
Przez cztery wieki pomijana i marginalizowana. Czego Anna od Jezusa tak właściwie broniła i dlaczego zapłaciła za to tak wysoką cenę?
O. Ildefonso Moriones OCD, “Ana de Jesús y la Herencia teresiana. ¿Humanismo cristiano o rigor primitivo?” – dalszy ciąg podsumowania:
12. Głos o. Ildefonso Morionesa cz. II
Nie był to wszakże jedyny powód czołowego zderzenia między grupą dowodzoną przez Matkę Fundatorkę a „gorliwymi i reformowanymi” (celosos y reformados) naśladowcami o. Dorii.
Optymizm i wiara w [ludzki potencjał] człowieka zdolnego uświęcić swą wolność poprzez całkowite podporządkowanie jej Bogu (święta wolność!) [czy raczej] pesymizm i przerażenie „nędzą człowieka” (miseria humana), nieuchronnie skazanej na pogrążenie się w przepaści, jeśli z każdej strony nie zabarykaduje się i nie odetnie jej drogi (święte posłuszeństwo a nie wolność!). Szacunek wobec osobowości i talentów jednostki albo bezwzględna równość w życiu wspólnotowym. Światło, które od wewnątrz wskazuje na ideał, nieodparcie ku niemu przyciągając; [bądź też] narzucone z zewnątrz prawa, przy pomocy których usiłuje się zapobiec jakiemukolwiek wypaczeniu. Kultura, ludzki czynnik sprzyjający rozwojowi osobowości i wyborny sprzymierzeniec doskonałości; lub też niechybny sprawca próżności i rozproszenia ducha. Gorliwość o dusze aż po całkowity dar z siebie dla zbawienia braci; albo też własne „uświęcenie” jako obsesyjna troska i motyw trudzenia się kosztem bliźnich obciążone ryzykiem utraty własnego skarbu. Roztropność w cielesnej pokucie rozważanej jako środek ascetyczny o różnorodnym zastosowaniu w zależności od zmieniających się okoliczności i osób lub środek głębszego jednoczenia się z Męką Pana; [czy raczej] rygorystyczna pokuta ustanowiona jako istotowy element obranej formy życia. Kobieta, stworzenie Boże w równym stopniu co i mężczyzna odkupione przez Chrystusa i oświecone przez Ducha Świętego, czczona i szanowana, na równych prawach w pełni dopuszczona do [realizowania] ideału doskonałości; albo ta „słaba płeć” (gatunek o tyleż strachliwy, o ile ułomny i ograniczony), ignorantka i zmienna, będzie dociągać do ideału heroicznej pokuty na tyle, na ile jej słabe siły na to pozwolą.
Tak rozkładają się podstawowe punkty ciężkości podtrzymujące wewnętrzną równowagę tych dwóch rodzajów ducha, które mniej lub bardziej świadomie zostały sprowadzone do wspólnego mianownika Reguły pierwotnej i naśladowania św. Eliasza [proroka].
Jednak podczas gdy pierwsza grupa naśladuje Eliasza jako najżarliwszego bojownika o chwałę Bożą, drudzy podążają za nim jako najsurowszym pokutnikiem z Karmelu. Podczas gdy pierwsi, czytając w Regule nisi aliis iustis occasionibus occupentur (chyba że czymś innym wypadnie się zająć), nie znajdują bardziej słusznego zajęcia niż prowadzenie dusz do nieba, drudzy pozostają [jedynie] przy: maneant singuli in cellulis suis vel iuxta eas (wszyscy mają przebywać osobno w swoich celach lub przy nich). Pierwsi ożywiającą moc ducha Reguły odnaleźli w Matce Fundatorce, drudzy natomiast woleli go pić bezpośrednio z historii i legend o dawnych ojcach.
Podczas gdy terezjańska dusza przyjmuje i respektuje to, że duch – z uwagi na różnorodność darów Bożych – może wyrażać się w różnych formach, nieprzejednany stary duch wszystkich chciałby zobowiązać do podążania najbardziej rygorystyczną i wąską, a w konsekwencji najdoskonalszą drogą. I tu właśnie rozegrał się cały dramat.
Gdy „eremici” z bólem skonstatowali uszczerbek, jakiego doznał ich ideał wobec przewagi terezjańskiego humanizmu zasymilowanego przez mniszki i znaczną część braci oraz że nie wystarczył ich własny przykład i szemrania, by ujarzmić tych, którzy interpretowali Regułę z większą dozą nowości aniżeli pierwotnego rygoru, poczuli się zobowiązani do przeprowadzenia zamachu stanu. Z pogwałceniem prawdy, sprawiedliwości i miłości w imię pewnej – [rzekomo] najdoskonalszej formy życia wyeliminowali przywódców opozycji (Hieronima Graciána, Jana od Krzyża, Annę od Jezusa, Marię od św. Józefa etc.) a cały Zakon poddali skutecznemu praniu mózgu, przez lata nakazując czytanie w refektarzu na okrągło pism okólnych, które miały wpoić ich idee. Skoro raz znaleźli się u władzy, żadna ludzka siła nie była już w stanie ich powstrzymać. I choć nagła śmierć o. Dorii dała miejsce nawiasowi [rządów] Eliasza od św. Marcina, z odnowionym uporem i zapałem, graniczącym wręcz [niekiedy] z fanatyzmem – bosą doskonałością to nazywali – [szybko] powrócili do swojego, prawdę historyczną składając w ofierze całopalnej na ołtarzu własnych ideałów – w XVII wieku [uczynili to] w książkach takich jak: żywot św. Teresy (1606), dzieła św. Jana od Krzyża (1618), życiorysy Anny od Jezusa i Anny od św. Bartłomieja (1632), nowy żywot św. Jana od Krzyża (1641) czy też oficjalna historia Zakonu (1644-1655-1684).
Tu ograniczyliśmy się jedynie do stwierdzenia owego fenomenu fałszowania Historii, w ramach wyjaśnienia ciemności w jakie pozostawały spowite czyny, którymi się zajmujemy, badając ich przyczyny i skutki, lecz gdyby nam pozwolono dodać jeszcze jakąś hipotezę, która pojawiła się przy formułowaniu wniosków, nasuwa się następująca: jak wyjaśnić systematyczne fałszowanie Historii w pewnych punktach takich jak rekurs Anny od Jezusa do Stolicy Świętej? Te historie stanowiły dla owych gorliwców (celosos) narzędzie gloryfikacji ich mistrzów i samouwielbienia, a także rozpowszechniania własnego ideału; w konsekwencji trudno znaleźć tam miejsce dla postaci takich jak: Gracián, Maria od św. Józefa czy Anna od Jezusa w całej prawdzie historycznej. Tym bardziej nie zmieściłaby się w nich Matka Teresa od Jezusa, tyle że jej nadzwyczajna sława, cuda i uroczyste wyniesienie na ołtarze przez Kościół zobowiązywały do tego, by ją przyjąć. A wówczas nie pozostawał im – bardziej zaangażowanym w to, by ocalić dziedzictwo i spuściznę o. Dorii aniżeli odkryć autentyczne przesłanie terezjańskie – inny środek zaradczy jak „przystosować ją [do swoich potrzeb]”.
Fundatorka czy Reformatorka? Dla swych uczniów Teresa od Jezusa zawsze była Matką Fundatorką. Uczniowie Dorii natomiast przyjęli ją, zasłaniając się nią jak tarczą i przypisując jej własne ideały, w ostateczności jako „Reformatorkę”; dzięki temu wykonanemu z największym kunsztem i sprytem rękodziełu zdołali utrwalić swą egzystencję na wiele lat.
Prawdziwym bohaterem przez cały czas był dla nich o. Doria, choć przecież nie udało mu się uczynić żadnego cudu, podczas gdy [skazany] na wygnanie Jan od Krzyża, czynił je bez ustanku. W końcu i jego zdecydowali się obrać za swą tarczę ochronną, przypisując mu ideał odosobnienia i pokuty (zmarł w 1591, pierwszą całościową biografię opublikowano w 1628). Do jakiego stopnia biografowie z XVII wieku zniekształcili oblicze tego Doktora i Mistyka?
Jaki ideał świętości prezentowali w swych książkach ci, którzy czcili jako jej wzorzec o. Dorię, ucieleśnienie ducha antyterezjańskiego? Jakiż wpływ wywarły na Zakon i Kościół wszystkie te dzieła przetłumaczone na ważniejsze języki europejskie? Jakim było środowisko, w którym mógł zaistnieć ów fenomen?
Te i wiele innych pytań i hipotez, jakie można by sformułować, stanowią zaproszenie do podjęcia nowych badań, które wychwyciłyby jeszcze więcej niuansów i z pewnością udoskonaliłyby wnioski, które wyciągnięto w tej pierwszej analizie źródeł i które każdorazowo coraz bardziej pogłębiałyby poznanie ducha terezjańskiego i uwolnienie go od obcych przymieszek, które na przestrzeni wieków mogły go zaciemnić.
Niebezpieczeństwo, w jakim znalazło się terezjańskie dziedzictwo było poważne. (Jak pokazuje historia Kościoła, niewiele jest takich Zakonów, gdzie śmierci Fundatora towarzyszyłby tak ostry kryzys.) Jednak Matka Teresa zaopatrzyła swych uczniów w opatrznościowy wiatyk: swoje po brzegi wypełnione mądrością książki i w swego ducha. Wierni synowie i córki Matki Fundatorki ciemiężeni, ale nie zwyciężeni – choć mają mnie za niemą, mowy nie straciłam mawiała Maria od św. Józefa – wciąż wierzyli w triumf Matki Teresy i w to, że czuwa ona z nieba nad swą rozproszoną trzodą. Poprzez walkę jaką sami dzielnie toczyli, przede wszystkim drukując dzieła Matki Fundatorki, zapewnili terezjańskiemu dziedzictwu ostateczne zwycięstwo i umożliwili jego przekazanie tym, którzy mieli po nich przyjść. Podczas gdy prawa i pisma [wykreowane przez] ich prześladowców przedawniały się i wygasały, słowa Matki Teresy (jakkolwiek by ją nazywano: Fundatorką czy Reformatorką) podtrzymywały ogień, jakim płonął jej duch, zawsze nowy i zawsze świeży.
Matka Fundatorka została kanonizowana wyjątkowo szybko. Ojciec Jan pociągnął za nią na ołtarze wiek później. Hieronim Gracián, Maria od św. Józefa, Anna od Jezusa są zmuszeni czekać na to trochę dłużej, lecz Historia oddaje im sprawiedliwość, a ich postacie wyłaniają się dziś przed nami jako świetliste, wciąż żywe i harmonijnie współbrzmiące z Kościołem Soboru Watykańskiego II.