o. Jerzy Gogola OCD
Krótki urywek Ewangelii według św. Łukasza o człowieku, który nocą idzie do przyjaciela, by pożyczyć od niego trzy chleby (Łk 11, 5-8; 9-13), może stać się źródłem poznania istotnych cech modlitwy ucznia Chrystusowego. Mamy tu do czynienia z nauczaniem o modlitwie natrętnej, ufnej i skutecznej.
Modlitwa natrętna i ufna
Omawiana przypowieść została zinterpretowana na dwa sposoby, pozornie różne. Jedni widzą w niej nauczanie o modlitwie natrętnej; inni natomiast widzą tu nauczanie o modlitwie pełnej ufności. Różnica w interpretacji zależy od tego, czy skupiamy się głównie na dramatycznej sytuacji proszącego, czy też uwzględniamy przymioty osoby przyjaciela, który wysłuchuje prośby. Łatwo zauważyć, że te dwie interpretacje wzajemnie się uzupełniają.
Modlitwa natrętna
Z punktu widzenia sytuacji ubóstwa osoby proszącej mamy tu do czynienia z modlitwą natrętną, a nawet zuchwałą. Ta interpretacja częściej pojawia się u różnych autorów i w samej Ewangelii, gdzie występuje tytuł: “Przypowieść o natrętnym przyjacielu”. Akcent pada najpierw na okoliczności, w jakich modli się przyjaciel: jest noc, więc pora niestosowna do jakichkolwiek odwiedzin, a on znajduje się w potrzebie. Sytuacja własnego ubóstwa każe mu przełamać nawet zasady dobrego wychowania i roztropności. Obudzony ojciec rodziny, aby uniknąć przedłużania tego nocnego niepokoju, ustępuje i daje chleb. Być może ten przykład nie bardzo nas przekonuje, bo ostatecznie te kilka godzin można wytrzymać bez jedzenia. Należy go potraktować symbolicznie, ponieważ chodzi tu o duchową naukę. Jezus konkluduje tę przypowieść tak: “Mówię wam, chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje” (Łk 11, 8).
Jezus zwraca uwagę na fakt, że człowiek znajdujący się w jakiejś ważnej potrzebie, zdolny jest odsunąć na bok wszelkie ludzkie względy, pozwala sobie nawet na nietakt, byle otrzymać to, co potrzebuje. Tę cechę ludzkiej natury każe wykorzystać do modlitwy. W przypowieści niewątpliwie znajdziemy zaproszenie do natręctwa wobec Boga: trzeba przezwyciężyć nieśmiałość, nie dać się zablokować źle pojętej bojaźni religijnej, ośmielić się prosić w sposób, jaki wśród ludzi uchodzi za nietaktowny. Modlący się ma zresztą pamiętać, że modli się do Boga, którego można niepokoić, bo On, Dobry Ojciec nie uważa natarczywej modlitwy za natręctwo: jeżeli ludzie nie wahają się być natrętni względem siebie, byle otrzymać to, czego potrzebują, to o ile bardziej modlący się do Boga! Natręctwo znajduje swoje usprawiedliwienie w sytuacji ubóstwa człowieka wobec Boga. Jeżeli wszystko, co jest nam potrzebne do życia duchowego, musimy otrzymać od Boga, to jedynym środkiem do tego celu jest prośba. Ubogi musi prosić, jeżeli nie chce umrzeć z głodu.
Pewna korekta dotyczy także postawy zuchwałości: przypowieść nie uczy zuchwalstwa zmierzającego wprost do zmiany woli Boga, by stała się wola modlącego się; chodzi o zuchwałość wypływającą z wiary, że Ojciec oczekuje od niego takiej natarczywości na modlitwie. Wstępnie możemy wskazać na podwójne źródło natarczywości na modlitwie: nasze radykalne ubóstwo i zachętę Jezusa do natręctwa.
Modlitwa ufna
Lektura przypowieści z punktu widzenia przymiotów przyjaciela każe wskazać na jeszcze jeden motyw natręctwa: przyjaźń. Gdyby nie wiara w miłość przyjaciela, nie byłoby odwagi niepokoić go nocą. Ten motyw znajduje się także u źródła innej jeszcze istotnej cechy modlitwy ewangelicznej, jaką jest ufność. “Ktoś z was mając przyjaciela […] Przyjacielu, użycz mi trzy chleby” (11, 5). To założenie, że mamy prosić przyjaciela, jest podstawowe w przypowieści.
Uczeń Chrystusowy ma zwracać się na modlitwie do Boga właśnie jak do Przyjaciela, stąd powód do ufności, poufałości i wiary, że zostanie wysłuchany. W Bogu mamy przyjaciela zawsze gotowego nas przyjąć. Skoro już potrzebujący przyjaciel udaje się w środku nocy do ojca rodziny, nie zważając na to, że przeszkadza, to z całą pewnością dlatego, że liczy na jego zrozumienie i dobroć. Jeżeli w stosunkach między ludźmi racje przyjaźni biorą górę nad wszelkimi innymi racjami, to o ile bardziej tak jest w stosunku do Boga. Bóg będąc naszym Ojcem, jest jednocześnie Przyjacielem, do którego możemy uciekać się w każdej potrzebie, nie zważając na porę roku i dnia. Ta druga interpretacja opiera się na wartości przyjaźni, która przypisana Bogu wyraża jego doskonałość. Cały zresztą kontekst tego nauczania (Łk 11, 1–13) opiera się na relacji syna do Ojca. Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze! O ileż bardziej Ojciec wasz niebieski… Zatem to zaufanie przyjaciela do drugiego człowieka jest figurą zaufania, jakie należy mieć do Boga, kiedy stajemy do modlitwy.
Przypowieść ma na celu, jak się wydaje, przede wszystkim pouczenie o ufności dziecka względem Ojca. Sprawą niejako drugorzędną jest fakt, że ta ufność czasami może posunąć się aż do zuchwałości. Skoro przyjaciel sąsiad jest gotów dać, ile proszący potrzebuje, a nawet więcej, to tym bardziej Bóg, który w swojej dobroci zawsze daje więcej, niż człowiek prosi. Poza tym Bóg nigdy nie śpi, a nawet nas budzi, byśmy mu przedstawiali nasze prośby (św. Augustyn).
Modlitwa niezawodnie wysłuchana
Nauczanie zawarte u Łukasza 11, 9–13 idzie po linii drugiej interpretacji. Mistrz zaprasza uczniów do modlitwy z niezachwianą pewnością, że zostaną wysłuchani. Ta pewność ma swoje źródło w tym, że Bóg jest Ojcem dla tych, którzy się do Niego zwracają, a jako Ojciec chce wysłuchać próśb swoich dzieci.
“Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą (Łk 11, 9–10).
Jest tu najpierw Jezusowe zaproszenie: macie w Bogu Przyjaciela, a więc proście! Następnie zapewnienie: Kto szuka, znajduje! W życiu nie zawsze się to sprawdza, ale na modlitwie tak. Podkreślona jest więc najpierw moc modlitwy zanoszonej do Boga z ufnością. Bóg zawsze wysłuchuje modlitwy swoich dzieci i odpowiada na ich prośby według własnej mądrości i dobroci.
Istotnym warunkiem wysłuchania prośby ucznia jest troska o poznanie i wypełnianie woli Ojca, a nie własnej. Mamy to dobitnie podkreślone w Modlitwie Pańskiej: “bądź wola Twoja”. Zanim Jezus pouczył o modlitwie, nawoływał do nawrócenia. Pojawia się jednak wątpliwość, czy takie zastrzeżenie jest konieczne w omawianym przypadku.
W przypowieści nie stawia się żadnych warunków: “Proście a otrzymacie”! Nie trzeba stawiać żadnych warunków, jeżeli jest to prawdziwa i szczera modlitwa, a więc akt, w którym uczeń rzeczywiście rozmawia z Bogiem, wznosząc do Niego swoją duszę i przedstawiając prośbę jako wyraz swojej wiary i zdania się na Jego wolę. Warunki skutecznej prośby zawarte są już w naturze autentycznej modlitwy. Uczeń Chrystusowy, poruszony pobożnością i potrzebą czegoś, mówi do Boga: daj mi to, co chcesz mi dać, ponieważ wiesz lepiej ode mnie, czego potrzebuję i jesteś zawsze gotów dać mi to, co lepsze. Właśnie w takich słowach tkwi moc modlitwy błagalnej skierowanej do Boga. Musimy zrozumieć, że Bóg nie jest od zaspokajania naszych zachcianek i rzeczywistych potrzeb, On doskonale wie, czego nam potrzeba. On może, ale nie musi spełniać naszych warunków, bo nie jest narzędziem człowieka.
Kościół apostolski zdawał sobie doskonale sprawę, że w tej prośbie: “Proście, a będzie wam dane” chodzi o prawdziwą modlitwę, bez jakichkolwiek egoistycznych celów. Św. Jakub napisał: “Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz” (Jk 4, 3). Przedstawianie Bogu swojej prośby, żeby móc zaspokoić własne żądze jest aktem tylko pozornie religijnym, gdyż są tutaj pominięte racje wiary. Jest to tylko jednostronne mówienie Bogu: daj mi to, co chcę; to, co ja uważam za dobre dla mnie. Język wiary wymaga natomiast, by mówić: daj mi to, co Ty chcesz, co Ty uważasz za dobre dla mnie!
Z pewnością ta obiecana skuteczność modlitwy nie dotyczy prośby egoistycznej. Bo egoista nie przylgnął do tajemnicy Boga żywego. Jego prośba ma charakter pogański. Boga traktuje się jak narzędzie człowieka. Żąda się od Boga “daj mi”, ale się nie rozmawia z Nim. Jezus uznaje absolutną skuteczność modlitwy prawdziwej, która wypływa z żywej wiary. Efektywność naszej modlitwy zależy od wiary: “Niech ci się stanie jak uwierzyłeś”. Bardzo dobitnie tłumaczy to św. Jan: “Ufność, którą w Nim pokładamy, polega na przekonaniu, że wysłuchuje On wszystkich naszych próśb zgodnych z Jego wolą” (1 J 5, 14).
Prosić z wiarą na modlitwie, czy prosić zgodnie z wolą Bożą, to jest jedno i to samo. Fakt, że ktoś się modli, przedstawiając Bogu prośbę, która wyraża jego wiarę w Boga i jego przylgnięcie do tajemnicy Bożej woli, już jest świadectwem, że prośba została przez Boga przyjęta i przynosi owoc.
Problem. Często mamy wrażenie, że chociaż modliliśmy się rzeczywiście, to znaczy z wiarą i przylgnięciem do woli Bożej, nasza prośba pozostała bezowocna, stąd natarczywe pytanie: jak rozumieć zapewnienie w Ewangelii: “Proście a otrzymacie, kto prosi otrzymuje”? To doświadczenie milczenia Boga jest obecne jeszcze w Psalmach. “Boże mój, wołam do Ciebie we dnie, a nie odpowiadasz, wołam w nocy, a nie znajduję odpocznienia” (Ps 22, 3). To samo bardzo często wierzący powtarza i dzisiaj. Modli się, woła, a Bóg nie daje mu znaku zauważalnego, że wysłuchał. Często jest pokusa odmówienia temu ewangelicznemu posłannictwu praktycznego znaczenia.
Odpowiedź. Przede wszystkim nie należy mieszać rzeczywistości nadprzyrodzonej z wrażeniami, jakie odnosi człowiek; po drugie, człowiek może nie zauważać tego, co naprawdę Bóg w nim dokonuje. Zatem, nawet jeżeli nie ma odczuwalnych dla zmysłów znaków, że Bóg wysłuchał, trzeba wierzyć, że Bóg wysłuchał i modlitwa zaczyna przynosić owoc. Dobro o jakie prosiliśmy Boga już otrzymaliśmy, chociaż niekoniecznie w taki sposób, w jaki sobie wyobrażaliśmy i oczekiwaliśmy, ale Bóg w swojej mądrości i dobroci wiedział lepiej jak spełnić naszą prośbę.
Oznacza to, że może istnieć różnica pomiędzy tym, o co człowiek prosi Boga w sposób konkretny, a dobrem, którego Bóg udziela modlącemu się. Ta różnica tłumaczy doświadczenie niejako bezużyteczności modlitwy błagalnej.
Kiedy przedstawiamy Bogu nasze prośby, to właśnie głos naszej wiary dociera do Boga w formie modlitwy i ten głos zostaje przez Boga przyjęty. Głos wiary jest ciągle ten sam: Daj to, co chcesz dać. Zawsze otrzymujemy, jednakże otrzymujemy to, o co prosi nasza wiara. Tę pozorną nieskuteczność modlitwy błagalnej można wytłumaczyć na różne sposoby. Tradycyjną odpowiedź dał św. Augustyn:
– Bóg wystawia modlącego się na próbę, zapraszając go do modlitwy jeszcze bardziej intensywnej. W Bożej szkole wierzący modląc się, uświadamia sobie, o co należy prosić. Dzięki tej prośbie już otrzymuje ogromne dobro. Wzrasta bowiem zażyłość z Bogiem, a ona już jest wielkim darem.
– Bóg może nam nie dać dobrych rzeczy o które prosimy, ponieważ zamierza dać nam lepsze dobro, o którym może nie myśleliśmy, ale Bóg je widział w naszej modlitwie. Konkretny przykład czytamy u św. Pawła, który prosi o uwolnienie go z jakiegoś ucisku, a Pan odpowiada: “Wystarczy ci mojej łaski” (2 Kor 12, 7–10). Otrzymał dokładnie to, co jest mu konieczne do jego działalności apostolskiej, czyli łaskę Pana.
Widzimy, że modlący się otrzymał i nie otrzymał, w zależności od punktu widzenia. Nie otrzymał dobra, o które wyraźnie prosił, ale otrzymał dar, o którym nie myślał, a który w głębi tej prośby był zawarty. Nasze prośby, jeżeli wypływają z żywej wiary, jeżeli są wyrazem autentycznej modlitwy, idą w parze z Bożym zamysłem względem nas. Konkretna nasza prośba może jednak nie oddawać właściwie tego zamiaru.
Jezus odwołuje się do naturalnej dobroci ziemskiego ojca, by wpoić uczniom wiarę w dobroć Ojca niebieskiego. Byłoby rzeczą przeciwną naturze myśleć, że ojciec może zawieść oczekiwania dziecka, odmawiając mu dóbr koniecznych do życia. Ojcowskie uczucie jest gwarancją wysłuchania próśb syna. Jeżeli to jest prawdą w stosunkach ludzkich, to tym bardziej w kontekście modlitwy.
Pewność, że będziemy wysłuchani, dotyczy każdej dobrej rzeczy, ale według myśli Bożej są one dobre o tyle, o ile pokrywają się z celem Chrystusowej łaski. Zestawienie tego samego nauczania w wersji św. Mateusza i św. Łukasza ubogaci naszą interpretację. Mateusz zapisał: “Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da to, co dobre, tym, którzy Go proszą” (Mt 7, 11). Natomiast św. Łukasz: “Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11, 13). Można to rozumieć tak: największym darem dla nas jest wzrost dobra w sercu, którego źródłem jest Duch Święty. Zatem dobrem są te rzeczy, które pomnażają w nas miłość i pozwalają bardziej zjednoczyć się z Bogiem.
W tekście pominięto przypisy.
Od Objawienia do zjednoczenia, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 2005.