o. Szczepan T. Praśkiewicz OCD
Znana wszystkim największa dotychczas propagatorka orędzia św. Edyty Stein – Teresy Benedykty od Krzyża w Polsce, bo tłumaczka jej pism i autorka książek i licznych artykułów – s. Immakulata Adamska, traktując o maryjności świętych i wybitniejszych postaci Karmelu, stwierdza, że maryjność ta charakteryzuje się różnorodnymi aspektami, mianowicie: eklezjalnym – maryjność św. Teresy od Jezusa, kenotycznym – maryjność św. Jana od Krzyża, mistycznym – maryjność o. Michała od św. Augustyna i Kunegundy Siwiec, trynitarnym – maryjność bł. Elżbiety od Trójcy Przenajświętszej, zażyłościowym dziecka z matką – maryjność św. Teresy od Dzieciątka Jezus, i w końcu egzystencjalnym – maryjność św. Edyty Stein (1).
Druga znana w Polsce propagatorka doktryny Edyty Stein, pani prof. Anna Grzegorczyk z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, umiejscawia swoje rozważania o maryjności św. Teresy Benedykty od Krzyża w kontekście poszukiwań wzorców geniuszu kobiecego, i wskazuje w Maryi z Nazaretu, idąc oczywiście za Edytą Stein, nie tylko wzór wzorów, ale wręcz archetyp kobiecości (2).
Obydwie powyższe intuicje, tj. owa egzystencjalna s. Immakulaty, jak i ta wzorcowa czy typiczna (od łac. typus) i przeciwstawiona współczesnym tendencjom feministycznym p. Grzegorczyk, są nader trafne i nie wolno ich zlekceważyć.
W naszym przedłożeniu, szanując powyższe intuicje i odwołując się do nich, a także czerpiąc z myśli ks. bp. Marka Jędraszewskiego z Poznania i naszego współbrata, o. Jerzego Zielińskiego, którzy też zajęli się ex professo mariologią Edyty Stein (3), oraz mając na uwadze rezultaty innych publikacji w tym przedmiocie (4), przedstawimy maryjność św. Teresy Benedykty od Krzyża w kluczu jej autentyczności i zgodności z posoborowymi wytycznymi Kościoła i wskazaniami teologii dotyczącymi miejsca i roli Najświętszej Dziewicy Maryi w ekonomii zbawienia, którymi Edyta Stein, uprzedzając czasy – a jest to charakterystyczna cecha świętych, ustawicznie otwartych na głos Ducha Świętego – żyła już w latach trzydziestych ubiegłego stulecia. Tym samym włączyła się ona ze swoimi przemyśleniami w nurt karmelitańskiej mariologii, która – także dzięki intuicji św. Teresy z Lisieux – wskazywała i nadal wskazuje w Maryi z Nazaretu Matkę, a nawet Siostrę, bardziej niż Królową.
1. W harmonii z maryjnym patrymonium Karmelu
Maryjną duchowość Karmelu, która w duchu posoborowego aggiornamento doczekała się za naszych dni gruntownej rewizji, bazującej rzetelnie na źródłach, cechowała zawsze pewnego rodzaju ewolucja, dążąca do ustawicznie pogłębiającej się miłości do Najśw. Dziewicy, i – w konsekwencji – do coraz intymniejszej z Nią zażyłości. Wyrażało się to także w tytułach, jakimi Karmel obdarzał Maryję. Początkowo była Ona dla eremitów karmelitańskich Patronką i Królową, Panią miejsca (Domina loci), jakie obrali sobie na Górze Karmel; potem, wzrastając z Maryją w zażyłości i doświadczając Jej macierzyńskiej opieki, której zewnętrznym znakiem stał się szkaplerz, zaczęli oni nazywać Ją Matką, aby w końcu, jako Fratres (Bracia) Beatissimae Virginis Mariae de Monte Carmelo, uważać Ją za swoją Siostrę, tj. za osobę, z którą zażyłość osiąga taki stopień, że można zwracać się do niej per “ty” (5). Syntetyzuje to najlepiej w swoim monumentalnym dziele znany mariolog Zakonu, o. Nilo Geagea, który pisze m.in.: “Zachęceni dynamiką swojego charyzmatu, dążącego do głębi, do rodzinności, do całkowitości, (karmelici) chcieli wzajemnie, aby Maryja była wszystka dla nich: by była efektywnym członkiem ich rodziny, ich Panią, ich Matką, ich Siostrą. Chcieli ją widzieć jako tworzącą ich organizm, po prostu jako Karmelitankę, i to Karmelitankę par eccellence: ozdobny kwiat i płodną winnicę Karmelu, źródło ich piękności, przyczynę ich płodności, ostateczną rację ich istnienia” (6).
Niewątpliwie, jedynie dlatego, że karmiła się taką maryjną duchowością Karmelu, Teresa z Lisieux mogła stwierdzić – wbrew duchowi swoich czasów, bardzo gloryfikujących i wywyższających Matkę Chrystusa – że Maryję z Nazaretu, bardziej niż Królową, należy nazywać Matką, i trzeba ukazywać Ją w kaznodziejstwie nie jako wywyższoną ponad chóry aniołów i niedostępną, lecz “łatwą do naśladowania, praktykującą cnoty ukryte” (7).
Karmelitanka Edyta Stein w swoich wypowiedziach nt. Maryi i jej kultu nie odstaje w niczym od tej karmelitańskiej wizji kontemplowania Matki Chrystusa, a nawet przeciwnie, ubogaca ją swoimi dogłębnymi przemyśleniami. Jak stwierdza s. Immakulata Adamska, Edyta czyni wszystko, by jej maryjność była odpowiednio ukierunkowana, egzystencjalna i personalistyczna. “Na nic się zdadzą – cytuję naszą Świętą – wszelkie akty oddawania się pod Jej opiekę, cała maryjna pobożność, akademie i praktyki dewocyjne. (…) Stosowane metody i chwyty psychologiczne i estetyczne nabożeństw maryjnych, także symbolika kolorów, rzadko pogłębiają wiarę i kształtują maryjne postawy” (8). Według naszej Świętej należy raczej powierzyć się prowadzeniu Maryi w głębokiej wierze, jaka była Jej udziałem przez całe życie. Edyta Stein przestrzega przed czułostkowością, egzaltacją, afektami, bo one nie drążą w głąb duszy i nie są zdolne ukształtować postawy wiary, a jedynie przelotnie zachwycić i krótkofalowo zadziałać. Kult Maryi, rozumiany “po karmelitańsku”, powinien raczej przeniknąć całą osobę i wyrażać się w jej postępowaniu. Dlatego Edyta, widząc – zgodnie z duchowością Karmelu – w Maryi swoją Siostrę (co z pewnością ułatwiało jej także jej żydowskie pochodzenie i utożsamianie się z Jezusową Matką, jako Córką Abrahama), domaga się przy każdej możliwej okazji rewizji kultu maryjnego na bazie skrypturystycznej (9). W konsekwencji uważa ona, że odtwarzanie w życiu postaw Maryi, naśladowanie Jej cnót, kontemplacyjne rozważanie w sercu Bożego słowa z idącym z nim w parze całkowitym powierzeniem się Bogu, zawierzeniem Mu we wszystkim, jest najlepszą formą autentycznego nabożeństwa maryjnego. Spod pióra naszej filozof wychodzą znamienne słowa:
“Łaska nie dokona swego dzieła w duszach, które z własnej woli na nią się nie otworzą; również Maryja nie wypełni swego macierzyństwa tam, gdzie się Jej człowiek nie zawierzy. (…) Przekazane nam formy (kultu) i udział w publicznych i zorganizowanych nabożeństwach (…) trzeba stale ożywiać i pogłębiać, w przeciwnym razie staną się skostniałą i martwą modlitwą warg. Ochroną przeciw temu niebezpieczeństwu są ogniska życia wewnętrznego, gdzie w samotności i milczeniu stają dusze w obliczu Boga, by w sercu Kościoła być ożywiającą wszystko miłością” (10).
Kontemplując Maryję, swoją Matkę i Siostrę, Edyta Stein odkrywała w Niej szczególne wybraństwo Chrystusowej Oblubienicy. W swych pismach często nawiązywała właśnie do tego tytułu Maryi, widząc w nim – jak napisał bp Marek Jędraszewski – podstawę także swojej własnej zakonnej (i karmelitańskiej) tożsamości i godności (11). Przecież na mocy ślubów złożonych w Karmelu Barankowi, miała również prawo nazywać się sponsa Christi – oblubienicą Chrystusa. Z pewnością dlatego prosiła Maryję, swoją Matkę i Siostrę w Karmelu, by ją prowadziła i by jej pomagała pogłębiać ofiarną miłość do Oblubieńca, aby z każdym dniem coraz bardziej upodabniać się do Niego, aż do całkowitego przekształcenia się w Niego, tj. do odważnego stanięcia u stóp Krzyża, wykrzykując: Ave Crux, spes unica!; więcej, aż do stanięcia tam wraz z Maryją – jako Jej Siostra – (juxta Crucem Tecum stare – jak sama napisała), i do włączenia się, poprzez oddanie swego życia, w zbawczą ofiarę Chrystusa.
2. Maryja z Nazaretu wzorem Kościoła i kobiety chrześcijańskiej
Współczesna mariologia, podążając w kierunku wytyczonym przez Sobór, zwłaszcza przez VIII rozdział konstytucji dogmatycznej Lumen gentium, zatytułowany wymownie Błogosławiona Dziewica Maryja w tajemnicy Chrystusa i Kościoła, kładzie nacisk na wielkość Maryi jako Matki Chrystusa, najznakomitszego członka i Matki Kościoła. Postać Najświętszej Maryi Panny jest zatem przez teologię naszych dni rozważana w Jej związkach z chrystologią i z eklezjologią.
Taką, i to na wiele lat przed soborem, była – jak już powiedziałem – mariologia Edyty Stein. Czytając niektóre fragmenty jej pism, ma się wrażenie, jak gdyby miała ona przed oczyma soborowy tekst Lumen gentium, traktujący o Maryi Dziewicy, o Jej macierzyństwie względem Chrystusa i względem Kościoła. Jak pisze s. Immakulata, “macierzyństwo Bogurodzicy łączy Edyta z jej macierzyństwem Matki Kościoła. Nie znała jeszcze tego określenia – przypomina s. Immakulata – ale żyła jego treścią, zespalając chrystologiczny aspekt maryjności z aspektem eklezjalnym” (12). Posłuchajmy samej Świętej:
“Zanim Syn Człowieczy narodził się z Dziewicy, Syn Boży utworzył Ją pełną łaski, a w Niej i z Nią – Kościół. (…) Maryja jest najdoskonalszym symbolem Kościoła (będąc jego prawzorem i praźródłem) oraz zupełnie wyjątkowym organem, z którego zostało utworzone całe Ciało mistyczne, nawet sama Głowa. Ze względu na Jej centralną i zasadniczą pozycję, stosuje się do Niej nazwę Serce Kościoła. Ciało, Głowa, Serce – to oczywiście obrazy, ale bardzo realnej treści. Głowa i serce spełniają w ludzkim ciele niezrównane zadanie; od nich zależą w swym bytowaniu i działaniu wszystkie inne organy i członki; między głową a sercem zachodzi doskonałe połączenie. Także Maryja na mocy swej jedynej więzi z Chrystusem musi posiadać realne (…) powiązanie z innymi członkami Kościoła” (13).
Jakże nie przywołać w tym kontekście słów Lumen Gentium o Najśw. Dziewicy jako – i cytuję – “Tej, która w Kościele świętym zajmuje miejsce najwyższe po Chrystusie, a zarazem nam najbliższe” (nr 53), bo “złączona ze wszystkimi ludźmi (…) pochodzeniem z rodu Adama, nie przestaje wraz z Kościołem rodzić dzieci, które wzywa i przynagla, aby dążyły do niebieskiej ojczyzny, stając się przez to matką członków (Chrystusowych). Dlatego doznaje Ona czci jako najznakomitszy i całkiem szczególny członek Kościoła i jako jego typiczne wyrażenie i najdoskonalszy wzorzec” (nr 54).
Według naszej Świętej, powtórzmy, “Maryja jest najdoskonalszym symbolem Kościoła (będąc jego prawzorem i praźródłem) oraz zupełnie wyjątkowym organem, z którego zostało utworzone całe Ciało mistyczne, nawet sama Głowa”. Dla Ojców Soborowych Matka Chrystusa to “najznakomitszy i całkiem szczególny członek Kościoła i jego typiczne wyrażenie oraz najdoskonalszy wzorzec (…) ponieważ miłością swoją współdziała w tym, by wierni rodzili się w Kościele, którzy są członkami owej Głowy”. Zgodność określeń prawie matematyczna. Z tą tylko różnicą, że Edyta Stein uprzedziła wypowiedzi soborowe o ćwierć wieku…
Spójrzmy jeszcze na naukę Edyty Stein o kobiecie i jej roli w Kościele i w świecie. Wiemy, że na ten temat napisała ona cały traktat. Nadto kwestia jest też przedmiotem studium ks. dr. Wojciecha Zyzaka w tym tomie. Zacieśnijmy zatem to zagadnienie – zgodnie z przedmiotem naszej analizy – jedynie do jego związków z Maryją z Nazaretu.
Nauka Edyty Stein o kobiecie jest w dobie współczesnej, wobec różnego rodzaju tendencji feministycznych (które nierzadko mają z prawdziwym chrześcijańskim feminizmem tyle wspólnego co demokracja ludowa z demokracją) bardziej niż pożądana. Dla naszej Świętej Maryja Dziewica jest archetypem kobiecości (14). I znowu współbrzmi to wspaniale z głosem Urzędu Nauczycielskiego, tym razem ze słowami Jana Pawła II, który w Liście apostolskim Mulieris dignitatem, stwierdził, że Matka Chrystusa jest najdoskonalszym wyrażeniem geniuszu kobiecego (15). Kobiety powinny zatem – napisze nasza Karmelitanka – “zawierzyć bezgranicznej potędze Tej, która jest Wspomożeniem wiernych (tak tłumaczy się na język polski litanijne wezwanie Auxilium christianorum, choć poprawniej brzmiałoby to, jak zresztą czyni s. Immakulata – Wspomożeniem czy Pomocą chrześcijan) i oddać się Jej opiece” (16). Matki zaś “winny zasilać – cytuję nadal Edytę Stein – w swych dzieciach promyk wiary modlitwą i oddaniem ich Matce Bożej” (17), a “pogłębione rozumienie dziewiczego macierzyństwa Maryi i prawdziwego znaczenia jej matczynej opieki (…) jest nadzwyczaj ważne (…) tak dla dziewcząt stojących przed wyborem jak i dla kobiet wypełniających swe kobiece powołanie” (18).
3. Być wierną do końca przez Maryję
Temat naszego przedłożenia brzmi: Maryja w duchowości Edyty Stein. Nie wystarczy zatem przypomnienie tego, co o Matce Chrystusa nam powiedziała. Trzeba zobaczyć jak osobiście w swym życiu duchowym otwierała się na Jej macierzyńskie wstawiennictwo i inspirowała się Jej ewangeliczną postawą.
Edyta – jak zauważa słusznie o. Jerzy Zieliński – odkrywała tajemnicę Maryi stopniowo. Zbliżała się do Niej w miarę pogłębienia swojej oblubieńczej relacji z Chrystusem, bo nikt nie może poznać Jego Matki, dopóki On sam nie zaprosi i nie wskaże drogi (19).
Uprzedzającej łasce Maryi Edyta przypisuje powołanie do Kościoła katolickiego, a następnie do Karmelu. Chociaż dostrzega, że Matka Chrystusa działa w tajemniczy sposób, bez wahania chce być uległym narzędziem w Jej rękach, bo zna Ona charakter życiowego powołania każdej ludzkiej istoty. “O Matko moja ukochana – pisze s. Teresa Benedykta podczas rekolekcji przed profesją wieczystą – Tobie Pan zawierzył tajemnice swego królestwa, Tobie powierzył swe Mistyczne Ciało. Twoje spojrzenie przenika wszystkie czasy; Ty znasz każdego człowieka, wiesz, jakie ma zadanie i chcesz mu pomóc. Dziękuję ci, żeś mnie powołała, jeszcze zanim wiedziałam, że to wołanie pochodzi od Ciebie. Nie wiem, co zamierzasz uczynić ze mną dalej. Uważam za wielką niezasłużoną łaskę, że wybrałaś mnie za swe narzędzie. Pragnę być w Twych rękach narzędziem uległym. Przygotuj mnie na godzinę zaślubin” (20).
Konsekwentnie, i jest to rzeczą znamienną, z Maryją też Edyta odkrywa to, co dziś nazwalibyśmy powołaniem w powołaniu, tj. w całokształcie powołania chrześcijańskiego i karmelitańskiego odkrywa, i – powtarzam, czyni to z Maryją – powołanie do cierpienia i do Krzyża: “W twoje ręce (Maryjo) – napisze sama – składam święte śluby i oddaję się Tobie całkowicie jako Twój niewolnik. Powierz mnie Twojemu umiłowanemu Synowi i proś Go, aby włączył ofiarę mego życia w swoją ofiarę krzyżową na chwałę Ojca i zbawienie braci” (21).
I rzeczywiście: najważniejsze spotkanie Świętej z Maryją dokonało się pod Krzyżem Chrystusa. Tam, pod Krzyżem Edyta odniosła do siebie tajemnicę, a zarazem dar macierzyńskiej miłości Maryi. “Jej serce – napisze – było tak szeroko otwarte jak ramiona Syna, który z Krzyża wszystko do siebie przygarnął. Maryja pod Krzyżem przyjęła dziedzictwo Syna i – jako Matka Odkupiciela – wszystkich wzięła do swego Serca” (22). Od tego czasu “znać Matkę Jezusa” oznaczało dla Edyty najpierw oddać się Jej bez zastrzeżeń, gdyż “Maryja nie wypełni swego macierzyństwa tam, gdzie się Jej człowiek nie zawierzy” (23), a następnie znaczyło doskonale Maryję naśladować. W naśladowaniu zaś – wyjaśnia – idzie nie tyle o zewnętrzne zwyczaje, które są zawsze czymś drugorzędnym, ale o odwagę, by dać się Jej prowadzić poprzez wiarę i bez zastrzeżeń.
Naśladowanie Niewiasty z Nazaretu Edyta rozumie więc przede wszystkim jako wejście w misterium cierpienia. Na Golgocie, pod Krzyżem Jezusa, dostrzega Maryję w niepojętym uniżeniu, doskonale zjednoczoną i upodobnioną do swego Syna: “Dzisiaj stałam z Tobą pod Krzyżem / I pojęłam tak jasno, jak nigdy / Że pod Krzyżem zostałaś naszą Matką” (24). W takim też kluczu odczytuje swoje powołanie do Karmelu. Zakonne imię – Benedykta od Krzyża – tłumaczy sobie jako “błogosławiona przez Krzyż”, nie przypuszczając wówczas, że to błogosławieństwo bardzo szybko zrealizuje się w jej życiu w całej pełni. Nie znając jeszcze formy czekającej jej śmierci, w maryjnym duchu i z uprzedzającą miłością wypowiada względem niej fiat, przyjmując wszystko, co wybrał Bóg. Podobnie jak jej niedościgniona Mistrzyni z Nazaretu, otwiera szeroko serce, by pomieścić w nim ludzi i ich sprawy. „Już teraz przyjmuję śmierć taką, jaką mi Bóg przeznaczył, z doskonałym poddaniem się Jego woli i z radością. Proszę Pana, by zechciał przyjąć moje życie i śmierć na swoją cześć i chwałę, za wszystkie sprawy Najświętszego Serca Jezusa i Maryi, za święty Kościół, szczególnie w intencji zachowania, uświęcenia i doskonałości naszego świętego Zakonu, za Karmel w Kolonii i Echt, w duchu ekspiacji za niewiarę ludu żydowskiego, aby Pan został przez nich przyjęty, aby nadeszło Jego chwalebne królestwo” (25).
Być wierną do końca przez Maryję! Była wierną; więcej, była wierną do końca i wierną naprawdę przez Maryję! Wspaniałe intuicje ofiaruje nam tutaj ks. bp Marek Jędraszewski. Gdy zaczęły się prześladowania Żydów, gdy musiała uciekać z Kolonii do Echt, czy nie mamy prawa przypuszczać, że właśnie wtedy powtórzyła, modląc się do Matki Bożej, słowa swego zawierzenia z przedednia ślubów wieczystych: “Pragnę Maryjo być w twoich rękach narzędziem uległym. Proszę Cię raz jeszcze z całego serca, przygotuj mnie na godzinę zaślubin”? Czy nie zmieniła może ostatnich słów tej modlitwy i czy – być może – nie brzmiały one tak: “Proszę Cię raz jeszcze z całego serca, przygotuj mnie na godzinę mojej Golgoty”? (26)
Godzina ta nadeszła szybko! Ostatnie napisane przez Edytę słowa, to jej króciutki list z 6 sierpnia 1942 r., skreślony do przeoryszy Karmelu w Echt z baraku obozu przejściowego w Drente-Westerbork: “Kochana Matko, (…) jutro, wcześnie rano odejdzie 1 transport (Śląsk albo Czechosłowacja?). (…) Tysięczne dzięki i pozdrowienia dla wszystkich. Wdzięczne dziecko. T(eresa) B(enedykta)” (27).
Nazajutrz wzięto ją właśnie w tym pierwszym transporcie. Mamy prawo przypuszczać, że w czasie jazdy, przez szpary bydlęcego wagonu, uważnie wpatrywała się w nazwy mijanych stacji. Zapewne też zorientowała się, że pociąg kieruje się na Śląsk. A zatem nie Terezin w Czechosłowacji, który dawał jeszcze jakąś nadzieję na przeżycie. Stacją końcową będzie Auschwitz. Auschwitz będzie miejscem jej Golgoty… Ave Crux spes unica. Witaj Krzyżu, jedyna nadziejo! Juxta Crucem Tecum stare! Stanąć pod Krzyżem z Tobą Maryjo! Nieoczekiwanie rytm tych słów zaczął się pokrywać z rytmem stukotu wagonowych kół o szyny, które prowadziły do ostatniego miejsca, po którym będzie stąpać po ziemi. Juxta Crucem Tecum stare… Mamy też prawo przypuszczać – i to kolejna intuicja ks. bp. Jędraszewskiego – że w ten podwójny rytm włączył się wkrótce jeszcze jeden – rytm paciorków różańca, które cicho przesuwały się w jej dłoniach wraz z szeptem odmawianych kolejno Zdrowasiek. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci naszej!
“Módl się Maryjo, bym mogła wraz z Tobą stanąć pod Krzyżem twego Boskiego Syna… Bym mogła wraz z Tobą wejść w tajemnicę Jego śmierci… i być wierną do końca… Bym wraz z Tobą, Matko moja, znalazła się po jej drugiej stronie – tam, gdzie zaczyna się życie prawdziwe…”
Była wierną do końca i Kościół nieomylną pieczęcią swego Urzędu Nauczycielskiego tj. przez kanonizację potwierdził, że weszła, jako sponsa Christi i jako filia Mariae tam, gdzie panuje prawdziwe życie i gdzie są już tylko wieczyste Gody Baranka. I tam pragnie też zaprowadzić innych: braci i siostry w Karmelu, którzy żyją w harmonii z maryjnym patrymonium Zakonu; synów i córki Kościoła, Nowego Izraela, wskazując im w Maryi archetyp kobiety i jej misji w Kościele w świecie; wszystkich, bez wyjątku, którzy – tak jak Maryja i tak jak ona sama – Bogu Jahwe, Bogu Abrahama, Izaaka i Jakuba, Bogu Ojców naszych, objawionemu definitywnie w Chrystusie, zechcą być wiernymi, i to wiernymi do końca!
(1) Zob. J.I. Adamska, Ukaż mi swoją twarz, Poznań 2001, część IV: Maryjne drogi. Maryjne dziedzictwo Karmelu, s. 83-279.
(2) Zob. A. Grzegorczyk, Nauka Edyty Stein o kobiecie wobec współczesnych tendencji feministycznych, (w:) Św. Teresa Benedykta od Krzyża (Edyta Stein), kobieta i karmelitanka bosa, patronka Europy, Poznań 2001, s. 54-55.
(3) Zob. M. Jędraszewski, Maryja w życiu św. Edyty Stein, (w:) Szkaplerz Karmelitański, Poznań 2002, s. 41-49; J. Zieliński, Maryja w życiu Karmelu, Kraków 2001, s. 126-133.
(4) Zob. chociażby: J.I. Adamska, Maryjność Edyty Stein, (w:) “Karmel”, 1987, nr 4, s. 3-7; Mądrość miłości (Rzecz o duchowości Edyty Stein), Tczew-Pelplin 1998, s. 153-174; J. Pawlak, Maryjne drogi Edyty Stein, Wrocław 1998.
(5) Por. Sz.T. Praśkiewicz, Un importante contributo storico alle relazioni dei Carmelitani con Maria, (w:) “Teresianum” 43/1992, s. 223.
(6) N. Geagea, Maria, Madre e decoro del Carmelo, Roma 1988, s. 572. Zob. Sz.T. Praśkiewicz, Najświętsza Maryja Panna w życiu duchowym, Kraków 2002, s. 34, przyp. 46.
(7) Novissima Verba (23.08). Szerzej na ten temat: Sz.T. Praśkiewicz, Najświętsza Dziewica Maryja w życiu duchowym św. Teresy z Lisieux, (w:) Święta Teresa z Lisieux słowem Boga dla świata, Kraków 1998, s. 110-111.
(8) Cytat za: J.I. Adamska, Ukaż…, dz. cyt., s. 206 i 211.
(9) Por. J.I. Adamska, Mądrość miłości, dz. cyt., s. 161-162.
(10) E. Stein, Kobieta. Jej zadanie według natury i łaski, Tuchów 1995, s. 185; Z własnej głębi, Kraków 1978, t. 2, s. 152.
(11) Por. M. Jędraszewski, Maryja w życiu św. Edyty…, dz. cyt., s. 46.
(12) J.I. Adamska, Ukaż…, dz. cyt., s. 207; por. Mądrość miłości, dz. cyt., s. 166.
(13) E. Stein, Kobieta. Jej zadanie…, dz. cyt., str. 183-185.
(14) A. Grzegorczyk, Nauka Edyty Stein o kobiecie, dz. cyt., s. 54.
(15) Por. Jan Paweł II, List apostolski Mulieris dignitatem, nr 30-31.
(16) E. Stein, Kobieta. Jej zadanie, dz. cyt., s. 191.
(17) Tamże, s. 186.
(18) Tamże, s. 191.
(19) J. Zieliński, Maryja w życiu…, dz. cyt., s. 127.
(20) Cytat za: J.I. Adamska, Mądrość miłości, dz. cyt., s. 159.
(21) Cytat za: J.I. Adamska, Ukaż…, dz. cyt., s. 196.
(22) Cytat za: J.I. Adamska, Mądrość miłości, dz. cyt., s. 159.
(23) E. Stein, Kobieta. Jej zadanie…, dz. cyt., s. 185.
(24) Myśli Edyty Stein, Warszawa 1998, s. 82.
(25) Tamże, s. 72.
(26) M. Jędraszewski, Maryja w życiu św. Edyty…, dz. cyt., s. 49.
(27) E. Stein, Pisma, dz. cyt., t. 2, s. 428.
Światłość w ciemności,
Karmelitański Instytut Duchowości,
Wydawnictwo Karmelitów Bosych,
Kraków 2003