W służbie wszystkich
Specjalna uwaga, jaką ojciec Jan poświęca dwom wspólnotom braci i sióstr, nie wyczerpuje całkowicie jego aktywności życiowej. Wiele osób zwraca się do klasztoru, inne odwiedza osobiście.
Z powodu pewnego odizolowania klasztoru Los Mártires, ojciec Jan nie może w swym apostolstwie zwrócić się do dużej liczby osób, zebranych w kościele, jak to było w Baeza. Jednakże Karmel zdobywa sobie krok po kroku rangę centrum duchowego, zwłaszcza odkąd przebywa tam ojciec Jan. Wstępują do klasztoru bogaci, aby dawać i biedni, aby prosić o pomoc; jedni i drudzy aby się wyspowiadać lub porozmawiać na tematy duchowe. Ta sama postawa gościnności i pomocy wszystkim potrzebującym przejawia się w stosunkach ze świeckimi. Zakonnicy zauważają: “W mieście Granadzie przychodziła zazwyczaj pewna mulatka o imieniu Potencjana, a także inna, która, jak mi się wydaje, nazywała się Izabela od Jezusa, i inni ubodzy ludzie. Nie było tu żadnego względu na pochodzenie czy interes. Pomagał biednym z równą gorliwością, co osobom znaczącym, które przychodziły wyspowiadać się u niego” (Baltazar od Jezusa).
Wielu ludziom prostym, od niedawna nawróconym, które z trudnością
poznawały katechizm, każdego tygodnia poświęcał kilka godzin na kierownictwo duchowe. Taka postawa może być zaskakująca u pisarza tej miary, co Jan od Krzyża, który miał uzdolnienia do tworzenia dzieł wiekopomnych, ale rezygnował z nich, poświęcając swój czas żywym osobom, oczekującym jego rady i pomocy.
Tak biedacy jak i żebracy Granady zdawali sobie sprawę, że nowy przeor Los Mártires stworzył w klasztorze klimat szlachetności i wielkoduszności. Przybywali więc tłumnie. Brat furtian otrzymał polecenie, aby nie odprawiać nikogo bez obdarowania czymkolwiek, chociażby małą rzeczą, czym tylko możliwe. Zaskakujący był fakt, że zapasy nie wyczerpywały się, w szczególności zboże, o które ludzie prosili najczęściej. Powiedzieliśmy już, że Jan daje nie tylko to, co zbywa w klasztorze, ale wszystko, co ma, toteż wspólnota nieraz cierpi niedostatek.
Pragnienie pomagania wszystkim, nawet bez wyraźnego żądania, jeśli tylko istnieje potrzeba, prowadzi czasami do rozproszenia sił. Niektórzy z jego penitentów, jeśli spotkanie przedłużało się, byli zapraszani na posiłki do klasztoru, zamiast schodzić do miasta. Pewien kapłan, mistrz Nunez, wstępuje często, aby wyspowiadać się u przeora. Ten, kto zauważył zużytą tunikę Ludwika od św. Anioła, dostrzegł również, że stara sutanna kapłana
nadaje się bardziej na relikwię, niż na ubiór. ojciec Jan na oko ocenia rozmiary i szuka pieniędzy, aby kupić mu nową. Kiedy mistrz Nunez przybył ponownie, ofiaruje mu ją dyskretnie, chcąc zrobić niespodziankę. Niespodzianka spotkała jednak jego samego, gdy ksiądz odrzucił podarunek i powiedział: “Proszą nie sądzić, że chodzę tak ubrany, ponieważ jestem biedny, ale ponieważ chcę prawdziwie służyć Bogu”. Jan od Krzyża znalazł w nim pokrewną duszę. Nieraz też będzie przypominać swoim współbraciom tę lekcję pokory i ubóstwa.
Jedną z osób, z którą łączyły ojca Jana szczególne więzy zaufania i przyjaźni, była Juana de Pedraza, młoda, dwudziestopięcioletnia panna, która wybrała go sobie na spowiednika. Wiele rzeczy wywołuje zaskoczenie: Jan rozumie ją wpierw, zanim ona coś powie, zna jej problemy i oczekiwania. Oto kilka drobnych przykładów. Pewnego dnia, gdy skończyła spowiedź, prosi ją, by chwilę została w kościele lub poczekała przy wejściu do klasztoru aż do określonej godziny. Dzięki temu uniknęła straszliwej burzy, która rozszalała się akurat w tym czasie. Kiedy Jan od Krzyża został przeniesiony do Segovii, Juana martwi się, że nie będzie do niej pisać, że zapomni o niej będąc członkiem zarządu generalnego…, podczas gdy ona samotnie będzie doświadczać nocy ciemnej. Jego zaufanie i przyjacielskie napomnienia zawarte w liście powodują, że odczytujemy w nim ogromną głębią człowieczeństwa i ogromny ładunek duchowy. Pisze tak na wstępie: “Nie wiem, jak mogłabyś ośmielić się myśleć, że o Tobie zapomnę. Złości mnie czasami, gdy pomyślę, że Pani wierzy w to, co mówi… Teraz tylko tego brakuje, żebym Panią zapomniał, jak mogłoby się to stać z czymś, co obecne jest we wnętrzu tak, jak to jest w Pani przypadku. Ponieważ znajduje się Pani w ciemności i pustce ubóstwa duchowego, myśli Pani, że tak dzieje się ze wszystkimi. Ale to nic dziwnego, ponieważ w takich okolicznościach ma się wrażenie, że nawet Bóg nas opuścił” (List z 12 października 1589).
Podczas wędrówek przydarzały mu się również przykre incydenty, które znosił jednak z dobrym humorem. Gdy znajdował się na ulicy, a było to w okresie karnawału, ktoś wylał mu na głową kubeł wody. Jan zniósł to milcząc i poszedł dalej. Inny przypadek ma raczej charakter duchowy. Opowiadał go potem siostrom Bosym, od których właśnie wychodził. Na środku drogi spotkała go pewna kobieta z dzieckiem na ręku. Mówi mu, że to jego dziecko i że musi łożyć na jego utrzymanie. Jan zdziwił się i przystanął na chwilę. Pyta, ile lat ma to
dziecko? Kobieta odpowiada, że rok i że jego matka jest młodą osobą z dobrej rodziny, i nigdy nie opuszczała Granady. Jan wykrzykuje: “To jest dziecko wielkiego cudu. W rzeczy samej nie ma jeszcze roku, jak jestem w Granadzie, a przedtem byłem nie bliżej niż sto mil od tego miasta”. Nie brak mu było poczucia humoru.