Rozmowa z o. Leonem Knabitem, benedyktynem.
Ojcze Leonie, czy ma Ojciec przyjaciół?
Owszem, cały krąg ludzi w klasztorze i poza nim, z którymi się doskonale rozumiemy, cieszymy się możliwością współpracy, czy zwyczajnego bycia razem, na ile pozwalają obowiązki stanu.
Czy jest jakaś definicja przyjaźni najbliższa Ojcu? W jaki sposób Ojciec opisałby relację między ludźmi nazywaną przez nas przyjaźnią?
Stara prosta zasada łacińska idem velle, idem nolle – (tego samego chcieć, tego samego nie chcieć) jest najbliższa mojemu rozumieniu przyjaźni.
Jak Ojciec sądzi, czy można pokusić się o następującą konkluzję: przyjaźń z człowiekiem prowadzi do przyjaźni z Bogiem?
Trzeba tu poczynić pewne zastrzeżenia. U ludzi wierzących z pewnością zbliżenie wzajemne zbliża do Boga. Ale przecież możliwa jest przyjaźń między ludźmi niewierzącymi a nawet między takimi, którzy zwalczają religię. Ich przyjaźń może nawet od Boga oddalać.
A czy można rozmowę z przyjacielem traktować jako przygotowanie do modlitwy?
Jak najbardziej! Często będzie to modlitwa dziękczynna za przyjaciela, za radość znalezienia kogoś, z kim się doskonale rozumiemy, czasem błagalna w jego intencji, a czasem nawet medytacja nad treścią rozmowy.
Jakim przyjacielem dla Ojca jest Jezus?
Z pewnością zawsze nie docenionym. Kiedy myślę o Jezusie jako moim Przyjacielu, jestem zawstydzony, że nie odpowiadam na jego przyjaźń według Jego życzeń i moich możliwości. Chyba praca nad sobą między innymi polega i na tym, by samemu być coraz bardziej przyjacielem Jezusa, przyjacielem, na którego On może liczyć w każdej sytuacji.
Ma Ojciec innych “niebieskich” przyjaciół poza Bogiem, którzy ze świętych cieszą się tym mianem i dlaczego Ojciec się z nimi przyjaźni?
Oczywiście święty Benedykt. Im bardziej Go poznaję, tym bardziej odpowiada mi duch Jego Reguły Módl się, pracuj, nie bądź smutny, szanuj wszystkich ludzi — to jest program życia ofiarowany z miłością przez Przyjaciela sprzed półtora tysiąca lat. Program, który i dzisiaj może się przyczynić także do uzdrowienia Europy.
A przyjaźni się Ojciec z jakimś bohaterem literackim? Jest w ogóle możliwa taka przyjaźń?
Można powiedzieć, że to jest taka “przyjaźń swego rodzaju”, łącząca się z sympatią do danego bohatera, We wczesnych młodzieńczych latach takimi przyjaciółmi byli dla mnie bohaterowie Trylogii – Skrzetuski, Wołodyjowski czy Kmicic. Obecnie niewiele czytam beletrystyki i bardziej interesują mnie żywi ludzie.
Znał Ojciec stosunkowo blisko Jana Pawła II, dlatego proszę o wskazanie w Jego życiu kilku osób, które rzeczywiście były Jego przyjaciółmi?
O tym mógłby powiedzieć tylko sam Jan Paweł II. Poza księdzem kardynałem Dziwiszem i Siostrami Sercankami z Domu Papieskiego, do których chyba z całą pewnością można zastosować pojęcie “przyjaciele Papieża”, nie jestem kompetentny, by wymienić jakiekolwiek nazwisko.
I na koniec proszę, by Ojciec zdradził nam sekret swojego optymizmu. Przecież Ojciec Leon nigdy nie jest smutny, dlaczego tak jest?
Mało się nad tym zastanawiam. Tak po prostu jest. Ale – może dlatego, że czuję się na swoim miejscu. Radość z możliwości realizacji powołania jest dla duszy jasnym promieniem, niweczącym wszelkie smutki i pozwalającym na pokonywanie codziennych trudności. A do tego świadomość, że mimo moich słabości jestem kochany przez Boga. Zupełnie, jak w piosence:
“Ktoś mnie pokochał,
świat cały zawirował.
Ktoś mnie pokochał
na dobre i na złe…”.
Jak więc można się smucić? To wprost nie wypada!
Rozmawiał Bartłomiej Kucharski OCD
Głos Karmelu, 5/2006
fot. e-espe.pl