W nędzy życia mojego w cóż bym się obrócił, jeżelibym nie miał otwartych skarbów w Kościele Twoim, mój dobry Zbawicielu? Naucz mię korzystać z nich roztropnie i godnie, zwyciężać bojaźń i oglądanie się na ludzi, a wprost zmierzać do Ciebie, mając Ciebie jednego za cel i środek! Wesprzyj słabość ciała, a w niedostatku, na jaki dobroć i sprawiedliwość Twa mię obecnie skazują, naucz mię szukać zasługi w cierpliwości.
Największym kłamstwem szatana jest wmówić człowiekowi, że nie potrzebuje Boga i sam sobie wystarczy. Takie myślenie przeczy rzeczywistości. Nie przyszliśmy na świat sami z siebie, ale zostaliśmy życiem obdarowani. Przez pierwsze lata życia, by przetrwać, musieliśmy być otoczeni troskliwą opieką najbliższych. Im dłużej żyjemy, tym bardziej przekonujemy się, że nie jesteśmy samowystarczalni, że potrzebujemy innych. Doświadczamy też, że nie wszystko, co możemy w wolności wybrać, przyniesie nam korzyść i pożytek. Widzimy, jak kruche jest życie, a my sami słabi wobec żywiołów świata. Nie jesteśmy jednak skazani na porażkę. Ktoś, kto bardzo nas kocha, przygotował dla nas ratunek: drogowskazy na pielgrzymkę, jaką jest życie; pokarm w celu wzmocnienia sił i przygotowania na ostateczne spotkanie z Nim. Chce nam osobiście pomagać, podnosić, gdy upadniemy, wesprzeć, gdy zaczniemy się chwiać. Obyśmy chcieli z tej pomocy stale korzystać, zamiast szukać ratunku tam, gdzie go nie ma. Jeśli będziemy umieli cierpliwie czekać na owoce naszego zawierzenia, możemy ze spokojem ufać, że zostaniemy ocaleni.