Boże Narodzenie tuż, tuż… Ostatnie roraty w Berdyczowie i Wigilia…


Przez cały Adwent, o 6.45 rano, rozbrzmiewała w naszym kościele pieśń: „Panie, przyjdź, Tyś światłem dla świata, uczyń nas świadkami nadziei”. Razem z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi wiernymi z naszej parafii poznawaliśmy nowych przyjaciół z nieba: świętych, którzy przeżyli całe swoje życie, jako świeccy chrześcijanie. Dzieci umieszczały ich wizerunki na chmurkach z myślą przemienioną w modlitwę o ochronę nieba nad naszymi głowami. Choć bywały dni, że w większości domów w Berdyczowie światło elektryczne pojawiało się tylko na kilka godzin, w naszym kościele prawie nie odczuwaliśmy skutków wyłączeń. Jesteśmy w centrum miasta.

Ciągle dzieje się coś dobrego, ale już nas to nie dziwi, stało się to czymś zwyczajnym, lepszą stroną naszej codzienności. W ostatnim czasie odbyła się akcja pomocy dla ubogich rodzin – 150 paczek z najpotrzebniejszymi artykułami, każda ważyła prawie 30 kilogramów.Wysyłana jest pomoc dla żołnierzy w postaci artykułów osobistego zapotrzebowania. Swoim niezwykłym kolorytem zachwyciło przedstawienie w wykonaniu osób specjalnej troski (i wyjątkowej miłości) z naszego charytatywnego ośrodka „Karmel”. W naszych pomieszczeniach duszpasterskich schroniło się pobliskie przedszkole, itd., itp.

Wzruszają proste wypowiedzi ludzi, kiedy ich pytam, co słychać. W większości odpowiadają, że wszystko dobrze, gotowi przetrzymać wiele trudności, byleby nastał już pokój, byleby bliscy wrócili z wojny. Najbardziej wszyscy martwią się i współczują żołnierzom. To przecież zwykli ludzie, młodzi chłopcy, dziewczęta, ojcowie rodzin. Wyobrażam sobie również niepokój panujący w rodzinach, obawy kobiet: kiedy wezwanie do armii przyjdzie do mojego męża, syna?, niepewność mężczyzn: kiedy mobilizacja obejmie mnie?”.Różnorodność cierpienia narodu… od fizycznego bólu zadanego przez wybuchy bomb do ciężkich warunków na polu walki, poprzez pozbawianie światła, ciepła, wody, do zablokowania możliwości rozwoju ekonomicznego, pozbawianie warunków potrzebnych do nauki młodzieży, dzieci.

Lekarstwem na gniew, który się budzi w reakcji na wyrachowane okrucieństwo jest modlitwa i towarzyszenie ludziom, słuchanie ich słów wyrażających wytrwałość, odwagę, chęć pomocy innym. Ukraińcy są bardzo wdzięczni Polakom. Jedna z naszych parafianek napisała piękny list. Ma na imię Ina, razem ze swoimi dziećmi oraz kilkoma innymi kobietami z dziećmi została przyjęta przez siostry karmelitanki misjonarki wspierane przez parafian z Trzebini koło Żywca. W imieniu całej grupy uchodźców, którym udzielono w Trzebini gościny napisała bożonarodzeniowy list do trzebińskiej parafii. Myślę, że wyraziła wdzięczność nie tylko swoją i swoich koleżanek, ale wielu podobnych im ludzi z Ukrainy. Nazwałem ten list z przymrużeniem oka „Pierwszy list Iny do Trzebinian” – jest dosyć długi i nasycony treścią, myślę, że pomaga wczuć się w sytuację naszych parafian. Ina jest nauczycielką. W szkole na wiosce uczy również dzieci, które przybyły z województwa donieckiego, z terenów najbardziej dotkniętych wojną. To, co zapamiętały dzieci z ucieczki przed okupantami staje się jeszcze bardziej wstrząsające, niż relacje dorosłych. Dzieci oprócz wspomnienia, że bardzo się bały, opowiadają, jak rosyjscy żołnierze rabowali nawet dziecięce zabawki, wszystko co miało jakąkolwiek wartość. Jednocześnie wzruszająca jest otwartość na przyjęcie i pomoc ze strony miejscowych dzieci. Ina, jako nauczycielka podkreśla w liście trudności związane z wykonywaniem pracy nauczyciela w warunkach wojny. Na pytanie, czy ze względu na trudne warunki, nie chciałaby pojechać na zimę do Polski odpowiada razem ze swoimi dziećmi: „drugi raz bez taty już nie ruszymy się z Ukrainy”. Podobnie reaguje wiele rodzin.

Chcemy podziękować wszystkim naszym dobrodziejom. Wspieracie nas przede wszystkim Waszą życzliwością i współczuciem. Wyrażacie ten odruch serca poprzez modlitwę, słowo współczucia i materialną pomoc. W imieniu ludzi, z którymi tworzymy wspólnotę wiary na Ukrainie: DZIĘKUJEMY!

Przyjmijcie nasze życzenia:

Życzymy Wam cudownego spotkania z Jezusem Malusieńkim,
z Bogiem, dla którego nie ma miejsca, gdzie by Go nie było
z Bogiem, dla którego nie ma takiej ludzkiej sytuacji,
w której nie chciałby być z człowiekiem.