Lisieux – Buissonnets

Pierwsza Komunia i bierzmowanie



Po tym lekkim i błyskotliwym okresie, powrót do Lisieux okazuje się bardzo trudny. Trzeba wracać do szkoły! W październiku 1883 roku, uczennica Teresa Martin przechodzi do drugiej sekcji swojej dawnej klasy. Jedna radość pośród szarości: perspektywa przystąpienia wreszcie, w tym roku, do pierwszej Komunii świętej. Pragnienie owo pozostaje bowiem głęboko zakorzenione w jej sercu. Jej konkretna miłość Jezusa Wcielonego każe jej wyobrażać sobie Eucharystię jako sakrament rzeczywistej Obecności.

Katechizmu uczy ją ksiądz Domin (czterdzieści jeden lat), kapelan benedyktynek. Jest bardzo zadowolony z uczennicy, którą nazywa swoim “małym doktorem”, ta ostatnia jednak z wielkim trudem zgadza się z jego twierdzeniem, że dzieci zmarłe bez chrztu pozbawione są Nieba. Teresa uważa, że Wszechmoc Bożej Miłości nie może dopuścić takiego nieszczęścia, nie ma bowiem nic straszniejszego niż niemożność oglądania Boga. Jeżeli jest Wszechmocny, może przecież przyciągnąć je do Siebie!

Ze swej strony, w Karmelu, siostra Agnieszka od Jezusa przygotowuje również małą do wielkiego dnia: przez cztery miesiące, co tydzień, pisze do Teresy i przygotowuje książeczkę, która pomoże jej modlić się i robić codzienne umartwienia. Teresa odpowie z nadzwyczajną hojnością: od 1 marca do 7 maja 1883 roku, robi w sumie 1949 wyrzeczenia i powtarza 2773 razy modlitwy zaproponowane jej przez Paulinę. Z gorliwością prowadzi tę pedagogiczną rachunkowość, bardzo popularną w jej epoce, później jednak przyjdzie dzień, kiedy powie: “Bo kto miłuje, w liczbach się nie gubi” (“Żyć Miłością!”).

Wielki dzień przypada na 8 maja. Szczęśliwa data, która zbiegnie się z profesją Pauliny w Karmelu: obie siostry zostają mocniej złączone w darze samych siebie, który złożą Jezusowi.

Po raz pierwszy w życiu Teresa nocuje poza domem: trzy dni rekolekcji wymagają zamieszkania w opactwie. Rodzina zasypuje uwagami siostry opiekunki: mała Martin jest jeszcze tak wrażliwa! Będzie miała prawo do małych ulg w regulaminie: ojciec i siostry odwiedzają ją każdego dnia.

Ksiądz Domin głosi rekolekcje siedmiu dziewczynkom w wieku od 10 do 11 lat. Nauki te okazują się mocno naznaczone jansenistycznym klimatem epoki. W małym karnecie Teresa zrobiła kilka notatek: druga wskazówka dotyczy śmierci, trzecia piekła i mąk, jakie się w nim cierpi, a wskazówka z 7 maja – świętokradzkiej Komunii: “Ksiądz powiedział nam rzeczy, które mnie przeraziły”. Ostatecznie jednak, śmierć przeoryszy benedyktynek nie pozwala księdzu udzielić wszystkich wskazówek i wystraszyć nimi do końca małe rekolektantki.

7 maja odbywa generalną spowiedź, która napełnia ją “wielkim pokojem”. Nazajutrz, doznaje niezmąconej radości, a słownictwo, którego użyje w 1895 roku, przywołując to wspomnienie, nie ma nic wspólnego ze wskazówkami księdza Domina: “Ach, jakże słodki był dla mojej duszy pierwszy pocałunek Jezusa!… Był to pocałunek miłości; czułam, że jestem kochana i sama również mówiłam: Kocham Cię, oddaję się Tobie na zawsze. Nie było żadnych próśb, zmagań, ofiar; już dawno Jezus i biedna mała Teresa spojrzeli na siebie i zrozumieli się… Tego dnia nie było to już spojrzenie ale zjednoczenie; nie było już dwojga; Teresa zniknęła jak kropla wody w głębiach oceanu. Pozostał sam Jezus; On był Mistrzem, Królem” (A 35r). To język zakochanej dziewczyny, która oddaje całą siebie. Eucharystyczny głód, obudzony w niej od tylu lat, próbuje się nasycić. W nadchodzącym roku zanotuje w swoim zeszyciku dwadzieścia dwie Komunie; w tamtych czasach nie można jeszcze przystępować do Komunii codziennie.

Po południu, w imieniu swych koleżanek, wypowiada akt poświęcenia się Najświętszej Pannie, swojej Matce. Nie pozostaje bynajmniej obojętna na rodzinną uroczystość i prezenty. Najbardziej jednak zależy jej na powtórnym przystąpieniu do Sakramentu. Nastąpi to dopiero po dwóch tygodniach, 22 maja, w dzień Wniebowstąpienia.

Druga Komunia wywrze głębokie wrażenie na Teresie, choć w zupełnie inny sposób: “Jakże słodkie wspomnienie pozostawiło mi to drugie nawiedzenie Jezusa!” Przychodzi jej na myśl zdanie z Listu do Galatów 2, 20: “To już nie ja żyję, to Jezus żyje we mnie!”. Przede wszystkim jednak otrzymuje światło co do sensu cierpienia: “Poczułam rodzące się w mym sercu wielkie pragnienie cierpienia z równoczesną wewnętrzną pewnością, że Jezus zachował dla mnie wiele krzyżów; zalewały mnie pociechy tak wielkie, że uważam je za największe laski mego życia” (A 36r). Jakże konsternujące uczucia u tak malej dziewczynki; stają się one jednak zwiastunem jej dzieciństwa i przyszłego życia.

Czy można się dziwić, że odczuwa potrzebę pogłębiania swojej modlitwy? Siostra Maria nie pozwala jej jednak na codzienne odprawianie pół godziny (ani nawet kwadransa!) modlitwy, uważa bowiem, że jest już wystarczająco pobożna.

Inna wielka laska, z 14 czerwca 1884 roku: biskup Hugonin udziela jej bierzmowania. Poprzedzają go dwudniowe rekolekcje; Teresę dziwi fakt, że nie przywiązuje się dość wagi do “Sakramentu Miłości”.

Duch Święty przychodzi w postaci lekkiego wietrzyku”. W dniu tym, pisze, otrzymała moc do znoszenia cierpień. Celina zaświadczy później: “Teresa, zwykle tak spokojna, była zupełnie odmieniona: promieniował z niej jakiś entuzjazm i oszołomienie. Któregoś dnia jej rekolekcji, kiedy okazałam zdziwienie tym stanem, wyjaśniła mi, co rozumiała z tego sakramentu, z owładnięcia całej swej istoty przez Ducha Miłości. Była w jej słowach taka moc, w jej spojrzeniu taki płomień, że sama przeniknięta jakimś nadprzyrodzonym wrażeniem, opuszczałam ją głęboko wzruszona. Zdarzenie to tak bardzo utkwiło w mej pamięci, że dziś jeszcze widzę jej gest, jej postawę, miejsce, gdzie była i wspomnienie to nigdy mnie nie opuści” (PO 266-267).

W sierpniu spędza wakacje w Saint-Ouenle-Pin, dziesięć kilometrów od Lisieux na trasie do Caen, w posiadłości pani Fournet (babcia Guérin), w regionie Auge. Teresa bardzo lubi tę wieś, jej pagórki, jabłonie, strumyki i stawy, mały zagajnik… Szkicuje wiernie sąsiednie gospodarstwo z pruskim murem. Wraz z rodziną spaceruje po okolicznej wsi, gdzie znajduje się zamek Guizot, na terenie dawnego opactwa cystersów Val-Richer. Mimo, że dokucza jej jeszcze koklusz, jest tu bardzo szczęśliwa. Czy w towarzystwie psa Toma, białego spaniela, którego w czerwcu dał jej w prezencie ojciec?

Jakkolwiek by nie było, odnajdzie go w Buissonnets na początku roku szkolnego, czasu tak zawsze dla niej trudnego. Spotyka inne uczennice w wieku 13-14 lat, rozproszone i hałaśliwe. Nadal interesuje ją historia, ćwiczenia stylu, nie słabnie też jej gorliwość w nauce katechezy, wprost przeciwnie. Jednakże jej wrażliwość na niepowodzenia jest duża i wywołuje wiele łez.

Jej opiekunka, matka od świętego Leona, uważają za zbyt delikatną i nadmiernie skrupulatną. Jej serce, “wrażliwe i kochające”, spragnione jest uczucia. Lecz kilkakrotne próby znalezienia przyjaciółki kończą się niepowodzeniem: jej miłość nie jest rozumiana.

Od 3 do 10 maja ponownie wyjeżdża na wakacje do państwa Guérin, tym razem do “Szałasu Róż”, przy ulicy de la Touques numer 17, w Deauville. Pod opieką ciotki Guérin, czwórka młodych dziewcząt oddycha morskim powietrzem: Joanna (17 lat), Maria (prawie 15), Teresa (12 i pół) i służąca Marcelina (19). Spacery brzegiem morza aż do Czarnych Skał, Msze i modlitwy do Matki Bożej Zwycięskiej i Matki Bożej Dobrej Pomocy, robótki na drutach, rysunki dla rodziny Guérin… Teresa próbuje jeszcze momentami wymusić pieszczoty, ale tu czeka ją porażka; ciągle brakuje jej matki i ma trudności z odzyskaniem pełnej równowagi w kontaktach z ludźmi. Mimo tylu rozrywek, tęskni za siostrą Marią, która pozostała w Buissonnets.

Zresztą, trzeba już wracać, gdyż, od 17 do 21 maja, w opactwie, ma uczestniczyć w rekolekcjach przygotowujących do “drugiej” Komunii świętej (to jest do uroczystego odnowienia pierwszej). Raz jeszcze głosił je będzie ksiądz Domin.

W tym samym, co rok wcześniej, karneciku rekolektantka zrobi kilka notatek. Terroryzujący ton wskazówek nie uległ zmianie: “To, o czym mówił nam ksiądz, było przerażające, mówił nam o grzechu śmiertelnym… “. O śmierci Teresa nie napisała ani słowa. Opowie jednak w swych wspomnieniach: “Rok następujący po mojej I Komunii świętej prawie cały upłynął bez wewnętrznych doświadczeń; rozpoczęły się one podczas rekolekcji przed rocznicą Komunii świętej, kiedy to zapadłam na straszliwą chorobę skrupułów… Trzeba samemu przejść przez to męczeństwo, by je należycie zrozumieć. Niemożliwością byłoby dla mnie wypowiedzieć, co przecierpiałam w ciągu półtora roku…” (A 39r).

W sumie, ten długi kryzys trwać będzie siedemnaście miesięcy. Odżywają “dwie troski duszy”, które nastąpiły po jej chorobie 1883 roku, i które umocnią jeszcze skrupuły, jakie mogły, w tym wieku, dotyczyć także czystości. Jej jedyną ostoją jest siostra Maria, której zwierza się z wewnętrznych cierpień, i która pomaga jej z lepszym rozeznaniem przystąpić do spowiedzi. Teresa jest przejęta, bo po drugiej Komunii nie wróci już do szkoły.

Zauważmy, że podjęła na nowo trzy postanowienia swojej pierwszej Komunii: “1. Nie zniechęcę się. 2. Codziennie odmówię Wspomnij, o Najświętsza Panno. 3. Spróbuję upokorzyć moją dumę” (poprawiamy niepewną ortografię).

W lipcu 1885 roku, ponownie spotykamy ją w Saint-Ouen-le-Pin. Nikt, widząc ją “tak szczęśliwą, czarującą i radosną”, nie domyśla się jej wewnętrznych cierpień. Pod koniec września – kolejny pobyt nad morzem, tym razem w Trouville, w “Willi Róża”, przy ulicy Charlemagne, wraz z Celiną. Teresa dobrze się tu bawi, lecz na spowiedzi oskarża się o zbytnią kokieterię: zakładała w swe śliczne włosy niebieskie wstążki.

Początek roku szkolnego w październiku 1885 roku będzie dla Teresy ostatnim. Celina, w wieku 16 lat, kończy swoją edukację. Kuzynka Maria, często cierpiąca, również opuszcza opactwo. To za wiele dla Teresy, która zostaje tu sama.

Wielka samotność nastolatki, spotęgowana jeszcze nieobecnością ojca odbywającego prawie dwumiesięczną podróż na Wschód, która doprowadzi go prawie do Konstantynopola.

Rekolekcje na rozpoczęcie roku szkolnego, głoszone przez zastępcę księdza Domina, nie poprawią nastroju uczennicy: mowa ciągle o kwestiach przerażających rzeczywistości, tak mało odpowiadających wyobrażeniu, jakie Teresa ma o miłości Jezusa.

Rok 1886: Teresa ma trzynaście lat. 2 lutego zostaje przyjęta jako aspirantka Dzieci Maryi w opactwie, którym przewodniczy “nieustraszona” Celina. Opiekunka zaskoczona jest melancholią Teresy, cierpiącej na nieustanne bóle głowy. Pan Martin podejmuje więc decyzję odebrania jej ze szkoły. Tak jak jej kuzynka, Maria Guérin, uczestniczyć będzie w prywatnych lekcjach u panny Walentyny Papinau, która, wraz z matką i kotką, mieszka na Grande-Rue, obok katedry świętego Piotra.

Wielka zmiana w życiu Teresy: koniec szkolnego życia. Trzy-cztery razy w tygodniu chodzi na lekcje, zawsze pod opieką. Praca nie jest wyczerpująca, gdyż nauczycielka przyjmuje dużo wizyt. Mówi się, że uczennica jest bardzo ładna. Ta ostatnia rumieni się z zażenowania i… zadowolenia.

Teresa ma teraz o wiele więcej czasu. Urządza swój pokój w mansardzie na drugim piętrze Buissonnets, który opisuje jako “prawdziwy bazar”: to “mieszanina pobożnych przedmiotów i ciekawostek, ogród i ptaszarnia, (…) portret Pauliny” (A42v).

Pod koniec czerwca, nowy pobyt w Trouville, w “Szałasie Bzów”; tym razem bardzo krótki, gdyż Teresa nie czuje się tu dobrze. Bardzo tęskni za Buissonnets. Ten mały incydent świadczy jednak, że nie wszystko jest jeszcze w porządku.