O kulcie Dzieciątka Jezus w Karmelu z o. dr. hab. Szczepanem T. Praśkiewiczem OCD rozmawia Kajetan Rajski
Ojcze, w tych dniach dobiega końca czas adwentu i udziela się już nam klimat radosnych świąt Bożego Narodzenia. Może więc zechce ojciec powiedzieć parę słów na temat kultu Boskiego Dzieciątka Jezus.
Jak najbardziej. A jest to kult niezwykle żywy w naszym zakonie, w Karmelu Terezjańskim, którego święci, zwłaszcza św. Teresa od Dzieciątka Jezus, ubogacili duchowość chrześcijańską o drogę duchowego dziecięctwa. Otóż tradycję szopki zawdzięczamy św. Franciszkowi z Asyżu i z pewnością dlatego ojcowie franciszkanie organizują rokrocznie żywą szopkę nie tylko tutaj, w Krakowie, ale w wielu innych miejscach. W okresie Bożego Narodzenia umieszczamy szopkę lub figurkę Dzieciątka Jezus leżącą w żłóbku w naszych w kościołach, w domach rodzinnych, w szkołach, na placach, na halach dworcowych, lotniskach, i w wielu innych miejscach. Jednak gdy mija liturgiczny okres Bożego Narodzenia, żegnamy się z szopką i z figurką Bożej Dzieciny do następnego roku.
W Karmelu natomiast kult maleńkiego Jezusa nie ogranicza się tylko do tego okresu, ale jest on żywy ustawicznie i przejawia się w nabożeństwie do Dzieciątka Jezus zwanego praskim, a to od słynnej figurki Bożej Dzieciny czczonej w znanym na całym świecie karmelitańskim sanktuarium w Pradze, stolicy Czech.
Jaka jest geneza tego kultu?
1624 roku, w kontekście wojny trzydziestoletniej, cesarz Ferdynand II sprowadził do Pragi karmelitów bosych, fundując im klasztor jako wotum za słynne zwycięstwo pod Białą Górą. Na polu bitwy obecny był bowiem o. Dominik od Jezusa i Maryi, karmelita bosy, który swoją modlitwą wspierał walczące wojsko katolickie. Wkrótce księżna Poliksena Lobkowicz ofiarowała zakonnikom figurkę przedstawiającą Dziecię Jezus w pozycji stojącej, odziane płaszczem królewskim i z koroną na głowie. W lewej rączce Dzieciątko podtrzymuje wyobrażenie kuli ziemskiej, na której opiera się krzyżyk, a prawą rączkę unosi nieco do góry, w geście błogosławieństwa. Prascy karmelici bosi przyjęli cenny dar z wielką wdzięcznością. Byli bowiem świadomi, że do tajemnicy Bożego Dziecięctwa żywili szczególne nabożeństwo święci reformatorzy zakonu, Teresa od Jezusa i Jan od Krzyża. Umieścili więc figurkę w kościele klasztornym i zachęcali wiernych do jej czci, wskazując im równocześnie drogę duchowego dziecięctwa jako najlepszy sposób realizowania Ewangelii. W szerzeniu tego nabożeństwa zasłynął przede wszystkim o. Cyryl od Matki Bożej, a zatwierdził je w 1648 roku kard. Ernest Wojciech von Harrach, arcybiskup praski. Kultem Dzieciątka Jezus zainteresowali się wyżsi przełożeniu zakonu z Rzymu, polecając jego rozpowszechnianie przy klasztorach karmelitańskich na całym świecie. Nadto w 1895 roku kard. Franciszek Schönbron, arcybiskup praski, założył Arcybractwo Dzieciątka Jezus, ze statutami zatwierdzonymi przez Papieża, a kard. Karol Kaspar zorganizował w Czechach w 1935 roku Katolicki Kongres Narodowy pod hasłem: „Rola Boskiego Dzieciątka w odnowieniu wszystkiego w Chrystusie”.
W okresie dyktatury komunistycznej karmelitów bosych wypędzono z Pragi, a kult Dzieciątka Jezus pokryty był milczeniem, gdyż tłumiono wszelkie zewnętrzne jego wyrazy. W sercach wiernych nabożeństwo do Bożej Dzieciny nie wygasło jednak nigdy. Wręcz przeciwnie, żywiło ono ciągle nadzieję, że „Dziecię, które nam się narodziło, a którego imię Książe Pokoju” sprawi, że „wielkie będzie Jego panowanie i nad Jego Królestwem wzejdzie prawo i sprawiedliwość” (Iz 9, 5-6). Modlitwy te zostały wysłuchane. Dzisiaj karmelici bosi znowu opiekują się sanktuarium „Jezulatka” (jak mówią Czesi), i Jego kult przeżywa szczególny czas rozwoju. Powstały ośrodki kultu Dzieciątka Jezus na całym świecie, i to nie tylko przy klasztorach karmelitańskich. Wypada tu wspomnieć sanktuarium Praskiego Dzieciątka Jezus z Arenzano, koło Genui we Włoszech, ściągające rzesze pielgrzymów. W Polsce szczególnym czcicielem Dzieciątka Jezus był nasz współbrat zakonny, sługa Boży Anzelm Gądek, założyciel Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus, które na mocy swojej konsekracji zakonnej starają się żyć duchem Bożego Dziecięctwa i szerzyć kult Małego Króla. Nadto drogę duchowego dziecięctwa praktykowała doskonale świecka karmelitanka bosa Kunegunda Siwiec ze Stryszawy.
A co leży u podstaw nabożeństwa do Bożego Dzieciątka?
Główną prawdą teologiczną, która stoi u podstaw nabożeństwa do Boskiego Dzieciątka Jezus, co więcej, stanowi całe jego bogactwo, jest prawda wcielenia Słowa Bożego, którą wyraża Ewangelia św. Jana: „A Słowo stało się Ciałem i zamieszkało między nami” (J 11, 14). W Słowie Wcielonym zamykają się liczne i niezgłębione tajemnice naszej wiary. Wpatrując się w Dziecię Jezus w szopce betlejemskiej może się zdarzyć, że nasza uwaga skupi się na rzeczach zewnętrznych, drugorzędnych, podczas gdy prawdziwe nabożeństwo nie może ograniczyć się tylko do sfery zmysłowej. Ma ono przeniknąć do głębi tajemnicy Jezusa, w myśl wytycznych Kościoła. Otóż z Pisma Świętego wiemy, że to Dziecię jest Synem Dziewicy, jest Emanuelem, tzn. Bogiem z nami; że – jak mówi Izajasz – „na Jego barkach spoczęła władza i nazwano Go przedziwnym doradcą, Bogiem wiecznym i księciem pokoju” (Iz 7, 14; 9, 5). Św. Jan Ewangelista, mówiąc o Słowie, które stało się Ciałem, podkreśla, że jest Ono Życiem, Światłem, które oświeca świat cały, Źródłem wszystkich rzeczy stworzonych; że jest Słowem, jakie tym, którzy weń wierzą daje moc, aby się stali dziećmi Bożymi (por. J 1, 4-12).
Podobnie wysławia Boże Słowo, które stało się Ciałem, św. Paweł apostoł. W liście do Kolosan pisze on np., że Chrystus jest „obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym spośród stworzenia, bo w Nim wszystko zostało stworzone, i w Nim ma istnienie. Zechciał bowiem Bóg, aby w Nim zamieszkała cała Pełnia” (Kol 1, 17-19) i „w Nim są ukryte wszystkie skarby mądrości i umiejętności” (Kol 2, 3).
Niemniej jasne są stwierdzenia listu do Hebrajczyków, gdzie czytamy, że Bóg przemówił do nas przez Syna, którego ustanowił dziedzicem wszystkich rzeczy. Ten Syn jest odblaskiem chwały Ojca (Heb l, 2-3).
Zatem prawdziwa pobożność do Bożego Dziecięcia powinna polegać na rozmyślaniu, przyswajaniu sobie i przeżywaniu tych wielkich prawd, które podaje nam Pismo Święte…
Pobożność ta winna stać się adoracją, uwielbieniem Najwyższego Boga, za Jego dobroć względem nas. Nabożeństwo do Boskiego Dzieciątka przypomina nam bowiem jeszcze jedną bardzo ważną sprawę, mianowicie wielką godność osoby ludzkiej. Uwypukla to bardzo wyraźnie liturgia Bożego Narodzenia, mówiąc o owym „admirabile commercium” – przedziwnej wymianie: Bóg staje się człowiekiem, aby dać człowiekowi uczestnictwo w życiu Bożym. W liturgii brewiarzowej Bożego Narodzenia odczytujemy fragment z nauczania św. Leona Wielkiego, zwłaszcza słowa: „Poznaj o chrześcijaninie godność twoją, stałeś się uczestnikiem Boskiej natury”.
Czy mógłby Ojciec wskazać konkretne cechy, które powinny charakteryzować czcicieli Bożego Dzieciątka?
Najważniejsze są trzy: pokora, ubóstwo i całkowite zaufanie Bogu. Zacznijmy od pokory. Znamy naukę Jezusa o pokorze i maleńkości: „Jeśli się nie staniecie jako dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego” (Mt 18,3). Św. Paweł, napominając chrześcijan, aby sprawowali się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej, przypomina im Jezusa, „który nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz uniżył samego siebie, przyjąwszy postać sługi” (Flp 2,7). W naturze ludzkiej, skażonej przez grzech pierworodny, ukryta jest zawsze jakaś iskra egoizmu, miłości własnej, umieszczania siebie w centrum uwagi innych. Droga Bożego Dziecięctwa, przeżyta w sposób niezwykły przez św. Teresę od Dzieciątka Jezus, wskazuje na coś zupełnie innego. Bo w ekonomii Bożej – podkreślał niegdyś w jednym z klasztorów karmelitanek bosych w Polsce kardynał Karol Wojtyła – to, co wielkie, co największe, jest właśnie małe. I odwrotnie, to, co małe, co znikome, jest największe”. Drugą cechą charakteryzującą czcicieli Boskiego Dzieciątka, jest ewangeliczne ubóstwo. Jest ono pierwszym z ewangelicznych błogosławieństw: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie” (Mt 5,3). Również i tej cnoty ubóstwa, podobnie jak i cnoty pokory, możemy się nauczyć, wpatrując się w Dziecię z groty betlejemskiej. I ostatnia cecha, tj. całkowite zaufanie Bogu, miłującemu nas Ojcu. Dziecko znajduje bowiem swą pewność i obronę w rodzicach. Podobnie jest i w życiu duchowym. Nic nie jest tak ważne i nic nie otwiera tak serca na Boga jak ufność i całkowite zdanie się na wolę Bożą. Człowiek duchowy odczyta taką postawę, wpatrując się w figurkę Dzieciątka Jezus. Tym sposobem jego nabożeństwo do Bożej Dzieciny przekształci się w drogę dziecięctwa duchowego, która doprowadzi do pełni miłości w Bogu, najlepszym, miłującym Ojcu. Wspaniały tego przykład dała nam św. Teresa od Dzieciątka Jezus, a w Polsce sługa Boży Anzelm Gądek, który u kresu swoich dni wyznał: „Przez całe życie starałem się ćwiczyć w miłości Dzieciątka Jezus”.
Dziękuję ojcu za rozmowę i życzę obfitości łask Bożej Dzieciny.