Przez cztery wieki pomijana i marginalizowana. Czego Anna od Jezusa tak właściwie broniła i dlaczego zapłaciła za to tak wysoką cenę?
Zdaje się, że przedstawiając Annę od Jezusa jako buntowniczkę i agitatorkę, nie brano pod uwagę tych sytuacji, w których Capitana de prioras wykazała się autentyczną pokorą i wypróbowaną cierpliwością…
8. Pokora Anny od Jezusa
Owszem. Gdy na polecenie Świętej Matki, w trudnym dla jej klasztorów czasie, Anna paliła wszystkie otrzymane od niej listy, pozostawiła tylko jeden znany jako carta terrible („straszny” list). Nie wiemy, dlaczego ocaliła właśnie ten – Teresa mocno gromi ją w nim za błędy popełnione podczas fundacji w Granadzie. Czy jednak ktoś z nas, niszcząc listy od ukochanej osoby, zachowałby dla przyszłych pokoleń akurat taki, który jego samego ukazuje od najgorszej strony?
Rozważając tę kwestię, trzeba odwołać się przede wszystkim do wydarzeń z roku 1591, to znaczy następstw brewe Salvatoris. Jako że odpowiedzialność za ten „wybryk” ponosiła w głównej mierze Anna de Lobera, przełożeni chcieli wyciągnąć konsekwencje w stosunku do niej samej i wspólnoty karmelitanek bosych w Madrycie. W wyniku trwającej miesiąc wizytacji56 (tak długo doszukiwano się jakichś błędów i nadużyć, nota bene nie znaleziono żadnych) zdjęto z urzędu przeoryszę57 Marię od Narodzenia, a Annę od Jezusa ukarano trzyletnią izolacją w celi, pozbawieniem możliwości codziennego przyjmowania Komunii świętej (to było dla niej najboleśniejsze) oraz głosu czynnego i biernego w kapitule. Anna zakładała ten klasztor i jako fundatorka stanowiła dla sióstr ogromny autorytet. Gdyby chciała je zbuntować, pozyskać dla siebie i zmanipulować – czy coś stało na przeszkodzie? Historia zna przecież takie przypadki…
Capitana de prioras umiała jednak się wycofać oraz spokojnie i z godnością przyjąć nałożone na nią kary. Nie wzbudzała też negatywnego nastawienia do nowej przeoryszy w siostrach, którymi do niedawna kierowała. Wręcz przeciwnie, jak dobrze musiały być przez nią uformowane, skoro mimo wywieranej na nie z zewnątrz presji były w stanie – zachowując wewnętrzną wolność – ustąpić w tym, co konieczne, podporządkowując się w duchu posłuszeństwa narzuconej im siłą przeoryszy. A biorąc pod uwagę fakt, że owa matka – Maria od św. Hieronima – pochodziła z klasztoru w Ávila, który jako pierwszy ustąpił wobec gróźb o. Dorii, z pewnością nie było to łatwe. Choć wzajemnemu „docieraniu się” madryckiej wspólnoty i nowej przełożonej, która w charakterze socjuszki zabrała tam ze sobą Annę od św. Bartłomieja, nieuchronnie musiały towarzyszyć pewne napięcia – reakcja o. Dorii na brewe Salvatoris wywołała bowiem w Zakonie wielki zamęt i poróżniła mniszki między sobą – ostatecznie miłość, pokój i jedność zwyciężyły.
Kierunek, jaki nadała wspólnocie, stanowił odbicie tego, czym sama żyła. Anna od Jezusa nie próbowała „wymknąć się” cierpieniu. Nie poczytywała sobie za ujmę haniebnego położenia, w jakim się znalazła. Nie chciała skorzystać z protekcji przyjaciółki, Marii Habsburg58, choć wdowa po cesarzu Maksymilianie II i siostra króla Filipa II deklarowała gotowość zdobycia stosownego indultu, by Anna mogła przenieść się do klarysek (Descalzas Reales), gdzie ona sama była mniszką. Zainteresowana odpowiedziała cesarzowej, że za żadne skarby świata nie zostawi habitu, który nosi, i wygłosiła taką pochwałę cierpienia oraz wzniosłości karmelitańskiego powołania, że wielce zbudowana można pani więcej nalegać nie śmiała.
Znał dobrze i wysoko cenił hart jej ducha również Ludwik z Leonu. Dedykując jej (8. marca 1591 roku) swój komentarz do Księgi Hioba, we wstępie napisał, że ona sama i wszystkie karmelitanki bose w ogóle: odpoczywają gdy cierpią, by pokazać co kochają, gdyż miłość Chrystusa, która płonie w ich duszach, objawiając się [im] daje odpoczynek, a gdy cierpią objawia się im. Tak więc cierpią z radością…
Anna nie szemrała, a jeśli się skarżyła, to tylko Bogu. Gdy pewnego dnia na modlitwie pytała Go, dlaczego dopuszcza te rzeczy, usłyszała zapewnienie: Destruyéndoos os edifico (Pozwalając na to, by wszystko runęło, w rzeczywistości was buduję). Istotnie, heroiczna, zdolna oprzeć się wszelkim przeciwnościom, wiara w Bożą Opatrzność stanowiła wówczas jedyną pociechę. Zestawiając daty poszczególnych wydarzeń, naprawdę można odnieść wrażenie, że choć regularna obserwancja w owym czasie kwitła, to – patrząc pod innym kątem – Zakon przeżywał spory kryzys.
Czy to przypadek, że w krótkim czasie prawie jednocześnie znikają ze sceny najbliżsi przyjaciele i najbardziej zaufani współpracownicy św. Teresy? Maria od św. Józefa (Salazar) w Lizbonie dzieli bowiem wówczas los Anny od Jezusa – pozbawiono ją głosu czynnego i biernego oraz wsadzono do karceru. Jan od Krzyża, który w 1591 roku po czerwcowej kapitule w Madrycie pozostał bez żadnego urzędu, usuwa się do La Peñuela i pół roku później umiera (14.12.1591) w klasztorze w Úbeda. Proces o. Hieronima Graciána jest już w pełnym toku i nieodwołalnie zmierza ku tragicznemu końcowi – 17. lutego 1592 roku pierwszy prowincjał Karmelu terezjańskiego będzie zmuszony definitywnie opuścić Bosych. Nie jest on zresztą jedynym, który za otwarte wyrażanie swoich poglądów słono wówczas zapłacił.
W wyniku starań podjętych przez o. Dorię w 1592 r. karmelitanki bose otrzymują nowe, wzbogacone o pewne dodatki, Konstytucje. Na poszerzonej liście lektur zalecanych mniszkom (wśród których znalazły się np. Audi filia św. Jana de Ávila, Przewodnik grzeszników Ludwika z Granady) nie widnieją jednak wydane cztery lata wcześniej dzieła Świętej Matki (a przecież Droga doskonałości miała być dla nich jak podręcznik!). Imię Teresy od Jezusa nie pojawia się też we wprowadzeniu do tychże Konstytucji…