Noc i świt – przeobrażenie w Toledo

Mistyczne i poetyckie przeżycie



W wyniku dziwnej reakcji to, że był pozbawiony podstawowych rzeczy, wywołuje u niego gwałtowny wybuch mistyki i poezji. Może zadziałało tu prawo kompensacji, a może nagość duszy wyzwala najgłębsze pokłady duchowych energii. Jak by nie było, w najmniej na pozór sprzyjających okolicznościach Jan od Krzyża rozwija niewyobrażalną wręcz pracę twórczą.

Ze szczególnym nabożeństwem i radością lubi celebrować Mszę w dwa święta chrześcijańskiego kalendarza, a mianowicie w Boże Narodzenie i w Boże Ciało. W te dni on sam zajmuje się przyozdabianiem kościoła, organizowaniem procesji, a nawet układa pieśni i wiersze, by misterium mogło się odbyć w atmosferze radosnej wspólnoty. Tym razem musi je obchodzić sam, i to w zamknięciu. W Boże Narodzenie nie będzie ani Dzieciątka Jezus, ani szopki, ani świateł, ani pastorałek, ani rodziny. Boże Ciało upłynie bez Mszy i Komunii świętej.

Jak zareaguje na tak przytłaczającą sytuację ten kontemplatyk? Mistyczną żywotnością i lirycznym śpiewem, czyli tworzeniem mistycznych pieśni. Synteza ta musiała zachodzić w jego duszy już od dawna, do nas dociera jednak w postaci nagłego objawienia. Wydaje się wręcz nieprawdopodobne, by debiutujący dopiero i nie mający dotąd nic na swym koncie poeta osiągnął taką perfekcję formy i treści.

Boże Narodzenie czci w więzieniu układając w myśli kilka romanc, w których opiewa długie dzieje historii zbawienia. Jako punkt wyjścia przyjmuje odwieczny zamysł Boga, by objawić się poprzez wcielenie Syna, stworzenie człowieka i świata, pełne nadziei okrzyki ludzkości, proroków aż do Symeona, realizację Wcielenia, narodziny Jezusa. Wychodząc od takiego bogactwa treści teologicznych, wyraża w prostych formach intensywne przeżycie religijne.

To samo powtarza się w dzień Bożego Ciała. Nie ma możności odprawić Mszy i przyjąć Komunii, nie mówiąc o urządzeniu procesji takiej, jak lubi. I tak samo jak poprzednio wygląda odwet mistycznego poety, który zabiera się do pisania tym razem “Zródła”. Zródłem jest dobroć nieskończonego Boga, rozprzestrzeniająca się i objawiająca człowiekowi w różnoraki sposób. Wierzący otrzymuje ją i dostrzega w półmroku wiary: “choć jest noc”.

Zostaje jeszcze trzecia i najbardziej godna uwagi kompensacja, Pieśń duchowa. Siedząc w ciasnym, ciemnym pomieszczeniu, wydzielającym “brzydkie zapachy”, niemal “w grobie”, pozbawiony wszelkiej możliwości ruchu, ojciec Jan pisze poemat tchnący otwartą przestrzenią, ruchem i zapachem w stopniu większym niż jakikolwiek inny utwór z poezji hiszpańskiej. Jest to coś więcej niż poetycka ucieczka: jest to modlitwa i mistyczna pieśń: “Gdzie się ukryłeś, Umiłowany”.

Ocieramy się tu o tajemnicę, jakiej nie są zdolni wyrazić ani teolog, ani artysta. “Na najwyższe szczyty poezji hiszpańskiej dociera nie artysta, a święty, i to dociera na nie po najtrudniejszej drodze własnej doskonałości” (Jorge Guillen).