Kapitan w habicie #01 | Szkic postaci

Przez cztery wieki pomijana i marginalizowana. Czego Anna od Jezusa tak właściwie broniła i dlaczego zapłaciła za to tak wysoką cenę?

Zanim zaczniemy szukać odpowiedzi na te pytania, spróbujmy naszkicować portret nowej Błogosławionej…

1. Szkic postaci

Niewiastę dzielną któż znajdzie?

Bardziej wysoka niźli korpulentna: oblicze i postać cała pełne wdzięku… Twarz pociągła1, piękna i poważna, [lico] białe…, oczy jak migdały, wargi wydatne, dłonie duże i zniszczone pracą, przed żadną bowiem się nie wzdrygała… taki był jej wygląd zewnętrzny, gdy zaś chodzi o profil jej duszy – naszkicować go nie będzie łatwiej – tak Annę de Lobera charakteryzował jej pierwszy biograf o. Ángel Manrique2.

O tym, że faktycznie wyróżniała się urodą świadczy fakt, że w Plasencji, do której przeniosła się z Medina del Campo – by uwolnić się od natrętnych zalotników – nazwano ją reina de las mujeres3. Bardziej jednak niż o miłą powierzchowność dbała o piękno swej duszy. Już w wieku 10 (lub 12) lat złożyła ślub czystości. Gdy jaj babka – nie będąc tym bynajmniej zachwycona – stwierdziła, że ślub ten bez problemu za pozwoleniem spowiednika można unieważnić, Anna kategorycznie oświadczyła: Tyle razy go będę powtarzać, aż nabierze mocy.

Ta jedyna zachowana wypowiedź z czasów jej młodości wiele mówi o determinacji i sprycie nowej Błogosławionej. O tak, miała charakterek! Gdy ścięła włosy i odziana w strój beatki jako ostatnia, gdy wszyscy w napięciu oczekiwali jej przybycia, wparowała na przyjęcie prymicyjne swego krewnego, zdumieni, lecz i zarazem zbudowani goście nie mieli już wątpliwości, że tej pannie nikt nie będzie dyktował, jaką drogę życia ma obrać…

Nie spieszyła się z wyborem klasztoru (miał być o ścisłej surowości – de vida estrecha), do którego ma wstąpić. Chciała mieć absolutną pewność, że to właśnie to miejsce, w którym Bóg chce ją mieć. Sztuki rozeznawania uczyła się pod czujnym okiem jezuitów. To właśnie o. Pedro Rodríguez SJ, którego obrała za swego kierownika duchowego, poznawszy w Toledo m. Teresę od Jezusa, skontaktował ze sobą dwie przyszłe Święte. Anna miała wtedy 24 lata.

Dwie części twego ducha przeszły na mnie

Przyjmując habit w Karmelu św. Józefa w Ávila (01.08.1570), chciała nosić predykat od św. Piotra, lecz Matka Fundatorka zdecydowała (listownie, nie zdążyła jeszcze bowiem wrócić z Toledo), że będzie Anną od Jezusa4. Teresa od początku miała proroczą intuicję, że siostra ta wiele dobrego uczyni dla swego Zakonu. Przeczucia te w pełni się potwierdziły. Matka Fundatorka nie potrzebowała wiele czasu, by docenić jej ducha modlitwy oraz wyjątkowe zdolności. Po zaledwie trzech miesiącach jej pobytu w klasztorze, udając się na fundację do Salamanki, zabrała ją ze sobą.

Anna tak szybko przyswoiła sobie terezjański charyzmat i styl życia, że jeszcze przed złożeniem ślubów powierzono jej odpowiedzialność za siostry, które wraz z nią formowały się w nowicjacie. Wyjeżdżając z domu, Święta Matka poleciła też przeoryszy5, by pod jej nieobecność z Anną od Jezusa konsultowała sprawy klasztoru. O intensywności życia wewnętrznego naszej Błogosławionej mówi – trochę – ekstaza, w jaką wpadła podczas składania profesji zakonnej (22.10.1571), gdy zgodnie z ówczesnym zwyczajem po raz trzeci wypowiadała jej formułę. Jeszcze więcej – ofiarne zaangażowanie na rzecz wspólnoty w wypełnianiu zleconych jej przez Teresę obowiązków. A było tego całkiem sporo: troska o nowicjat, posługa zakrystianki i opieka nad chorymi siostrami.

W Salamance z braku wystarczającej ilości pomieszczeń przez rok dzieliła celę ze Świętą Matką, która wprowadzała ją w sekrety życia mistycznego, związane z fundacjami interesy i książki, które wówczas pisała. W Beas de Segura, gdzie udały się na początku 1575 roku dla założenia kolejnego klasztoru, nastąpiła swoista zamiana ról. Anna przez trzy miesiące była przeoryszą Matki Fundatorki, która nie wahając się włożyć na nią brzemienia takiej odpowiedzialności, dyskretnie ją w tym czasie wspierała, ale bez wchodzenia w kompetencje przełożonej. Tak, Teresa od Jezusa potrafiła stanąć w szeregu i słuchać na równi z innymi! W ten sposób stawała się dla sióstr żywą księgą... 

Jak widać, miała do Anny naprawdę ogromne zaufanie. Gdy w 1582 roku Jan od Krzyża przybył do Ávila, chcąc zabrać Świętą Matkę na fundację do Granady, ta z przekonaniem odpowiedziała mu: Tam, gdzie jest Anna od Jezusa, nie potrzeba mojej obecności, ona zrobi to dobrze. Pozwalała jej uczyć się na błędach. Nie robiła z nich dramatu, po prostu korygowała. Tak jak czyni to kochająca matka. Czytając tak zwany „straszny” list, Anna z pewnością to wiedziała. 

Według relacji o. Manrique, Święta Matka miała kiedyś napisać do młodej Anny: Córko moja i korono moja, nie mogę nadziękować się Bogu za tę łaskę, jaką mi uczynił przyprowadzając Waszą Wielebność do Zakonu. Sama zainteresowana podczas procesu beatyfikacyjnego Teresy od Jezusa zeznała: Ze mną choć niegodną, jak wiadomo miała bardzo zażyłą relację (…) zdarzało nam się przebywać razem w niektórych klasztorach i mieszkać w jednej celi, wiele dni spędziłyśmy wspólnie podróżując i aż do ostatniego tygodnia życia nie przestała do mnie pisywać, co czyniła bardzo często. Szkoda, że ta korespondencja prawie w całości przepadła…

Gdy Matka Fundatorka opuszczała Beas (18.05.1575) – było to ich ostatnie spotkanie na tej ziemi  – wymieniły się z Anną białym płaszczem chórowym. Czy w świetle zasług, jakie ta ostatnia położyła później dla rozprzestrzenienia się terezjańskiego dziedzictwa poza granice Hiszpanii, wydarzenie to nie nabiera symbolicznego, niemal profetycznego znaczenia? Czy nie przywołuje ono na myśl rozstania Proroka Eliasza z Elizeuszem, proszącym swego mistrza: Niechby – proszę – dwie części twego ducha przeszły na mnie (2 Krl 2,9)?

Szukając mojej miłości

Choć przez dziewięć lat (1551-1560) oboje wychowywali się w Medina del Campo, nie mogli mieć ze sobą do czynienia z racji dzielącej ich różnicy statusu społecznego. Pierwszy raz świadomie zetknęli się ze sobą, gdy Anna ze Świętą Matką i innymi siostrami jadącymi na fundację do Salamanki, zatrzymały się po drodze w Mancera, by zobaczyć, jak żyją ich bracia. Bliższą znajomość mogli zawrzeć jednak dopiero w 1578 roku, gdy wycieńczony po niedawnej ucieczce z toledańskiego karceru Jan od Krzyża przybył do El Calvario jako przeor.

Nie od razu przypadł do gustu przeoryszy z Beas. Annie nie podobało się, że trzydziestosześcioletni wówczas Jan dużo starszą od siebie Matkę Fundatorkę nazywa „swoją córką”. Dając wyraz swemu niezadowoleniu, otrzymała od Teresy wspaniałą rekomendację: Zapewniam Was, że bardzo bym była szczęśliwa, gdybym miała tutaj mego ojca Jana od Krzyża, który naprawdę jest ojcem mojej duszy i jednym z tych, którzy największy jej pożytek przynieśli (…) Córki moje, czyńcie to samo z całą prostotą, a zapewniam Was, że możecie to czynić jakby ze mną, a będzie to dla Was ku wielkiemu zadowoleniu, gdyż jest on człowiekiem bardzo uduchowionym i mającym wielkie doświadczenie i wiedzę…6 On natomiast, słysząc już wcześniej co nieco o świętości Anny i objawieniach, jakie miewała, wolał zachować ostrożność. Do czasu, gdy śpiew jednej z sióstr w rozmównicy w Beas wprowadził go w stan ekstatycznego uniesienia na oczach całej wspólnoty, którą Anna od Jezusa zawiadywała.

Cotygodniowe piesze wędrówki Jana od Krzyża z El Calvario do Beas owocowały postępami czynionymi przez mniszki, które chętnie otwierały się przed nim w spowiedzi i kierownictwie duchowym, jak również pogłębieniem serdecznych relacji między klasztorami braci i sióstr, o które Anna od Jezusa od początku fundacji z powodzeniem zabiegała. To w tym niezwykle płodnym dla obu stron czasie powstał rysunek drogi na Górę Karmel i ostatnie pięć strof Pieśni duchowej. Karmelitanki bose z Beas jako pierwsze zaczęły komponować muzykę do poematów Jana od Krzyża.

Było to spotkanie dwojga ludzi do szaleństwa zakochanych w Bogu. Gdy przeorysza z Beas cierpiała tak bardzo, że lekarze nie wiedzieli co począć, Jan miał powiedzieć: Ta matka choruje z miłości. Kiedy indziej stwierdził: Myślę, że widzę w niej serafina i w tym wypadku nie był to pewnie jedynie typowy dla tamtej epoki slogan… Sam odchodząc z tej ziemi (14.12.1591), ukazał jej się okryty chwałą i spowity w światło, informując przy tym o sekretnych sprawach Zakonu.

Jan od Krzyża znał jej duszę chyba jak nikt inny. Temu, jak wyraźnie dostrzegał w niej działanie Bożej łaski, dał wyraz w Prologu do Pieśni duchowej. Opatrzył ją komentarzem na prośbę Anny od Jezusa i jej zadedykował: piszę to na życzenie Czcigodnej Matki, którą Pan nasz raczył wyprowadzić z początków i wprowadzić głębiej w łono swojej miłości… oraz …chociaż Wasza Wielebność nie ma studiów teologii scholastycznej, ułatwiających zrozumienie prawd boskich, posiada jednak znajomość praktyki mistycznej, której nabywa się przez miłość… 

Powiedział też o niej: We wszystkim przypomina Świętą Teresę: ten sam duch modlitwy, taki sam sposób działania, takie same zdolności, ten sam sposób rządzenia. Z czasem doszedł do przekonania, że Anna dorównuje Teresie pod względem duchowych łask i darów, gdy zaś chodzi o naturalne talenty, nawet ją wyprzedza. 

Czy przyjaźń ze św. Janem od Krzyża nie potwierdza wyjątkowej wartości tej ognistej duszy?

Roztropni jak węże, nieskazitelni jak gołębie

Latem 1578 roku Nuncjusz Sega pozbawił o. Graciána uprawnień wizytatora i komisarza apostolskiego i uwięził, klasztory braci i mniszek Bosych poddając pod jurysdykcję Trzewiczkowych. Istniało realne niebezpieczeństwo, że dopiero co zapoczątkowane dzieło Świętej Matki legnie w gruzach…

Annę od Jezusa takie sytuacje zagrzewały do boju. Gdy w grę wchodziły losy terezjańskiego dziedzictwa, Capitana de prioras7 (nie bez powodu tak ją nazwano) energicznie i z tupetem występowała w jego obronie. Nadarzyła się po temu sposobność, kiedy Prowincjał Kastylii8 zadeklarował chęć (z)wizytowania sióstr w Beas. Anna jako przeorysza – wiedząc dobrze czym to pachnie – nie wahała się odpowiedzieć mu na piśmie:

Ojcze mój, właśnie otrzymałam list zapowiadający wizytę Waszej Wielebności w naszym klasztorze. Jeśli nie ma ona na celu nic więcej, jak tylko oddanie nam jakiejś przysługi i udzielenie błogosławieństwa, przyjmiemy Ojca ochotnie. Gdyby jednak chodziło o przeprowadzenie wizytacji, nie wiem jak można to uskutecznić, gdyż ten konwent przynależy do prowincji Andaluzji, a nie Kastylii, o czym Wasza Wielebność dobrze wie. Nie widzę więc takiej możliwości, byśmy [w tym wypadku] mogły go przyjąć. Zwłaszcza jeśli Ojca zamiarem byłoby zniszczyć to, co Duch Święty zdziałał za pośrednictwem Naszej Świętej Matki Fundatorki Teresy od Jezusa. Odnośnie tego, co Ojciec powiedział: abyśmy powróciły do naszego pnia – wie Ojciec lepiej aniżeli ja, że tym, z którego wszyscy bierzemy swój początek, jest przede wszystkim Bóg, a to Jemu oddałyśmy nasze serca…

Kiedy jedna z sióstr usłyszawszy to, zapytała: Matko, a gdyby to Prowincjał Andaluzji chciał teraz do nas przybyć…? Anna odpowiedziała: Powiemy mu, że należymy do Kastylii9. Nie pozostaje nic innego, jak tylko pogratulować jej sprytu…

Przypisy

Kalendarium życia Anny od Jezusa
(Ana de Lobera y Torres)