3. Pokładać nadzieję w miłosierdziu Bożym
Oddanie się i ufność dziecka
Postawa Teresy, która znosi swoją niedoskonałość, opierając się jedynie na swej słabości i małości, łączy się zawsze z inną, ważniejszą postawą: pokładać nadzieję w miłosierdziu Bożym. Teresa ma nadzieję jak dziecko, które oddaje się z całym zaufaniem uprzedzającej miłości, gdyż jest jej pewne. “Jezus z upodobaniem pokazuje mi jedyną drogę, która prowadzi do Boskiego ogniska, a tą drogą jest ufność małego dziecka, co bez obawy zasypia w ramionach Ojca” (Rps B, s. 191; OC, s. 220). Takim oddaniem Teresa żyła już przed wstąpieniem do Karmelu. Rozczarowana po spotkaniu z papieżem Leonem XIII pisze: “Nie przestałam żywić nadziei wbrew jakiejkolwiek nadziei” (Rps A, s. 143; OC, s. 178).
Nadzieja i ufność w miłość Bożą przejawia się w małych codziennych sprawach. W powszedniej rzeczywistości Teresa doświadcza nędzy swojej istoty, niedoskonałej, lecz szczęśliwej, gdyż ofiarowanej dobrowolnie potędze miłosierdzia Bożego. Nie godzi się, by cokolwiek uchodziło jej samej czy jej nowicjuszkom, przepędza najmniejszy odruch niecierpliwości, chce zawsze żyć w prawdzie i zachwycać się czułą miłością Jezusa, który spełnia jej nadzieje i pragnienia.
Daleko jestem szczęśliwsza, że byłam tak niedoskonała, niż gdybym wsparta łaską okazała się wzorem łagodności… To tyle dobrego czyni mojej duszy, gdy widzę, że Jezus jest zawsze równie słodki, równie tkliwy dla mnie!… Ach, teraz już poznaję, że wszystkie moje nadzieje będą spełnione… O tak, Zbawiciel uczyni dla nas cuda, które przewyższą nieskończenie nasze najśmielsze pragnienia… (L 207, P I, s. 760; OC, s. 593).
Dynamizm powołania Teresy – z jednej strony uznanie swojej nicości, swoich braków i wad, a z drugiej pełna nadziei wiara w miłosierdzie Boże – objawia się w życiu tej świętej karmelitanki przez jej wypływającą z miłości ufność podobną do ufności dziecka, które wie, że jest kochane przez Boga. Im bardziej Teresa jest świadoma swojej słabości, tym bardziej wzrasta jej ufność. Ufność ta, zrodzona z nadziei i miłości, nie pozwala nadmiernie akcentować dystansu dzielącego ją od Boga i od bliźniego; Teresa widzi raczej nieograniczone możliwości, jakie kryje miłosierdzie Boże.
List napisany przez Teresę 17 września 1896 do jej siostry i zarazem matki chrzestnej, siostry Marii od Najświętszego Serca, pozwala wyobrazić sobie jej ufność, która jest “wiedzą Miłości” (Rps B, s. 190; OC, s. 219); Teresa posiada tę wiedzę dzięki doświadczeniu miłosierdzia.
Moje pragnienia męczeństwa są niczym, nie mają żadnego znaczenia, to bynajmniej nie one dają mi tę bezgraniczną ufność, jaką odczuwam w sercu. […] Pragnienia piękne i wzniosłe to pociecha, jakiej Jezus użycza niekiedy duszom tak słabym jak moja. […] Jakże wobec tego możesz mówić, że pragnienia moje są oznaką mojej miłości? Ach! Czuję doskonale, że to nie one podobają się Bogu w mojej małej duszy. Podoba Mu się we mnie to, gdy widzi, że miłuję moją małość i moje ubóstwo, podoba Mu się moja ślepa ufność w miłosierdzie Jego… Oto jedyny mój skarb, najdroższa Mateczko chrzestna, dlaczegoż ten skarb nie miałby być także i Twoim? […] Im bardziej jest się słabym, bez pragnień i cnoty, tym bardziej jest się podatnym na działanie tej Miłości trawiącej i przekształcającej. Samo pragnienie, aby stać się ofiarą, wystarczy, ale trzeba się zgodzić na to, by zawsze pozostać ubogim i bezsilnym. […] Ach! Pozostańmy zatem jak najdalej od tego, co błyszczy, miłujmy naszą maleńkość, miłujmy to właśnie, że nic nie odczuwamy; wtedy będziemy ubogie w duchu i Jezus przyjdzie po nas, jakkolwiek byłybyśmy daleko i przemieni nas w płomienie miłości… Och, jakże bym chciała, żebyś zrozumiała to, co czuję!… Ufność i nic jak tylko ufność powinna nas prowadzić do Miłości… (L 176, P I, s. 700-702; OC, s. 552-553).
Teresa jest człowiekiem nadziei. Wie, że Bóg spełni jej pragnienia, może więc z ufnością i oddaniem oczekiwać tego, co On zechce jej dać. Pokłada nadzieję przede wszystkim w przedmiocie swoich pragnień, w Jezusie, swoim Niebie tu na ziemi. Będąc mistrzynią nowicjatu, może więc pisać: “Poczułam, że muszę tylko jednoczyć się coraz mocniej z Jezusem, a reszta będzie mi przydana. I rzeczywiście, nigdy się nie zawiodłam: zawsze, kiedy mi przyszło pokrzepić dusze moich sióstr, Dobry Bóg raczył napełnić moją małą dłoń” (Rps C, s. 260; OC, s. 264-265). Pragnienie, oddanie się, ufność, oto słowa najważniejsze elementy terezjańskiej nadziei.
Szaleństwo nadziei
W każdym niemal człowieku drzemie niezbywalna cząstka utopisty, która skłania go do marzeń o lepszym świecie. Nie mamy złudzeń co do tego, że świat, w którym żyjemy, do najlepszych nie należy. Dzieje ludzkości naznaczone są przez wojny, zdrady, rany, śmierci. Życie Teresy jest znakiem nadziei: słyszymy tam muzykę, którą zrodziło niezakłócone, potem ponownie odnalezione dzieciństwo. Młoda karmelitanka śpiewa miłosierdzie Boga, jakby to była pierwsza pieśń miłości.
Teresa trzyma zakład nadziei w toku codziennych zajęć. Jej nadzieja to nie nabożny optymizm, nie budowanie lepszego świata. Źródłem nadziei Teresy jest ufność, ufność w każdej próbie. Teresa umie kochać, ponieważ kocha. Mądrość czekania w miłości daje jej nadzieja, wiara w to, że Bóg kocha najlepiej, jak mówi Péguy. Nadzieja Teresy jest zawsze aktywna. To wir życia, który wzbudza w niej niewzruszoną nadzieję, nawet w głębi najczarniejszej nocy. Oczyszczający ogień, codzienna droga radości, święto miłosierdzia Bożego, bezmierne pragnienie Nieba.
Niebo, czyli miłość, którą w końcu posiądzie, opanowuje całą nadzieję Teresy. Nieco ponad rok po wstąpieniu do Karmelu pisze ona do siostry Agnieszki: “Ja cierpię… ale nadzieja Ojczyzny dodaje mi odwagi, wkrótce będziemy w Niebie… Tam nie będzie już ani dnia ani nocy, lecz Oblicze Jezusa sprawi, że królować będzie światło nie mające sobie równych!” (OC, s. 398). Cierpienie stanie się ogromne, gdy na ostatnie osiemnaście miesięcy życia przedmiot nadziei Teresy, Niebo, zostanie jej odebrane.
Od dawna już Teresa czuje się obca na ziemi. Nie znaczy to, że życie przestało być dla niej interesujące: po prostu przestała dostrzegać uroki tego świata. Spragniona nieskończoności Teresa wie, że życie mija, że czas spędzony na ziemi jest odroczeniem kontemplacji piękna jej Umiłowanego. Pisze do Celiny: “Życie jest skarbem… każda chwila jest wiecznością, wiecznością radosną, wiodącą do Nieba. Wieczność… oglądać Boga twarzą w twarz… być jednym z Nim… Jeden tylko Jezus jest, wszystko inne nie jest… miłujmy Go zatem do szaleństwa, zbawiajmy dusze dla Niego” (L 74, P I, s. 493; OC, s. 399).
Siedem lat później, gdy Teresa przeżywa noc wiary, to szaleństwo kochania Jezusa stało się dla niej szaloną miłością do Jezusa. Używając przenośni, przyrównuje siebie do małego ptaszka, którego przedwieczny Orzeł żywi swoim własnym życiem. Na szaleństwo miłości odpowiada innym szaleństwem: szaleństwem nadziei.
Odwieczny Orle, chcesz mnie żywić swą boskością, mnie, biedną, małą istotę, która obróciłaby się w nicość, gdyby Twe boskie spojrzenie nie obdarowywało mnie w każdej chwili życiem… Jezu, pozwól mi powiedzieć w porywie wdzięczności, że Twoja miłość posuwa się do szaleństwa… Jakżeby więc wobec tego szaleństwa moje serce miało nie wzbić się ku Tobie? Jakżeby moja ufność mogła mieć jakieś granice?… Ach, wiem, dla Ciebie Święci też porywali się na szaleństwa, będąc orłami dokonywali rzeczy wielkich…
Ja, Jezu, jestem zbyt mała, by dokonywać rzeczy wielkich… moim szaleństwem jest mieć nadzieję, że Twoja Miłość przyjmie mnie na ofiarę… (Rps B, s. 208; OC, s. 231).
Teresa pokłada nadzieję w Miłości, która każdego dnia wspiera jej kruchość. Niedoścignionym czynom świętych przeciwstawia swoją słabość. Może zostać świętą, pozostając małą. Przypomnijmy list z 17 września 1896, w którym opisuje swojej siostrze Marii, co podoba się Jezusowi. Podkreśla tam następujące słowa: “Podoba Mu się we mnie to, gdy widzi, że miłuję moją małość i moje ubóstwo, podoba Mu się moja ślepa ufność w miłosierdzie Jego… Oto jedyny mój skarb” (L 176, P I, s. 700; OC, s. 552). Nie niepokoi się o przyszłość, gdyż wie, że Bóg czuwa nad nią. Jej wiara żyje w chwili obecnej, kiedy wszystko powierza miłosierdziu Bożemu. Jej życie jest w rękach Ojca, który daje swoje życie – Jezusa.
W naszych czasach nieuporządkowanych miłości, odrzucania po wykorzystaniu, poniżającego materializmu, gdzie pomieszanie pojęć wkrada się we wszystkie dziedziny życia, pozostaje nam szaleństwo Teresy: ufać wbrew wszelkiej nadziei. Przez swoją odwagę zachęca nas ona dyskretnie, abyśmy nie upadali na duchu i nie zniechęcali innych. Jej przykład skłania do cierpliwości w czasie prób, do podejmowania stale na nowo wysiłku ufności Bogu, który jest zawsze wierny i pełen miłosierdzia. Teresa dobrze zna wewnętrzne rozdarcie i niepokoje właściwe ludzkiej naturze. Nawet w najgłębszym mroku nocy wiary jej nadzieja trwa niewzruszenie, ufa sercu Boga. W absolutnej wolności przyjmuje za swoje słowa Hioba: “Słowa: Chociażby mię Bóg zabił, w Nim ufać będę, zachwycały mnie od dzieciństwa” (OR, P II, s. 456; OC, s. 1027). Miejsce nadziei Teresy to miejsce jej wolności, miejsce, gdzie Bóg objawia swoje miłosierdzie.
Miłosierdzie Boże
Teresa żyje ufną nadzieją w nieskończone miłosierdzie Boże. Jest to jej szaleństwo, jej najgłębsza postawa, stan duszy, w którym trwa nieustannie. W Bożym miłosierdziu pokłada absolutną ufność. Rozumie, że jest ono atrybutem najlepiej określającym Boga. Bóg jest przede wszystkim Miłością miłosierną, istnieje, miłując. Teresa objawia to, śpiewając całym swoim życiem: “to, co winnam śpiewać wiecznie – Miłosierdzie Pana!…” (Rps A, s. 34; OC, s. 71). Wszystkie doskonałości Boga wydają się w jej oczach promieniować z miłości miłosiernej. Misją Teresy jest sprawić, aby poznano to miłosierdzie, które jej samej każe kochać Boga do szaleństwa. Dlaczego mielibyśmy bać się Go i drżeć przed Nim?
Kochana Matko! Czy po tylu łaskach nie mogę śpiewać wraz z Psalmistą: “Jak dobry jest Pan, a Jego miłosierdzie trwa na wieki”? Wydaje mi się, że gdyby wszystkie stworzenia doznały tych łask, co ja, to Dobry Bóg w nikim nie wzbudzałby lęku; kochano by Go do szaleństwa i z miłością, a nie z drżeniem, i nikt nigdy by nie chciał wyrządzić Mu przykrości… Lecz rozumiem, że wszyscy nie mogą być tacy sami, trzeba, by ludzie pochodzili z różnych rodzin, aby móc wielbić w sposób szczególny jeden z przymiotów Dobrego Boga!… Mnie On obdarzył nieskończonym Miłosierdziem i poprzez nie właśnie widzę i wielbię Boskie przymioty!… Wówczas wszystkie wydają mi się promieniejące miłością, nawet Sprawiedliwość (a może nawet przede wszystkim ona) wydaje mi się przyodziana w miłość…
Jak dobrze jest pomyśleć, że Dobry Bóg jest sprawiedliwy, to znaczy, że ma wzgląd na naszą słabość, że doskonale zna kruchość naszej natury. Czego więc mogłabym się lękać? Ach! Czy ów nieskończenie sprawiedliwy Bóg, który raczył przebaczyć z taką dobrocią wszystkie winy marnotrawnego syna, nie będzie sprawiedliwy i wobec mnie, “która jestem przy Nim zawsze”? (Rps A, s. 181; OC, s. 211-212).
W czasach Teresy Karmel, noszący na sobie piętno jansenistycznych skrupułów swojej epoki, skłaniał się ku praktykom ascetycznym i ku ciasnemu moralizmowi, które mogły przesłaniać oblicze miłującego Boga. Obawiając się grzechu, często nadmiernie przypatrywano się własnemu postępowaniu, lecz zapominano o spojrzeniu miłości, które Bóg kieruje na każde ze swoich dzieci. Ukazanie miłosiernego oblicza Boga-Miłości wówczas, gdy znajdowano upodobanie w surowych wymaganiach sprawiedliwości Bożej, wymagało odwagi. Teresa demaskuje karykaturalny obraz Boga mściwego, wymierzającego sprawiedliwość, aby nam powiedzieć, że Bóg jest zawsze po stronie człowieka. Jest zawsze z nami, nie przeciw nam. Chce dla nas szczęścia w niebie, a nie czyśćca. Jego sprawiedliwość opiera się na płomieniach miłosierdzia. Teresa pisze o tym do ojca Roulland:
Nie rozumiem, mój Bracie, dlaczego zdajesz się wątpić w to, że pójdziesz wprost do Nieba, w razie gdyby niewierni pozbawili cię życia. Wiem, że trzeba być bardzo czystym, by stanąć przed Bogiem wszelkiej świętości, ale wiem również, że Pan nasz jest nieskończenie sprawiedliwy, a ta właśnie sprawiedliwość, która przeraża tyle dusz, jest dla mnie źródłem radości i ufności. Być sprawiedliwym to nie oznacza jedynie wymierzać surową karę winowajcom, ale także uznawać intencje prawe i wynagradzać cnotę. Spodziewam się tyleż od sprawiedliwości Bożej ile od Jego miłosierdzia; a właśnie dlatego, że jest sprawiedliwy, to równocześnie “litościwym i miłościwym jest Panem, powolnym do karania i hojnym w miłosierdzie… On zna ułomność naszą, wspomniał iżeśmy proch… Jako lituje się ojciec nad synami swymi, tak zlitował się Bóg nad nami” […] Droga moja jest wyłącznie drogą ufności i miłości; nie rozumiem dusz, które boją się tak tkliwego Przyjaciela (L 203, P I, s. 752-753; OC, s. 558).
Podobnie pisze Teresa do swego drugiego, młodszego brata, księdza Bellière; tę samą ufność w miłosierdzie Boże wyznaje w Rękopisie A: “Zdaje mi się, że w każdej chwili ta Miłość Miłosierna odnawia mnie i oczyszcza moją duszę z wszelkiej skazy grzechowej, tak że już nie jestem w stanie obawiać się czyśćca. […] Ogień Miłości uświęca skuteczniej od płomieni czyśćcowych” (Rps A, s. 239; OC, s. 212-213). Poczucie winy i strach przed karą ustępują wobec miłości i ufności “małej drogi”, idąc za przykładem Marii Magdaleny, której “serce zrozumiało przepastne głębiny miłości i miłosierdzia Serca Jezusowego” (L 220, P I, s. 774; OC, s. 604).
Teresa zrozumiała lepiej niż ktokolwiek, że miłosierdzie Boże potrzebuje naszej niedoskonałości, aby mogło się objawić. Szczęśliwa ograniczoność człowieka, jego nędza, rany i słabości, które sprawiają, że potrzebuje miłosierdzia! Teresa oddaje siebie tej Miłości miłosiernej na ofiarę całopalną, chce być męczennicą miłości nieskończonej, czułej dobroci Boga: “Nie chcę gromadzić zasług dla Nieba, ale chcę pracować jedynie dla Twej Miłości ku Tobie […] abym stała się, o mój Boże, Męczennicą Twojej Miłości” (M, P II, s. 203-203; OC, s. 963-964). Akt ofiarowania się miłości miłosiernej będzie nosiła na sercu, chce Go ponawiać “za każdym uderzeniem serca” (M, P II, s. 203; OC, s. 964).
Silna ufnością w miłosierdzie Boże, zwierza się matce Agnieszce: “Powiedz jasno, moja Matko, że chociażbym popełniła wszystkie możliwe zbrodnie, miałabym zawsze tę samą ufność, czułabym, że to mnóstwo grzechów byłoby jak kropla wody rzucona na żar ognisty” (OR, P II, s. 462; OC, s. 1037). Wie, że Jezus zbawia każdego żałującego grzesznika. Słowami tej niewzruszonej ufności kończy z wielkim trudem, ołówkiem, zaczętą dwa i pół roku wcześniej wypowiedź o “miłosierdziu Pana” (Rps A, s. 36: OC, s. 73):
Tak, czuję, że choćbym na sumieniu miała wszystkie możliwe grzechy, to i tak bym poszła, ze skruszonym z żalu sercem, rzucić się w ramiona Jezusa, gdyż wiem, jak drogi jest Mu syn marnotrawny, który do Niego powraca. To prawda, że w swym uprzedzającym miłosierdziu uchronił mnie od grzechu śmiertelnego, lecz nie dlatego, wcale nie dlatego idę ku Niemu z ufności i miłości (Rps A, s. 286; OC, s. 285).
Modlitwa Teresy
(akt ofiarowania dnia)
Boże mój, ofiaruję Ci wszystkie czynności dnia
dzisiejszego w intencjach: na chwałę Najświętszego
Serca Jezusa; pragnę uświęcić uderzenia mego
serca, moje myśli i uczynki najzwyklejsze,
łącząc je z nieskończonymi Jego zasługami,
winy zaś moje chcę naprawić wrzucając je
w ognisko Jego miłości miłosiernej.
(M, P II, s. 215; OC, s. 968)