Ze czcią klękam u jego relikwii – św. Jan Paweł II
75 lat temu, 28 sierpnia 1944 r., Niemcy rozstrzelali o. Alfonsa Mazurka, przeora klasztoru karmelitów bosych w Czernej, beatyfikowanego przez Jana Pawła II 13 czerwca 1999 r. w Warszawie.
Urodzony 1 marca 1891 r. w Baranówce pod Lubartowem, Józef Mazurek w 1908 r. wstąpił do zakonu i otrzymał imię: Alfons Maria od Ducha Świętego. Studiował w Krakowie, Linzu i Wiedniu, gdzie 16 lipca 1916 r. przyjął święcenia kapłańskie. Najpierw pracował jako wychowawca w Niższym Seminarium w Wadowicach, a od 1930 r. pełnił posługę przeora klasztoru w Czernej.
Był dobrym gospodarzem klasztoru, przeprowadził wiele prac renowacyjnych, ale był przede wszystkim ojcem duchowym powierzonych mu współbraci. Dbał o właściwy poziom życia zakonnego, pociągając innych do wierności głównie swoim przykładem. Niezmordowanie służył wiernym w konfesjonale i na ambonie, zachęcając wszystkich do ufności w pośrednictwo Matki Bożej.
Wojnę, która wybuchła, uważał za coś przejściowego, i pomimo trudności, jakie niosła ona ze sobą, starał się, by w klasztorze prowadzono regularne, ascetyczne życie, i by w miarę możliwości posługiwano wiernym. Udzielił też w klasztorze gościny wygnańcom ze Śląska. Jednak gdy wojna zmierzała ku końcowi, Bóg zażądał, aby własną krwią przypieczętował swoją wierność wobec Niego. Otóż 28 sierpnia 1944 r. do klasztoru wtargnęli Niemcy, którzy nakazali zakonnikom udać się do wykonywania okopów. Przeor tłumaczył, że duchowni są z tego nakazu władz okupacyjnych zwolnieni. Pomimo tego, żołnierze nakazali zakonnikom udać się do tej pracy i krzyczeli, że nie odbędzie się bez kilku pogrzebów. O. Alfons zachowywał spokój, udał się na chwilę do kościoła, przed Najświętszego Sakrament i przed ołtarz Matki Bożej, po czym szedł na czele kolumny swoich współbraci. Eskortował ich samochód z żołnierzami. Po przemaszerowaniu sporego odcinka polecili oni o. Alfonsowi wsiąść na platformę samochodu i odjechali. Wkrótce, szturchając go kolbami karabinów, wypchnęli go z platformy rozkazali iść przed siebie przez łąkę. O. Alfons zachowywał spokój, w ręce trzymał różaniec, który odmawiał. Po chwili jeden z oprawców krzyknął, by się odwrócił i zaczął strzelać prosto w jego twarz. Męczennik upadł, ale poniósł się jeszcze, jak gdyby chciał iść dalej. Upadł jednak ponownie i jeden z żołnierzy podbiegł do niego, kopnął go i wrzucał do jego ust ziemię z kretowiska. O. Alfons zakończył życie ze słowami modlitwy, a różaniec trzymał także i w zastygłej ręce po śmierci.
Św. Jan Paweł II powiedział o nim w Wadowicach w czerwcu 1999 r.: „Cieszę się, że dane mi było beatyfikować, wraz ze stu siedmiu męczennikami, również o. Alfonsa Marię Mazurka, który był wychowankiem, a potem zasłużonym wychowawcą w wadowickim przyklasztornym Niższym Seminarium. Z pewnością miałem sposobność zetknąć się osobiście z tym świadkiem Chrystusa, który w 1944 r., jako przeor konwentu w Czernej, przypieczętował swoją wierność Bogu męczeńską śmiercią. Ze czcią klękam u jego relikwii, które spoczywają właśnie w kościele św. Józefa na wadowickiej Górce, i dziękuję Bogu za dar życia, męczeństwa i świętości tego wielkiego zakonnika”.
Bł. Alfons niedługo przed śmiercią napisał w swoim notatniku: „jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała, będziecie żyli” (por. Rz 8,13). Przyjęcie przez niego męczeńskiej śmierci było ostatnim aktem uśmiercania ciała, aby żyć Duchem! Nawet gdy otrzymał pierwsze strzały i upadł, dźwignął się jeszcze, bo wiedział, że trzeba siać; siał jak Boryna z Reymontowskich „Chłopów”, ale nie ziarno, lecz własną krew! Dziś wstawia się za nami i prosi, byśmy przynosili Panu owoc obfity (por. J 15,16).
o. Szczepan T. Praśkiewicz OCD