Kapitan w habicie #03 | Okoliczności śmierci

Przez cztery wieki pomijana i marginalizowana. Czego Anna od Jezusa tak właściwie broniła i dlaczego zapłaciła za to tak wysoką cenę?

„Wybadajmy, co będzie przy jego zejściu” mówią, wystawiając na próbę Sprawiedliwego, bezbożni w Księdze Mądrości (2,17). Czy śmierci Anny od Jezusa towarzyszyły jakieś szczególne okoliczności?

3. Okoliczności śmierci

W wielkich przedsięwzięciach, jakich dla służby Bożej się podejmowała, widać było ogromną siłę i wielkoduszność, jakimi została obdarowana. Jej mężny duch bez poddawania się zniechęceniu przezwyciężał wszelkie przeszkody utrudniające osiągnięcie obranego celu. Wyznała, że bez względu na to, jak wielkie trudy i cierpienia oraz niebezpieczeństwa ją spotykały, czy to o charakterze wewnętrznym czy zewnętrznym, nigdy nie czuła się bojaźliwą i nie upadała na duchu22.

Nieustraszona w stawianiu czoła przeciwnościom i przezwyciężaniu trudności, męstwem i cierpliwością wykazała się także w obliczu choroby i bólu. Szczególnie pod koniec życia, gdy bezlitośnie trapiły ją: podagra, nowotwór w lewym boku, bolesne rany, puchlina wodna, paraliż, drgawki i konwulsje całego ciała trawionego jakby ogniem.

Nie to jednak – wbrew pozorom – było najgorsze. Przed śmiercią bardzo cierpiała z powodu poczucia opuszczenia przez Boga. Była to straszna agonia. Nie odczuwała Jego obecności nawet w Eucharystii. Pewnego dnia napisała: Moje wnętrze pozostaje tak uśpione, że do Komunii przystępuję tylko dlatego, że doradzają mi to święte osoby23. A także: Każą mi komunikować codziennie, lecz ja do Bożego Stołu zbliżam się jak zwierzę24. W jakiejż nocy musiała być pogrążona ta wybrana dusza, o której sam Jezus powiedział, że jest światłem Jego oczu!

Do jednej z sióstr zwróciła się kiedyś: Jakże udręczona jestem. Ten, który mnie uczynił, teraz sprawia, że się rozpadam. Lecz nawet gdyby Bóg mnie zabił, Ja nadal ufać Mu będę. Duchowe cierpienia stanowiły dopełnienie godnego pożałowania fizycznego stanu ostatnich lat jej życia. Ten, którego uniżenie w tajemnicy Wcielenia tak gorąco czciła, ogałacał ją ze wszystkiego. Na końcu nie była w stanie ust nawet otworzyć, by coś powiedzieć, zjeść lub się napić.

Jej ziemskie pielgrzymowanie dobiegło kresu w Brukseli25 4. marca 1621 roku około dziewiątej rano. Cztery godziny później dokonał Bóg za jej przyczyną tak spektakularnego cudu, że nuncjusz Jego Świątobliwości upoważnił kaznodzieję, o. Tomasza od Jezusa26, prowincjała Flandrii, by podał ten fakt do publicznej wiadomości w mowie pogrzebowej. A oto jej początek:

„Celebrujemy dziś żałobne egzekwia albo, by lepiej rzecz ująć, [chcemy uczcić] śmierć i szczęśliwe przejście na tamten świat matki Anny od Jezusa, przeoryszy tego klasztoru, matki i fundatorki nie tylko tego jednego, ale i wielu innych, które założyła w Hiszpanii, Francji i na tych ziemiach. Zakonnicy naprawdę godnej tego, by cały świat poznał i docenił jej życie, które całe było święte i nad wyraz przykładne. Byśmy bez skrupułów mogli tak mówić, dla potwierdzenia świętości jej życia posłużył się Bóg szczególnym i najzupełniej jawnym cudem, który wydarzył się tuż po jej śmierci. O tym właśnie chciałbym teraz opowiedzieć.

Była w tym domu pewna zakonnica cierpiąca na paraliż nóg, rąk i w konsekwencji całego ciała. Leczyli ją doktorzy stosując poty i inne medykamenty, jakie w sztuce lekarskiej się stosuje, lecz bez żadnego efektu. Pozostawała w takim stanie, że gdy miała przyjąć Komunię świętą, przywożono ją na wózku. [W dniu śmierci Anny od Jezusa] odczuła ona wielkie pragnienie, by znaleźć się w chórze i ucałować stopy Matki. Przywieziono ją więc jak zawsze. Wyciągnęła głowę, nie bez wielkiego trudu, ucałowała nogi [Zmarłej] i zaraz odczuła w swym ciele mrowienie i cudowną odmianę. Dał jej nasz Pan poznać, że była już zdrowa. Podniosła się nagle ze swego wózka i przeszła po chórze oraz po domu. Widząc cud taki, odśpiewały zakonnice Te Deum.

Nie wyraziłem zgody, by cud ten oficjalnie ogłosić, aż doktor Paz, pierwszy medyk Jego Książęcej Mości27, który przedtem leczył ją i uznał za przypadek nieuleczalny, zobaczy to i przebada. Uczynił to zatem i oświadczył, nie bez wielkiego zdziwienia, że dostrzega w tym jawny cud, a wobec tego za taki i ja go uznaję z tego miejsca, składając dzięki naszemu Panu, że w taki sposób honoruje swe sługi…”

Wszyscy obecni chcieli potem widzieć ową uzdrowioną mniszkę, s. Janinę od Ducha Świętego. Wieść rozniosła się po całej Brukseli i obiegła Zakon. Odtąd Matce Annie od Jezusa nieprzerwanie towarzyszyła już sława świętości i cudów. Ci jednak, którzy kiedyś chcieli „ulepszać” Konstytucje św. Teresy, a którym nie udało się nakłonić Anny do współpracy, ganili ją i krytykowali, wyrabiając jej opinię „nieposłusznej, upartej i nieroztropnej”28, którą również puścili w obieg. Przyczynił się do tego niestety nawet sam o. Tomasz od Jezusa, który wpierw ogłosiwszy ją na pogrzebie świętą, potem jako definitor generalny w Rzymie o sprawie tej nie chciał więcej wspominać.

Dlaczego…?
Przypisy

Kalendarium życia Anny od Jezusa
(Ana de Lobera y Torres)