(O tradycjach świątecznych w Zakonie Karmelitów Bosych rozmawiamy z o. Szczepanem Praśkiewiczem).
Drogi ojcze, znamy powszechne w całej Polsce zwyczaje wigilijne, które, co prawda, różnią się trochę w zależności od regionu, ale nigdzie nie brakuje łamania się opłatkiem, śpiewu kolęd, udawania się na Pasterkę… Po przekroczeniu klasztornej furty zostawił jednak ojciec za sobą rzeczywistość domu rodzinnego na kielecczyźnie i wszedł ojciec do innej rodziny – tym razem zakonnej, karmelitańskiej. Jak zazwyczaj wyglądają święta w klasztorze?
Na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, kiedy to przeżywałem pierwsze wigilie i święta Narodzenia Pańskiego klasztorze, najpierw w nowicjacie w Czernej, a potem podczas studiów filozoficznych w Poznaniu, uderzało mnie i wręcz zaskakiwało bogactwo tradycji karmelitańskiej związane z tymiż świętami. W klasztorach nie brakowało żadnego z elementów świętowania, do jakich byliśmy przyzwyczajeni w domach rodzinnych (opłatek, choinka, podarunki, śpiewanie kolęd), a nadto dochodziły do tego procesje ze Żłóbkiem i kolędą na ustach z chóru zakonnego (tj. z kaplicy) do refektarza (stołówki) i potem z refektarza do sali rekreacyjnej. Żłobek z figurką Dzieciatka Jezus towarzyszył nam podczas wszystkich wspólnotowych modlitw, posiłków, chwil wytchnienia na rekreacji. Zaś w miejsce wieczornej, wspólnotowej modlitwy myślnej śpiewaliśmy kolędy i pastorałki. W uroczystość św. Młodzianków z Betlejem, tj. 28 grudnia, odwiedzaliśmy „kolędowo” bliskie klasztory Sióstr Karmelitanek Bosych, dzieląc się radością płynącą ze Żłóbka z naszymi siostrami w powołaniu karmelitańskim. Natomiast w Niedzielę Świętej Rodziny poszukiwaliśmy wszyscy „zaginionego” Dzieciątka Jezus, którego maleńki medalik czy obrazek chował gdzieś w klasztorze (np. w choinkowej bombce, w szczelinie źle sklejonego krzesła, pod karniszem firany w sali rekreacyjnej, itp.) nasz wychowawca, nazywany ojcem magistrem. Szczęśliwy znalazca Dzieciątka przedstawiał ojcu magistrowi trzy prośby: pierwszą, która dotyczyła całej wspólnoty klasztoru, i była to na ogół prośba o Mszę św. w intencji tejże wspólnoty; drugą – dotyczącą nowicjatu lub klerykatu: mogła to być np. prośba o kolorowy telewizor do sali rekreacyjnej (wtedy pojawiały się właśnie na rynku pierwsze z nich, rosyjskie), czy też prośba o tzw. wielką rekreację, czyli całodzienny wyjazd nowicjuszy czy kleryków do jakiegoś znanego miejsca (np. Tyńca, Lichenia, Kalwarii…). Zaś w trzeciej prośbie szczęśliwy znalazca mógł przedłożyć jakiś osobisty dezyderat, np. poprosić o magnetofon do własnego użytku czy o inną pożyteczną rzecz, pomocną w nauce…
Czy zaobserwował ojciec jakieś zmiany w zakonnych zwyczajach bożonarodzeniowych od wstąpienia do Zakonu aż po dziś dzień?
Większość dawnych tradycji się zachowała. Najbardziej widoczną nowością jest to, że znalazca Dzieciątka w ostatnich latach w drugiej prośbie, tj. tej dotyczącej klerykatu, prosi o tzw. „gwiazdkowy”, kilkudniowy wyjazd współbraci kleryków do domów rodzinnych, by podzielić się radością Bożego Narodzenia z najbliższymi. Zwyczaj ten stał się już nową tradycją naszych klasztorów. Bracia klerycy, po przeżyciu w klasztorze pierwszych dni Oktawy Bożego Narodzenia i po odwiedzinach i kolędowaniu z Siostrami Karmelitankami Bosymi wyjeżdżają po Niedzieli Świętej Rodziny do domów rodzinnych i powracają do klasztoru po kilku dniach.
Można powiedzieć, że zakon karmelitański jest w sposób wyjątkowy związany z poszczególnymi członkami Świętej Rodziny. Zacznijmy może od Matki Bożej, wszak to Jej właśnie poświęcona jest cała rodzina Karmelu.
Tak, Zakon nasz, według dawnej, średniowiecznej sentencji, „totus marianus est” (cały jest maryjny). Wszystkie zaś przywileje Matki Najświętszej wypływają z faktu Jej Bożego Macierzyństwa, które celebruje właśnie tajemnica Narodzenia Pańskiego. W Karmelu, kontemplując w Boże Narodzenie Jezusa, „Syna, który został nam dany” (Iz 9,5), patrzymy też szczególnie na Nią, na Jego Matkę, i przyglądamy się Jej w postawie rozważania w sercu wielkich spraw Bożych (por. Łk 15,19). Jest to postawa szczególnie aktualna na nasze rozkrzyczane czasy, w których tak wiele hałasu, szumu medialnego, tych decybeli, które zagłuszają nas swym „łoki toki ciumta cium” ze wszystkich stron. Podobną do postawy Matki Bożej jest też postawa św. Józefa. On adoruje Dzieciątko i stara się zapewnić wszystko to, co jest dla Niego niezbędne. Jako karmelici bosi, chcemy tak jak Matka Boża, pochylona nad żłóbkiem i wpatrująca się w pogodne oblicze swego Syna, znajdować chwile czasu, aby zatopić się w modlitewnej zadumie, adoracji, rozważać Boże Słowo, by potem, na wzór św. Józefa, pasterzy, bez wahania i natychmiast, z pośpiechem, przyjmować Boże wezwania i odpowiadać na nie. Bo tak właśnie, natychmiast i wspaniałomyślnie winno się odpowiadać Bogu.
Gdy myśli się o zakonie karmelitańskim nie sposób nie wspomnieć o kulcie Dzieciątka Jezus.
Jest to kult niezwykle żywy w naszym Zakonie, którego święci, zwłaszcza św. Teresa od Dzieciątka Jezus, ubogacili duchowość chrześcijańską o drogę duchowego dziecięctwa. Tradycję szopki zawdzięczamy św. Franciszkowi z Asyżu i ojcowie franciszkanie organizują rokrocznie żywą szopkę w wielu miejscach. W okresie Bożego Narodzenia umieszczamy szopkę lub figurkę Dzieciątka Jezus leżącą w żłóbku w naszych w kościołach, w domach rodzinnych, w szkołach, na placach, na halach dworcowych, lotniskach, i w wielu innych miejscach. Jednak gdy mija liturgiczny okres Bożego Narodzenia, żegnamy się zazwyczaj z szopką i z figurką Bożej Dzieciny do następnego roku. W Karmelu natomiast kult maleńkiego Jezusa nie ogranicza się tylko do tego okresu, ale jest on żywy ustawicznie i przejawia się w nabożeństwie do Dzieciątka Jezus zwanego praskim, a to od słynnej figurki Bożej Dzieciny czczonej w znanym na całym świecie karmelitańskim sanktuarium w Pradze.
Jak świeccy zainspirowani duchowością karmelitańską powinni przeżyć zbliżające się święta Bożego Narodzenia?
Gdy głoszę kazania w Boże Narodzenie, cytuję na ogół poezje św. Jana od Krzyża o tej tajemnicy, tym bardziej, że niejako współbrzmią one z tym, co wiele dziesięcioleci po św. Janie od Krzyża napisał nasz wieszcz narodowy Adama Mickiewicz, oddając istotę bożonarodzeniowego misterium:
„Grom, błyskawica,
Stań się – stało,
Matką – Dziewica,
Bóg – Ciało!”.
Poezja wyraża największą głębię ludzkiego ducha. Pan Bóg nie żąda od nas pisania wierszy, ale oczekuje byśmy przeniknęli do głębi tajemnicy, do głębi misterium Bożego Narodzenia, które co roku przeżywamy w liturgii. Do tego wypływania na głębię zapraszał nas przecież ustawicznie także św. Jan Paweł II. Chciałbym więc zachęcić wszystkich do przenikania do głębi tajemnicy świąt. Pan Bóg nie pozbawia nas zewnętrznych oznak bożonarodzeniowej radości: mamy szopkę, choinki, karpia i makowiec… Ale równocześnie Pan Bóg pragnie, byśmy nie zatrzymali się tylko na tych zewnętrznych oznakach święta, lecz byśmy przeniknęli do sedna tajemnicy i przyjęli do naszych serc Jezusa; by On zrodził się w tych naszych sercach i stał się naszym pokojem. Wszak cytowany już wieszcz narodowy Adam Mickiewicz napisał jeszcze:
„Wierzysz, że Bóg się narodził
w betlejemskim żłobie?
Dobrze, lecz biada,
jeśli nie zrodzi się w tobie!”.
Chciałbym życzyć wszystkim tego, by Chrystus zrodził się w ich sercach, przynosząc szczęście, pokój, radość i wesele, bo On zawsze niesie ze sobą te nadprzyrodzone dary.
Rozmawiał Michał Garus