o. Reinhard Körner OCD, Zamyślenia nad dziedzictwem Teresy od Jezusa
Historia chrześcijaństwa zna pewną błędną koncepcję życia duchowego, którą Kościół już w pierwszych wiekach (I-III w.) rozpoznał i potępił: dualizm. Wszystkie jego historyczne formy łączy ta sama wspólna postawa, która i nam jeszcze się przytrafia, a którą można wyrazić w następujący sposób: Bóg jest dobry – świat jest zły. “Świat” – to są niechrześcijanie, to jest praca i zawód, to jest ciało ze wszystkim tym, co je nurtuje, przede wszystkim z seksualnością, to jest pragnienie piękna i cieszenie się nim, to jest natura i środowisko, to jest rozum i nauka… to jest właśnie wszystko, co jest “światowe”.
Dualizm jest nastawieniem, które my w naszych czasach trafnie nazywamy “pogardą dla świata i życia”. Można je odnaleźć po dzień dzisiejszy, przeważnie jako całkiem nieświadome, również w duszach ludzi duchowych. Ujawnia się ono na przykład w wyobrażeniu, że prawdziwe “całkowite oddanie się” Bogu jest możliwe tylko dla kogoś, kto wyrzeknie się małżeństwa i najlepiej całkowicie “porzuci świat”. Idzie z tym w parze umniejszanie wartości małżeństwa jako mniej odpowiedniego sposobu, by poważnie móc żyć z Bogiem. Ujawnia się to nastawienie także w przesadnej ocenie wartości życia zakonnego jako lepszej, najintensywniejszej drogi bycia chrześcijaninem, “stanu doskonałego”, a także w często jeszcze używanych, również w oficjalnych tekstach, słowach o “ściślejszym” naśladowaniu Jezusa w powołaniu do życia duchowego. Ujawnia się ono dalej w pewnym spojrzeniu na ascezę, zgodnie z którym należy tłumić wszelką radość z tego co piękne i naturalne. Ujawnia się ono w wyobrażeniu, że życie nastawione na Boga wyklucza przyjaźń i zażyłość z ludźmi… – krótko mówiąc: dualizm jest obecny wszędzie tam, gdzie człowiek zapomina, co Biblia mówi o zakończeniu dzieła stworzenia: “A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre” (Rdz 1, 31) – i zapomina również, że Jezus wolał już, żeby go nazywano “żarłokiem i pijakiem” (Mt 11, 19; Łk 7, 34), niż wędrować po kraju jak posępny asceta.
Wyobrażenia te zostały wzmocnione przekładem pewnej wypowiedzi, którą odnaleziono po śmierci Teresy w jej brewiarzu: “Bóg sam wystarcza”. To, co Teresa (albo Jan od Krzyża, od którego ten werset pochodzi według najnowszych badań) rozumiała poprzez swoje “Sólo Dios basta”, powinniśmy raczej oddawać za pomocą słów: “Tylko Bóg wystarcza”, albo: “dopiero Bóg wystarcza”. Gdyż Teresa z pewnością nie chciała powiedzieć, że człowiek powinien mieć przed oczyma tylko i wyłącznie “samego Boga”, lecz że dopiero wtedybędzie on mógł właściwie widzieć siebie samego i cały świat, w którym go Stwórca umieścił, a także korzystać z niego i cieszyć się nim, gdy wejdzie w osobistą relację z Bogiem. “Świat” nie jest więc wykluczony; lecz dopiero przez odniesienie do Boga, który kocha wszystko, co stworzył, prawdziwie istnieje w pełnym spojrzeniu człowieka żyjącego według ducha.
“Jak się to dzieje, Boże mój, że dla duszy, pragnącej jedynie Tobie być przyjemną, odpocznienie takie staje się umęczeniem?” (Wołania duszy do Boga, 2, 1) – tak oto mówi Teresa w całkowicie “oryginalnym tonie” swego doświadczenia i przeświadczenia!
Problem dualizmu polega na tym, że wypacza on człowiekowi prawdziwe spojrzenie na rzeczywistość, w tym zwłaszcza na wielkie wartości duchowe – na przykład na celibat, ale również na małżeństwo; na życie zakonne, ale również na życie “świeckie”; na samotność przed Bogiem, ale również na przyjaźń; na ascezę, ale również na cieszenie się tym co piękne i dobre; na przyrodę i na współ(!)stworzenie; na ciało i na duszę… A ostatecznie dualizm jest postawą wypaczającą spojrzenie na Boga, który w Jezusie stał się prawdziwym człowiekiem i Bogiem; postawą, która w gruncie rzeczy nie chce wierzyć, że Bóg naprawdę wszystko, ale to wszystko w tym świecie stworzył wprawdzie nie doskonałym, niemniej jednak dobrym (por. Rdz 1).