Cierpienie wyciągało do mnie ramiona

Męczeństwo ojca i córki



Oto wspólnota postanawia dopuścić Teresę do obłóczyn. Zgodnie ze zwyczajem, Teresa powinna przybrać habit karmelitanki w październiku 1888 roku, po sześciu miesiącach postulatu. Strój jest już gotowy. Pan Martin postarał się, by, na pamiątkę zmarłej matki, dostarczono niezwykle delikatną “koronkę z Alençon”. Pragnął dla młodej postulantki sukni z białego aksamitu ozdobionego puchem łabędzim i… koronką z Alençon.

Niespodziewanie, pogarszający się stan zdrowia Ludwika Martin zmusza do przełożenia ceremonii. W istocie, 31 października, udając się, z okazji wyjazdu księdza Pichon, do Hawru, ma w Honfleur drugi atak. Osłabienie psychiczne ojca sprawia, że początek listopada okazuje się dla córek niezwykle ciężki. 15 listopada, Teresa pisze do ojca: “Jakże Pan Bóg jest dobry, że Cię uzdrowił (…). Cały Karmel modlił się za Ciebie; przede wszystkim, dbaj o siebie” (L 66). Stan chorego ulega poprawie na początku grudnia. Później, chwilowe “wyzdrowienie” pozwala ustalić w końcu datę obłóczyn.

Uroczystość odbędzie się 9 stycznia 1889 roku, dokładnie w dziewięć miesięcy po wstąpieniu Teresy do Karmelu, w święto Zwiastowania. Postulantka jest tym zachwycona: to Najświętsza Panna przez dziewięć miesięcy nosiła ją w swym sercu, tak jak nosiła w swym łonie Jezusa. Radośnie też Teresa wita swe szesnaste urodziny, które obchodzić będzie 2 stycznia. Pisze do ciotki, 28 grudnia: “Jakże prędko mija życie, szesnaście lat już jestem na świecie. Och! wkrótce wszyscy się w Niebie połączymy! Bardzo lubię ten werset psalmu: Albowiem tysiąc lat przed oczyma Twymi, Panie, jako dzień wczorajszy, który przeminął. Jakaż szybkość! O tak, chcę pracować ile tylko sił starczy, dopóki jaśnieje dzień życia, bo potem nadchodzi noc, kiedy już nic zrobić nie będę mogła” (L 71).

Z 1888 rokiem kończy się jej postulat; w swojej autobiografii, Teresa dokonuje swoistego bilansu: “Tak, cierpienie wyciągało do mnie ramiona, a ja rzuciłam się w nie z miłością” (A 69v). Postulantka pragnie tego wewnętrznego cierpienia, by dać Ukochanemu dowód swej wielkiej i jedynej miłości: “Jezus… Tak bardzo chciałabym Go kochać! Kochać Go bardziej niż był kochany kiedykolwiek!…” (L 74). To właśnie próbowała będzie w pełni realizować przez dziewięć lat życia w Karmelu, tak długo, jak upływać będzie czas jej życia…

Teresa rozpoczyna swe pierwsze rekolekcje w Karmelu wieczorem, 5 stycznia 1889 roku. Mają one trwać, zgodnie z ówczesnym zwyczajem, trzy pełne dni; jednakże, samotność ta przedłużona zostanie o jeden dzień.

W czasie rekolekcji, postulantka może rozmawiać tylko z przełożoną albo z mistrzynią nowicjatu; z otoczeniem komunikuje się, możliwie jak najrzadziej, pisząc na skrawkach papieru… już zapisanych na jednej stronie (zgodnie z duchem ubóstwa). Tak właśnie pisze do siostry Agnieszki od Jezusa: “Nie może sobie siostra wyobrazić, jak wielkie to dla mnie wyrzeczenie nie móc z siostrą rozmawiać” (L 76). Zwierza się jej także: “U Naszej Matki ciągle mi ktoś przeszkadza [chodzi o siostry, które przychodziły z nią rozmawiać], a przy tym, gdy nawet znajdzie się chwila, nie umiem jej powiedzieć, co dzieje się w mojej duszy. Odchodzę bez radości, tak samo jak przyszłam bez radości!” (L 78).

Kolejne rozczarowanie wywołane wiadomością otrzymaną w połowie rekolekcji: biskup Hugonin, który we środę, 9 stycznia, przewodniczyć ma uroczystościom pogrzebowym księdza Voisin, honorowego wikariusza generalnego, powiadamia Karmel w Lisieux, że obłóczyny Teresy przesunięte zostają na 10 stycznia. Teresa tłumaczy sobie to zdarzenie w kategoriach nadprzyrodzonych: “Czy rozumie siostra cokolwiek z postępowania Jezusa? (…) Uważał widocznie, że data 9 była zbyt zachwycająca!” (L 76).

Oschłość, której doświadcza od kilku miesięcy, nasila się: “Dziś bardziej jeszcze niż wczoraj, o ile to możliwe, byłam pozbawiona wszelkiej pociechy” (L 76), zwłaszcza w czasie trzech, czterech godzin codziennej modlitwy: “Nic w obecności Jezusa, oschłość… senność!… ale przynajmniej cisza” (L 74). Ufa, “że jest taką, jaką chce ją mieć Jezus, oto jej radość, inaczej wszystko byłoby jedynie smutkiem” (78).

Na dodatek, jedna z sióstr wspólnoty, mimo że Teresa odprawia rekolekcje, dając jej do przymierzenia sandały z grubego płótna, o sznurkowej podeszwie, których wyrób jest jej powierzony, nie szczędzi bolesnych uwag: “Dziś rano doznałam wielkiej przykrości od siostry od świętego Wincentego a Paulo; odeszłam z ciężkim sercem” (L 76). Teresa podsumowuje: “Zdaje mi się, że praca Jezusa, podczas tych rekolekcji, zmierza do tego, by mnie oderwać od wszystkiego, co nie jest Nim…” (L 78). A zatem, “wszystko będzie dla Niego, wszystko! Nawet wówczas, gdy będę czuła, że nic nie mogę Mu ofiarować, wtedy, tak jak dziś wieczór, oddam Mu to nic!…” (L 76).

bets10jojobet girişcasibomjojobetcasibom girişcasibom giriscasibom girişcasibomjojobetcasibomcasibom girişcasibom girişsahabet