Pierwszy bilans
Podsumowując wszystkie fakty, wrażenia i niezapomniane radości, Teresa pisze: “Widziałam więc ten domek, jeszcze niedawno nie do zamieszkania, teraz zaś ożywiony takim duchem, że i ja mogę znaleźć tu coś dla swego zbudowania. Czułam się więc na siłach opisać ich sposób życia, ich umartwienia i modlitwy, a także dobry przykład, który dawali. Odwiedziłam pewnych ludzi, mieszkających w sąsiedztwie. Nie mogli oni się nachwalić ich świętości i ogromu dobra, jakie wyświadczyli w sąsiednich wioskach. Tak więc bez ustanku dziękowałam Panu, odczuwając ogromną radość wewnętrzną, że oto widzę początek wielkiego dzieła, mogącego dać wiele korzyści naszemu Zakonowi i przysłużyć się Bogu.
Oby spodobało się naszemu Panu poprowadzić tę sprawę dalej, a spełni się moje najgorętsze pragnienie. Kupcy, którzy ze mną przybyli, stwierdzili, że za żadne skarby świata nie zrezygnowaliby z takiej wizyty. Jak pociągająca może być cnota. Ocenili wyżej ubóstwo niż całe własne bogactwo. Ubóstwo bowiem dało im radość i podniosło ich na duchu” (Fundacje 14,11).
Ostatnia część opowiadania matki Teresy jest nie mniej znacząca i dotyczy tematów omawianych z ojcami: “Rozmawiałam z ojcami o kilku problemach. Ja, która jestem biedna i słaba, prosiłam ich szczególnie o to, by nie byli tak surowi w praktykach pokutnych. Ponieważ kosztowało mnie to wiele i tak długo modliłam się do Pana, aby dał mi spotkać takich ludzi, i widząc w dodatku dobry początek, tym bardziej obawiałam się, by szatan nie osłabił ich ducha, zanim spełnią się moje nadzieje. Będąc niedoskonała i małej wiary, nie sądziłam, że jest to dzieło Boże i przymnoży Mu chwały. Oni natomiast posiadając wiele cnót, których mnie brakowało, nie zważali na moje prośby, aby złagodzić swe praktyki” (Fundacje 14,12).
Stan duszy Teresy, po obejrzeniu tego wszystkiego, odzwierciedla się w zakończeniu kroniki z podróży: “Wyjechałam bardzo zadowolona, choć nie dość chwaliłam Boga za tak wielką łaskę. Oby się spodobało Panu tak dobremu, żebym okazała się godna, aby Mu służyć w tak wielkim dziele, amen. Zrozumiałam, że ta łaska jest większa niż pozwolenie mi na zakładanie klasztorów żeńskich” (Fundacje 14,12).
Tak kończy się ten rozdział historii, najbardziej godny uwagi, najbardziej bezpośredni i z najgorętszym duchem napisany spośród innych relacji o odnowie Karmelu w miejscu tak odległym i nieznanym. Teresa pomyślała także o tym ostatnim elemencie i oceniła go pozytywnie. Zrozumiała rzeczywiście, że w końcu łatwiej było otrzymać zezwolenie na fundację w dalekim i nieznanym miejscu. Gdyby chodziło tu o “imponujący dom”, przełożeni obawialiby się dać pozwolenie w obawie przed reakcją innych zakonników (Fundacje 13,4).
Mamy wiadomość o podróży ojca Jana do Medina del Campo, gdzie spotyka się z matką Teresą. Było to z pewnością w lutym 1569, na kilka dni przed jej udaniem się do Duruelo. Może więc Jan towarzyszył Matce w podróży do ich maleńkiego klasztoru? Faktem jest, że tam w Medina prosi go Matka o naukę dla swych córek. Ojciec Jan mówi do nich stojąc przed kratą chóru. Po zakończeniu przenoszą się wszyscy do rozmównicy. Dwoje Świętych modli się razem. Istnieją świadectwa o tym, jak to wyglądało po żeńskiej stronie kraty: “Padła twarzą i ustami do ziemi. W tym samym momencie wszystkie zakonnice uklękły i prosiły Sługę Bożego, aby kazał jej wstać. On zaś miękkim głosem odpowiedział: zostawcie ją tak w prochu ziemi, ponieważ jej tak dobrze. Po jakimś czasie poprosił ją, by wstała. matka Teresa podniosła się, a na jej twarzy widoczna była ogromna radość”.