o. Jerzy Gogola OCD
Problem grzechu pojawia się w sposób niemal naturalny w życiu wierzącego, który pragnie pogłębić swoją relację z Bogiem. Człowiek, zbliżając się do jedynie Świętego Boga, zaczyna dostrzegać swoją niegodność. Stąd na początku jawi się problem poczucia grzechu, bez którego trudno sobie wyobrazić podjęcie walki z nim.
1. Poczucie grzechu
Zagadnienie poczucia grzechu można rozważać na płaszczyźnie społecznej i indywidualnej. Wiadomo jednak, że problem znajduje się w poszczególnych osobach, nie zaś w społeczeństwie jako takim.
Największym grzechem współczesnego świata jest to, że ludzie zatracili poczucie grzechu (Pius XII). Brak poczucia grzechu w życiu chrześcijanina należy uznać za symptom braku poczucia sacrum. Poczucie Bożej obecności jest konieczne, by właściwie rozumieć naturę grzechu. Trzeba być świadomym świętości Boga, by poczuć się dalekim od świętości; trzeba wierzyć w Boga, żeby poczuć się winnymi naruszenia porządku ustanowionego przez Niego. Bez odniesienia swojego życia do Boga nie można mówić o grzechu w sensie teologicznym, ale o błędzie, nieporządku, niewychowaniu, etc. Tak więc drogą do odzyskania poczucia grzechu jest odzyskanie poczucia sacrum. Takie jest nauczanie Kościoła:
“Usiłując zrozumieć grzech, trzeba najpierw uznać głęboką więź człowieka z Bogiem, ponieważ poza tą relacją zło grzechu nie ujawnia się w swojej prawdziwej istocie jako odrzucenie Boga i przeciwstawienie się Mu…”. “Tylko poznanie zamysłu Bożego wobec człowieka pozwala zrozumieć, że grzech jest nadużyciem wolności, której Bóg udzielił osobom stworzonym, by mogły Go miłować oraz miłować się wzajemnie”.
W związku ze ścisłym powiązaniem świadomości grzechu z postępem duchowym obserwujemy dwa znamienne zjawiska: brak poczucia grzechu, mimo popełniania obiektywnego zła, oraz wielkie poczucie grzechu, mimo że obiektywne zło jest bardzo małe. Teza pierwsza jest powszechnie znana z doświadczenia. Wymownym przykładem potwierdzenia drugiej tezy jest doświadczenie św. Teresy od Jezusa, którą spowiednicy przekonywali, że nie popełniła ciężkiego grzechu (w co nie ma powodu wątpić). Ona sama widzi ten problem inaczej: “Ktokolwiek będzie czytał ten opis życia mego, proszę go na miłość Boga, by miał to na pamięci, że ono tak było grzeszne, iż między świętymi nawróconymi do Boga żadnego nie znalazłam, którego przykład mógłby mi dodać otuchy”.
Teresa ocenia swoje życie nie przez pryzmat postępowania innych, ale osobistej komunii z Bogiem. A w tej perspektywie ubogi i grzeszny człowiek nie zasłania się postępowaniem innych, staje wobec Majestatu Boga całkowicie odkryty.
W przypadku braku poczucia winy, mimo że obiektywne zło zostało popełnione, także mamy do czynienia z subiektywną oceną swojego stanu, w której nie dostrzega się winy.
W gorszej sytuacji jest grzesznik nie posiadający poczucia winy od człowieka uznającego swój grzech. Ten drugi znajduje się już na drodze do uzdrowienia; pierwszy trwa w zaślepieniu.
Obok poczucia grzechu należy sobie uświadomić ofiarowane Boże przebaczenie, tzn. widzieć Jego miłość względem siebie. Bóg objawia nam grzech po to, by nas zbawić. Poczucie grzechu bowiem otwiera drogę do pojednania z Bogiem i innymi ludźmi.
Autentyczność poczucia grzechu przejawia się w skrusze serca. Łatwo jednak pomylić autentyczny żal z chorobliwym poczuciem winy. Istnieje smutek, który jest dobry, i istnieje smutek, który jest zły. Dobry jest według Boga, zły jest według świata. Pierwszy prowadzi do zbawiennego nawrócenia, a drugi do śmierci (por. 2 Kor 7, 9-11). Żal ma dwie granice: smutek i radość. Smutek z powodu nieprzyjęcia miłości; radość z powodu ponownego ofiarowania człowiekowi miłości i odnowienia więzi z Bogiem.
Utrata poczucia grzechu ma jeszcze inne źródło, którym jest nieuznawanie odpowiedzialności za swoje czyny. Człowiek chciałby zrzucić z siebie odpowiedzialność za podejmowane decyzje z tej racji, że mają na nie wpływ różne czynniki. I tak: wpływ na ludzkie decyzje w dużej mierze wywiera społeczeństwo; podobne oddziaływanie może mieć nasz organizm – człowiek w określonym stopniu jest uzależniony od swojego organizmu; decyzje ludzkiej woli determinowane są także przez podświadomość; a nawet istnieje pewne powiązanie w tym względzie z cechami dziedzicznymi. W związku z powyższym rodzi się pytanie, w jakim stopniu człowiek jest odpowiedzialny za swoje czyny?
Ograniczenia ludzkiej wolności są faktem, ale nie można przez to uznać człowieka za niezdolnego do pokierowania własnym życiem, a więc zwolnionego z odpowiedzialności za swoje czyny. Zgodnie z Objawieniem, pierwszym odpowiedzialnym za swój grzech jest człowiek. Jedyną przyczyną grzechu jest nasza własna wola. W przeciwnym razie, odpowiedzialność za grzech spadłaby na Boga, że postawił człowieka w sytuacji bez wyjścia. Dlatego chrześcijanin nie wini nikogo za własny grzech, ale przyznaje się do niego.
2. Istota grzechu
W teologii duchowości grzech rozpatrywany jest przez pryzmat komunii z Bogiem i jawi się jako przeciwieństwo tej komunii. O ile komunia z Bogiem oznacza dla człowieka życie, to grzech oznacza śmierć. W takich też kategoriach postrzegany jest grzech w Piśmie świętym. Alfred Cholewiński pisze:
“Grzech i śmierć (śmierć zadana normalnemu, szczęśliwemu życiu) to jedno i to samo; albo – wyraźmy to inaczej – to dwie strony tego samego medalu. Biblia zmusza nas do rewizji naszych poglądów na naturę grzechu i kary. Mniej lub więcej świadomie wszyscy uważamy, że grzech sam w sobie jest czymś dobrym, przyjemnym, że jest używaniem życia na całego. Niestety, Bogu się on nie podoba i dlatego jest zakazany. Kto tego zakazu się nie trzyma, obraża Boga, który wkracza z karą. Czy nie tak myślimy o tych sprawach? Tymczasem nie może być fatalniejszego błędu. Tak zapatrują się na kwestię grzechu i kary religie pogańskie: Biblia – ten miarodajny wykładnik naszej wiary – uczy czegoś zupełnie innego. Grzech w swej najgłębszej naturze jest śmiercią, trucizną zabijającą szczęście człowieka – jego wewnętrzną harmonię, radość, poczucie sensu życia. Jad tkwiący w naturze grzechu daje znać w naszych nerwicach, w naszym smutku, w poczuciu bezsensu i nienasycenia, w odczłowieczeniu tak dziś często spotykanym w rozmaitych jego postaciach. Grzech jest dlatego zakazany, bo Bóg nie chce naszej śmierci, nie chce, byśmy byli chodzącymi trupami, pozbawionymi prawdziwego życia”.
Grzech staje się przyczyną smutnego stanu moralnego i psychicznego grzesznika, ale nie tylko. Śmierć grzechu, zanim zbierze swoje owoce w życiu moralnym i psychicznym, dokonuje zniszczenia w życiu duchowym. Uderza bowiem w relacje miłości i przyjaźni, które nadają ostateczny sens ludzkiemu życiu. W zależności od jakości tego grzechu albo te relacje zrywa, albo je coraz bardziej osłabia. Grzech jest odwróceniem się od Boga i buntem w stosunku do Jego woli, której wypełnienie jest podstawowym prawem miłości.
Nie mówiąc o grzechu ciężkim, który zrywa więzy przyjaźni z Bogiem, poważnym złem w życiu duchowym jest także grzech lekki. Ma miejsce wówczas, gdy człowiek jasno widzi, że dany czyn jest zły, ale go popełnia. Świadomy grzech lekki sprawia różnorakie skutki duchowe: pozbawia licznych łask aktualnych, sprawia zamieszanie w życiu duchowym, hamuje rozwój, zabija gorliwość, przyczynia się do duchowego rozluźnienia, etc. Grzech lekki popełniany nałogowo i bez większego oporu jest symptomem obojętności na Boga, prowadzi do letniości i otwiera drogę grzechom ciężkim. O unikaniu grzechów powszednich św. Teresa od Jezusa mówi w ten sposób:
“Niech nas Bóg uchowa od tego, byśmy zupełnie świadomie miały popełniać choćby najmniejszy grzech. Nie rozumiem, skąd możemy mieć tak wielką zuchwałość, byśmy mogły przeciwstawiać się tak wielkiemu Panu, choćby chodziło o rzeczy małe. Tym bardziej, że przecież nie może być rzeczą małą to, co się sprzeciwia tak wielkiemu Majestatowi, którego oczy są zawsze na nas zwrócone!”.
Nieco inaczej wygląda problem niedoskonałości popełnianych z nieuwagi lub słabości. Nawet osobom bardzo prawym zdarzy się popełnić jakieś uchybienie w chwili roztargnienia lub zmęczenia. Tego rodzaju winy nie przynoszą wielkiej szkody. Na początku życia duchowego tego rodzaju niedoskonałości mogą być bardzo częste z powodu przyzwyczajenia i naturalnych skłonności.
3. Dynamika grzechu
W życiu duchowym uwgzlędniać należy nie tylko konkretny akt grzechu, ale także jego przyczynę i konsekwencje, także wówczas, gdy człowiek oczyści się z niego przez pokutę.
Gdy chodzi o pierwszą przyczynę wszystkich aktualnych grzechów, trzeba wskazać, za Katechizmem Kościoła Katolickiego, na grzech pierworodny i jego konsekwencje:
“Człowiek […] pozwolił, by zamarło w jego sercu zaufanie do Stwórcy, i nadużywając swojej wolności, okazał nieposłuszeństwo przykazaniu Bożemu. Na tym polegał pierwszy grzech człowieka. W następstwie tego faktu każdy grzech będzie nieposłuszeństwem wobec Boga i brakiem zaufania do Jego dobroci”.
Konsekwencją grzechu pierworodnego było zburzenie pierwotnej harmonii, m.in. zerwanie panowania duchowych władz duszy nad ciałem.
Grzech pierworodny “jest stanem, a nie aktem”.
Stan wewnętrznego nieporządku, który jest przyczyną grzechów aktualnych, tj. wewnętrzna skłonność do złego może być pogłębiana, gdy grzech się powtarza, lub osłabiana, gdy brak jest aktów grzechu. W ten sposób widać, jak przyczyna i konsekwencje grzechu są ściśle ze sobą powiązane.
Dynamizm zła, śmierci, niewoli jest podobny do dynamizmu życia, tyle że dokonuje się w odwrotnym kierunku. T. Špidlik przedstawia za autorami bizantyjskimi pięć stopni złych myśli, które przychodzą z zewnątrz: sugestia, rozmowa, walka, zgoda, namiętność. Ostatni etap jest wynikiem powtarzania grzechu. Namiętności, w przeciwieństwie do aktu grzechu, nie można pozbyć się przez sakramentalną spowiedź czy pokutę pozasakramentalną. Powtarzany zły czyn wzmacnia w człowieku skłonność do grzechu i prowadzi do coraz większego zniewolenia danym rodzajem zła.
A oto opis etapów tego procesu:
“Sugestia”, pokusa. Człowiek stwierdza, że istnieje możliwość uczynienia zła, które zawsze jawi się w formie pociągającej. Początkujący w życiu duchowym zamartwiają się z powodu pokus, spowiadają się z nich… w tej pierwszej sugestii nie ma żadnej winy i nie możemy się od niej uwolnić, dopóki żyjemy. Pokusa nie jest grzechem, jednak może niejednemu przysparzać wielu duchowych udręk, o ile nie posiada się wiedzy na ten temat.
Przy okazji można zauważyć, że pokusa może spełnić w życiu duchowym także pozytywną rolę. Przezwyciężanie jej może stanowić okazję do wzrostu, utwierdzenia się w wierze, miłości, modlitwie, poznaniu siebie, niepoleganiu na sobie, ale na Bogu, itp. Gdyby nie było pokus, nie byłoby okazji do walki, do utwierdzania się przez nią w wyborze jedynej miłości Boga, do poznania swojego duchowego stanu, do poznania swoich słabości.
Pokusa nie odrzucona może pociągnąć za sobą całą lawinę zła, o którym powiemy w dalszym ciągu. Przykładem i ostrzeżeniem w tym względzie może być król Dawid. Pokonał wszystkich nieprzyjaciół wokół siebie, ale został pokonany przez wewnętrznego wroga. Nie stawił żadnego oporu pokusie, która dotarła do niego przez spojrzenie na kąpiącą się kobietę i doprowadziło go to nie tylko do cudzołóstwa, ale i do zbrodni.
Pokusie może towarzyszyć prawie natychmiast bezwiedne zaangażowanie ciała i zmysłów, które pociąga za sobą pierwsze poruszenie woli. Ewangelia opisuje scenę, w której ojciec posyła swoich synów do pracy w winnicy. Jeden mówi swoje tak, a drugi – nie, w sposób nieprzemyślany i spontaniczny. Jednak po zastanowieniu się czynią dokładnie odwrotnie. Jezus niejako zignorował ten spontaniczny odruch, mówiąc, że liczy się to, kto wypełnił wolę ojca, a nie kto chciał ją wypełnić bezmyślnie czy też pójść bezwiednie za kaprysami ciała i nie wypełnić jej.
Warto też zauważyć, że nasze bezwiedne odruchy także są ważne dla poznania swojego duchowego stanu. Człowiek zaskoczony łatwiej zdradza swoje prawdziwe oblicze. Dobrze jest i te bezwiedne skłonności uwzględniać.
Rozmowa ze “złą myślą”. Ten etap dobrze obrazuje biblijna rozmowa Ewy z szatanem. Zwykle człowiek pozwala prowokować się i zaczyna dialogować z pokusą. Nie popełnia przez to winy. Człowiek, który nie podjął jeszcze decyzji, nie może mieć winy. Zajmując jednak myśli, serce przez dłuższy czas, traci duchową siłę, naraża się na upadek.
Walka. Myśl, która po długiej rozmowie zasiedliła się w sercu, niełatwo daje się wyrzucić. Człowiek zmysłowy – dla przykładu – może mieć wyobraźnię tak przesyconą obrazami nieczystymi, że uwolnienie się od nich nie jest proste. Jest jeszcze wolny i może się im opierać, ale to wymaga trudu, walki.
Zgoda. Kto przegrał walkę z pokusą, decyduje się wykonać przy pierwszej okazji to, co sugeruje mu zła myśl. Na tym etapie popełnia się grzech. Nawet jeżeli czyn nie jest skonkretyzowany na zewnątrz, grzech dokonuje się wewnątrz. Teologia moralna nazywa to grzeszeniem myślą. Ktoś postanowił np. dokonać kradzieży i tylko czeka na odpowiednią okazję.
Pasja. “Grzech powoduje skłonność do grzechu; rodzi wadę wskutek powtarzania tych samych czynów”. Kto zezwala często na złe myśli, stopniowo osłabia swój charakter. Rodzi się nieustanna skłonność do złego, która może stać się tak silna, że trudno będzie się jej oprzeć. Wraz z powtarzaniem grzechów powstaje w człowieku coraz większa łatwość zezwalania na grzech. “Jest to jakaś stałość, skłonność do zła, i dlatego zniewala zdolności duchowe zmierzające ku dobru”. Powtarzając grzech, czyli idąc za nakazem złej skłonności, człowiek staje się jej niewolnikiem. Jak powtarzane dobro wyrabia sprawność do dobrego, tak powtarzane zło prowadzi do wad i nałogów, czy mówiąc inaczej, do zniewolenia i duchowej śmierci. Człowiek może dojść do takiego stanu zniewolenia, że nie będzie już panem siebie. Pozostaje wolny, ale niezdolny do korzystania z wolności. Jest to przypadek wszystkich ciężkich uzależnień: od alkoholu, nikotyny, narkotyku, seksu…