List 80: do Ludwiki Młockiej, Usole, 2/14.X.1866
Jak spojrzę w przeszłość tyle wspomnień mnie ogarnia, w dawniejszej barwie życie dla mnie już nie wróci. Myśl teraz sięga wyżej, poza kresy ziemi, szuka szczęścia niezmiennego w łączności z tą przeszłością, która da się pojednać i zespolić w Bogu. Ale póki na ziemi, cieszmy się najpiękniejszym darem nieba – przyjaźnią ludzką, aż póki w sferach niebieskich, jeżeli Bóg do końca życia łaskę da wytrwania, w obcowaniu Świętych się spotkamy. Tą nadzieją wspartemu, nie tak tęskno rozłączenia chwile przechodzą.
Pożegnaliśmy teraz kilkudziesięciu towarzyszy robót ussolskich, uwolnionych ostatnim manifestem na posielenie. Jaki los ich czeka, czy nie będzie im gorzej jak tu – Bogu jednemu wiadomo.
(…) Trzymając się raz przyjętej zasady, droga Pani kwartałowy podatek listowy akuratnie mi wypłacać będzie. Listy Wasze są tu tak pożądane, najmniejsza o kimś wzmianka tyle radości przynosi. Dzisiaj poczuwam się do winy, odkładałem listu napisanie do chwili, kiedy już go do urzędu dawać trzeba; pora już późna i muszę, acz niechętnie kończyć. Zakończenie listu ma dla mnie zawsze boleść pożegnania; zdaje mi się, żem jeszcze czegoś nie domówił, a pociąg nie czeka.