Modlitwa przebłagalna w szkole karmelitańskiej


3. Źródło modlitwy przebłagalnej w Karmelu

Autorzy omawiający modlitwę przebłagalną kładą u jej podstaw poczucie nieskończonej świętości Boga, a w wyniku tego świadomość grzeszności własnej i innych ludzi (8). Stwierdzenie to, bez wątpienia słuszne, wymaga jeszcze naświetlenia. Karmelitańscy święci ofiarują w tym względzie bogate doświadczenie osobiste i naukę o zasięgu powszechnym, jakkolwiek nie czynią tego w formie odpowiedzi na teoretycznie postawione pytanie o źródło modlitwy przebłagalnej. Znajdziemy u nich mianowicie wyjaśnienie zagadnienia, skąd bierze się to poczucie sacrum i grzeszności, a przede wszystkim, skąd bierze się potrzeba dopełnienia modlitwy przebłagalnej ofiarą życia. U św. Jana od Krzyża kontekstem doświadczenia wielkiego kontrastu pomiędzy własną grzesznością a Bożą wzniosłością i świętością są oczyszczenia bierne (zarówno zmysłów jak i ducha). Przyczyną tych ostatnich jest z kolei szczególne działanie Boże nazywane kontemplacją mistyczną (lub wlaną). Doktor Mistyczny daje teologiczne wyjaśnienie ogromnych duchowych cierpień w wyniku zderzenia Boskiego Majestatu z ludzką nędzą:

“Czynnikiem boskim jest kontemplacja oczyszczająca, a czynnikiem ludzkim jest podmiot samej duszy. […] Działanie to tak rozbija i roztrząsa samą substancję duszy, tak ją zanurza w głębokiej i gęstej ciemności, że dusza czuje się tu całkowicie zmiażdżona i obalona na twarz. Widok jej własnej nędzy jest dla niej jakby okrutną śmiercią duchową. Czuje się, jakby była połknięta przez jakiegoś potwora i odczuwa cierpienia podobne do tych, jakie cierpiał Jonasz w brzuchu bestii morskiej (Jon 2, 1). Musi bowiem wejść w ten grób ciemnej śmierci, aby następnie mogła dojść do czekającego ją zmartwychwstania” (NC II, 6, 1); “Największą boleścią dla duszy w tym stanie jest to, iż wydaje się jej wyraźnie, że Bóg ją opuścił i odrzuciwszy, wtrącił w ciemności. To odczucie odrzucenia przez Boga jest dla niej najboleśniejszym utrapieniem” (NC II, 6, 2).

Św. Jan od Krzyża opisuje psychologiczne odczucie osoby w tym stanie, odczucie, że jest zgubiona z powodu własnej grzeszności. Obiektywna prawda jest natomiast inna. Wierzący uczestniczy w cierpieniu Chrystusa na Krzyżu w wyniku czego jego cierpienie nabiera takiego samego sensu jak cierpienie Chrystusa (9).

Dodajmy w tym miejscu, że nie jest to tylko opinia św. Jana od Krzyża. Cały Karmel utożsamia się z tym nauczaniem, jeżeli nie w szczegółach oczyszczeń biernych – bo ich treść w każdym przypadku może być inna – to na pewno w kwestii celu drogi, jakim jest oblubieńcze zjednoczenie z Bogiem i procesu, jaki do niego prowadzi, a który polega na stopniowym utożsamieniu się z Chrystusem Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym.

W oparciu o to nauczanie możemy dać odpowiedź na pytanie o przyczynę modlitwy przebłagalnej świętych Karmelu. Przyczyną jest zjednoczenie z Chrystusem aż do utożsamienia się z Nim, doświadczenie wielkiej miłości Ojca do człowieka i wielkiej Jego troski o zbawienie każdego. Pragnienie Chrystusa, aby nikt nie zginął, staje się pragnieniem świętych, którzy także zdolni są oddać życie za zbawienie drugich.

4. Modlitwa przebłagalna a cierpienie

Możliwe są tutaj dwa podejścia uwzględniające albo sytuację człowieka duchowego u początku drogi modlitwy, albo sytuację chrześcijanina w stanie mistycznym. Wolimy rozpoczynać od tej drugiej sytuacji, gdyż ona pozwala na zaplanowanie formacji modlitewnej zgodnej z jej naturą. Życie mistyczne, będąc szczytową formą życia duchowego, ujawnia w sposób wybitny reguły rządzące całym życiem duchowym, także u jego początków.

Zgodnie ze świadectwem mistyków, w szczególności św. Jana od Krzyża, największe cierpienie dosięga wierzącego podczas nocy biernej ducha. Cierpienie to ma swoje korzenie w sferze ducha, jednak obejmuje całą rzeczywistą cielesno-zmysłową człowieka. Idąc za nauczaniem Doktora Mistycznego możemy wymienić najpierw cierpienie wynikające z oczyszczeń biernych (zarówno ducha jak i zmysłów), a następnie cierpienie, które nie wynika z bezpośredniego działania Boga, ale także przyczynia się do utożsamienia wierzącego z Chrystusem. Są to cierpienia tzw. zwyczajne, których nie da się uniknąć. Możemy je krótko nazwać codziennym krzyżem. Składają się na niego: trud własnych obowiązków, trudności ze strony szatana (pokusy), trudności i cierpienia dostarczane przez innych ludzi i całą zewnętrzną sytuację czy wreszcie cierpienie osobiste w postaci chorób fizycznych, porażek moralnych, niedogodności psychicznych i duchowych. Na trzecim miejscu należy wymienić cierpienie o charakterze nadzwyczajnym, które wbrew nazwie oznacza dobrowolne podjęcie się umartwienia lub pokuty ze wzglądów religijnych.

Idąc tropem tych trzech źródeł cierpienia, można wskazać drogę modlitwy przebłagalnej połączonej z cierpieniem za grzechy własne i innych, aktualną dla wszystkich chrześcijan. Wobec wszystkich źródeł cierpienia możliwe są dwie postawy człowieka modlitwy: bierna i czynna. Przez postawę bierną rozumiemy tutaj postawę cierpliwości, która najlepiej pozwala naśladować Chrystusa na krzyżu (bez względu na źródło cierpienia). On nie szukał cierpienia, ale je przyjął z miłości do człowieka. W teologii duchowości zwykliśmy utożsamiać te dwie postawy z pokutą zwyczajną i pokutą nadzwyczajną.

Człowiek przechodzący od początku poszczególne etapy modlitewnej formacji musi niejako “na wiarę” wzbudzać intencję, przyjmując cierpienie jako dopełnienie swojej modlitwy ekspiacyjnej. Człowiek u kresu drogi, dojrzały chrześcijanin posiadający doświadczenie Chrystusa oddającego życie za innych, cierpienie traktuje jako zwyczajny sposób włączenia się w zbawcze dzieło Chrystusa. Dla niego właściwie nie istnieje problem rozumienia sensu cierpienia, jak to ma miejsce w przypadku większości innych wierzących.

Oto niektóre przykłady potwierdzające obecność i logikę modlitwy przebłagalnej w Karmelu pojmowanej jako uczestnictwo w zbawczej Ofierze Chrystusa.

Wielka Teresa niezwykle mocno przeżywa możliwość potępienia własnego i innych, w szczególności po wizji piekła. Wielokrotnie powtarza gotowość oddania życia nawet tysiąc razy, aby tylko ocalić chociaż jedną z tych dusz. Jednym z wymowniejszych opisów w tym względzie jest rozdział 32 Księgi życia, w którym daje świadectwo o doświadczeniu mąk piekła. W kontekście owego doświadczenia stwierdza:

“Z tego źródła także poczęła się we mnie ta boleść niewypowiedziana, jakiej doznaję na widok tylu dusz, idących na potępienie […], i te zapały, i żarliwe żądze poświęcenia siebie dla zbawienia dusz, bo czuję to w sobie z pewnością niewątpliwą, że dla wybawienia choćby jednej od takich strasznych mąk, tysiąc razy ochotnie ofiarowałabym się na śmierć. Gdy widzimy, tak myślę sobie, kogo nam drogiego, dręczonego wielkim jakim strapieniem albo bólem, snadź samo uczucie przyrodzone skłania nas do szczerego z nim współczucia, i ból jego, zwłaszcza jeśli jest wielki, boli nas jakby nasz własny. Jakież więc dopiero współczucie i żałość budzić w nas powinien widok duszy cierpiącej wiecznie mękę nad mękami? Kto zdoła taki widok wytrzymać? Czyje serce mogłoby patrzeć nań obojętnie?” (Ż 32, 6).

Sama Teresa przypisuje owo pragnienie ofiarowania się za innych wizji piekła. Ale należy tu uwzględnić także inny fakt. Jest ona wielką mistyczką, osobą wewnętrznie przemienioną przez zjednoczenie z Bogiem. W Twierdzy wewnętrznej sama daje świadectwo o dostąpieniu mistycznych zaślubin, których jeszcze nie znała pisząc o modlitwie w Drodze doskonałości. Żarliwość o zbawienie dusz ma u Teresy swoje źródło jeszcze bardziej w miłości Chrystusowej, która ją ogarnia i rozpłomienia, niż w intelektualnych wizjach. Widać to w całym kontekście jej mistycznego doświadczenia.

Mała Teresa podejmuje wiele ofiar i ofiaruje wiele cierpienia za zbawienie innych, ale przede wszystkim oddaje za nich całe swoje życie. Świadectwem tego jest jej Akt oddania się Miłości Miłosiernej Boga. Siłą, która ją popycha do zrobienia tego kroku jest działanie Ducha Świętego. To samo Jego działanie, które kazało Teresie pragnąć świętości ponad ludzką miarę (por. cały proces odkrywania małej drogi do świętości (10)), oświeca ją w niedzielę 9 czerwca 1895 roku i skłania do oddania się Miłości Miłosiernej, co ma miejsce we wtorek 11 czerwca 1895 r. (Rps A, 84r). Oddaje się Bogu najpierw sama Teresa i Celina jako nowicjuszka, a potem także matka Agnieszka.

Teresa nie wymyśliła sama idei oddania się Bogu za grzeszników. Słyszała o wspaniałomyślnych osobach także w Karmelu, które ofiarowały siebie Bożej sprawiedliwości, by niejako na nich skupił się Boży gniew, a oszczędził winnych.

“Myślałam o duszach, które oddają się na ofiarę sprawiedliwości Bożej, aby odwrócić kary od innych i ściągnąć je na siebie. Ofiara ta wydawała mi się wielka i wspaniałomyślna, ale nie miałam najmniejszej ochoty jej złożyć” (Rps A, 84r).

Jakkolwiek, znając z doświadczenia oblicze Boga jako Miłosiernego Ojca, nie może przyjąć takiej motywacji, nie krytykuje tamtych praktyk i nie ośmiesza ich. Będzie naśladować wspaniałomyślność innych karmelitanek, ale nie dla uśmierzenia Bożego gniewu. Własną motywację wyraża w Akcie Ofiarowania się Miłości Miłosiernej:

“O mój Boże! Trójco Błogosławiona, pragnę Cię kochać i starać się, by Cię kochano, pracować na chwałę świętego Kościoła ratując dusze, które przebywają na ziemi i wybawiając te, które cierpią w czyśćcu […]. Pragnąc, aby całe moje życie było aktem doskonałej miłości, poświęcam siebie na ofiarę całopalną Twojej Miłosiernej Miłości, błagając, byś mnie wyniszczał nieustannie, przelewając w mą duszę strumienie nieskończonej czułości, ukryte w Tobie, bym w ten sposób, o mój Boże, stała się Męczennicą Twej Miłości! Niechaj to męczeństwo przygotuje mnie do stawienia się przed Tobą, a potem przyprawi mnie o śmierć, aby dusza moja mogła bezzwłocznie ulecieć w wieczyste objęcia Twej Miłosiernej Miłości… Pragną, o mój Umiłowany, za każdym uderzeniem serca niezliczone razy ponawiać tę ofiarę aż rozproszą się cienie i będę mogła ponawiać wyznanie mej Miłości twarzą w twarz w wieczności” (11).

Wypełnić Boże pragnienie miłości, odwzajemnić Bogu Jego miłość, oddając się Mu całkowicie, to zupełnie coś innego niż stać się ofiarą dla uspokojenia czyjegoś gniewu. Trzeba tu zauważyć, że w doświadczeniu “małej drogi” miłość, świętość Boga stała się udziałem Teresy; odkryła swoje najgłębsze powołanie w Kościele [“Być miłością w sercu Kościoła” (Rps B, 3v)], teraz następuje kolejny etap tego procesu: ofiarowanie swojego życia, na podobieństwo Chrystusa za zbawienie innych.