o. Szczepan Praśkiewicz OCD
Maryja Matką dyskretnej obecności w życiu św. Rafała Kalinowskiego
Wydaje mi się, gwoli wprowadzenia, że tematyka maryjna, obok eucharystycznej i sakramentalnej w ogóle, należy do zagadnień bardziej studiowanych z całego duchowego przesłania św. Rafała Kalinowskiego. Pisali o niej, jeszcze przed wojną, Jean Baptiste Bouchaud, Emilian Ostachowski i jeden z naszych współbraci, podpisujący się, jak święte posłuszeństwo wówczas nakazywało, pseudonimem “karmelita bosy”. W czasach powojennych prym wiedzie oczywiście Honorat Czesław Gil i Szczepan T. Praśkiewicz, a w strefie języka angielskiego Redemptus Valabek. W ostatnim czasie pojawiły się nadto dwie nowości: biografia św. Rafała, pióra siostry Jadwigi Stabińskiej, napisana przed dziesięciu laty, ale opublikowana kilka tygodni temu pod wymownym tytułem: W nawróceniu i ciszy, gdzie cały XIII rozdział, liczący 14 stron, poświęcony jest maryjności ojca Rafała, oraz artykuł dr. Jerzego Dąbrowskiego z Wrocławia, pt. Kult Maryi w życiu zakonnym św. Rafała Kalinowskiego (1835-1907), w 15 numerze poznańskich Zeszytów Karmelitańskich. Nadto za kilkanaście dni powinna opuścić drukarnię książka o. Jerzego Zielińskiego, zatytułowana Maryja w życiu Karmelu, w której znajdujemy nader interesujący akapit, pt. Matka dyskretnej obecności św. Rafała Kalinowskiego. Oczywiście autorzy ci analizowali maryjną duchowość św. Rafała Kalinowskiego z różnych punktów widzenia, i praktycznie wyczerpali całościowo tę tematykę, więc trudno mi będzie w tej refleksji zaoferować coś nowego. Tak czy inaczej przejdźmy sensu stricto do naznaczonego nam tematu i przedstawmy rolę Najświętszej Dziewicy Maryi na drodze świętości ojca Rafała.
Tradycja chrześcijańska odnosi często do Maryi słowa Księgi Mądrości, które niedawno przytoczyli Prowincjałowie obydwu gałęzi Zakonu Karmelitańskiego w Polsce, w liście okólnym zwołującym ogólnopolskie uroczystości 750-lecia szkaplerza: “Wyślij ją z niebios świętych, […] by przy mnie będąc pracowała ze mną […]. Ona bowiem wie i rozumie wszystko, będzie mi mądrze przewodzić w mych czynach […]. I będą przyjemne dzieła moje […] i stanę się godnym tronu mego ojca” (Mdr 9, 9-12). Chociaż natchniony Autor pisze o darze Bożej mądrości jego wypowiedź – jak trafnie stwierdza o. Jerzy Zieliński – doskonale oddaje charakter obecności Matki Jezusa w życiu św. Rafała Kalinowskiego, któremu polski Karmel Terezjański zawdzięcza dzieło odnowy. Nie narzucając się ze swą miłością, przenikając dyskretnie wydarzenia codzienności, Maryja podąża śladami Świętego, by w szczególnie trudnych i decydujących chwilach jego życiowej misji powiedzieć mu z troską: “Zawsze jestem przy tobie”.
W cieniu Ostrej Bramy
Prawa psychologii uczą nas, że gdy dziecko traci wcześnie matkę, w jego sercu pozostaje pusta przestrzeń, której nie wypełni najczulsza nawet miłość innych członków rodziny. Nieraz potrzeba długich lat zmagań, aby przezwyciężyć takie zranienie i móc kochać innych miłością w pełni dojrzałą, wyrozumiałą i współczującą.
Józef Kalinowski – tak nasz Święty nazywał się przed wstąpieniem do Karmelu – nie znał swej matki. Zmarła ona bowiem, gdy był nieporadnym niemowlęciem. Mimo troski głęboko religijnej rodziny przeżywał boleśnie brak czułości, którą dać może jedynie matczyne serce. Dlatego w dojrzałości swego życia napisał on, że rodzicielskiego serca na ziemi nikt oprócz Boga zastąpić nie może. Nie wiemy, kto pierwszy podpowiedział małemu Józefowi, że potrzebę macierzyńskiej miłości zaspokoić może Matka Jezusa. Nie wykluczone, że Maryję odkrył sam, gdy podczas częstych wizyt w prowadzonym niegdyś przez karmelitów bosych Sanktuarium Ostrobramskim w Wilnie, wpatrywał się w Jej twarz.
Subtelne przyciąganie Madonny, czczonej tutaj jako Matka Boża Miłosierdzia, znalazło podatny grunt w sercu młodego chłopca. Wtedy jeszcze nie wiedział, że kilka wieków przed nim, w podobnej sytuacji, prośby o miłość Maryi zanosiła przed Jej obrazem młoda Kastylijka, Teresa de Ahumada (św. Teresa z Avila), po stracie swej matki. Być może to ona wyprosiła Józefowi łaskę powołania do rodziny zakonnej, którą w XVI w. zreformowała. Nie wiedział też wówczas, że podobnie macierzyńskiej miłości Maryi, także po śmierci matki, doznała w swym dzieciństwie modląca się przed Jaj figurą bliższa Świętemu w czasie, a właściwie nawet jemu współczesna Teresa Martin (św. Teresa od Dzieciątka Jezus). Zanim jednak nasz Święty założy habit Karmelu Terezjańskiego przyjdzie mu zmierzyć się z wyzwaniami, jakich z pewnością się nie spodziewał. Obejmą one kryzys wiary, dramat przegranego powstania, wieloletnią katorgę i niełatwe szukanie swego miejsca w świecie.
Bóg powołując niektóre osoby do ważnych misji w Kościele dopuszcza w ich życiu wiele cierpienia. Ma ono uczynić ich ludźmi wielkiej świętości. Równocześnie jednak, zrodzona w takim cierpieniu miłość ma ubogacić skarbiec Kościoła, z którego czerpać będą niezliczone dusze. Cierpień w życiu św. Rafała nigdy więc nie brakowało. Z biegiem czasu uczył się przeżywać je coraz lepiej uświadamiając sobie, że był ktoś, kto mu w tym wydatnie pomagał. Jedno z jego ulubionych powiedzeń – “Maryja zawsze i we wszystkim”, które pojawi się w wieku duchowej dojrzałości, jest wynikiem głębokich maryjnych przemyśleń, podczas których odkrył, że na wszystkich etapach jego życia Maryja stała przy nim zawsze jako Matka dyskretnej obecności.
Wierny świadek codziennych zmagań
Pomimo licznych życiowych perypetii Józef Kalinowski nigdy nie stracił wiary w Boga. Jego osobiste wspomnienia świadczą jednak, że w czasie studiów w Wojskowej Akademii Inżynierskiej w Petersburgu przeżywał czas oziębłości i związany z nim kryzys życia sakramentalnego. Stan duchowej pustki i rodzący się gdzieś na dnie serca płomień tęsknoty za czymś, czego sam jeszcze nie potrafił określić, poznajemy z jego notatek. “Przejeżdżając pierwszy raz w Petersburgu przed kościołem św. Stanisława, – pisze – przyszła mi myśl zatrzymania się; ukląkłem, jak dzisiaj pamiętam, przy konfesjonale; na nieszczęście był pusty, w kościele nikogo nie było i płacz mnie niezrozumiały ogarnął. Tęsknota jakaś pochłaniała całą istotę”.
Okres długiego poszukiwania powrotnych dróg do zażyłości z Bogiem zakończy spowiedź uczyniona w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wybór dnia nie był przypadkowy. Swoje nawrócenie zawdzięczał Jej, gdyż odczuł Ją bardzo mocno przy sobie zanim jeszcze przyjął do serca Chrystusa. W tym trudnym czasie – wyzna – “szczególniej budziło się uczucie ufności w pośrednictwo Matki Najświętszej […]. Jak wszechmocnym [jest] wstawiennictwo Najświętszej Panny”.
Świadomość, że ma nieustannie przy sobie Maryję okazała się kluczowa dla jego bolesnych doświadczeń podczas syberyjskiego zesłania. Wieloletnia katorga, nałożona na niego zamiast kary śmierci, okazała się “drogą przez mękę”, w czasie której wielu utraciło wiarę. Józef nie tylko ją zachował; pomagał wytrwać w niej innym. Jego listy do przyjaciół i rodziny z okresu zesłania pełne są wzmianek o maryjnym nabożeństwie, zawierzeniu, wciąż nowych odkryciach maryjnej opieki: “nie na próżno – napisał m.in. – wystawia nam Kościół Matkę Najświętszą, jako Królową Męczenników, za wzór do naśladowania”. Skarżył się, że na Syberii, gdzie wiosna przybywała bardzo późno, nie mogli w maju godnie przystroić kwiatami ołtarzyka Matki Bożej, przed którym odprawiali swoje majówki. Gdy powrócił z zesłania, nie miał najmniejszej wątpliwości, komu to zawdzięcza. Udał się więc do Częstochowy, by wypełnić ślub, który uczynił. “Nad ranem, jeszcze przed świtem, byłem w Częstochowie, gdzie bawiłem do południa, spędziwszy tam prawie cały czas na nabożeństwie i powierzchownym obejrzeniu Jasnej Góry. Tłumy ludu zalegały wnętrze osady klasztornej i zapełniały klasztor i kościół. Prawie z niebezpieczeństwem życia dotarłem do kaplicy Matki Boskiej, dla oddania Orędowniczce naszej hołdu […]”.
W czasie pobytu w Paryżu, jako wychowawca księcia Augusta Czartoryskiego, pogłębiał swoją i jego maryjną formację. Często modlili się razem przed ołtarzem Maryi w katedrze Notre-Dame i odbyli pielgrzymkę do Lourdes, gdzie Józef prosił Madonnę o łaskę zgadzania się z wolą Bożą, szczególnie w odniesieniu do życiowego powołania. Maryja nie pozostawiła prośby bez odpowiedzi. Postawiła na jego drodze matkę Ksawerę Czartoryską, karmelitankę bosą z krakowskiego klasztoru, dzięki pomocy której odkrył on Karmel Terezjański, przedstawiony mu właśnie jako Zakon o wielowiekowych maryjnych tradycjach. Dlatego po wstąpieniu do Zakonu i przywdzianiu karmelitańskiego habitu ze szkaplerzen, znakiem maryjnej opieki, napisał do rodziny: “Błogosławiąc rękę Boga, która mię zaprowadziła pod gościnny dach synów Najświętszej Maryi Panny, nic mi nie pozostaje, jak poświęcić się Bogu bez zastrzeżeń i nie odłączać się od Jezusa Chrystusa przez resztę moich dni […]”.