Dzień trzeci
Pierwsze rozważanie
9. «Jeśli Mnie kto miłuje, będzie strzegł słów moich, a Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i mieszkanie u niegouczynimy».
Oto Mistrz jeszcze raz wyraża swoje pragnienie zamieszkania w nas. «Jeżeli Mnie kto miłuje!» Miłość, oto to, co pociąga, to, co sprowadza Boga do swego stworzenia: nie chodzi tu o miłość zmysłową, ale o miłość, która «mocna jest jak śmierć» i «wody mnogie nie mogą ugasić miłości».
10. «Ja miłuję Ojca» i «zawsze czynię to, co się Jemu podoba». Tak mówił Mistrz święty, a każda dusza, która chce żyć w łączności z Nim, musi także żyć według tej maksymy. Dobre upodobanie Boże powinno być jej pokarmem, jej codziennym chlebem. Ona powinna pozwolić całkowicie się spalać we wszystkich upodobaniach Ojca, na wzór wielbionego jej Chrystusa. Każdy przypadek, każde wydarzenie, każde cierpienie, jak i każda radość jest sakramentem, który jej daje Boga. Ona również nie czyni już różnicy między tymi sprawami, ale je pokonuje, ona je przekracza, aby, ponad tym wszystkim, odpocząć w samym tylko swoim Mistrzu. Ona Go “wynosi” bardzo wysoko “na górę swego serca”, tak, “wyżej niż Jego dary, pociechy, wyżej niż słodycze, jakie spadają od Niego”. “Właściwością miłości jest nieszukanie nigdy siebie, nie zachowywanie niczego dla siebie, lecz oddawanie wszystkiego temu, którego się miłuje”. “Szczęśliwa dusza, która miłuje” w prawdzie; “Pan stał się jej jeńcem przez miłość”!
Drugie rozważanie
11. «Umarliście i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu». Oto święty Paweł przychodzi, aby dać nam światło, aby nam oświecić ścieżkę przepaści. «Umarliście!» Co to znaczy? Znaczy to tylko, że dusza, która pragnie żyć w łączności z Bogiem “w niezdobytej twierdzy świętego skupienia”, powinna być “odłączona, ogołocona, oddalona od wszystkich rzeczy” (co do ducha). Ta dusza “znajduje w sobie zwykły stok miłości, który prowadzi ku Bogu, cokolwiek by czyniły stworzenia; ona jest niezwyciężona przez rzeczy, które” przemijają, “albowiem ona przechodzi ponad nimi, zmierzając do Boga”.
12. «Quotidie morior». «Każdego dnia umieram», umniejszam się, każdego dnia coraz bardziej się wyrzekam, aby we mnie wzrastał i był wywyższany Chrystus. Ja “mieszkam” zupełnie mała “w głębi mego ubóstwa”, widzę “moją nicość, moją nędzę, moją niemoc, spostrzegam, że jestem niezdolna do postępu, do wytrwałości, widzę mnóstwo moich zaniedbań, moich braków, jawię się w moim niedostatku”, “padam na twarz w mojej nędzy, uznając moją udrękę, wystawiam się na miłosierdzie» mego Mistrza. «Quotidie morior», umieszczam radość mojej duszy (oczywiście, co do woli, a nie co do wrażliwości) w to wszystko, co może mnie spalać, niszczyć, poniżać, albowiem chcę uczynić miejsce memu Mistrzowi. To już nie ja żyję, ale On żyje we mnie: już nie chcę “żyć moim własnym życiem, ale być przekształconą w Jezusa Chrystusa, aby moje życie było bardziej boskie niż ludzkie” i żeby Ojciec, pochylając się nade mną, mógł rozpoznać obraz umiłowanego Syna, w którym On ma upodobanie.