Maryjny kształt życia

Maryja i Kościół



Wypowiedzi Teresy na temat Matki Bożej przeniknięte są cudowną intuicją eklezja1ną. W konfrontacji z VIII rozdziałem Lumen Gentium widzimy, że nasza Święta przeczuła już prawdę – którą zdefiniował Sobór w tymże rozdziale – że Maryja jest typem i uosobieniem Kościoła. Komentując Pieśń nad pieśniami, oblubienicę identyfikuje z duszą, Kościołem i Maryją. To Maryja i Kościół otrzymują zacienienie Ducha Świętego i przyjmują swoje posłannictwo z pokorą i posłuszeństwem, płynącym z wiary. W Maryi i Kościele wypełniła się tajemnica Przymierza Miłości.

Zgłębienie tajemnic Maryjnych pogrążało św. Teresę często w mistycznym ich współprzeżywaniu z Matką Bożą. Misterium Wcielenia przeżywa jako “zacienienie Duchem Świętym”. “Lecz cóż to za cień niebiański? – pyta Teresa, nawiązując do słów Pieśni nad pieśniami – «pod cieniem Jego, którego pragnęłam, siedziałam». Przychodzi mi na myśl, co Anioł rzekł do Panny Najświętszej: «Moc Najwyższego Cię zacieni»“.

Jakże zbieżne jest to wyznanie św. Teresy z cytowaną już wypowiedzią Ojca Świętego, że “największym dziełem, jakiego dokonał Duch Święty, jest właśnie dzieło Wcielenia Słowa Przedwiecznego w łonie Maryi Dziewicy. Dzieło, na które składa się zarówno ludzkie poczęcie i narodzenie Syna Bożego za sprawą Ducha Świętego, jak też – za sprawą tegoż Ducha – najświętsze macierzyństwo Dziewicy Maryi. Owo macierzyństwo nie tylko jest źródłem i podstawą wyjątkowej świętości Maryi i Jej najszczególniejszego udziału w całej ekonomii zbawienia, ale ustala ponadto trwały związek macierzyński z Kościołem“. Objawia się on szczególnie pod krzyżem, gdzie Maryja “najgłębiej ze swym Synem współcierpiała i z ofiarą Jego złączyła się matczynym duchem“. W tej tajemnicy Święta niejako uczestniczy trwając przy “Matce, gdy stała pod krzyżem i mając w duszy swojej miecz boleści współumierała gorzką śmiercią“. Teresa, która przeżyła również w pewnej mierze współumieranie pod Jezusowym krzyżem, z pełnym prostoty realizmem opowiada, że Pan jej objawił boleść Maryi. Była tak bezbrzeżna, że Najświętsza Panna “prawie upadła pod nawałem swego męczeństwa. Duszę miała tak na wskroś mieczem boleści przeszytą, że nawet ujrzawszy już Jego zmartwychwstałego, nie mogła od razu przyjść do siebie i tą radością się cieszyć. Dodał jeszcze Pan – zapisuje Teresa – że długo naonczas pozostał ze swoją Matką, bo potrzeba było aby Ją zupełnie pocieszył“.