego, poucz mnie. Spójrz: moi przyjaciele, moi towarzysze i moi poddani są dla mnie niczym więcej niż marionetkami. Trzymam ich w moich rękach i poruszam tak, jak chcę. Nie dręczy mnie to, że są mi posłuszni, bo dobrą jest rzeczą, gdy moja mądrość w nich przebywa. Dręczy mnie jednak to, że stali się moim odbiciem, co czyni mnie bardziej samotnym niż trędowatego. Gdy się śmieję, oni też się śmieją. Gdy nic nie mówię, wyglądają ponuro. To prawda, że tylko ja mogę dać im życie. Jednak nic za to nie otrzymuję, bo w tym ich niepohamowanym pragnieniu otwarcia się na moje słowa słyszę jedynie mój własny głos, który powraca do mnie jak lodowate echo świątyni. Dlaczego miłość mnie przeraża i czego mogę oczekiwać od miłości, która jest jedynie mnożeniem mnie samego?
Jednak blok granitu, ociekający szarym deszczem, pozostał dla mnie nieprzenikniony. – Panie, powiedziałem do Niego, ponieważ dostrzegłem czarnego kruka siedzącego na pobliskiej gałęzi, doskonale rozumiem, że milczenie przystoi Twojemu majestatowi. Ja jednak potrzebuję znaku. Kiedy skończę moją modlitwę, rozkaż temu krukowi, aby odleciał. Będzie to jakby mrugnięcie oka Kogoś innego niż ja i już dłużej nie będę na świecie sam. Będę z Tobą połączony znakiem zaufania, chociaż niewyraźnym. Proszę jedynie o znak, że jest tutaj Ktoś, kto mnie rozumie.
Patrzyłem na kruka, ale on się nie poruszył. Wówczas skłoniłem się przed granitową ścianą.
– Panie, powiedziałem do Niego, masz rację. Naprawdę nie przystoi Twojemu majestatowi poddawać się moim poleceniom. Gdyby kruk odleciał, napełniłoby mnie to smutkiem. Taki znak mógłbym bowiem otrzymać tylko od kogoś, kto jest mi równy, od kogoś takiego jak ja, a więc ode mnie samego, od odbicia moich pragnień. I znowu musiałbym powrócić do mojej samotności”.
To piękny tekst, który trzeba przeczytać kilka razy, by odkryć jego przesłanie i mądrość. Sen o milczeniu uchyla nieco zasłonę, za którą skrywa się tajemnica milczenia Ojca. Jego milczenie nie oznacza Jego nieobecności. To milczenie jest Jego odpowiedzią. Doskonała miłość Ojca nie może podążać ścieżką twojego sposobu widzenia. On daje odpowiedzi, ale w sposób, który opisał cytowany wcześniej poeta: “Panie, nie dałeś mi nic z tego, o co prosiłem, ale dałeś mi wszystko, czego potrzebowałem, i to jakby wbrew mojej woli. Modlitwy, których nie zanosiłem, zostały wysłuchane. Bądź pochwalony, Panie mój, bo nikt z ludzi nie ma więcej niż ja”.
Do zrozumienia tej tajemnicy potrzeba pokory. Sposób, w jaki Ojciec nas kocha i kształtuje, nie jest w pełni dostępny naszemu poznaniu. Jego pełnia pojawi się w niebie. Tutaj potrzebujemy ufności dziecka, by zrozumieć chociaż tyle, że milczenie jest sposobem kochania.