Najbardziej ukochane modlitwy św. Jana Pawła II

Obchodzone czterdziestolecie wyboru kard. Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową, przypadające w kontekście Synodu Biskupów o młodzieży, stało się okazją do czynienia wielu bilansów i podsumowań wielkiego pontyfikatu św. Jana Pawła II, i najczęściej, zwłaszcza tutaj w Rzymie, gdzie akurat przebywam w związku z pracą postulatora, słychać, że był on Papieżem Młodych, czy też – w młodzieżowym żargonie – Bożym Atletą! I słusznie. Mnie jednak, jako karmelicie bosemu, podoba się raczej mówić o św. Janie Pawle II, jako o Mężu ustawicznej modlitwy. Tak skądinąd zatytułowałem przed laty moją o Ojcu Świętym książkę (Kraków 2004).

Jan Paweł II był naprawdę człowiekiem głębokiej modlitwy, niejako biblijnym Mojżeszem, o którym czytamy w Księdze Wyjścia, że dopóki jego ręce były szeroko rozpostarte w geście modlitwy, Izraelici zwyciężali Amalekitów, ale gdy jego ręce opadały ze zmęczenia, zwyciężali Amalekici (por. Wj 17,11-13).

Dlatego także dzisiaj, w wymowną rocznicę konklawe z października 1978 r., chcę mówić o modlitwie Ojca Świętego, chcę – co więcej – przywołać najbardziej ukochane jego modlitwy, proponując jednak nie jakąś ich antologię (takowe, i to bardzo liczne już istnieją), ile raczej wskazać, które z form modlitwy, zarówno liturgicznej jak i poza liturgicznej najbardziej kochał. Modlitwa była ustawicznym dialogiem św. Jana Pawła II z Bogiem. Dialog ten rozpoczynał się od wczesnych godzin rannych podczas papieskiego rozmyślania w prywatnej kaplicy, osiągał swój szczyt w celebrowaniu Eucharystii i dziękczynieniu po jej sprawowaniu, trwał w czasie codziennej recytacji Liturgii Godzin, różańca, Litanii Narodu Polskiego i w odprawianiu Drogi Krzyżowej. Dialog ten przedłużał się w czasie codziennych, jakże licznych audiencji, krótkiego spaceru na tarasie Pałacu Apostolskiego czy (rzadziej) w Ogrodach Watykańskich, na łonie natury w Castel Gandolfo czy też w Alpach podczas krótkich letnich tam pobytów. Spójrzmy więc na każdą z form modlitwy, drogich Janowi Pawłowi II.

Eucharystia

W rozmowach z André Frossardem Jan Paweł II wyznał, że dla niego najważniejszym czynem, najważniejszym działaniem każdego dnia, była Msza święta: sakrament i akt liturgiczny. „W niej samej – mówił Papież – zawiera się najpełniejsza synteza modlitwy, to znaczy spotkania z Bogiem w Chrystusie i obcowania z Nim”. Następnie zwierzał się swemu rozmówcy: „Doświadczenie długich lat kapłaństwa nauczyło mnie, że aby Msza święta była taką syntezą, takim szczytem i pełnią, trzeba w nią wejść poprzez modlitwę – i trzeba z niej wyjść ku modlitwie każdego dnia, wiedząc, że ten dzień będzie wypełniony wielorakim działaniem, wielu różnymi czynnościami”. I w życiu Jana Pawła II tak było dosłownie. Chyba nikt, kto miał szczęście uczestniczyć w papieskiej Eucharystii w prywatnej kaplicy Ojca Świętego, nie został nie urzeczony tą modlitwą Jana Pawła II: jego skupieniem, jego kontemplacją, zaangażowaniem całej osobowości w celebrowane misteria, co przebijało wyraźnie z papieskiego oblicza.

Liturgia Godzin

Podczas audiencji generalnych w 2001 r. Jan Paweł II przeprowadził cykl katechez poświęconych codziennej, brewiarzowej modlitwie Kościoła, do praktykowania której zachęcał wszystkich wiernych. Sam był tej modlitwie zawsze wierny. W swych katechezach przedstawił proces stopniowego kształtowania się tej modlitwy, rozłożonej na różne pory dnia i wskazał na jej głębię. A jak liturgię godzin cenił, wskazuje najlepiej owa jego niezapomniana i jakże wymowna, milcząca modlitwa brewiarzowa w wawelskiej katedrze w 2002 roku – owo ponad pół godziny ciszy, milczenia w światowej telewizji, która szanując modlitwę Namiestnika Chrystusowego nie zakłóciła żadnym komentarzem czy muzyką jego recytacji codziennej Liturgii Godzin. Ks. inf. Janusz Bielański, który jako ówczesny proboszcz katedry wawelskiej podtrzymywał Ojcu Świętemu lampkę oświecająca brewiarz, wyznawał potem ze wzruszeniem: „Przyznam się, że brewiarz, czyli ta modlitwa kapłańska była mi bliska od święceń. Nie opuściłem modlitwy brewiarzowej nigdy, a mam już 40 lat kapłaństwa za sobą. Ale miałem to szczęście, że klęczałem przy Papieżu na Wawelu, gdy recytował on brewiarz. Odmawiał Godzinę czytań. Przeczytał psalm, obrócił kartkę, popatrzył na ołtarz św. Stanisława i: zaduma, zaduma. Odrecytował następny psalm i znowu chwila refleksji. Wrócił z powrotem, aby niektóre wersety odczytać jeszcze raz. Zaznaczył sobie palcem gdzie skończył czytanie i znów patrzył na konfesję św. Stanisława. I to, co my odmawiamy pobożnie 15 minut, Papież mówił 35 minut. Potem dwa czytania, też z refleksją. On, który tyle razy ten tekst analizował, tyle razy go czytał, tyle razy go komentował, będąc w swoim kościele, w królewskiej katedrze na Wawelu, tak był zatopiony w Bogu, że dla niego czas nie istniał. Tak się modlił! To były dla mnie największe rekolekcje o modlitwie”. Wszelki komentarz jest tutaj zbyteczny.

Modlitwa różańcowa i szkaplerz

W papieskiej modlitwie i w nauczaniu o modlitwie poczytne miejsce zajmuje modlitwa różańcowa, którą ubogacił nowymi tajemnicami światła. Z różańcem praktycznie nie rozstawał się nigdy. Gdy następnego dnia po wyborze na Papieża udał się otwartym samochodem z odwiedzinami do chorego abp. Andrzeja M. Deskura (późniejszego kardynała) do Polikliniki Gemelli, świadkowie tego przejazdu przez ulice Rzymu dostrzegli w ręce Papieża różaniec, co szczególnie komentowała ówczesna prasa i uwiecznia także fotografia. I moglibyśmy mnożyć podobne przykłady. Papież mówił o modlitwie różańcowej bardzo wiele razy, ale całokształt i równocześnie syntezę swojej nauki o niej zawarł w liście apostolskim Rosarium Virginis Mariae z 2002 r. Stwierdził w nim, że różaniec, modlitwa umiłowana przez licznych świętych, jakkolwiek ma charakter maryjny, jest modlitwą na wskroś chrystologiczną (tym bardziej po ubogaceniu jej przez niego chrystocentrycznymi tajemnicami światła). Ojciec Święty uczył, że modlitwa różańcowa może być dla każdego słodkim łańcuchem łączącym z Bogiem i winna być modlitwą rodzin i za rodziny, modlitwą starców i młodych, chorych i zdrowych, „modlitwą odmawianą wraz z dziećmi, aby tworzyć w ludzkich domach poniekąd klimat domu nazaretańskiego”.

Zauważmy, że mówiąc o różańcu, św. Jan Paweł II nie omieszkiwał przywoływać także nabożeństwa szkaplerznego, w myśl staropolskiego przysłowia „na różańcu proś, szkaplerz święty noś”. Często wspominał, że „szkaplerz przyjęty w wieku chłopięcym u karmelitów bosych w Wadowicach zawsze ma na swoich barkach i jest on jego siłą”, a wśród modlitw maryjnych jakie nam pozostawił, nie brak tych do Matki Bożej Szkaplerznej, „jaśniejącej jako Gwiazda Morza nad Górą Karmel, by prowadziła łódź Kościoła do portu zabawienia”.

Droga Krzyżowa

Św. Jan Paweł II kochał także nabożeństwo Drogi Krzyżowej, co było potwierdzeniem jak jego dusza utożsamiała się na wskroś z polską pasyjno-maryjną duchowością, która skądinąd bardzo ubogacił. Z duchowością tą zetknął się już w swoim dzieciństwie dzięki bliskiemu Wadowicom pasyjno-maryjnemu sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej, do którego, na misteria Męki Pańskiej, zawoził go już jako chłopca jego ojciec. Pozostawiło to ślad na całe życie Papieża. Drogę Krzyżową odprawiał prywatnie, gdy tylko mógł, nawet codziennie; z okazji Wielkiego Jubileuszu Roku Świętego 2000 sam przygotował rozważania Drogi Krzyżowej celebrowanej w Wielki Piątek w Koloseum; a teksty do wielkopiątkowej Drogi Krzyżowej w 2003, w związku z 25-leciem pontyfikatu Jana Pawła II, wzięto z nauk rekolekcyjnych kard. Karola Wojtyły, które głosił on dla Pawła VI i Kurii Rzymskiej 1976 r.

Gdy tuż po konklawe sprzed czterdziestu lat o nowym Papieżu wypowiadał się w Radio Vaticana, ks. Prymas Stefan Wyszyński, powiedział m.in.: „To człowiek, który każdego dnia idzie swoją drogą krzyżową. Nieraz podczas konferencji Episkopatu, w przerwie prac, Kardynał Krakowski znikał. Znajdowano go w kaplicy, gdzie odprawiał Drogę Krzyżową”. Przytoczmy jeszcze jeden potwierdzający to przykład: W 1987 r. w Gdańsku, przewidziano dla Papieża chwile wytchnienia przez obiadem w domu biskupim. Wyznaczony czas rozpoczęcia posiłku mijał, wybitni goście oczekiwali, a Papież nie nadchodził. Zdenerwowany gospodarz, abp Tadeusz Gocłowski, udał się do przedpokoju i zapytał papieskiego sekretarza co się stało. Dyskretny sekretarz (dziś kard. Stanisław Dziwisz) wskazał tylko na drzwi do kaplicy i powiedział: „Niech Ksiądz Biskup tylko spojrzy!”. Przez uchylone drzwi kaplicy arcybiskup zobaczył Papieża, który w wielkim skupieniu odprawiał Drogę Krzyżową. Jan Paweł II pielgrzymujący po ojczystej ziemi, tak bardzo spracowany, zmęczony, otoczony stale tysiącami ludzi i tysiącami spraw, zamiast choć chwilę odpocząć, poszedł do kaplicy, ażeby się odprawić Drogę Krzyżową! „To było jedno z największych moich osobistych przeżyć i pouczeń” – opowiadał arcybiskup gdański.

Litania Narodu Polskiego

Wielką ciekawostką jest nadto fakt, że ulubioną, prawie codzienną modlitwą Ojca Świętego była Litania Narodu Polskiego, która powstała z inicjatywy bp. Władysława Bandurskiego w 1915 r., i w 1981 r. została uwspółcześniona i wydana w Rzymie przez prof. Gabriela Turowskiego. Jan Paweł II posługiwał się ta litanią w swej modlitwie za Ojczyznę i – co więcej – uzupełniał ją sobie nowymi polskimi świętymi i błogosławionymi, których sam wynosił na ołtarze. Własnoręcznie wpisywał sobie do tekstu litanii ich imiona. Ten szczególny papieski modlitewnik przechowywany jest z pietyzmem i dostępny do oglądania u Sióstr Sercanek w Krakowie (przy ul. Garncarskiej 24). 20 stycznia 2015 r. faksymile fragmentu litanii z dopiskami Jana Pawła II i komentarzem s. Jadwigi Kupczewskiej, sercanki, opublikował „Nasz Dziennik”. Redakcja gazety zadbała też o kolejne uwspółcześnienie litanii, opatrzone „Imprimatur” ks. kard. Stanisława Dziwisza i jej gratisowe rozprowadzanie. Litania nie tylko przywołuje świętych i błogosławionych polskich i z Polską związanych, począwszy od Matki Najśw. – Królowej Wszystkich Świętych i Królowej Polski, lecz także zawiera wezwania, by Bóg usłyszał „brzęk pękających kajdan, płacz polskich matek, żon, wdów i sierot, (…) jęki z więzień, obozów koncentracyjnych i łagrów, konających robotników Poznania, Wybrzeża, Radomia i kopalni Wujek, (…) a nadto by jako Bóg Piastów i Jagiellonów, Sobieskiego i Kościuszki, Kordeckiego, Skargi i Kolbego, nigdy nas nie opuszczał, i by nam dał wiarę w Niego i ufność w nas samych, miłość Polski, Ojczyzny naszej, męstwo, mądrość, łagodność i solidarność, wolność, roztropność, szczęście, pokój, służbę w świętej sprawie na ziemi i wszystkie Ducha Świętego dary i życie wieczne.

Modlitewny testament ojca

Przywołajmy jeszcze modlitwę do Ducha Świętego, jaką wskazał synowi Karolowi jego ojciec, Karol Wojtyła senior. Oddajmy głos samemu Janowi Pawłowi II. „W wieku dziesięciu, dwunastu lat byłem ministrantem, ale muszę wyznać, że niezbyt gorliwym. Mój ojciec, spostrzegłszy moje niezdyscyplinowanie, powiedział pewnego dnia: Nie jesteś dobrym ministrantem. Nie modlisz się dość do Ducha Świętego. (…) I włożył mi do ręki modlitwę do Niego, mówiąc mi, abym ją codziennie odmawiał. Tak też staram się robić do dziś”.

Tę modlitwę Ojciec Święty polecił młodzieży na spotkaniu przy kościele św. Anny w Warszawie w 1979 roku. Powiedział wtedy: „Przyjmijcie ode mnie tę modlitwę, której nauczył mnie mój ojciec i pozostańcie jej wierni. Będziecie wówczas trwać w wieczerniku Kościoła, związani z najgłębszym nurtem jego dziejów”. Co więcej, nie brak autorów, którzy mówią, że ta modlitwa była też ostatnią modlitwą życia św. Jana Pawła II. Na rok przed śmiercią zapisał ją drżącą ręką na kartce, aby nie popadła w zapomnienie. Sam nie potrzebował jej zapisywać, bo znał ją na pamięć, ale chodziło mu, o to, by przekazać ją potomnym. Przywołajmy integralny jej tekst i uczyńmy ją także naszą modlitwą: „Duchu Święty, proszę Cię o dar mądrości do lepszego poznawania Ciebie i Twoich doskonałości Bożych, o dar rozumu do lepszego zrozumienia ducha tajemnic wiary świętej, o dar umiejętności, abym w życiu kierował się zasadami tejże wiary, o dar rady, abym we wszystkim u Ciebie szukał rady i u Ciebie ją zawsze znajdował, o dar męstwa, aby żadna bojaźń ani względy ziemskie nie mogły mnie od Ciebie oderwać, o dar pobożności, abym zawsze służył Twojemu Majestatowi z synowską miłością, o dar bojaźni Bożej, abym lękał się grzechu, który Ciebie, o Boże, obraża”.


Wskazane powyżej formy i przykłady modlitwy, kochane przez św. Jana Pawła II nie wyczerpują oczywiście ogromnego bogactwa modlitewnego życia Papieża ani też papieskiego magisterium na temat modlitwy. Można by na ten temat napisać o obszerną rozprawę. Wnioski, jakie nasuwają się mimowolnie, to przede wszystkim fakt, że właśnie modlitwa i poprzez nią zjednoczenie Ojca Świętego z Bogiem były prawdziwym źródłem bogactwa jego osobowości i światła jego nauczania, a także jego niezmiernej odwagi i niezmordowanej działalności apostolskiej, jak również jego naturalności i bezpośredniości w kontaktach z ludźmi i z przyrodą, jego atrakcyjności, uroku, mocy pociągania i wpływania na innych.

Jan Paweł II żyje w zażyłości z Tym, który jest źródłem wszelkiej mądrości i wszelkiego dobra i piękna; w zażyłości z Tym, który może uczynić wszystko. W duszy Ojca Świętego dokonywała się ta najważniejsza twórczość, tj. czerpanie mocy, światła, miłości i radości z modlitwy, by potem móc dzielić się tym z innymi. Słowem, modlitwa leżała u podłoża całej, jakże na wskroś owocnej i cenionej działalności Papieża. Bez dostrzeżenia tego istotnego źródła nie sposób zrozumieć św. Jana Pawła II.

o. Szczepan Praśkiewicz OCD
źródło: naszdzienik.pl