Jedna z pań mówiła, że mam ładne włosy… inna, wychodząc i sądząc, że nie słyszę, pytała, kim jest to piękne dziewczę. Słowa te, tym bardziej pochlebne, że nie do mnie były skierowane, sprawiały mi w głębi duszy przyjemność, co jasno dowodzi, jak wielka była we mnie miłość własna. O! jakże współczuję duszom, które się gubią!… Jakże łatwo jest zejść z drogi prawej na usłane kwiatami ścieżki świata… Nie ulega wątpliwości, że dla duszy choć trochę wzniosłej, jego słodycz jest zmieszana z goryczą, i chwilowe pochwały nie są w stanie zapełnić bezmiernej pojemności jej pragnień… gdyby jednak moje serce od zarania nie wznosiło się ku Bogu, gdyby u progu życia świat się do mnie uśmiechnął, cóż by się ze mną stało?
Ciągłe pochwały i pochlebstwa; okoliczności życia pozbawionego cierpień, trudów, czy przeciwności, które nie wymagałyby z naszej strony żadnych zmagań, mogłyby niejednego zepsuć. Dość znany stał się przeprowadzony na szczurach eksperyment, w którym gryzonie chowane w dobrobycie, gdy nie musiały walczyć o pożywienie, przestały się rozmnażać i w końcu cała ich populacja wyginęła. Ale my, obdarzeni wolną wolą, możemy nie dać się unicestwić przez dobrobyt. Możemy nie pozwolić sobie i innym, by ginęli w jego oparach. Odporność na zewnętrzne warunki, czy złe, czy do przesady dobre, może się w nas budować dzięki doświadczeniu Bożej miłości. Żywa, autentyczna relacja z Panem chroni nas przed degradacją i prowadzi do świętości. Być może dzięki naszemu świadectwu również inni przestaną upatrywać swojego szczęścia w świecie i pozwolą się zachwycić Bogiem.
Odszedł do Boga w Karmelu
2010 † o. Wojciech od Matki Bożej Miłosierdzia (Borcz)