Kapitan w habicie #09 | Przez pryzmat wiary

Przez cztery wieki pomijana i marginalizowana. Czego Anna od Jezusa tak właściwie broniła i dlaczego zapłaciła za to tak wysoką cenę?

Czy Anna od Jezusa miała jakiś żal z powodu tego, co zaszło, do o. Mikołaja Dorii albo do mniszek, które bez słowa sprzeciwu podporządkowały się jego woli?

8. Przez pryzmat wiary

Nie wiemy, jaką walkę musiała stoczyć w sobie, by pogodzić się z faktami i odnaleźć w zaistniałej sytuacji, ale na pewno nie chowała w sercu złości ani żalu. Nie była uprzedzona do samego o. Dorii, choć jego metod rządzenia z pewnością nie akceptowała.

Ten ostatni zresztą niewiele życia miał już przed sobą, Pan Bóg zabrał go z tej ziemi 9. maja 1594 roku. Krótko przedtem na mocy brewe z 30. marca 1594 roku papież Klemens VIII mianował go59 Przełożonym Generalnym, utrwalając w ten sposób jego władzę na kolejne trzy lata. O. Doria nie zdążył objąć tego urzędu. W drodze na kapitułę, dotarłszy do Alcalá de Henares zachorował (objawy udaru) tak, iż lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. Annie, która gorąco polecała go Bogu, dane było wówczas poznać na modlitwie, że jeśli nie zrzeknie się on pewnego zamiaru, na pewno umrze. Zgodnie z otrzymanym poleceniem, przekazała mu to na piśmie. Po chwilowej, niemal cudownej poprawie, stan jego zdrowia znowu gwałtownie się pogorszył. Według relacji s. Marii od Wcielenia, na wieść o jego zgonie Capitana de prioras miała powiedzieć: Przykro mi, nie zobaczy mego wyjazdu z Madrytu nasz o. Mikołaj60.

Doria rzeczywiście chciał przenieść Annę de Lobera do innego klasztoru, ale z uwagi na cesarzową Marię, planu tego zrealizować nie mógł. I choć polecenie to wraz z jego śmiercią właściwie utraciło ważność, zainteresowana sama przypomniała o nim nowym przełożonym. Latem 1594 roku wyjechała do klasztoru w Salamance, gdzie przed laty składała swoją Profesję, a tam… przy najbliższej sposobności znowu została wybrana przeoryszą. Ojcu Generałowi Franciszkowi od Matki Bożej, kontynuatorowi linii o. Mikołaja od Jezusa i Maryi, bardzo się to nie podobało, wybór jednak zatwierdził61. Anna od Jezusa budziła już wówczas powszechny respekt. W ostatecznym rozrachunku szanowali ją nie tylko ci, którzy podziwiali w niej żywy obraz Świętej Matki, ale również ci, którzy mając ją za buntowniczkę i agitatorkę, szemrali za plecami bądź też otwarcie ją krytykowali.

Jeśli chodzi o siostry, które okazując uległość o. Dorii zrezygnowały z przywilejów nadanych im na mocy brewe Salvatoris, to najbardziej reprezentatywna i możliwa do uchwycenia wydaje się relacja Anny od Jezusa z Anną od św. Bartłomieja. Kiedy Doria zagroził mniszkom, że karmelici bosi zrzekną się duchowej pieczy nad nimi, ta ostatnia deklarując swoją lojalność wobec Wikariusza Generalnego i pociągając za sobą inne siostry, stanęła na przeciwległych pozycjach. Patrząc po ludzku, Capitana de prioras mogłaby mieć do niej o to żal. Niektórzy kronikarze faktycznie przeciwstawiali je sobie62. Z prostej, jasnej i przejrzystej treści pism Anny od św. Bartłomieja wynika jednak, że nasze imienniczki wzajemnie kochały się i szanowały. 

Postawa, jaką przyjęły w kluczowym momencie w znacznym stopniu zależała od informacji, jakimi każda z nich dysponowała. Dawna infirmerka św. Teresy jako konwerska znając jedynie „wersję oficjalną” była przekonana, że te, które wystarały się o brewe Salvatoris, pobłądziły. Nie potępiała ich, lecz modliła się za nie i szczerze, tak jak potrafiła, zabiegała o miłość, pokój i jedność63. Bardziej dalekowzroczna i doświadczona Anna od Jezusa (w końcu wieloletnia przeorysza) potrafiła z kolei okazać zrozumienie, przebaczyć, nabrać właściwego dystansu. Mimo że czasem dzieliła je różnica zdań64, obie Błogosławione były życzliwie do siebie usposobione, umiały też ze sobą współpracować. Świetnie pokazuje to ich działalność fundacyjna we Francji65, do której razem wyjechały, i w Belgii, gdzie obie ostatecznie wylądowały.

Prześladowani przez o. Mikołaja Dorię uczniowie Teresy –  Anna od Jezusa, Hieronim Gracián, Maria od św. Józefa – w spotykających ich doświadczeniach nie upatrywali złej woli swego przełożonego, lecz dostrzegali w nich wojnę diabła (zob. Ef 6,12) przeciw Duchowi Świętemu. Owo nadprzyrodzone spojrzenie wiary pozwalało uniknąć ewentualnych uprzedzeń czy też wrogiego nastawienia. 

Tych, którzy przysparzali im cierpień, postrzegali oni jako narzędzie w rękach Boga, przyzwalającego na  bolesne i odzierające sytuacje, po to by ich wypróbować, oczyścić i zjednoczyć ze sobą. Głęboko przeświadczeni, że dotykające ich zło nie pochodzi od ludzi, lecz jest dziełem szatana, który po mistrzowsku wykorzystuje słabości śmiertelnych istot, miłością nieprzyjaciół potrafili wykazać się w stopniu heroicznym. Ich pisma wyraźnie to poświadczają. Nie pojawiają się w nich negatywne komentarze na temat  o. Dorii, wręcz przeciwnie, przyjaciele Teresy – choć z jego powodu musieli zjeść beczkę soli – wyrażają się o nim w superlatywach!

Myślę, że relacji Anny od Jezusa z o. Mikołajem Dorią (oraz tymi, którzy go popierali) nie należy rozpatrywać w kategoriach „konfliktu”. Święci popełniali grzechy jak i my, zdarzało im się mylić w ocenie sytuacji i spierać między sobą. Lepiej jednak wystrzegać się dwuznacznych interpretacji i nie projektować na nich swoich własnych negatywnych odczuć i uprzedzeń. Im bardziej bowiem zbliżali się oni do Boga, tym czystsze i prostsze było ich spojrzenie, tym wyraźniej dostrzegali w innych dobro i tym mniej skłonni byli przypisywać im zło (również wtedy, gdy bardzo z jego powodu cierpieli): Dusza podniesiona do tego stanu jest do pewnego stopnia taka, jakim był Adam w stanie niewinności, w którym nie wiedział, co to jest zło, ponieważ jest ona tak niewinna, że nie pojmuje zła i nie sądzi źle o niczym (św. Jan od Krzyża, Pieśń duchowa 26,14).

A co do o. Mikołaja Dorii… Zakonnikiem był wzorowym i intencje z pewnością miał dobre, wiele jednak wskazuje (choć jednoznacznie tego zweryfikować nie można) – po metodach działania sądząc – na jakąś formę zaburzenia osobowości. To sporo wyjaśnia i w pewnym stopniu usprawiedliwia niektóre z jego posunięć…

Przypisy

Kalendarium życia Anny od Jezusa
(Ana de Lobera y Torres)