“Cud” Bożego Narodzenia 1886
Wtedy właśnie dojdzie do wewnętrznego wydarzenia, które będzie miało kapitalne znaczenie dla życia Teresy Martin. Nie będzie wcale spektakularne, bo oprócz Celiny nikt go nie zauważył.
Fakty są bardzo proste. Po powrocie z pasterki w katedrze świętego Piotra, pan Martin, zmęczony, żali się, że zwyczaj wkładania bucików do kominka musi być jeszcze praktykowany dla tak dużej, prawie czternastoletniej dziewczynki: “Całe szczęście, że w tym roku będzie to wreszcie po raz ostatni!…”. Wrażliwe uszko dosłyszało te słowa. Łzy stają w oczach, kiedy wychodzi na górę, by zdjąć kapelusz. Celina błagają, by nie schodziła od razu. Ale Teresa zbiera siły, tłumi łzy i zbiega ze schodów, by rozpakować prezenty… Ojciec śmieje się i zdaje być zadowolony. Celina nie wierzy własnym oczom.
Łaska dotknęła serca Teresy. “W jednej chwili” otrzymała wielką wewnętrzną siłę. Wyschło źródło jej łez. Jest już inna: zniknęła jej nadmierna wrażliwość. Jest przemieniona, mocna, wyszła z “dziecinnych powijakowy już nie nastolatka lecz kobieta. Oto “uzbrojona do walki”, gotowa na wszelkie bitwy, przede wszystkim na tę, ku której kierować ją będzie pragnienie jak najszybszego wstąpienia do Karmelu.
Dziewięć lat później, pisząc swój pierwszy rękopis autobiograficzny, siostra Teresa dokona podsumowania wydarzenia z owego Bożego Narodzenia 1886. Uważa je za “mały cud”, za “nawrócenie”, za “cudowną wymianę” pomiędzy Siłą Boga, który uczynił się Dzieciątkiem, a słabością “małej” Teresy, która stała się silna. Łaska liturgiczna – i eucharystyczna, bo Teresa przyjęła Komunię w czasie pasterki – przemieniła ją całkowicie (A 45-46).
“Urosła”. Podświadomie pragnęła tego, wzrastając w swego rodzaju dziecinnej atmosferze stworzonej przez rodzinę: “Celina dalej chciała mnie traktować jak dziecko, ponieważ byłam najmłodsza w rodzinie…”. Słowa ojca, burzące nagle dziecinny rytuał, sprawiają, że wychodzi z siebie. To trwałe nawrócenie, które zapoczątkuje “trzeci okres jej życia, najpiękniejszy spośród wszystkich, najbardziej obfitujący w łaski Nieba…”. Może zatem, jak sama to określa, rozpocząć swój “bieg olbrzyma” (Ps 18,6).
Z nadzwyczajną jasnością stwierdza, że odnalazła wówczas swój charakter z czasów, kiedy była czteroipółletnią dziewczynką, utracony dziesięć lat temu, w chwili śmierci matki. W sumie był to okres żałoby, odprawiony przez nią ze spokojem. Otrzymuje łaskę uzdrowienia wewnętrznego, głęboką i ostateczną. Łaska ta działa w naturze, która ma swą historię. Rana psychologiczna nie okazała się niezatartą. “Bóg jest zdrowiem duszy” (Jan od Krzyża).
W rok po napisaniu Rękopisu, Teresa wraca do owego “nawrócenia” w liście do ojca Roulland (L 201). Synteza jest doskonała: “Noc Bożego Narodzenia 1886 zadecydowała rzeczywiście o moim powołaniu, ale żeby jasno określić jej znaczenie, nazwać ją muszę nocą mego nawrócenia. W tę noc błogosławioną, o której napisane jest: noc oświeceniem moim w rozkoszach moich, Jezus, który stawał się Dzieciątkiem z miłości dla mnie, raczył wydobyć mnie z powijaków i niedoskonałości dzieciństwa. Przemienił mnie tak dalece, że sama siebie poznać nie mogłam. Bez tej zmiany mego charakteru byłabym zapewne musiała jeszcze długie lata zostać na świecie. Święta Teresa mówiła swoim córkom: Nie chcę, abyście byty słabymi niewiastami, powinnyście dorównać mężom mocnym. Toteż święta Teresa nie byłaby mnie chciała uznać za swoje dziecko, gdyby Pan nie udzielił mi boskiej swojej mocy, gdyby mnie nie uzbroił sam do boju”.
I tak, “w jednej chwili”, uzdrowiona została z niemocy, która trwała dziesięć lat. Wie teraz, przez doświadczenie, czym jest Miłosierdzie, które wyciągnęło ją z przepaści. Nigdy o tym nie zapomni i w każde kolejne Boże Narodzenie świętować będzie swoje “nawrócenie”.
W ostatnich rozmowach powróci jeszcze do Bożego Narodzenia 1886, tak znaczącego, by sprecyzować, że łaska Boża nie działa z pominięciem ludzkiej wolności: “Myślałam dzisiaj o moim życiu przeszłym, o tym akcie odwagi, który spełniłam niegdyś w Boże Narodzenie… i przypomniałam sobie pochwałę oddaną Judycie: Mężnieś sobie poczęła i wzmocnione jest serce twoje. Wiele dusz mówi: Nie mam siły spełnić tej ofiary. Lecz niechże zdobędą się na wysiłki! Pan Bóg nie odmawia nigdy pierwszej łaski, która daje odwagę do działania, następnie serce się wzmacnia i kroczy się ze zwycięstwa w zwycięstwem (DE II, 8.8.3).
Tak kończy się druga część życia Teresy Martin, według podziału, którego dokonała ona sama: dziesięć lat cierpień, walk, lecz także łask wyboru. Jako dziecko i nastolatka przeszła drogę oczyszczeń, które sprawiły, że dojrzała. Ta długa niemoc – dziesięć lat! – ustąpiła po trzech kolejnych nadprzyrodzonych uzdrowieniach, które doprowadziły do ostatecznego wyzwolenia. Doświadczyła tego osobiście: wie, że została uratowana, wie, że powraca z daleka, i że jej życie potoczyłoby się w złym kierunku, gdyby nie było tych łask, z których najpotężniejszą była łaska Bożego Narodzenia 1886 roku.
Rozumiemy, dlaczego 1887 rok będzie dla niej tak wspaniałym rokiem: rokiem rozwoju ludzkiego, intelektualnego, artystycznego, a zwłaszcza duchowego. Rokiem walki o jak najszybsze wstąpienie do Karmelu. Zresztą, Teresa sama ustaliła datę swojego wstąpienia: będzie to Boże Narodzenie 1887, rocznica jej nawrócenia.