Osiem postaw wewnętrznych «małej drogi»

5. Wybierać małą drogę świętości



Wybierać to, czego chce Bóg

Teresa ma stanowczy charakter, który każe korzystać jej z wolnej woli tak, aby wybierać zawsze tylko to, co podoba się Bogu. “Wybierać” – oto słowo istotne w słownictwie Teresy. Oznacza ono postawę wewnętrzną sprawiającą, że działa ona w zgodzie z tym, czego pragnie. Wie, czego chce i czego nie chce. Przypomnijmy ten epizod z wczesnego dzieciństwa, gdy trzyletnia Teresa na widok przyniesionego przez Leonię koszyka z gałgankami wykrzyknęła spontanicznie: Wybieram wszystko! (Rps A, s. 46; OC, s. 84).

Ten drobny szczegół z dzieciństwa streszcza moje życie. Później, kiedy zetknęłam się z pojęciem doskonałości, zrozumiałam, że aby zostać świętą, trzeba dużo wycierpieć, szukać zawsze tego, co doskonalsze, i zapomnieć o sobie. Zrozumiałam, że doskonałość ma wiele stopni i że każdy decyduje w sposób wolny, na ile odpowie na zaproszenie Naszego Pana. Może dla Niego uczynić mało lub dużo; mówiąc krótko, może przebierać pośród wyrzeczeń, których On od nas wymaga. Wówczas podobnie jak w dzieciństwie wykrzyknęłam: “Boże mój, wybieram wszystko! Nie chcę być świętą na pół, nie boję się dla Ciebie cierpieć, jedyne, czego się boję, to że zachowam swoją wolę. Więc mi ją zabierz, ponieważ wybieram wszystko, czego Ty chcesz!…” (Rps A, s. 47; OC, s. 84-85).

Teresa ma wielką duszę, czuje, że “urodziła się dla chwały” (Rps A, s. 82; OC, s. 119). Już w najwcześniejszej młodości pragnęła być “wielką Świętą” (Rps A, s. 82; OC, s. 120). Lektura opowieści o Joannie d’Arc ożywia w niej pragnienie świętości, choć wie, że jej chwały nie dojrzą oczy śmiertelnych.

Pragnienie to mogłoby wydawać się zuchwałym, jeśli zważyć, jak bardzo byłam słaba i niedoskonała i jak bardzo wciąż taka jestem po siedmiu latach w zakonie. Tym niemniej nie przestaję żywić śmiałej ufności, że stanę się wielką Świętą, gdyż nie liczę na swoje zasługi, nie mając żadnych, lecz nadzieję pokładam w Tym, który jest Samą Świętością. To On sam, zadowalając się moimi nieudolnymi wysiłkami, podniesie mnie aż do siebie i – obsypując mnie swoimi nieskończonymi zasługami – uczyni mnie Świętą. Nie myślałam wtedy, że aby dojść do świętości, trzeba wiele wycierpieć (Rps A, s. 82-83; OC, s. 120).

Wybierać, czego chce Bóg, to stawać się świętą. Aby to osiągnąć, Teresa nie boi się cierpieć, rezygnując ze swej woli i nie licząc na własne zasługi. Jej cnotą jest Bóg. Teresa nie pomija żadnej, nawet drobnej ofiary, która może się Mu spodobać; nazywa to “rzucaniem kwiatów” (Po, P II, s. 33; OC, s. 717).

Ten wybór: chcieć, czego chce Bóg, przeniknie całe życie Teresy i wyznaczy “małą drogę” świętości. Wszystko zostanie przemienione: siostrzana miłość, która “polega na tym, by znosić wady innych, by nie dziwić się wcale ich słabościom, by budować się najdrobniejszym dobrym czynem, który się u nich dostrzeże” (Rps C, s. 242; OC, s. 250); miejsce Teresy w sercu tajemnicy Kościoła: “będę Miłością” (Rps B, s. 200; OC, s. 226); jej ufność pośród nocy nicości: “po prostu śpiewam o tym, w co chcę wierzyć” (Rps C, s. 233; OC, s. 244); jej uczenie nowicjuszek: “zrozumiałam, że moją misją jest prowadzić je do Boga” (Rps C, s. 262; OC, s. 266); modlitwa, która ożywia jej działanie, “to coś wielkiego, nadprzyrodzonego, co powiększa mą duszę i jednoczy mnie z Jezusem” (Rps C, s. 266; OC, s. 268).

Teresa wybiera to, czego chce Bóg, gdyż ma wewnętrzne przekonanie, że to On ją wybrał. Nauki humanistyczne nie potrafią wyjaśnić ukrytych dróg łaski Bożej, tego nieuzasadnionego wezwania, które zakłada dobrowolną zgodę. Jest to przymierze miłości, tajemnica wybrania: wybrana osoba czuje, że Bóg kocha ją o wiele bardziej, niż ona potrafiłaby Go kochać. Teresa wybiera wszystko, gdyż jest wybrana od najwcześniejszego dzieciństwa przez Tego, który jest Wszystkim. Kiedy więc odkrywa, że jej powołaniem jest miłość, wszystko zostało powiedziane. Może więc zawołać: “Będę Miłością” (Rps B, s. 200), gdyż “Miłość wybrała mnie na ofiarę całopalną, mnie, słabe i niedoskonałe stworzenie” (Rps B, s. 201; OC, s. 227).

Mała, bardzo prosta droga

Teresa jest przekonana, że Bóg nie podsuwa jej pragnień niemożliwych do spełnienia, może więc mimo swej małości pragnąć zostać świętą. W jaki sposób? Wybierając małą drogę, drogę na swoją miarę. “Wzrastać – to dla mnie rzecz niemożliwa, muszę więc znosić siebie taką, jaka jestem, z wszystkimi swoimi wadami. Chcę jednak szukać sposobu, by dotrzeć do nieba małą drogą, prostą, krótką, małą drogą zupełnie nową” (Rps C, s. 221-222; OC, s. 237).

Konkretny przykład swojej “małej drogi” znajduje Teresa w wyobrażeniu windy: “Chciałabym znaleźć taką windę, która niosłaby mnie aż do Jezusa, jestem bowiem zbyt mała, aby piąć się do góry po stromych schodach doskonałości” (Rps C, s. 222; OC, s. 237). Windą są dla Teresy ramiona Jezusa, powierza się im z ufnością. Odpowiedź na swoje poszukiwanie miłości znajduje w Piśmie świętym: być małą i pragnąć stawać się coraz mniejszą.

Poszukiwałam więc w świętych księgach czegoś, co wskazałoby mi upragnioną windę, i tak wpadłam na te słowa mądrości odwiecznej: “Maluczki niech przyjdzie do Mnie”. Podeszłam więc, odgadując, że znalazłam to, czego szukałam, i chcąc wiedzieć, o mój Boże, co zrobisz dla maluczkiego, który odpowie na Twoje wezwanie, szukałam dalej, i oto, co znalazłam: “Jak matka tuli własne dziecko, tak i ja was tulił będę i będę pieścił was na kolanach”. Ach, nigdy nie spotkałam słów bardziej serdecznych, bardziej śpiewnych, które tak by mnie ucieszyły. Windą, która mnie wzniesie aż do nieba, są Twoje ramiona, Jezu! A w tym celu nie potrzebuję wcale wzrastać, przeciwnie, trzeba, bym pozostała mała i stawała się coraz mniejszą (Rps C, s. 222-223; OC, s. 237-238).

Od tej chwili pragnienie Teresy zostania świętą jest możliwe do spełnienia, bowiem sam Jezus wniesie ją do nieba windą, którą są Jego ramiona. Jest “zupełnie maleńka”, pogodzona ze swoją bezsilnością, którą oddała Jezusowi, może więc osiągnąć szczyt świętości, ale świętości na swoją miarę. Koniec z porównywaniem się z innymi świętymi, porzucona zostaje myśl o świętości heroicznej, z którą Teresa nie może się porównywać. Wystarczy jej małość, jej pragnienie miłości i puste ręce. Znalazła wreszcie “małą drogę”, prostą, która jest drogą świętości. Może więc wołać: “Boże mój! Przerosłeś moje oczekiwania! A ja chcę śpiewać Twoje miłosierdzie!” (Rps C, s. 223; OC, s. 238).

Teresa odczuwa radość, pozwalając się nieść w ramionach swojego Boga, które unoszą ją drogą zupełnie prostą, nie będącą “stromymi schodami doskonałości”. Jej radością jest to, że oddaje się całkowicie Jezusowi, który zniża się do niej, by napełnić ją swoją miłością. Jedyną zasługą Teresy jest to, że nie ma żadnej zasługi. Uznanie własnej bezsilności uwalnia ją od pragnienia heroizmu, ekstaz, rzeczy niezwykłych, które tak często napełniają dusze pychą. Jako nowicjuszka Teresa pisała do siostry Agnieszki na długo przed odkryciem swojej małej drogi: “Nie mam ochoty pojechać do Lourdes, aby mieć ekstazy. Wolę monotonne ofiary! Jakież to szczęście być tak doskonale ukrytym, by nikt nie pomyślał o nas!… być nieznaną nawet dla osób, które żyją z nami!…” (L 85, P I, s. 511; OC, s. 410).

Odkryta w Piśmie świętym mała droga dostępna jest dla wszystkich, a zwłaszcza dla tych, którzy pojęli wewnętrznie, że odpowiedzią Boga na pogodzenie się człowieka z własną nędzą jest miłosierdzie. Teresa będzie uczyła tej małej drogi, mając świadomość, że w dziedzinie życia duchowego jest to droga zupełnie nowa. Jest szczęśliwa, gdy nowicjuszka, Maria od Trójcy Świętej, która słuchała w Paryżu kazań ojca Boulangera, prowincjała dominikanów, cytuje zapamiętane zdania zgodne z duchem jej “małej drogi”: “Jakąż pociechę mi dajesz! Widzę oto, że wspiera mnie człowiek uczony, sławny teolog; jest to dla mnie ogromna radość” (S. Marie de la Trinité, Une novice de sainte Thérèse, Cerf, Paris 1985, s. 101).

Bardzo szybko zdaje sobie Teresa sprawę, że jej mała droga różni się od dróg wielkich świętych przez stosowanie środków zupełnie zwyczajnych i prostych cnót dziecięctwa duchowego, takich jak prostota, pokora, ufność, prawość, śmiałość i radość płynąca z możności cieszenia Jezusa bezinteresowną miłością. Pamięć dawnych błędów staje się źródłem radości, gdyż jest przypomnieniem zawsze obecnego Bożego przebaczenia. Bezgraniczna ufność, wyrzeczenie się pociech duchowych i poczucie bycia bezużyteczną zastępuje ekstazy, niepokoje i szczególne umartwienia. Małość, bezsilność, słabość są więc środkami prowadzącymi do osiągnięcia świętości, która jest przyjęciem, wyborem, przeżywaniem miłości.

Siostra Maria od Trójcy Świętej, która przez trzy lata była z Teresą w nowicjacie, doskonale podsumowuje “małą, bardzo prostą drogę” w liście z 25 maja 1910 do siostry Herminii, młodej profeski Karmelu w Angers:

Sądzę, że jest to pierwszy raz, odkąd świat światem, że kanonizuje się świętą, która nie uczyniła nic niezwykłego. Żadnych ekstaz, żadnych objawień, żadnych umartwień przerażających małe duszyczki, takie jak nasze. Całe jej życie można streścić w jednym słowie: kochała Boga poprzez wszystkie zwykłe uczynki i prace w życiu wspólnotowym, wykonując je sumiennie i z oddaniem. Zachowywała zawsze pogodę ducha w cierpieniu, jak i w radości, gdyż wszystko przyjmowała jako pochodzące od Boga (Tamże, s. 161).

Siedem lat później siostra Maria pisze do tej samej zakonnicy:

Sposób bycia szczęśliwą w “małej drodze” Teresy to oddać się z ufnością Bogu i myśleć o sobie możliwie najmniej, nawet nie zastanawiać się, czy robimy postępy czy nie: niech to nas nie obchodzi. Mamy jedynie ćwiczyć się w tym, aby z jak największą miłością spełniać wszystkie drobne uczynki; w życiu codziennym przyznawać się pokornie, ale bez smutku, do naszych tysięcznych niedoskonałości, które się nieustannie odradzają, i z ufnością prosić Boga, aby przemienił je w miłość (S. Marie de la Trinité, Une novice…, s. 159).

Przygoda świętości

Teresa wierzy w miłość, sobie natomiast nie przypisuje żadnej zasługi, dlatego pośród milczenia otrzymuje miłość Boga, która ją stale stwarza na nowo dla wieczności. “Milczenie, oto mowa, która sama tylko potrafi wyrazić to, co się dzieje w mojej duszy” (L 85, P I, s. 511; OC, s. 410). A tym, co się dzieje w jej duszy, jest głębokie pragnienie świętości i darmo otrzymanego od Boga zbawienia, mimo własnej bezsiły, małości i pustych rąk.

Chcę być świętą, lecz czuję całą moją nieudolność i błagam Cię, o Boże, stań się Świętością moją.

U schyłku życia stanę przed Tobą, o Panie, z próżnymi rękoma, gdyż nie proszę, abyś policzył uczynki moje… Wszystkie nasze dobre czyny mają skazy w oczach Twoich. Pragnę się więc przyodziać Twoją własną Sprawiedliwością i z łaski Twej Miłości dostąpić wiecznego posiadania Ciebie. Nie chcę innej Chwały, innej Korony, tylko Ciebie, o mój Umiłowany!… (M, P II, s. 202-203; OC, s. 962-963).

Bóg jest Święty, ponieważ jest Miłością (l J 4, 8). Teresa, wielkoduszna wobec siebie i wobec innych, rozumie, że im bardziej kocha, czy raczej im bardziej Jezus kocha w niej, tym bardziej jest święta. Wszystkie “słabe i niedoskonałe dusze” (Rps B, s. 192; OC, s. 247) mogą więc osiągnąć ten rodzaj świętości, gdyż to sam Bóg jest ich świętością. Nie tracą czasu na popłakiwanie nad swoimi słabościami, lecz spieszą do windy, którą są ramiona Jezusa, aby oczyściło je nieskończone Miłosierdzie.

Nie chodzi więc już o to, aby zadawać sobie wielkie umartwienia czy wspinać się na drabinie doskonałości. Młoda karmelitanka zastępuje obraz Boga wymierzającego sprawiedliwość, którego mogą zadowolić jedynie dobre uczynki i niezliczone ofiary i poświęcenia, obrazem Boga miłosiernego, który unosi małą duszyczkę windą miłości. W ten sposób maleje pokusa, by oczyszczać siebie z grzechu przez dobre uczynki, by sądzić, że można kupić zbawienie przez własną doskonałość, aby wbijać się w dumę z powodu otrzymanych darów, tak jakby one do nas należały. Żadne uczynki, żadne formy zewnętrzne nie mogą decydować o świętości, jeśli nie są miłością i tym, co z niej wynika: oddaniem, ufnością, nadzieją, wdzięcznością.

Tylko miłość może nas uczynić miłymi Dobremu Bogu, pojmuję to tak jasno, że tylko o tę miłość zabiegam. Jezus z upodobaniem pokazuje mi jedyną drogę, która prowadzi do Boskiego ogniska, a tą drogą jest ufność małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca…

Ach! Gdyby wszystkie słabe i niedoskonałe dusze czuły to, co czuje najmniejsza z nich wszystkich, dusza twojej małej Teresy, ani jedna nie wątpiłaby, że dotrze na szczyt góry miłości, gdyż Jezus nie domaga się wielkich czynów, lecz jedynie, by zdać się na Niego i być wdzięcznym (Rps B, s. 191-192; OC, s. 220).

“Mała droga” dziecięctwa duchowego wyzwoliła świętość z jarzma doskonałości i sprawiedliwości, i to na długo przed Soborem Watykańskim II, który ogłosił, że wszyscy są powołani do świętości. Teresa wskazuje, że pierwszeństwo mają nie wysiłki i cnoty, lecz nieustanne działanie Boga w nas, które pobudza każdego do czynów miłości. Oto przywrócona wreszcie prawdziwa mistyka, świętość dostępna dla wszystkich w swoim wewnętrznym pięknie. W takim rozumieniu młoda karmelitanka rzuca “małym duszom” wyzwanie:

Jezu! gdybym tak mogła powiedzieć wszystkim małym duszom, jak niewysłowiona jest Twoja przychylność!… Czuję, że gdybyś cudem znalazł duszę słabszą, mniejszą od mojej, to chciałbyś ją obdarzyć jeszcze większymi dobrodziejstwami… jeśliby zdała się na Ciebie, ufając zupełnie Twemu nieskończonemu miłosierdziu. Ale czyż trzeba mi to ogłaszać, Jezu? Czyż nie Ty sam mnie o tym pouczyłeś i czyż nie możesz tego objawić innym?… Możesz, ja to wiem i zaklinam Cię, byś to uczynił, błagam Cię, byś skierował swe boskie spojrzenie na rzeszę małych dusz… Błagam Cię, byś wybrał zastęp małych ofiar godnych Twojej MIŁOŚCI!… (Rps B, s. 208-209; OC, s. 232).

Święci czynili dla Jezusa wielkie rzeczy, Teresa uważa siebie jednak za zbyt małą na to. Jej szaleństwem jest nadzieja, że miłość Jezusa przyjmie ją jako ofiarę. Porównując siebie do małego ptaszka, prosi swych braci orłów, którymi są święci, aby uprosili jej przywilej, by mogła wzlatywać ku Miłości. Utkwiła w tej Miłości wzrok, choć zupełnie nie ma sił. Ten ważny aspekt “małej drogi”, utkwienie wzroku w Jezusie, odkrywa modlitwa Teresy: “Tak długo, jak zechcesz, Umiłowany mój, Twój ptaszek pozostanie bez sił i bez skrzydeł, będzie trwać ze wzrokiem utkwionym w Tobie, chce zauroczyć się Twym boskim spojrzeniem, chce stać się ofiarąTwojej Miłości…” (Rps B, s. 208; OC, s. 231).

Modlitwa Teresy
(o pokorę)

Panie, znana Ci jest moja słabość.
Co rano postanawiam być pokorną,
a wieczorem widzę, że popełniłam
wiele win z powodu pychy. Na ten widok
ogarnia mnie zniechęcenie, ale i to wiem,
że zniechęcenie także jest pychą;
w Tobie samym przeto, o Boże,
pokładam całą nadzieję moją;
skoro wszystko możesz, racz wszczepić
w duszę moją cnotę, której pragnę.
By tę łaskę od nieskończonego
miłosierdzia Twego otrzymać,
nie przestanę często powtarzać:
“Jezu cichy i Serca pokornego,
uczyń serce moje według Serca Twego”.
(M, P II, s. 217; OC, s. 976)