Maryja Karmelu Terezjańskiego

Dziewica zjednoczona z Bogiem św. Jana od Krzyża



W ogromnej spuściźnie literackiej św. Jana od Krzyża (Jan de Yepes, 1542-1591) próżno szukać poezji czy też rozważań poświęconych ściśle tematyce maryjnej, jakie spotykamy u dwóch pozostałych karmelitańskich doktorów Kościoła. Nie oznacza to bynajmniej, że Święty przeszedł obojętnie obok Chrystusowego testamentu wypowiedzianego z krzyża: “Oto Matka twoja” (J 19, 27). Czego nie znajdziemy w jego dziełach, dopowie w piękny sposób świadectwo jego życia. Ono mówi nam o szczerym nabożeństwie, jakie żywił ten Święty do Dziewiczej Matki Boga.

Krzyżujące się ścieżki

Pobożność maryjną św. Jana można porównać do dwóch biegnących obok siebie dróg, które co jakiś czas przecinają się wzajemnie. Śledząc historię jego życia dostrzegamy raz po raz ślad Maryi, to jakąś Jej nadprzyrodzoną interwencję, to znowu jakieś miejsce czy też rzecz z Nią związane. Pojawia się przede wszystkim w trzech kluczowych okresach duchowego dorastania: w dzieciństwie – jako pierwsza nauczycielka, w mrokach toledańskiego więzienia – jako światło nadziei, gdy w wigilię Wniebowzięcia obiecuje mu, że wkrótce znajdzie się na wolności (B. Froissart, Święty Jan od Krzyża, s. 231) i u kresu życia – jako jutrzenka wieczności, gdy w rozmowie o szkaplerzu św. Jan wyzna, że umrze w sobotę i już z Maryją będzie śpiewał Jutrznię w niebie (tamże, s. 428).

Żywe nabożeństwo do Maryi Święty zawdzięcza religijnej atmosferze domu. Biografowie wspominają o niewielkim rodzinnym ołtarzyku dedykowanym Najświętszej Dziewicy przed którym, w świetle lampki, klękał mały Jan wraz ze swymi bliskimi. Tutaj czynił pierwsze zawierzenia i patrząc w Jej oczy snuł myśli o przyszłości. To dziecięce przebywanie z Maryją miało ogromny wpływ na jego dalsze życie, gdyż w tym właśnie czasie zasiała Ona w małym sercu ziarna wielkich pragnień i wielkiej świętości. Owoce pojawiały się stosunkowo szybko i uwidoczniły w nienagannym postępowaniu. “Zachowywał się jak anioł” – jednym zdaniem scharakteryzowała jego dzieciństwo matka.

Jako nauczycielka Maryja wprowadzała go z pewnością w tajemnice czystości serca. Po tej linii idzie przekaz o cudownym ocaleniu z błotnistego stawu niedaleko Fontiveros. W późniejszym czasie obrośnie on w atmosferę pięknej legendy. Bawiąc się z rówieśnikami wpadł do bagna i zaczął tonąć. Wtedy pojawiła się piękna Pani i wyciągając do niego rękę chciała wydobyć go z niebezpieczeństwa. Gdy Jan wyciągną swoją uświadomił sobie, że jest pokryta błotem i natychmiast ją cofnął, by nie ubrudzić tak czystej Pani. Niebawem nadchodzi pomoc i Jan szczęśliwie wraca na twardy grunt.

Czystość serca była wybijającą się cechą świętego Karmelity. O czystości pisał wiele, a często w odniesieniu do Maryi. “Tak było z Najświętszą Panną Maryją, – wyjaśnia – którą Pan Bóg od początku podniósł do tego wzniosłego stanu. Do Jej duszy nie przeniknęła żadna forma jakiegoś stworzenia i nigdy nią nie powodowała. Jej poruszenia pochodziły zawsze z Ducha Świętego” (Dzieła. Droga na Górę Karmel, tłum. B. Smyrak, Kraków 1998, III, 2, 10).

Maryja ocali go jeszcze z innych opresji. Karmelici bosi z Kordoby pozostawili nam opis następującego zdarzenia. “Gdy zakładano klasztor, robotnicy burzyli jeden z murów, by móc budować kościół. Nagle mur przewrócił się i przywalił celę, w której znajdował się przybyły na fundację ojciec Jan od Krzyża. Nadbiegli zakonnicy i robotnicy, przekonani, że ojciec Jan nie żyje. Usunąwszy ziemię i kamienie odnaleźli ukrytego w kącie i uśmiechającego się Świętego. Nie doznał żadnej szkody i oświadczył, że Pani w bielirozciągnęła nad nim swój płaszcz” (M. D. Poinsenet, Stromą ścieżką, tłum. I. Augustynowicz, Kraków 1991, s. 199).

Jan nie tylko przyjmował pouczenia i dary Niebieskiej Matki. Sam szukał Jej towarzystwa, by ofiarować siebie. To maryjność Karmelu zadecydowała, że wybrał właśnie ten, a nie inny zakon; to przy Jej ołtarzu odprawił swoją pierwszą Mszę św. i prosił o łaskę, by nigdy nie obraził Boga grzechem ciężkim; to na Jej cześć, oprócz Liturgii Godzin, na klęczkach odmawiał codziennie “Małe oficjum”.

Tak kształtowała się maryjna pobożność św. Jana, dzięki której mógł w Modlitwie duszy rozmiłowanej wypowiedzieć szczerze i z głębi serca słowa: “Matka Boża jest moja” (Dzieła. Poezje, 3). Sumują one całe maryjne doświadczenie Świętego.

W tajemnicy Trójjedynego Boga

Św. Jan nie jest mariologiem. Jest przede wszystkim znawcą i przewodnikiem po drogach chrześcijańskiej doskonałości. Prowadząc dusze ku świętości, zachęca je do wejścia na duchowy szczyt Karmelu, w tajemnicę jednoczącej miłości Boga. Zjednoczenie z Najświętszą Trójcą jest najwyższym powołaniem każdego ludzkiego istnienia, a zarazem pełnią jego szczęścia. Gdzie zatem szukać wzoru tego zjednoczenia? Dla Świętego jest nim oczywiście Maryja – pełna łaski, człowiek doskonały pod każdym względem.

Rozmyślając o Maryi w odniesieniu do Ojca akcentuje wyjątkowe Jej wybranie i umiłowanie, którego przyczyną jest misja Matki Słowa Wcielonego. W poezji O stworzeniu świata Święty przedstawia dialog Ojca z Synem, w którym przyszła Matka Chrystusa ukazana jest jako wzajemny dar Boskich Osób. Ojciec – dając Ją Synowi – chce, by uczestniczyła w wewnętrznym życiu Trójcy “oglądając Nas w bytu tajemnicy” (Dzieła. Słowa światła i miłości, 26). Syn z wdzięcznością przyjmuje ten wyjątkowy Dar i postanawia wprowadzić Maryję w niepojęte misterium swego odwiecznego pochodzenia od Ojca. Pragnie, by w ten sposób poznała istotę Boga, którą jest miłość i wielbiła w wieczności tę tajemnicę.

Godność Maryi wyrasta z przywileju Bożego macierzyństwa, które w pełni włączyło Ją w misję Chrystusa. Jego Wcielenie to dzieło Ducha Świętego, pod którego wpływem Maryja znajdowała się od poczęcia. Wszystko, co czyniła, każde Jej działanie, modlitwa i uczucie wypływały z Bożego natchnienia. Św. Jan mówi więc o Niej jako o świadku i uczestniku dzieła Wcielenia i Odkupienia. Maryja towarzyszy swemu Synowi na każdym etapie Jego misji, aż po Golgotę. Cierpi pod krzyżem nie dlatego, że potrzebuje oczyszczenia, była przecież wolna od grzechu, lecz z racji swego zjednoczenia z Jezusem. To właśnie od Maryi Święty uczy się jak doskonale nieść swój krzyż za Chrystusem. I jeszcze coś więcej – uczy się wciąż na nowo pragnąć tego krzyża. Piękna tradycja mówi, że Zbawiciel zapytał go kiedyś, co chciałby otrzymać za swoją miłość i wierność. Św. Jan poprosił o wzgardy i upokorzenia.