Maryja Karmelu Terezjańskiego

Matka nauczająca św. Teresy z Los Andes



Dokonując oceny przedwczesnej śmierci sprawiedliwego Autor Księgi Mądrości stwierdza: “Wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele. Dusza jego podobała się Bogu, dlatego pospiesznie wyszedł spośród nieprawości” (4, 13-14). Człowiek zawsze stawał w zadumie nad potęgą Bożej wszechmocy, która w bardzo krótkim okresie życia potrafi doprowadzić do rozkwitu wielkiej ofiarnej miłości i niezrównanej mądrości. Młoda chilijska karmelitanka, Juanita Fernández Solar (1900-1920), w Zakonie siostra Teresa od Jezusa, jest jednym z cudów tej miłującej Wszechmocy. Gdy umiera w Karmelu w Los Andes ma zaledwie dwadzieścia lat; mniszką jest od niespełna roku. Jej życiową dewizą są słowa “kochać i cierpieć”. Kocha więc i cierpi z wielką intensywnością, dla Chrystusa, ale zawsze u boku Tej, która jest drugą największą miłością jej życia.

Łaski Pierwszej Komunii św.

To, co czuje do Maryi Święta z Los Andes nie jest przeciętnym nabożeństwem, lecz czymś znacznie głębszym. “Po Jezusie jest Ona moją Matką i moim wszystkim” – zaznacza (Św. Teresa z Los Andes, Dzieła. Dziennik, Kraków 2000, s. 113). Pozwala nam domyśleć się związku na wskroś macierzyńskiego, który nadaje tej wielkiej miłości charakter rodzinny i pełny delikatności. Spontaniczność słów, uczuć i zachowań Teresy potwierdza autentyczność i głębię relacji. Nie ma tu miejsca na sztuczne zwroty czy postawy. Te, gdy nie są szczere szybko nużą i wnet pokazują, jak płytkie jest zauroczenie.

Pierwsze spotkanie Teresy z Maryją, które wywarło wpływ na całe jej późniejsze życie, miało miejsce w okresie przygotowań do Pierwszej Komunii św. i wiąże się z otrzymaną w prezencie figurką Najświętszej Panny z Lourdes. “Moje nabożeństwo do Najświętszej Panny – wyznaje – zaczęło się od tego czasu. To nabożeństwo, które przekazał mi mój brat Luis, zachowałam i zachowam, mam nadzieję, aż do śmierci. (…) Można powiedzieć, że Pan Jezus od tego czasu prowadził mnie za rękę z Najświętszą Dziewicą” (tamże, s. 52).

Przygotowania do przyjęcia Jezusa w Eucharystii trwały rok. Dzień, w którym to nastąpiło Teresa wspomina jako najważniejszy w życiu, gdyż odtąd ziemia przestała być dla niej atrakcyjna, a całe jej serce zaczęło coraz bardziej zwracać się ku Chrystusowi. W przedziwny sposób aktywność, którą tak bardzo lubiła i której poświęcała wiele czasu: pływanie, przejażdżki konne i wycieczki, straciły swój dotychczasowy urok.

Obok największego daru, którym było przyjęcie Chrystusa do serca, dokładnie wylicza wszystkie inne łaski, a wśród nich i tę wiążącą się z osobą Matki Jezusa. Otrzymała mianowicie dar stałej obecności Maryi przejawiający się w wewnętrznym słyszeniu Jej głosu. “Mniej więcej od siódmego roku życia – wyjaśnia – narodziła się w mojej duszy wielka miłość do mojej Matki, Najświętszej Dziewicy. Opowiadałam Jej o wszystkim, co się działo, a Ona rozmawiała ze mną. Słyszałam Jej głos w moim wnętrzu jasno i wyraźnie. Udzielała mi wskazówek mówiąc, co powinnam robić, aby sprawić przyjemność Jezusowi” (tamże, s. 37). Maryja stała się jej zaufaną powiernicą; dzieli z Nią wszystko: cierpienie i radość, zmagania i niepewności, każdy krok w dorastaniu do wielkiej miłości.

Córka Maryi

Każda forma zdrowego nabożeństwa maryjnego stanowi nieocenioną pomoc w drodze człowieka ku Bogu. Skuteczność tej łaski wiąże się jednak z dobrowolnym oddaniem się Maryi. Pomimo dziecięcych lat, w świetle darów Ducha Świętego, Teresa rozumiała to doskonale i już u zarania świadomie przeżywanego zauroczenia Dziewicą zawierza się Jej całkowicie. Będzie do tego wydarzenia wracać wielokrotnie ponawiając swe oddanie i przypominając Jej dyskretnie, że Ona jest odtąd jej Matką. “Matko Najświętsza, wiem, że Ty jesteś moją matką. Pamiętaj, że oddałam się Tobie” (tamże, s. 127); “Powierzam się Twoim macierzyńskim ramionom, abyś Ty umieściła mnie w ramionach Jezusa” (tamże, s 39). To oddanie potwierdza wstąpieniem do Kongregacji Córek Maryi i podjęciem z wszystkimi konsekwencjami płynących stąd obowiązków. Odtąd, niemal we wszystkich listach, obok swego podpisu, dodaje skrót H. M. (Hija de María) – Córka Maryi. Uczyniwszy zaś obietnicę odmawiania różańca każdego dnia, wyzna później z pokorą, że opuściła go tylko jeden raz gdy była jeszcze mała i to przez zapomnienie.

Przyjaźń z Maryją przybiera w życiu młodej Chilijki formę wewnętrznego dialogu matki i córki, który trwać będzie aż do śmierci. Teresa rozmawia z Nią często dzieląc się w atmosferze szczerości i zaufania wszystkimi sprawami, jak chociażby troską o pracę nad swym wybuchowym temperamentem. “W owym czasie – wyznaje – miałam zły charakter, ponieważ miewałam dzikie napady gniewu” (tamże, s. 52). Razem z Maryją pracuje więc pilnie nad tą sprawą, aż wreszcie może stwierdzić, że teraz niełatwo jest pozbawić ją cierpliwości. Pomimo odkrywania w sobie różnych niedoskonałości nigdy nie przestanie zwracać się do swej Niebieskiej Matki z niekłamanym uwielbieniem, na jakie może zdobyć się serce dziecka: “Matko kochana, Matko, którą prawie ubóstwiam” (tamże, s. 72) – pisze w Dzienniku, formułując prośbę o ukojenie rozdartego cierpieniem wnętrza.

Teresa wie, że Maryja ofiarowana jest człowiekowi po to, by ucząc się od Niej szybko i skutecznie szedł drogą świętości; że Jej obecność jest źródłem pocieszenia, natchnień, rad i błogosławieństwa. W tę tajemnicę wprowadza ją sam Jezus zachęcając jednak bardzo wyraźnie, aby trud naśladowanie Jego Matki skupiła na tajemnicy czystości serca. “Jestem na rozmyślaniu. Pan powiedział mi, że powinnam rozmyślać o czystości Najświętszej Dziewicy” (tamże, s. 155) – zanotuje. Pod wpływem tego pouczenia prosi śmiało, aby Maryja dała jej swoje serce, a motywując tę prośbę wyjaśnia, że mając taki skarb zdobędzie wszystko. Odtąd patrzy na otaczającą rzeczywistość przez pryzmat Jej Niepokalanego Serca. Gdy chce zwrócić się do Jezusa, zapewnić Go o miłości, składa swą modlitwę w Jej rękach. “Powiedz Mu, że Go kocham i uwielbiam. Powiedz Mu, że chcę cierpieć, że chcę umrzeć z miłości i cierpienia, że świat mnie nie interesuje, jedynie On sam” (tamże, s. 73).

Odnajdując w przykładzie Maryi wiele pouczeń na temat życia wewnętrznego Święta skwapliwie stara się wprowadzić je w życie. Trafnie wyczuwa, że sama znajomość tajemnic mądrości nie czyni mądrym; potrzebne jest działanie. Ponieważ jest Jej córką, chce stać się Jej odbiciem, aby tym doskonalej odbijać w sobie Chrystusa.

W życiu Maryi Teresa odkrywa wzór swego karmelitańskiego powołania. Jest to dla niej źródło niemałej radości i umocnienia w dźwiganiu surowej klauzurowej codzienności. “Tym, co sprawia, że bardziej miłuję to powołanie, jest świadomość, że życie karmelitanki jest podobne do życia Najświętszej Dziewicy. Jedynymi Jej zajęciami były modlitwa, cierpienie i miłość. A wszystko w milczeniu” (tamże, s. 38). Właśnie z cichego świadectwa ziemskich dni Matki Jezusa zaczerpnie swoje zakonne zawołanie, stwierdzając, że Jej życie sumuje się w dwóch słów, które są słowami karmelitanki: cierpieć i kochać.

Kapłanka składająca całopalną ofiarę

Klauzurowa codzienność Teresy, chociaż trwa bardzo krótko, bo niespełna rok, obfituje w wiele cierpień. Sama o nie prosiła chcąc jak najdoskonalej naśladować Oblubieńca z Golgoty i stać się Jego “dobrą kopią”. Słowo “cierpieć” zawsze jednak łączy ze słowem “kochać”, dlatego pisząc o swym krzyżu dostrzega go przede wszystkim jako nieoceniony dar, z którego czyni codzienną ofiarę miłości. Jej sąd na temat cierpienia jest bardzo dojrzały. “Cierpienie podoba mi się z dwóch powodów: pierwszy, ponieważ Jezus zawsze wybierał cierpienie, od urodzenia, aż po śmierć na krzyżu. Musi to być coś bardzo wielkiego, skoro On, Wszechmocny, szuka cierpienia we wszystkim. Drugi: podoba mi się dlatego, że dusze kształtują się w tyglu cierpienia. I dlatego Jezus daje ten dar, tak miły Jemu, duszom, które najbardziej kocha” (tamże, s. 72).

Sama czuje się niezdolna, by składać ofiary doskonałe, prosi więc Maryję, aby Ona – jak kapłanka – ofiarowała jej życie Bogu. “Prosiłam Matkę Najświętszą, aby była moim kapłanem, aby mnie ofiarowała w każdym momencie za grzeszników i kapłanów, zanurzoną we krwi Serca Jezusowego” (tamże, s.39). Gdy zwraca się do Maryi z tą prośbą jest już u kresu ziemskiej wędrówki, w duchowej pełni. Akt złożenia z siebie ofiary całopalnej jest uwieńczeniem jej doczesnej misji. Tutaj staje z Maryją pod krzyżem, jako wierna córka u boku swej Matki.