Moje wielkopostne postanowienie

Moje wielkopostne postanowienie – codzienna modlitwa obecności.
Dni skupienia z o. Mariuszem Wójtowiczem OCD

W dniach 16-18 lutego uczestniczyliśmy w dniach skupienia prowadzonych przez o. Mariusza Wójtowicza OCD w Wadowicach “Na Górce”. Tematem była codzienna modlitwa obecności. Ojciec przeprowadził nas przez 7 mieszkań Twierdzy wewnętrznej św. Teresy od Jezusa, nie radząc nam, abyśmy się zastanawiali, w którym aktualnie jesteśmy. Cztery pierwsze mieszkania ukazują życie dla Boga, pozostałe życie w Bogu, kiedy umiera definitywnie świat naszego egoizmu. Z zadowoleniem usłyszałam, że nie trzeba odmawiać codziennie wielu modlitw, aby się modlić. Czasem wręcz przeciwnie – odmawia ktoś wiele litanii, koronek, różańców, ale się nie modli; nie mając bliskości z Jezusem, człowiek skupia się na samym odmawianiu. Modlitwą natomiast mogą być również nasze codzienne czynności wykonywane z miłością do Boga i ludzi (jak mówi św. Paweł: Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie). Oczywiście wartością jest również modlitwa tradycyjna modlitwa poprzez rożne praktyki pobożnościowe.

Ojciec Mariusz przybliżył nam także noc ciemną wg św. Jana od Krzyża wykazując, że nie jest ona niczym strasznym, wręcz przeciwnie, upraszcza nam życie. Noc czynną przeżywamy wtedy, kiedy działa bardziej człowiek, w nocy biernej inicjatywę działania przejmuje Bóg, oczyszcza nas. Noc zmysłów porządkuje wszystko, co jest zewnętrzne, noc ducha porządkuje relacje z Bogiem. Noc odkupieńcza wreszcie następuje wtedy, gdy biorę na siebie prace i grzechy innych ludzi.

Czego oczekuje od nas Bóg? Ojciec – zaufania, Jezus – dyspozycyjności, naszych rąk, Duch Święty – otwartości.

Niezapomnianym przeżyciem była noc z Jezusem wystawionym w Najświętszym Sakramencie. Każdy mógł podejść blisko do Niego, dotknąć monstrancji (Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa), pobyć w niezwykłej bliskości. Niektórzy spędzili przy Jezusie całą noc.

Jako grupa ponad 50 osób pochodzących z różnych stron Polski, z różnych parafii stanowiliśmy monolit podczas odmawiania brewiarza i śpiewów liturgicznych, co ponoć było ewenementem. Podczas godziny dzielenia się w tej grupie ukazały się dramaty osobiste jednych, cnoty heroiczne innych albo tych samych, niespodziewane odpowiedzi na wołanie Jezusa i przyjazd prawie wbrew sobie, doznane łaski, a nawet cudowne uzdrowienie. A przecież nie wszyscy mogli się wypowiedzieć.

Znakomite jedzenie i takież warunki mieszkaniowe nie przeszkodziły nam w przeżywaniu tych dni. Oby ich owoce dojrzewały w nas i trwały.

Krystyna Herej-Szymańska