Pamiętna wizyta
Najbardziej oczekiwano odwiedzin matki Teresy. Ona sama świetnie spełniła rolę kronikarza tego wydarzenia. Powinniśmy być jej wdzięczni za tak szczegółowe opowiadanie, ponieważ obydwaj “jej” pierwsi bracia postanowili milczeć na temat początków w Duruelo i pozostawić wyłącznie Bogu wszystko to, co się wydarzyło w Jego służbie i w służbie bliźniemu. Teresa wspomina, że inauguracja odbyła się w 1568 i porównuje dom w Duruelo ze “stajenką betlejemską, ponieważ nie sądzi, żeby tu mogło być lepiej” (Fundacje 14,6).
Śledzimy krok po kroku opowiadanie Teresy, która opisuje kolejno: przybycie i spotkanie z ojcem Antonim; odwiedziny kościółka ozdobionego krzyżami i czaszkami; lokalizację pomieszczeń i szczególny sposób modlitwy braci; apostolstwo i jego dobre owoce wśród okolicznych mieszkańców; rozmowę z zakonnikami; uwagi o ich stylu życia i odpowiednie zalecenia.
“W pierwszym tygodniu wielkiego postu następnego roku (w końcu lutego 1569) wracając z fundacji w Toledo przejeżdżałam przez te strony. Przybyłam rankiem. Ojciec Antoni od Jezusa zamiatał akurat przed drzwiami kościoła ze swym żywym i wesołym wyrazem twarzy. Powiedziałam do niego: A to co, ojcze? Gdzie twój honor? On odpowiedział mi z wielką radością: Przeklęty niech będzie czas, gdy dbałem o niego” (Fundacje 14,6).
Dalej kontynuuje na temat dalszych wrażeń swoich i towarzyszy podróży: “Weszliśmy do kościoła. Zdziwiłam się widząc ukwieconego Chrystusa i inne oznaki gorącego ducha. Nie tylko ja byłam zdumiona. Dwaj kupcy, moi przyjaciele, którzy z Medina przywędrowali tu ze mną, mieli łzy w oczach. Było tu tyle krzyży i tyle czaszek! Nie mogę zapomnieć małego, drewnianego krzyża, wiszącego nad kropielnicą. Przyklejony był do niego papierowy wizerunek Chrystusa. Pobudzał on bardziej do pobożności, niż jakieś słynne dzieło sztuki” (Fundacje 14,6).
Po tych, tak bardzo osobistych wrażeniach związanych z Chrystusem, następują inne, dotyczące domu i jego mieszkańców: “Chór mieścił się na poddaszu, które w środkowej części było wystarczająco wysokie i pozwalało recytować oficjum. Trzeba było jednak schylić się mocno, żeby wejść i wysłuchać Mszy św.
W dwóch rogach przy kościele znajdowały się dwie niewielkie pustelnie, w których nie dało się stanąć. Można było tylko siedzieć lub leżeć. Były pełne siana z powodu zimna, tak więc ojcowie niemal dotykali głową dachu. Dwa okienka wychodziły na ołtarz, dwa kamienie służyły za oparcie. Również i tu liczne krzyże i czaszki. Widziałam potem, że po skończeniu jutrzni nie odchodzili, ale pozostawali na modlitwie aż do prymy. Byli nią tak pochłonięci, że nie zauważyli, iż ich habity były pokryte śniegiem” (Fundacje14,6).
Jeszcze drobna wzmianka o dwóch zakonnikach napotkanych w Duruelo z ojcami Antonim i Janem, po czym nasz kronikarz przechodzi do opisu wypraw apostolskich swoich braci.
Styl ich jest taki sam, jak ten, który wypróbował i praktykował Jan będąc sam: “Wychodzili głosić słowo Boże do wielu okolicznych wiosek, pozbawionych możliwości katechezy; dla mnie jest to jeszcze jeden powód do radości, że klasztor został założony właśnie w tej okolicy. Powiedziano mi, że w okolicy nie było żadnych innych klasztorów, ani żadnej innej możliwości słuchania słowa Bożego. Była to wielka szkoda. W bardzo krótkim czasie otoczono ich wielkim szacunkiem, na który zasłużyli, co mi sprawiło wielką radość. Chodzili więc, jak powiedziałam, o milę lub dwie stąd, boso, gdyż w owym czasie nie nosili w ogóle obuwia, co później im jednak zalecono, mimo śniegu i zimna. Po wygłoszeniu kazań i wyspowiadaniu powracali późno do klasztoru, aby coś zjeść. Zawsze wydawało im się, że zrobili za mało” (Fundacje 14,8).
Na temat ich wędrówek Matka dodaje jeszcze, że “jedzenia mieli więcej niż było potrzeba, gdyż mieszkańcy okolicy przynosili im wciąż duże ilości. Chodzili oni także spowiadać okolicznych właścicieli ziemskich, którzy ofiarowywali im większe domy i lepsze tereny” (Fundacje 14,9).