Kapitan w habicie #11 | Głos o. Ildefonso Morionesa I

Przez cztery wieki pomijana i marginalizowana. Czego Anna od Jezusa tak właściwie broniła i dlaczego zapłaciła za to tak wysoką cenę?

11. Głos o. Ildefonso Morionesa cz. I

Gdy belgijska para królewska, Baldwin i Fabiola, zwrócili się do Jana XXIII z prośbą o wyniesienie Czcigodnej Anny od Jezusa (Lobera y Torres) do chwały ołtarzy, papież przynaglił Zakon Karmelitów Bosych, by wznowił i nadal kontynuował jej proces beatyfikacyjny, który na długie lata utknął w martwym punkcie75

O rozpatrzenie i rozwiązanie historycznych zawiłości, które utrudniały doprowadzenie sprawy do końca, został poproszony przez przełożonych o. Ildefonso Moriones OCD76.

Owoc jego pogłębionych badań stanowił, obroniony 12. maja 1967 roku na rzymskim Gregorianum, doktorat: “Ana de Jesús y la Herencia teresiana. ¿Humanismo cristiano o rigor primitivo?”77

Poniżej prezentujemy posumowanie tej nieprzetłumaczonej dotychczas na język polski pracy:


Konstytucje św. Teresy stanowiły ucieleśnienie ducha, a Anna od Jezusa i Maria od św. Józefa wraz z innymi karmelitankami bosymi oraz Hieronim Gracián ze swymi przyjaciółmi z Zakonu i nie tylko, walczyli o to, by przekazać je potomnym w czystej i niezniekształconej formie.

O aprobatę [papieża] Sykstusa V wystarano się w odpowiedzi na pierwszy zamach o. Dorii na owe dziedzictwo, po to by w przyszłości uniknąć powtórzenia się takiej sytuacji.

Choć Stolica Apostolska w pełni zaaprobowała tekst terezjański, gwałtowna reakcja o. Mikołaja [Dorii] pokazała, że nie był on w stanie ustąpić wobec niektórych punktów, jakie ów tekst zawierał. Ciesząc się względami króla Filipa II, uzyskał on też ich odwołanie – chodziło zwłaszcza o kwestię sposobu zarządzania mniszkami, wolności wyboru spowiedników oraz możliwość reelekcji przeoryszy. Teresa wiedziała, że te punkty [Konstytucji] będą mieć w przyszłości kapitalne znaczenie dla jej córek, podczas gdy o. Doria upatrywał w nich diabelskiej intrygi mającej na celu ich zniszczenie. 

Na bazie tych dwóch tak diametralnie różnych ocen sytuacji doszło do powstania dwóch przeciwstawnych koncepcji życia zakonnego, których ucieleśnienie stanowiły dwie grupy osób, którym przewodzili odpowiednio: Teresa od Jezusa oraz Mikołaj od Jezusa i Maryi.

Na czele pierwszej z nich – propagującej nowego ducha – [stała] Matka Teresa od Jezusa, Fundatorka mniszek i braci – pierwszorzędne narzędzie Ducha Świętego – za którą podążali i którą wspierali idealnie [dobrani] współpracownicy, [przedstawiciele] obu gałęzi: Jan od Krzyża i Anna od Jezusa oraz Hieronim Gracián i Maria od św. Józefa. Tworząc zwartą grupę i żyjąc tym samym duchem – spokrewnionym z duchem Uniwersytetu w Alcalá oraz tym [właściwym] Towarzystwu Jezusowemu – wspaniałomyślnie oddali się ideałowi intymnej relacji z Bogiem i służby Kościołowi, starając się dać swym braciom udział w skarbach, jakie kryje w sobie wolność dzieci Bożych, i zapraszając wszystkie dusze do poddania się słodkiemu (suave) jarzmu Chrystusa. Metodę pedagogiczną zaczerpnęli od samego Boga, który w pełen uszanowania sposób zaprasza i prowadzi każdego wedle jego zdolności.

Jest to duch o jasno sprecyzowanych cechach: łagodność (suavidad) i roztropność (discreción), prymat życia wewnętrznego (interioridad), gorliwość o zbawienie dusz (celo de almas), zamiłowanie do nauki (amor de letras), prostota (sinceridad) i przejrzystość (llaneza). Być prawdziwymi w naszych słowach, szczerymi w rozmowie, wrogami wszelkiej hipokryzji i dziwactwa, oderwanymi od naszych krewnych i spraw światowych, uprzejmymi i mężnymi a w końcu doskonale posłusznymi – takimi chciała mieć – mówi Maria od św. Józefa – swoje córki Matka Fundatorka. „Humaniorem suavitatem desiderantes” – tak [przyjaciele Teresy byli określani] przez tych, którzy ich oczerniali.

Szef drugiej grupy, o. Mikołaj Doria, gromadził wokół siebie pozostałych „nieuczonych” (sin letras) eremitów, którzy, aby móc kontynuować swoje życie pokutne i eremickie, jak ostatniej deski ratunku uczepili się Reguły Pierwotnej. Pouczeni w kwestii interpretacji Reguły przez Antoniego od Jezusa i [Ambrożego] Mariano od św. Benedykta – ludzi dojrzałych, już po sześćdziesiątce, którzy w gruncie rzeczy nie potrzebowali Matki Teresy, by wiedzieć, co mają robić – w owym krótkim tekście znaleźli potwierdzenie dla swych własnych przekonań. Ci dobrzy eremici, z uwagi na [poziom swej]  kultury i temperament nieskłonni do tego, by entuzjazmować się terezjańskimi nowościami, czuli się powołani do przedsięwzięcia znacznie trudniejszego i o wiele bardziej chwalebnego: przywrócenia dawnego Karmelu, wskrzeszenia przeszłej chwały Ojców Pustyni i reformy Zakonu, który w ich mniemaniu był rozluźniony (relajado).

Przez swych uczniów byli podziwiani jako doktorzy starych prawd przyćmionych poglądami o szerokości [ducha] i wcielali ducha, naturalnie starego, zupełnie różnego od  tego Świętej Matki Teresy – jak wyjaśnia to Gracián – co stanowi manierę duchową pewnych dusz, które upierając się przy jednej wybranej [przez siebie] cnocie – jak: pokuta, skupienie, czystość czy jakakolwiek innej, choćby najbardziej świętej i fundamentalnej – starają się doprowadzić do skrajnej doskonałości tę jedną cnotę, nazywając rozluźnionymi i niedoskonałymi tych, którzy w jakiś sposób odżegnują się od tych ekstremów; i z taką siłą napierają na nich, że postępują wbrew miłości i bez żarliwego zatroskania o inne dusze. Tacy właśnie, gdy zostaną przełożonymi, niszczą w klasztorze wszelką doskonałość. A jeśli mogą to swoje wyobrażenie zamienić w prawo, chrzcząc je mianem doskonałości, są w stanie rozwalić nawet najświętszy Zakon. Najgorsze zaś w tym wszystkim jest to, iż tak pałają oni gorliwością o doskonałość, że nie można ich skorygować. A jako że te zewnętrzne pozory podobają się światu, miesza się do tego najbardziej zwodnicza hipokryzja, najbardziej szkodliwa, na jaką wpaść można. I dochodzą do takiej skrajności, że nawet miłość z samej już nazwy napełnia ich odrazą, zdaje się im bowiem, że ten, kto mówi o niej, czyni to z racji rozluźnienia.

Jasne więc, że w kwestiach legislacyjnych dotyczących wolności [wyboru] spowiedników oraz reelekcji [przeoryszy] te dwa duchy musiały stanąć naprzeciw siebie w opozycji. Dla św. Teresy, która wiedziała, że w królestwie Bożym jest mieszkań wiele, jego prawa miały w sobie sens i logikę: nie zawsze wszystkim to samo będzie smakować stąd każdej duszy należy dać takie pożywienie, jakiego potrzebuje, by wzrastać w Chrystusie. Przełożona, prawdziwa matka apostolskiej rodziny złączonej w jedno w terezjańskim klasztorze, dźwiga na sobie najwyższą odpowiedzialność, która wymaga cech, które trudno znaleźć w jednym i tym samym podmiocie; dlatego też Matka Fundatorka udzieliła swym córkom pozwolenia, by ta, która okaże się najlepiej przygotowana do tego, by kierować innymi na drodze do świętości, mogła pozostawać na urzędzie tak długo, jak wspólnota zechce.

Tym niemniej O. Doria postrzegał te sprawy w zupełnie odmienny sposób. Dla niego fundament wszelkiej doskonałości stanowiło zachowywanie (observancia) Reguły i Konstytucji. Po cóż w takim razie dopraszać się wielu spowiedników? Wszak możliwość porozumiewania się w sprawach ducha z tymi, którzy im samym wydadzą się odpowiedni, otworzy mniszkom drogę do wolności, a wtedy niechybnie zaczną one wędrować od jednego do drugiego, aż znajdą takiego, który zaaprobuje ich ducha pomagając im się uświęcać stosownie do ich zachcianek. Do tego, by w określonych wypadkach zastosować kary przewidziane przez Konstytucje albo sprawować nadzór nad tym, czy ktoś przypadkiem nie przekracza ustalonych limitów, też nie potrzeba jakichś szczególnych kwalifikacji – dlatego to w uzasadnieniu, jakim Teresa opatrzyła pozwolenie, którego udzieliła, nie widział o. Doria nic więcej jak tylko pretekst ze strony tych, które przez czas sprawowania urzędu zdążyły przywyknąć do wydawania poleceń. (Św. Teresa  kładzie akcent na „służbę”, o. Doria na „godność” (honor) osoby sprawującej władzę). Terezjańskiemu ojcowskiemu charakterowi władzy przeciwstawia o. Doria kolektywny zarząd Konsulty, idealnego funkcjonariusza w nieomylny sposób sprawującego nadzór nad [zachowaniem regularnej] obserwancji bez ryzykowania błędów, na które normalnie narażony jest każdy człowiek.

Diametralnie różne koncepcje sprawowania władzy stanowiły punkt, w którym nieuchronnie ścierały się ze sobą założenia obu stron. Zarówno dla jednych jak i dla drugich była to kwestia życia lub śmierci.

Nie był to wszakże jedyny powód czołowego zderzenia między grupą dowodzoną przez Matkę Fundatorkę a „gorliwymi i reformowanymi” (celosos y reformados) naśladowcami o. Dorii.

Przypisy

Kalendarium życia Anny od Jezusa
(Ana de Lobera y Torres)