Pełnia twórczości – Pisarz w Granadzie

Klasztor de Los Mártires



Jan od Krzyża nie dotarł jeszcze na miejsce swego przeznaczenia: przybył bowiem do Granady jako przeor klasztoru. Towarzyszenie mniszkom miało charakter przypadkowy. Tak więc po zakończeniu Mszy św. w domu doni Anny, szybko opuszcza siostry i udaje się do swego klasztoru, wspinając się po Cuesta de los Gomeles ku wzgórzu Alhambry. Bracia ugościli go z wielką radością i prostotą. Wspólnota oczekiwała go od czerwca ubiegłego roku, kiedy to wybrany został przeorem na miejsce Augustyna od Trzech Króli. Ten ostatni otrzymał nominacje, na rektora nowego kolegium w Salamance, utworzonego l czerwca 1581, i opuścił klasztor w Granadzie. Jan spotkał tu wielu zakonników, których znał z Baeza i z Calvario. Wspólnota była niewielka i uboga, brakowało wszystkiego, oczekiwano go więc z niecierpliwością.

W pierwszych dniach zapoznał się z zakonnikami, z historią i obecnym stanem domu zakonnego. Pierwsze dziewięć lat obecności karmelitów bosych w Granadzie obfitowały w wydarzenia bolesne, a jeszcze i teraz fundacja wymagała wzmocnienia. Ojciec pragną poznać j ej problemy, aby odpowiednio pokierować swoją działalnością.

Wiosną 1573 przybył do Granady ojciec Baltazar od Jezusa z dwoma zakonnikami z zamiarem założenia klasztoru. Promotorem fundacji był don Luis Hurtado de Mendoza, hrabia Tendilla, komendant twierdzy Alhamnbra i kapitan generalny królestwa Granady. Gościł on przez pewien czas zakonników w pałacu Alhambra, do chwili znalezienia przez nich miejsca odpowiedniego na klasztor.

Tu jednak zaczynają się kłopoty. Z powodów związanych z ostatnią wojną z rebeliantami moryskami, pojawiła się swoista rywalizacja pomiędzy hrabią a dwoma innymi autorytetami w mieście: arcybiskupem i przewodniczącym Trybunału. Bosi ponoszą tego konsekwencję.

Wystarczyło, że korzystali z pomocy hrabiego, aby arcybiskup odrzucił prośbę o zezwolenie na założenie klasztoru w “starej dzielnicy chrześcijańskiej”. Mogli zatrzymać się jedynie w Albaicin, zamieszkałym przede wszystkim przez moriscos, nawróconych

powierzchownie. Bosi, z braku lepszej możliwości, zaakceptowali tę sytuację, obejmując klasztor obok kościoła San Gregorio Magno, opuszczony dopiero co przez trzewiczkowych. Szybko zorientowali się, że życie w takich warunkach staje się nie do zniesienia: wrogość, brak jałmużny, kłopoty z wyjściem do miasta. Muszą opuścić to miejsce, ale arcybiskup nie proponuje im innego.

Interweniuje jeszcze książę Tendilla ofiarowując kościół i klasztor w obszarze swojej jurysdykcji, na wzgórzu Alhambra. Jako kościoła mogliby używać małej kaplicy, zbudowanej przez Izabelę Katolicką na pamiątkę zamęczonych tam chrześcijan. Zamieszkać zaś mogą w przyległym domku, przeznaczonym pierwotnie dla kapelana. Bracia akceptują propozycję i w krótkim czasie przenoszą tam niewielki swój dobytek.